3 lipca 2009

Rozdział 156

Voldemort nie odzywał się do mnie przez kilka następnych dni. I prawidłowo. Nic raczej nie podejrzewał, bo inaczej byłby już wykończył Barty’ego, nie mówiąc już o mnie. Tak więc wszystko wróciło do normy. Wuj obrażony, Barty zapracowany, a ja samotna. Przesiadywałam więc całymi godzinami w ogrodzie, starannie zakrywając się przed słońcem i patrzyłam w niebo. Czasami obserwowałam Croucha, który jeśli tylko miał czas, pielęgnował swoje niezwykłe rośliny. Szkoda, że nie mógł zobaczyć ich tak, jak ja je widzę. Cała gama kolorów, igrająca w kropli rosy na niebieskim płatku róży, płynne ruchy traw, kiedy zrywał się wiatr… Ale o wiele bardziej wolałam patrzeć na Barty’ego. Byłby wspaniałym wampirem. Mrocza Krew była jakby dla niego pisana. Z jego bezwzględnością przy mordowaniu ofiar i subtelnością w życiu osobistym… nie znam wielu takich nieśmiertelnych. W życiu widziałam tylko dwóch wampirów o takich cechach. Jednym z nich był oczywiście Armand, lecz stracił wiele w moich oczach, kiedy porzucił mnie bez słowa wyjaśnienia. Drugą postacią był Marius. I choć nie znałam go zbyt długo, imponował mi. W naszych rozmowach był on delikatny, a za razem stanowczy. Barty jest taki sam. Jednak nigdy bym nie zabrała mu młodości, swego rodzaju szacunku, którym darzy go Czarny Pan… Nie byłby wampirem, który troszczyłby się o kogokolwiek podczas odsączania swej ofiary. Jego pragnienie mogłoby mnie zabić, kiedy przekazywałabym mu swoją krew.

Słońce było już wysoko na niebie, kiedy ktoś raczył sobie o mnie przypomnieć i odwiedzić mnie w ogrodzie. Pogoda była piękna, ale powietrze było ciężkie i trudno się nim oddychało.
Snape był jeszcze na korytarzu, ale ja już go słyszałam. Poznałam go po krokach. Odwróciłam głowę w stronę drzwi. Chwilę później Severus już w nich stał. W ręku trzymał kopertę. Ubrany był jak zwykle w swoją czarną szatę.
- Wejdź do środka – odezwał się. – Nie czujesz tego gorąca?
- Moja krew jest zimna, nie odczuwam upałów tak, jak wy – odparłam. – Widzę, że masz dla mnie przesyłkę.
Snape zerknął na kopertę w swojej dłoni.
- Ach, tak – przeszedł przez ogród. – Od Harry’ego Pottera.
Wzięłam od niego list i spojrzałam na kopertę. Były na niej napisane imię i nazwisko Wybrańca. Uniosła brwi i zwróciłam się do Snape’a:
- Kazał ci to przekazać? – zapytałam.
- Nie, kazał to przekazać Molly Weasley, która z kolei dała to Dumbledore’wo, który kazał mi ci to dostarczyć – wyjaśnił.
- Trochę to skomplikowane – zauważyłam i rozerwałam kopertę. – Czyli co, już cały Zakon wie, że „Wielki Harry Potter” pisze do Sophie Serpens listy?
Severus coś odpowiedział, ale nie dosłyszałam. Wyciągnęłam kartkę. Zauważyłam, że pismo jest niechlujne, jakby Harry spieszył się, pisząc tą wiadomość. A może po prostu taki ma charakter pisma?

Sophie
Mam dość tej całej „wojny” z Tobą. Nie rozumiem kompletnie, dlaczego złościsz się na Zakon. Nic przecież nie jesteśmy Ci winni. Chciałbym się z Tobą pojednać. Czy mógłbym dziś wpaść do ciebie, tak około 15:30? A jeśli nie, to może Ty przyjdziesz dziś o tej porze do Dziury?
Czekam na odpowiedź,
Harry

Oderwałam wzrok od tekstu i wybuchnęłam śmiechem. Ależ naiwny ten mój malutki Harry. On chyba nie uważa, że wpuszczę go do domu Czarnego Pana… No, chyba że ma nadzieję, że wakacje spędzam u rodziców Spirydiona, bo skoro pisze, żebym przyszła do Dziury, to w takim razie to nie jest mój dom.
- Wybacz, ale większych herezji jak ten list, to nie widziałam – wykrztusiłam, kiedy już się trochę uspokoiłam. – „Chciałbym się z tobą pojednać”… tak, oczywiście. Znów mnie osaczą i przyłożą różdżkę między łopatki.
- Na twoim miejscu jednak bym poszedł – odrzekł cicho Snape. – To dobra okazja, by wyciągnąć od niego, co naprawdę zamierza.
- Harry? Co on zamierza? – powtórzyłam. – A co on może. Chyba tylko wypiąć się na mnie i czekać, co zrobi Zakon.
- No właśnie. Zakon zrobi wszystko, co powie Potter – powiedział Severus. – Oni myślą, że ten ich „wybraniec” jest jakimś prorokiem czy naznaczonym. Traktują jego słowa jak święte wskazówki.
Umilkł, obserwując moją reakcję. Zamyśliłam się. W sumie to może i Snape ma rację. Harry jest głupim naiwniakiem. Można byłoby to wykorzystać.
- Tak, zrobię to – odparłam. Wyczarowałam pióro i na odwrocie pergaminu napisałam:
Spotkajmy się więc w Dziurze. Tylko nie próbuj żadnych sztuczek. W przeciwnym razie wezwę moich starych znajomych i razem rozerwiemy was na strzępy.
Włożyłam z powrotem do koperty list i oddałam Severusowi.
- No to szykuje się niezła zabawa – dodałam. – Mała odmiana po dniach czczej nudy.
Snape schował list do kieszeni i opuścił ogród. Nareszcie trochę się rozerwę. To będzie zabawne, patrzeć na borykającego się z emocjami Pottera. Mam tylko nadzieję, że będzie sam. Dosyć mam tych wtrącających się we wszystko członków Zakonu. Najbardziej irytujący jest Lupin, w tym swoim szale wilkołaka atakującym mnie swoimi głupimi podejrzeniami i broniący Harry’ego jak złotego lotosu.

Dwie godziny później teleportowałam się do Dziury. Kiedy tylko wybiło pół do czwartej, otworzyłam drzwi do kuchni, w której, jak się tego spodziewałam, był już Harry z kubkiem herbaty w rękach. Naprzeciwko niego siedziała Bes. Chyba rozmawiali. Gdy drzwi się otworzyły, natychmiast umilkli.
- Jesteś punktualnie – zauważył Harry.
- Nie przyzwyczajaj się – warknęłam i dodałam już łagodniejszym tonem: - Możesz nas zostawić?
Bes wyszła bez słowa i zamknęła za sobą drzwi. Przez chwilę stałam na środku kuchni, świdrując wzrokiem „Wybrańca”. Ten wskazał mi krzesło w zapraszającym geście. Moje oczy zapłonęły wściekłością.
- Kimże jesteś, żeby pozwalać mi usiąść w moim domu? – wysyczałam i ze złością zajęłam miejsce, które Bes dopiero co opuściła. – Czego chcesz? Czemu zakłócasz mój spokój?
- Chciałem porozmawiać – odparł.
- Teraz ci się zebrało? Trzeba było o tym pomyśleć, zanim przystawiłeś mi różdżkę do pleców – prychnęłam. - Gadaj, bo mi się spieszy.
Harry przez chwilę błądził wzrokiem po kuchni, najwyraźniej myśląc, jak zacząć. Wibrującą ciszę zakłócało jedynie niecierpliwe bębnienie moich palców o blat.
- Widzę, że zostawiłaś ochronę w domu – zaczął w końcu Potter.
- Tak. I może cię to zdziwi, ale byli to Śmierciożercy – odparłam z szerokim, pogodnym uśmiechem. – Barty Crouch, Bellatrix Lestrange i jacyś dwaj nieznani mi osobnicy.
Oczywiście nie mogłam powiedzieć, że był wśród nich także ojciec Sapphire. Ministerstwo ani Zakon, ani z pewnością nikt poza Śmierciożercami nie wie, po której stronie jest naprawdę Lincoln Killer.
- Wiedziałem, że nie mogą być to po prostu ludzie z ministerstwa – mruknął Harry i utkwił wzrok w swojej herbacie. – Co do listu…
- Ach, miło, że o nim wspomniałeś – przerwałam mu. – Jak w ogóle mogłeś przypuszczać, że zaproszę cię do domu mojego wuja? Czy ty wstydu nie masz? Chcesz wyrżnąć mi rodzinę, a ja mam cię jeszcze prosić, żebyś łaskawie pojawił się w moim domu?
Po raz pierwszy od naszego spotkanie, Harry spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie chcę ci nikogo zabić – powiedział spokojnie.
- A Czarny Pan to „nikt” według ciebie? – zadrwiłam. – Spirydion będzie walczył po mojej stronie, jeśli go o to poproszę. Zabijesz dwunastolatka dla chwały, Potter? Ghostowie też mnie nie zostawią, ufam im. Ich też zamordujesz? Nawet Sonię i Kitanę? Za niecałe trzy tygodnie idą do Hogwartu.
Harry zmieszał się na moje słowa. W duchu wybuchnęłam śmiechem. Jakiż to słaby, naiwny dzieciak. Za dwa lata kończy Hogwart, a nadal rozumu i wyobraźni ma tyle, co dziesięciolatek.
- Chcę się z tobą pogodzić – kiedy się odezwał, jego głos drżał lekko.
- Pogodzić? Ile ty masz lat? – zakpiłam. – Godzą się dzieci, kiedy się pobiją w piaskownicy o łopatkę i grabki. Między tobą a mną jest wielka przepaść, której nigdy nic nie wypełni.
Kiedy umilkłam, Potter uśmiechnął się z satysfakcją.
- Jest coś takiego, co mogłoby zmienić twoje nastawienie – rzekł. Po raz pierwszy nie wiedziałam, co się kłębi w jego prostym, przewidywalnym umyśle.
- Nie drażnij mnie – wycedziłam, zaciskając pięść na blacie stołu. – Wiesz, do czego jest zdolny spragniony wampir?
Harry jednak nie przestawał się tajemniczo uśmiechać.
- Wiem – odparł. – I dla tego – tu odsłonił kołnierz swojej wyblakłej koszuli – może się dogadamy?
Uniosłam brwi i skrzywiłam się z obrzydzeniem.
- Wiesz co, widziałam różne rodzaje łapówek, ale ta jest najokropniejsza – warknęłam. Złość prawie uderzyła mi do głowy. W tej chwili wolałabym już wypić krew Glizdogona, niż Harry’ego Pottera. Obrzydzenie wywołało we mnie wzdrygnięcie, którego nawet nie próbowałam ukryć.
- Dlaczego to robisz? – spytałam. – Wątpię, by ktoś z Zakonu pozwoliłby ci na to. Umrzesz, jeśli wypiję ci krew. Wykorzystujesz moja słabość. Powiedz, dlaczego to robisz.
Uśmiech zniknął z twarzy Pottera, a na jego miejscu pojawiło się skupienie i powaga.
- Bo chcę poczuć, jak to jest – odrzekł. – Chcę, żebyś spróbowała mojej krwi.
- Więc nie chciej – odpowiedziałam cicho. – O to chodzi. Nie będziesz zawsze dostawał to, czego chcesz. Żegnam.
Wstałam i ruszyłam ku drzwiom. Harry jednak skoczył za mną i złapał mnie za rękaw. Odruchowo zatrzymałam się i odepchnęłam go. Potter zachwiał się i chwycił się kredensu, by nie upaść. Stałam w milczeniu i przypatrywałam się mu z zainteresowaniem i złością.
- Nigdy nie chwytaj nie w ten sposób – wyszeptałam.
- Wybacz. Ale wyjaśnij mi, dlaczego nie chcesz tego zrobić. Przecież Voldemort chce mnie zabić – powiedział Harry, podchodząc do mnie, zachowując jednak bezpieczną odległość.
- Bo zawsze piłam tylko krew morderców – odparłam. – Czy na pewno chcesz wiedzieć, jak to jest być ofiarą?
Dotknęłam jego policzka, a Harry zaczerpnął gwałtownie powietrza i odsunął się ode mnie.
- Twoje ręce… - zaczął. W jego oczach widziałam niekłamane przerażenie.
- Chłodne jak śmierć? – spytałam z cynicznym uśmiechem.
Odwróciłam się i opuściłam dom tak szybko, że Harry zauważył tylko rozmazaną smugę powietrza. Tak, to spotkanie z nim było bardzo interesujące. Mimo że jego propozycja trochę mną wstrząsnęła, postanowiłam nic nie mówić Voldemortowi. W głębi serca rozumiałam Pottera. Chciał przez chwilę poczuć się zły, być w uścisku potwora i stać się na te kilka minut takim samym tyranem, jak ja.
Dotarłam do domu wuja jakieś dziesięć minut później. Jakże cudownie było biec tak szybko, aż wzbiłam się w powietrze, ponad dachy domów i korony drzew.
- I jak się udało spotkanie? – spytał Barty, kiedy wszedł do ogrodu i zastał mnie, siedzącą pod tym samym co zwykle drzewem. Utkwiłam wzrok w zachodzącym słońcu, którego krwiste promienie rozlewały się po niebie. – Wiem to od Snape’a. Udało się?
- Było prześmieszne – odparłam. Z nim też nie zamierzałam się dzielić tym, co zaproponował mi Potter. Teraz zdałam sobie sprawę, że sama nie chciałam go zabijać. Było mi obojętne jego życie. Niech Voldemort robi sobie z nim, co tylko zechce. Potter jest moim wrogiem. Kwiaty na grobie wroga pachną upajająco.

~*~


Uważam, że rozdział, mimo że nie strasznie długi, jest raczej w porządku. Dedykacja dla Eleanor S. :* 

33 komentarze:

  1. ~carmen37
    3 lipca 2009 o 17:40

    1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 lipca 2009 o 17:49
      Gratuluję xD

      Usuń
    2. ~carmen37
      3 lipca 2009 o 20:20

      Ani przez moment nie wątpiłam w to, że Sophie zachowa honor i go nie ugryzie.

      Usuń
    3. 4 lipca 2009 o 14:18
      No weź, ja też bym się brzydziła Potterem xD Czy on się myje? xD

      Usuń
  2. ~Claudia
    3 lipca 2009 o 17:42

    O lol. Wcięło mnie w krzesło jak przeczytałam o lście Pottera. A ta jego propozycja wprost zwaliła mnie z tego samego krzesła! Przez ciebie o mało nie upuściłam laptopa jak lądowałam za ziemi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 lipca 2009 o 17:50
      A co, nie podobało się? xD No, to pewnie być laptop upuściła, jakby Sophie go jednak ukąsiła, co? xD

      Usuń
  3. ~Lottie
    3 lipca 2009 o 19:00

    Och, nie! Zaniedbałam się. Byłam na weselu, potem w Kazimierzu, później jeszcze internet się zepsuł. Fatum! No, ale jestem. Rozdział świetny. No i Harry xD. Szkoda, że go nie ukąsiła. I chciałabym, żeby była w ciąży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 14:23
      Będzie mieć jeszcze dużo czasu na to xD

      Usuń
  4. ~Shida
    3 lipca 2009 o 19:16

    jak mnie tu dawno nie było. no tak. zrobiłam sobie dwumiesięczne przedwczesne wakacje. Cudne to opowiadanie Twoje jest. Nadrabiam powoli wszystkie zaległości… coraz bardziej mnie wciąga xDU mnie nowy odcinek. http://www.moj-jrockowy-pamiętnik.blog.onet.pl xD. zapraszam. niedługo new xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 14:23
      Spoko xD I cieszę się, że wróciłaś xD

      Usuń
  5. ~Honey_dukey
    3 lipca 2009 o 20:15

    To opowiadanie jest zdecydowanie już za bardzo naciągane… Ale wiadomo, jakie ma być jeśli ma 156 [!] rozdziałów. Sorry, ale myślę że powinnaś skończyć i zacząć inne, kurcze, Harry Potter, jakaś Sophie i wampiry O_o tandetne połączenie kiczowatego Zmierzchu z kultową serią pani Rowling! To już przesada…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~carmen37
      3 lipca 2009 o 20:23

      Powiedz, kiedy zauważyłeś, że brakuje Ci piątej klepki???

      Usuń
    2. ~Claudia
      3 lipca 2009 o 21:36

      Po pierwsze to jest połączenie Harry’ego Pottera z twórczością Anne Rice. Słyszałaś o takiej pani? Zapewne nie. Reszty komentować nie będę. Ale na wciskanie tu „Zmierzchu” to przesada.

      Usuń
    3. 4 lipca 2009 o 14:27
      I dziękuję Claudii i carmen 7, że mnie bronicie, to miłe xD

      Usuń
    4. 4 lipca 2009 o 14:26
      ZMIERZCH!!!!!!! Jak śmiesz w ogóle mówić mi, że dodałam do HP ZMIERZCH!?!?!?!?!? To są „Kroniki Wampirów” pani Anne Rice! Armand, Marius de Romanus… to są bohaterowie z książek pani Rice, człowieku. I kim jesteś, by mówić mi, co mam robić! Wątpię, bym nawet wchodziła na twojego bloga, jeśli takowy posiadasz. Na mój blog weszłaś przez przypadek, tak?

      Usuń
  6. ~Olka
    3 lipca 2009 o 20:44

    Super rozdział.Wydawało mi się że Sophie ukąsi Harrego,wyglądało jakby chciała to zrobić,jak Potter ją „zachęcał”.Czekamna next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 14:28
      Jest wampirzycą na głodzie, ale ma swój honor xD

      Usuń
  7. ~Jeanne
    3 lipca 2009 o 21:57

    Hej. Rozdział jak zwykle świetny.Zapraszam na nowy rozdział na http://nowa-w-szkole-hogwart.blog.onet.pl/pt. Nowa znajomosć. Przeczytaj i jeśli łaska wyraź swoją opinię.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Orchidea
    4 lipca 2009 o 02:01

    Ha, wiedziałam, że go nie zabije, po prostu wiedziałam xdPowiem ci coś dziewczyno, twoje opowiadanie jest wybitne!!A ilość rozdziałów jest powalająca ;Pbellatriks-black-diaryPozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 14:30
      Ale nie mów, że nie przeraziła Cię na początku ta ilość odcinków xD

      Usuń
  9. Flos
    4 lipca 2009 o 13:22

    NO wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy. Trochę spóźnione te życzenia, ale chyba się liczą. Jak można być, aż tak głupim i naiwnym by pomyśleć, że zaproszą go do domu Czarnego Pana. Może jeszcze miał nadzieję, że Voldemort wyjdzie i przywita go w drzwiach, a w środku wypije piłą herbatkę przygotowaną przez Glizdogona. No to jest szczyt chamstwa i głupoty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 14:31
      Tak, i będą świętować jego urodziny, choć o kilka dni spóźnione, to że od Voldka dostanie prezent w postaci horkruksów xD

      Usuń
  10. ~Leiwiess..x#
    4 lipca 2009 o 13:50

    Witaj kochana Frozenko. xD Muszę Cię o czymś poinformować. Otóż wracam. U mnie pojawiła się nowa notka. Dziękuję że byłaś;*zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Leiwiess..x#
    4 lipca 2009 o 13:50

    Witaj kochana Frozenko. xD Muszę Cię o czymś poinformować. Otóż wracam. U mnie pojawiła się nowa notka. Dziękuję że byłaś;*zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Destruo.
    4 lipca 2009 o 14:32

    Czasami się zastanawiam, jak dajesz radę dodawać rozdziały co 2 dni? Kiedyś pisałam opowiadanie i miałam problem z wyrobieniem się w tydzień..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2009 o 15:34
      Hehe, to z czasem przychodzi xD Na początku jest trudno się zmotywować, później to staje się codziennością, popadasz w tzw. „rutynę”… zupełnie jak w pracy xD

      Usuń
  13. ~Eleanor S.
    4 lipca 2009 o 18:40

    Och, dziękuję za dedykację. Ale wtedy gdy wspomniała o wypiciu krwi glizdogona, aż się na głos zaśmiałam xD. Ale faktycznie, jego krew lepsza. Chociaż Bóg wie, co to coś je i czy w ogóle się myje xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 lipca 2009 o 10:07
      Gdyby się mył, Sophie by już dawno się jego krwi napiła, chociaż dla wampirów nie jest ważny człowiek, czy czysty czy brudny. Ważna jest krew xD

      Usuń
  14. ~Cam.
    4 lipca 2009 o 19:02

    Świetny rozdział. Potter był najśmieszniejszy. xD Hah, jaki idiota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 lipca 2009 o 10:14
      Tak, idiota, bo myśli, że mu się wszystko należy, skoro jest „Wybrańcem” xD

      Usuń
  15. ~kicyslawa
    19 lipca 2009 o 13:21

    Lupin broniący Harry’ego jak złotego lotosu. XDgenialne porownanie!zjejbisty rozdzial!biedy „wybraniec” chce byc zly? ;]hehehe XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lipca 2009 o 13:24
      Normalnie, Lupin jako „Amerykańcki Smok”, tyle że Remus Lupin xD xD

      Usuń