- Dawno wstałaś? – spytała Bes. Drgnęłam mimowolnie.
- Nie tak dawno – skłamałam.
- Zejdź już na śniadanie, a ja idę obudzić chłopców – powiedziała i opuściła mój pokój. Chwilę później chwyciłam rączkę swojego kufra, wpakowałam Glorię do koszyka, a Flagro wysłałam od razu do Hogwartu. Nie ma potrzeby taszczenia dodatkowej klatki, skoro można wydać proste polecenie. Zeszłam po schodach do kuchni, po drodze natykając się na stos kufrów, leżących w holu. Położyłam swoją walizkę obok dużego, czarnego kufra, należącego do Victora i weszłam do kuchni. Sonya i Tonia siedziały już przy stole, jadły płatki z mlekiem i gawędziły wesoło. Kiedy zajęłam miejsce naprzeciwko nich, do kuchni wtoczyli się Spajk, Rip i Victor, wszyscy troje z bladymi, zaspanymi twarzami i rozczochranymi włosami. Za nimi wkroczyła Bes ze zniecierpliwioną miną.
- Szybko, tata poszedł przygotować samochód – oświadczyła i zajęła się przygotowywaniem kanapek na drogę. Vipi usiadł obok mnie, nasypał sobie cukru do owsianki i zapytał przyciszonym głosem:
- Bałem się cię o to wcześniej zapytać, bo mama by się wkurzała… Myślisz, że dlaczego tak naprawdę Harry chciał, żebyś go ukąsiła?
Przez chwilę żułam kawałek tosta. W końcu odpowiedziałam:
- Może to głupio zabrzmi, ale Harry chciałby zrobić coś niezgodnego z regulaminem godności. Ofiary wampirów robią różne rzeczy, kiedy kończą swój żywot.
Vipi pokiwał w milczeniu głową i powrócił do swojej owsianki.
- Jak ci było u wuja? – zapytał.
Wzruszyłam ramionami. Ja i Vipi byliśmy bardzo zżyci, choć na co dzień nie spędzaliśmy ze sobą zbyt dużo czasu. Jednak kiedy przybyłam pierwszy raz do domu Ghostów na stałe, pierwszą osobą z mojego przybranego rodzeństwa, z którą się zaprzyjaźniłam, był Victor. Być może dla tego, że był najbardziej otwarty, a może dla tego, że miał tyle lat, co ja? W sumie, to tylko z nim mogłam się bawić, bo Spajk i Rip byli jeszcze bachorami, wrzeszczącymi w wózkach, a Sonya i Tonia urodziły się rok później. Co do tych ostatnich, to zaakceptowały mnie bez problemu. Pewnie dla tego, że zamieszkałam w Dziurze na rok przed ich urodzeniem.
Po skończonym śniadaniu, Bes zaprowadziła nas do samochodu, gdzie czekał już Sethi. Mimo dobrych zarobków ojca, magiczne auto było tak stare, że sama nie pamiętam już, kiedy było kupione. Sentymenty i tyle. Trzeba było zapalać go jakieś dziesięć minut przed odjazdem, żeby samochód nagle nie stanął na drodze. Wpakowaliśmy kufry do bagażnika i załadowaliśmy się do wnętrza auta. Mimo że wyjechaliśmy o dziesiątej, trzykrotnie trzeba było wracać na podwórko, bo albo Rip zapomniał różdżki, albo Spajk zostawił swoją sowę, albo też samej Bes wyleciało z głowy, żeby zapakować nam kanapki. Tak więc, kiedy już dotarliśmy na dworzec, do odjazdu pociągu zostało tylko siedem minut.
- Uczcie się, słuchajcie nauczycieli, myjcie się… to się tyczy głównie was dwóch – Bes popatrzyła znacząco po Spajku i Ripie – Sophie, wyślij nam sowę, kiedy dojedziecie.
- Oczywiście – zgodziłam się z pokorną miną.
Bes ucałowała nas wszystkich i pozwoliła już wejść do pociągu. Zajęłam sobie przedział z Sapphire, którą spotkałam na korytarzu i wychyliłam się przez okno, żeby pomachać rodzicom. Wkrótce pociąg ruszył. Kontem oka zauważyłam Melanię i Bonitusa Serpensów. Przyszli pewnie ze Spirydionem, a na tą okazję założyli nawet szaty czarodziejów.
- I jak tam wakacje? – zapytała Sapphire, gdy dworzec zniknął nam już z oczu. Usiadłam przy oknie, wzięłam na kolana Glorię i przygryzłam wargi. Jako moja przyjaciółka, Sapphire ma prawo wiedzieć, co się ze mną działo podczas letniej przerwy, choć z drugiej strony mi nie uśmiechało się przyznawać do pewnych rzeczy.
- Było raczej nudno – mruknęłam, drapiąc za uchem kotkę. – Kłóciłam się i godziłam z wujem, zgłębiałam swoje drzewo genealogiczne, kilka razy gadałam z Bartym… nic ciekawego. A co u ciebie?
- Byłam we Włoszech – odparła Sapphire. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo jest opalona. Ja uważałam opaleniznę za coś okropnego i poniżającego, ale nie chciałam jej tego mówić. – Konkretnie w Wenecji. Widziałam ten dwór, o którym mi kiedyś wspominałaś.
Chodziło jej oczywiście o dwór Mariusa, ale ona sama nie miała o tym pojęcia. Po prostu kiedyś jej powiedziałam, że warto go zobaczyć, to wszystko. Nie chciałam, żeby Sapphire spotkała się z jakimś nieśmiertelnym. Nie dla jej duszy jest Mroczna Krew. Jeszcze nie teraz. Jest młoda, chce żyć. Nigdy bym jej nie odebrała tej śmiertelnej młodości.
- I jak ci się podobał? – zapytałam.
Sapphire nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi przedziału rozsunęły się i do środka wkroczyła cała banda Ślizgonów, przebranych już w szaty szkolne. Draco usiadł obok mnie i objął ramieniem, Crabbe i Goyle zajęli miejsce naprzeciwko nas, Pansy usiadła obok Malfoya, a Zabini, jak zwykle z tym znudzonym wyrazem twarzy, obok Sapphire.
- Widziałem twojego brata – powiedział na powitanie Draco.
- Którego? – spytałam.
- Spirytusa – odparł Malfoy. – Reszta przecież kisi się w smrodzie tej szlamy Granger.
Ślizgoni wybuchnęli śmiechem. Ja jednak nawet się nie uśmiechnęłam. Obrazili Hermionę Granger. Ale nie tylko ją. Draco drwił też z mojego rodzeństwa, dobrze o tym wiedziałam. Nie przepadał za nim. Kiedy Victorowi nie szło czasami na sprawdzianie, śmiał się w głos, mimo że sam nie dostawał lepszych ocen. Drwił ze Spajka i Ripa, kiedy Umbridge dawała im szlaban. Do Livii nie miał żadnych większych zastrzeżeń, dopóki nie zaczęła chodzić z Percym Weasleyem. Obawiałam się co do Sonyi i Toni. Były to takie słodkie, wrażliwe dziewczynki.
- Ja też się cieszę, że cię widzę – warknęłam. – Chciałabym na starcie ci powiedzieć, że nie życzę sobie drwienia z Sonyi i Kitany.
Draco uniósł brwi.
- Dobrze, jeśli to cię uszczęśliwi – odpowiedział z cynicznym uśmiechem. – Wiesz, jakoś inaczej się zachowujesz…
Odwróciłam wzrok, a moje policzki pokrył ledwo dostrzegalny rumieniec.
- Wydaje ci się – mruknęłam i powróciłam do zabawy z Glorią.
Mimo że towarzystwo Ślizgonów nie było aż tak pożądane, muszę powiedzieć, że lepiej wysłuchiwać żałosnych żartów Pansy Parkinson, niż patrzyć w okno i wsłuchiwać się w monotonne odgłosy pociągu. W końcu temat naszych rozmów zszedł na nową uczennicę z wymiany.
- Podobno jakiś uczeń z Ravenclawu przeniósł się do Niemiec – powiedziała Pansy. – A ten człowiek przyjechał z Francji, bo nie znał języka. Nie wiem tylko, czy to dziewczyna, czy chłopak. Ale jestem pewna, że się zaprzyjaźnicie.
Ostatnie zdanie było oczywiście skierowane do mnie. Uniosłam brwi i posłałam jej lodowate spojrzenie.
- Bo co, bo jest z Francji, tak? – spytałam. – Jesteś doskonale poinformowana, jak widzę.
Pansy niesłusznie uznała to za komplement, bo uśmiechnęła się z satysfakcją. Otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale zagłuszył ją odgłos rozsuwanych się drzwi do przedziału.
- Mam to wręczyć Sophie Serpens i Blaise’owi Zabiniemu – oświadczyła jakaś dziewczynka z trzeciej klasy. Wręczyła nam kartki pergaminu zwinięte w rulon, przewiązane fioletową wstążką i wycofała się. Z zaciekawieniem rozwinęłam kartkę, która okazała się listem.
Sophie,
Byłbym zachwycony, gdybyś wpadła do mnie na małą przekąskę w przedziale C.
Z wyrazami szacunku,
Profesor H. E. F. Slughorn
Draco wyciągnął mi z ręki list i sam przeczytał.
- Idziesz? – spytał, oddając mi kartkę z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Wzruszyłam ramionami.
- To dobra okazja, żeby poznać tego profesora – mruknęłam. – Wrócę wcześniej, jeśli będzie przynudzał.
Pocałowałam Dracona w policzek i wyszłam z przedziału za Blaise’em. Całując Malfoya, czułam się jakoś nieswojo, jakbym całowała obcego mi człowieka.
Kiedy weszliśmy do przedziału C, zauważyłam siedzącego w nim grubego mężczyznę, gdzieś w wieku McGonagall, z wielką łysiną po środku głowy i wielkimi wąsami, upodobniającymi go do morsa. Na nasz widok ucieszył się ogromnie i wskazał nam dwa miejsca. Usiadłam i rozejrzałam się po przedziale. Był w nim Harry [czemu ja się dziwię], Neville, Cormac McLaggen, Marcus Belby i nie wiadomo dlaczego, Ginny. Siedziała schowana za brzuchem Slughorna z bardzo głupią miną.
Sądząc po przebiegu rozmowy, Slughorn chciał poznać „sławnych” uczniów i zakumulować się z nimi. Mimo swojego dość dziwnego zachowania, wydał mi się raczej sympatycznym człowiekiem. Jakoś zniosłam to nudne spotkanie, podczas którego nauczyciel chwalił nas wszystkich, których później zaczął nazywać wybrańcami. Słowo to dość boleśnie wywarło na mnie wrażenie, biorąc pod uwagę moje wcześniejsze uprzedzenia do osoby, nazywanej tym mianem przez „Proroka Codziennego”.
Kiedy Slughorn nas wypuścił, zrobiło się już ciemno. Weszłam do przedziału Ślizgonów i usiadłam na swoim miejscu. Kiedy Zabini chciał zamknąć drzwi, po prostu wyleciał w powietrze i wylądował na kolanach Goyle’a. W przedziale zrobiło się zamieszanie, na które ja nie zwróciłam najmniejszej uwagi. Gloria najeżyła się i zasyczała, wbijając pazurki w moje kolana. Chwilę potem nastał spokój.
- Czego chciał ten Slughorn? – zapytał Draco. Ja milczałam, więc odpowiedział Blaise:
- Chciał po prostu urobić sobie ludzi, którzy coś znaczą.
- A kogo zaprosił?
- McLaggena, Belby’ego…
- Jego? – przerwał mi Malfoy. – Przecież to palant!
- …i Longbottoma, Pottera i Ginny Weasley – zakończyłam, nie zważając na to, że ktoś mi przerwał.
- No tak, Pottera tam nie mogło zabraknąć – wycedził przez zaciśnięte zęby Draco. – Chciał sobie popatrzeć na Wybrańca…
- Też go nie lubię – oświadczyłam, co najwyraźniej Malfoya ucieszyło.
- Slughorn nie ma najlepszego gustu – mówił. – Może dziecinnieje… Szkoda, ojciec mówił, że to był wielki czarodziej. Może nie wiedział, że jestem w pociągu?
Zabini parsknął wymuszonym śmiechem.
- Na twoim miejscu nie liczyłbym na zaproszenie – powiedział. – Złapali ojca Notta i co? Jego też nie zaprosił. Pewnie nie chce zadawać się ze Śmierciożercami.
Teraz ja parsknęłam śmiechem.
- A czytałeś ostatnio „Proroka”? – zapytałam rozbawionym tonem. – Przecież pisał dość sporo o tym, że byłam w ministerstwie. Oczywiście, mam takie znajomości – mrugnęłam do Sapphire – że „Prorok” może „zapomnieć” napisać, po co tam się znalazłam. Jak dobrze pamiętam, pisało tam, że uczestniczyłam w akcji ratunkowej Syriusza Blacka, a nic nie wspomnieli, po co poleciałam z Czarnym Panem.
- No tak, a Slughorn mógł nie znać całej prawdy – poparła mnie natychmiast Sapphire.
- Ale dla Dracona to wielki cios, że jakiś nauczyciel za nim nie przepada – zaśmiałam się i poczochrałam Malfoyowi włosy.
- A wcale, że nie prawda – zaprzeczył natychmiast. – Mam to gdzieś, czy jakiś nauczyciel mnie lubi, czy nie. Za rok może mnie już w ogóle nie być w Hogwarcie…
Atmosfera w przedziale natychmiast się zmieniła. Każdy wpatrywał się w Dracona z szeroko wytrzeszczonymi oczami.
- Ale chyba nie masz na myśli JEGO… - wyszeptała Pansy.
Parsknęłam śmiechem.
- Dobra, dość tego – powiedziałam. – Nie będziemy tutaj takich rozmów prowadzić. W każdym razie nie ze mną.
Opuściłam przedział i wyciągnęłam z kieszeni cienki, biały papieros. Zapaliłam go różdżką i przez chwilę wdychałam jego zapomnianą już woń. Woń kocimiętki, która pomagała mi w wielu sprawach. Obserwowałam, jak ciemne krajobrazy przesuwają się za oknem. No tak, to mój przedostatni rok w Hogwarcie. Przedostatni raz jadę do tego zamku, by uczyć się z innymi uczniami. Przygodę z Hogwartem zaczęłam z Darlą, skończę ją bez niej. Dziwne, przygnębiające uczucie ogarnęło moje serce.
~*~
Wybaczcie, że tak długo nie pisałam, ale miałam zepsuty komputer przez okrągłe 10 dni. Mam nadzieję, że ten odcinek nie jest tak nudny, jak ostatni. Obiecuję też, że wszystkie zaległości na waszych blogach nadrobię w najbliższym czasie xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń15 lipca 2009 o 21:35
Pierwsza część przeleciała bardzo szybko, a mam zastrzeżenia co do Malfoy’a. Najpierw obraża rodzeństwo Sophie, a potem jeszcze ona go toleruje. Ba daje mu buziaka! Trochę dziwne. W sumie to ja jestem za wykastrowaniem Malfoy’a (bądź zabiciem, co wolisz), ale tylko u ciebie i na blogu Cam. Ale ogólnie mi się podobało. Nawet bardzo.
15 lipca 2009 o 21:48
UsuńJa tam wolę Barty’ego xD I u mnie i u Rowling xD Nie wspomnę już o Mariusu i Armandzie xD Ale rozmawiamy o Malfoyu xD No wiesz, kastracja odpada. Wygaśnie ród Malfoyów. Przecież Draco ostatni z rodu xD
~Lilly
Usuń17 lipca 2009 o 12:36
dobry sposób na bycie 2 hehe nie no żart… jestem kilkunasta… ale nie zostawiłam tutaj komcia żeby powiedzieć jaki boski rozdzialik ;)i przeczytałam szybko…. ach te pogawędki i to z Grzmoterem ;)
17 lipca 2009 o 12:38
UsuńHehe, no tak xD Lol, nie mogę dodać notki, już drugi raz w tym roku xD
~Gorgie
OdpowiedzUsuń15 lipca 2009 o 22:17
Zgadzam się z Claudią coś z Malfoyem trzeba zrobić, może nie wykastrować, ale wypić krew owszę, ale tak jakoś boleśnie i stanowczo za dużo;)[historia-elfki]
~Claudia
Usuń15 lipca 2009 o 23:07
Wypić krew? Żeby potem biedna Sophie dostała scysji żołądowych? Borze Zielony uchroń!
16 lipca 2009 o 09:09
UsuńHehe, racja, może zachorować xD
~Gorgie
OdpowiedzUsuń15 lipca 2009 o 22:22
Dopiero przeczytałam twój komentarz i widze, że po moich komentarzach mnie nie poznałaś. Chodziaż nie ja tą historie piszę(bo nie mam talentu) to ja daję większość pomysłów, a tego ckliwego romansu Belli i Edwarda nie nawidzę dlatego u mnie Bella ucieka z Jacobem i Nessie zostawiając edwarda z krwawiącym sercem, ale nikomu nie mów bo to okaze się póżniej;0 a historia jest pisana z punktu widzenia osoby, która dojdzie po jakims tam czasie do rodziny Cullenów:)
16 lipca 2009 o 09:04
UsuńNie znam tych bohaterów, i nie chcę poznać… dla mnie Zmierzch to Zmierzch xD
~kicyslawa
Usuń19 lipca 2009 o 13:47
zdecydowanie Soph badziej pasuje do Barty’ego a nie do jakiegos w miare zdolnego slizgona z tlenionymi wlosami XD (ale go zjechalam ;D)ahh powrot kocimietki XD
19 lipca 2009 o 13:53
UsuńHehe, Draco to tleniony kocur xD
ineskryszen@autograf.pl
OdpowiedzUsuń15 lipca 2009 o 23:37
A odcinek mi się podobał! ;) Może nic specjalnego Twoim zdaniem, ale wcale nie było tak źle. Wiesz, teraz to ja już nie wiem do kogo Sophie bardziej pasuje: do Bartusia czy do Dracusia [Boże, co się ze mną dzieje? Co to za zdrobnienia?!] xDD Malfoy wydaje mi się jednak trochę zbyt… gnojkowaty. No i Soph przeżyła swój „pierwszy raz” z Crouchem, z czego jestem niezmiernie zadowolone. :]Ugh, wybaczam Ci te spóźnienie. Bałam się tylko, że porzuciłaś tego bloga. oOCzekam, jak zwykle ;*Nadine
ineskryszen@autograf.pl
Usuń15 lipca 2009 o 23:38
Łii, zapomniałam dodać, że jestem trzecia! xDNadine
16 lipca 2009 o 09:08
UsuńNie, nigdy nie porzucę bloga, muszę go skończyć, jeśli jest z opowiadaniami xD Nie chcę się wypowiadać na ten temat, który podjęłaś, bo jestem autorką opowiadania, ale w tajemnicy Ci powiejm, ze Sophie bardziej pasuje do Croucha, dowiesz się dlaczego za kilka rozdziałów xD Po prostu woli starszych xD
~Nadine
Usuń16 lipca 2009 o 11:48
Uff… *odetchnęła z ulgą* Woli starszych? No to nie mogę się doczekać tych „kilku rozdziałów” xD Byle nie Dumbla! oO xD
16 lipca 2009 o 12:03
UsuńNie fantazjujmy, woli „jeszcze starszych”. xD
~Nadine
Usuń16 lipca 2009 o 20:07
Jeszcze starszych? *myśli* Kto jest starszy od Dumbla? Nicolas Flamel? xD Jego już przecież nie ma. :P
17 lipca 2009 o 09:00
UsuńSkąd wiesz, może ma jeszcze eliksir nieśmiertelności? xD Wiesz, starszy od Dumbla może być… nieśmiertelny? xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń16 lipca 2009 o 15:32
Ciekawy rozdział. Stęskniłam się trochę za Twoim Draconem, nawet w wakacje się nie spotkał z biedną Sophie. xpPS. ‚kont’ – ‚kąt’. x)
16 lipca 2009 o 16:32
UsuńNie wiem, word mi nie podkreślił xD
~Olka
OdpowiedzUsuń16 lipca 2009 o 22:10
Fajny rozdział.Sophie pogadała z Malfoyem w drodze do Hogwartu….ciekawe co będzie dalej? Czekam na next.Pozdrawiam.
17 lipca 2009 o 09:03
UsuńOch, może na przykład wyrzucić go prez okno, jak się dowie, że o niej rozmawiają… xD Nie no, to był sarkazm. Po prostu dotrą do Hogwartu xD I zaczyna się ciekawy etap opowiadania xD