27 lipca 2009

Rozdział 161

Nadszedł czas pierwszej lekcji ze Snape’em. Byłam ciekawa, jak będzie je prowadził, w końcu spełniło się jego największe marzenie… Z pewnością na jego zajęciach będzie panowała leciutka aura grozy, roztaczana przez Severusa.  Cała klasa zebrała się przed salą nauczyciela obrony przed czarną magią, czekając na dzwonek. Drzwi do klasy otworzyły się i stanął w nich Snape, jak zwykle ubrany w swoją czarą pelerynę, upodabniającą go do nietoperza. Tak przynajmniej mówili uczniowie, jednak mnie przypominał kogoś innego.
- Do środka – rzucił krótko nauczyciel. Uczniowie weszli do klasy i zajęli w milczeniu miejsca. Gdy zajęłam swoje krzesło obok Sapphire, rozejrzałam się po klasie i poczułam się nagle jak w domu. Zasłony były zasłonięte, świece zapalone, a na ścianach wisiały nowe obrazy, przedstawiające efekty jakichś czarno magicznych zaklęć czy eliksirów. Nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale Snape przypominał mi nie tyle co nietoperza, ale wampira. A ta klasa jeszcze bardziej umocniła we mnie to przekonanie. Świece, zasłonięte okna… jakby Severus bał się, że dostaną go promienie słoneczne.
- Nie kazałem wam wyjmować podręczników – warknął na powitanie Snape. – Chcę wam coś powiedzieć i żądam bezwzględnej uwagi.
Ach tak, zaczyna się. Znów będzie ględził, jak to każdy nauczyciel na pierwszych lekcjach. Nic specjalnego czy nadzwyczajnego, po prostu same nudy, nie wymagające mojej uwagi. W końcu mogę w każdej chwili odciąć się od dźwięków tego świata i nie słuchać kazania profesora.
- Mieliście już chyba pięciu nauczycieli tego przedmiotu – dodał, omiatając swoim bezlitosnym wzrokiem wszystkich uczniów. Ach, jakże zabawny. Chyba. Założę się, że kiedy zamykał się w swoim gabinecie, chichrał się pod nosem z odejścia każdego z nich.

Zaczął mówić o czarnej magii, jaka to ona jest przebiegła, jakże sprytna i wspaniała, choć bardzo niebezpieczna, tak bardzo, że można porównać ją do walki z wielogłowym potworem: utniesz jeden łeb, a na jego miejscu wyrosną trzy nowe. Dość trafne porównanie, tyle że jak ja bym urwała komuś głowę za pomocą czarnej magii, nic na jej miejscu już by nie wyrosło.
Snape zapytał kogoś, co to są zaklęcia niewerbalne. Ja nie potrzebowałam nawet myśleć, by rzucić na kogoś urok. Zaklęcie samo wyślizgiwało się z moich wyciągniętych dłoni, jak mokra, na w pół żywa ryba. W większości przypadków, trafiało do celu, choć czasem rozwalało przez przypadek połowę ściany, tuż nad głową przeciwnika. Zależy, jaki kto ma refleks, albo jak bardzo jestem wściekła i jak bardzo ze złości drżą mi ręce.
- Nie ostrzega się przeciwnika, jakiego rodzaju magii chce się użyć, co daje ułamek sekundy przewagi – brzmiała gładka odpowiedź Hermiony. Parsknęłam na to śmiechem.
- A czy ktokolwiek ma zamiar ostrzegać swego wroga, jakiego zaklęcia użyje? – zapytałam z nieukrywaną drwiną w głosie. Malfoy był zachwycony moim wtrąceniem się do lekcji. – Stoisz z różdżką wycelowaną w Śmierciożercę i mówisz: słuchaj, teraz wystrzelę w ciebie Drętwotą, rozumiesz? A on ci na to: tak, fajnie, a ja walnę w ciebie Avada kedavra. No to uzgodnione. Tylko nie zapomnij użyć zaklęcia tarczy.
Kilku uczniów parsknęło stłumionym śmiechem. Zamierzałam jednak drwić dalej, doskonale wiedziałam, że Snape nie zamierza mi przerwać.
- Prawidłowa regułka zaklęcia niewerbalnego powinna brzmieć: nie wypowiada się formułki zaklęcia na głos, chyba że przeciwnik kontroluje twój umysł, wtedy możesz już tylko cisnąć mu różdżkę pod nogi, bo i tak ma nad tobą przewagę – dodałam.
- Ale w książce… - zaczęła Hermiona. Przerwałam jej:
- O niebo lepiej władam od ciebie magią, choć nigdy nie trzymałam się regułek z podręczników. Nie kłóć się ze mną. Mogę napisać książkę i umieścić w niej same herezje, a ty potraktujesz to jak szczerą prawdę. Nie każdy podręcznik zawiera autentyczną prawdę o magii.
Hermiona już otworzyła usta, aby zaprzeczyć moim słowom, ale uprzedził ją Snape, uderzając o blat swojego biurka rozpostartą dłonią.
- Gryffindor traci dziesięć punktów dzięki twojemu zachowaniu, Granger – warknął. – Przejdźmy do lekcji, jeśli pozwolisz.
Hermiona spojrzała na mnie, a ja utkwiłam na sekundę wzrok na jej brązowych oczach. Bez problemu mogłam ją teraz zahipnotyzować. Byłaby wyborna zabawa, gdybym kazała jej na przykład wyskoczyć na swoją ławkę i zatańczyć sambę w rytm disco polo. Powstrzymałam się jednak i ponownie spojrzałam na Snape’a.
- Teraz podzielicie się na pary. Jeden z partnerów będzie próbował rzucić na drugiego urok, nie wymawiając formuły na głos. Ten drugi będzie próbował odeprzeć atak, również bez użycia słów. No, ruszać się.
W klasie zapanował szum, gdy uczniowie dobierali się w pary. Ja bardzo chciałam być w parze z Ashley, lecz nie przez sympatię do niej, ale przez pragnienie zabawienia się jej kosztem. Już sobie wyobrażam, jak rzucam na nią urok galaretowatych nóg… Sapphire jednak chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła na drugi koniec klasy, jak najdalej od obiektu mojej zemsty.
- Nie rób tego, będziesz mieć kłopoty – szepnęła mi do ucha.
- Tak? – zdziwiłam się. – A co może mi zrobić taka wymalowana paniusia? Będzie się bała, że złamie sobie paznokieć.
Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, nie spuszczając wzroku z Ashley. Ta stałą teraz naprzeciwko Dracona. Ach tak, znalazła już sobie sojusznika. Pożałujesz tego dnia, w którym pojawiłaś się w Hogwarcie, szmato. Jeszcze tego dnia będziesz paradować po szkole z zielonymi włosami.
- Możemy zaczynać? – pytała Sapphire.
- Tak, oczywiście – mruknęłam, nadal obserwując pannę Pail. Nagle poczułam, że różdżka wyślizguje mi się z ręki, a Sapphire wybucha triumfalnym śmiechem. Od dawna dorastała w moim towarzystwie, więc nie miała problemu z zaklęciami niewerbalnymi. Snape podszedł do nas, pochwalił Sapphire, po czym obdarował Slytherin dziesięcioma punktami. Mnie ani trochę nie zaniepokoiła porażka. Nie uważałam przecież. Ale teraz zemszczę się na przyjaciółce.
- Zobaczymy, czy teraz będziesz się miała z czego cieszyć – zaśmiałam się i uniosłam ręce. Machnęłam lewą dłonią, a na twarzy Sapphire pojawiły się ogromne, rudozłote wąsy. Najbliżej ćwiczący uczniowie, wybuchnęli śmiechem. Na tym jednak nie poprzestałam. Poderwałam przyjaciółkę w powietrze bez najmniejszych problemów. Jak to dobrze znów poczuć się wolną, gdy moje moce magiczne są nieograniczone i same nie ograniczają mnie. Przez całe wakacje czułam się we własnym ciele, jak w więzieniu. Ten chwilowy przypływ energii wykorzystywałam z radością, mając nadzieję, że potrwa bardzo długo.
- Hopla! – zawołałam, przewracając Sapphire do góry nogami. – Milutko, prawda?
Sprawiłam, że Sapphire powróciła bezpiecznie na ziemie, już bez zawstydzających wąsów. Snape, bardzo rozbawiony moim pokazem, nagrodził Slytherin dwudziestoma punktami. Jednak straciliśmy połowę z tego, bo Ashley przez przypadek machnęła różdżką, a szata Goyle’a zajęła się ogniem. Mały pożar Ślizgona Severus ugasił z wściekłą miną, a po kilku minutach wyładował swą wściekłość na nową uczennicę na Harrym i Ronie.
- To żałosne, Weasley – rzekł. – Spójrz, zaraz ci pokażę…
Wycelował różdżką w Harry’ego tak szybko, że Potter uniósł swoją i krzyknął bez zastanowienia:
- Protego!
Zaklęcie tarczy odrzuciło Snape’a do tyłu tak, że wpadł w stoliki. Zrobiłam krok w stronę poszkodowanego, ale stwierdziłam w tym samym czasie, że gdybym pomogła Severusowi, wydałoby się to uczniom bardzo podejrzane. Przecież to już szóstoklasiści, mogliby pomyśleć niewiadomo co. A i tak już miałam za dużo zmartwień na głowie, by jeszcze borykać się z ośmieszającymi plotkami.
- Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy zaklęcia niewerbalne, Potter? – wycedził Snape, podnosząc się z ziemi.
- Tak.
- Tak, proszę pana.
- Nie ma potrzeby zwracania się do mnie per pan, panie profesorze.
Kilka osób wydało z siebie zduszone okrzyki, kilka ukryło usta za dłonią, by ich uśmiechy nie wyszły na jaw.
- Szlaban, w sobotę wieczorem, w moim gabinecie, Potter – oświadczył Snape. – Nie zniosę bezczelności od nikogo, Potter… nawet od WYBRAŃCA.
Gdy zadzwonił dzwonek, Snape wyrzucił wszystkich z klasy. Ja jednak zostałam, usiadłam na brzegu jednego ze stolików i przyglądałam się Severusowi przez chwilę.
- Ale ja mogę być bezczelna, prawda? – spytałam i zsunęłam się ze stolika. – Gratuluję stanowiska.
Objęłam go za szyję i pocałowałam w policzek. Lubiłam go. Nigdy nie wtrącał się za bardzo w moje sprawy, jak robili to niektórzy, chcąc mi za wszelką cenę pomóc. Lubię ludzi, traktujących mnie raczej chłodno, nie wpychających się w moją prywatność, takich jak… Armand. Trzymał mnie na dystans, traktował z chłodną obojętnością, jednak kochał mnie jak swą córkę. O cóż, wkrótce stałam się jego dzieckiem, istotą cudowną, samą w sobie, krwią z jego krwi… dobra, wystarczy tego poetycznego rymowania. Byłam dla niego bliska, o to chodzi.
- Tak, bardzo będzie to przydatne – odparł.
- Bo będzie ci więcej płacił? – spytałam. Snape zaśmiał się.
- To też, ale chodzi mi o zadanie dla Dracona – rzekł.
Uniosłam brwi. Czy ja o czymś nie wiem? Owszem, obiło mi się o uszy, że Malfoy dostał zadanie od Czarnego Pana, ale nikt jakoś nie potrudził się, żeby mnie bardziej wprowadzić w ten plan. Ach, oczywiście, żeby mnie chronić. Czemu oni wszyscy zawsze chcą mnie ochronić? Przecież nie będę wiecznie żyła pod kloszem, muszę w końcu zetknąć się z prawdziwą rzeczywistością. Dobra, przesadzam, już dawno zetknęłam się z nią, ale oni wszyscy, Voldemort i reszta, nadal myślą, że jestem dzieckiem i sądzę, że dzieci przynosi bocian.
- Dumbledore w końcu mi zaufał – wyjaśnił Severus, widząc moją zadziwioną twarz. – Wyobraź sobie, jak miło będzie złamać to zaufanie.
Zaśmiałam się.
- Tak, zaiste, to bardzo ekscytujące – odrzekłam. – Ja chyba bardziej bym się zadowoliła śmiercią Pottera. Tak, wiem, Czarny Pan go w końcu wykończy, ale to może potrwać miesiące… lata…
- Okrutna z ciebie istotka – stwierdził Snape, kiedy udałam się do wyjścia.
- I dobrze mi z tym.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i udałam się na numerologię. Nie przepadałam za nią. Nie miałam ścisłego umysłu. Gdyby brakowało mi chęci do nauki, nie miałabym Wybitnego z SUMÓW, ale ktoś taki jak ja, z niezwykłym ciałem i mocami, chce się poczuć jak zwykły uczeń i zasiąść nad książkami, by trochę powkuwać.
Następną lekcją były eliksiry. Ciekawiło mnie, jaki będzie ten Slughorn. Wyglądał na miłego, ale Barty też wygląda na niewinnego chłopaczka, a jednak za tą twarzą anioła kryje się jego prawdziwe oblicze mordercy. Pewnie dlatego tak mi się on sam podoba.
Do klasy wszedł brzuchaty profesor i powitał wszystkich wylewnie. Miał charakter jakiegoś angielskiego lorda, czy podobnego, rozpieszczonego, próżnego ważniaka.
- Wyjmijcie teraz swoje Waki, ingrediencje i Eliksiry dla zaawansowanych
I tu wtrącił się oczywiście Harry Potter:
- Proszę pana! Nie mam ani podręcznika, ani wagi, ani w ogóle niczego… Ron też… Nie wiedzieliśmy, że będziemy mogli zaliczać owutemy…
- Ach tak, profesor McGonagall coś mi wspominała… - mruknął Slughorn. – Nie martw się, dzisiaj możecie brać ingrediencje z naszego podręcznego magazynku, jakieś wagi i podręczniki też się znajdą…
Podszedł do stojącego w kącie kredensu, wyjął wszystkie potrzebne rzeczy i podał Harry’emu i Ronowi.
- Przygotowałem dla was kilka eliksirów, żebyście mogli rzucić na nie okiem – powrócił do lekcji. – Cze ktoś może mi powiedzieć, co to jest?
Wskazał na kociołek stojący najbliżej stołu, przy którym siedziała między innymi Ashley i Draco ze swoimi gorylami. Tym razem nie dałam Hermionie tej satysfakcji. Z resztą, chciałam też trochę przestraszyć Pail… Moja ręka poderwała się z taką szybkością, że rozmył się kształt dookoła niej. Slughorn, zaskoczony tym nieludzkim zjawiskiem, zignorował podniesioną chwilę po mojej, rękę Hermiony i wskazał na mnie.
- To veritaserum – powiedziałam. – Bezsmakowy, bezzapachowy i najsilniejszy eliksir prawdy na świecie. Ten tam – wskazałam na kocioł, stojący przy stole Krukonów – to eliksir wieloskokowy. Ten – machnęłam leniwie ręką w stronę kotła, przy którym siedziałam – to amortencja. Najsilniejszy eliksir miłości na świecie. Jego zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności, co kogo najbardziej pociąga. W moim przypadku jest to krew, więc odczuwam jej zapach.
Zerknęłam w stronę Ashley, a moje oczy zmieniły na sekundę kolor na szkarłatny.
- Zgadza się – Slughorn pokiwał głową. – Dwadzieścia punktów dla Slytherinu.
Usiadłam na swoim krześle z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy Slughorn pochłonięty był dalszym prowadzeniem lekcji, Sapphire szturchnęła mnie mocno w ramię.
- Musiałaś to powiedzieć? – wysyczała. –Pomyślą sobie, że jesteś jakaś nienormalna, bo jakiego człowieka pociąga krew?
Zaśmiałam się cicho.
- Ja nie jestem normalnym człowiekiem, jak trafnie zauważyłaś – powiedziałam spokojnie. – Jesteś po prostu zła, że ci wyczarowałam te wąsy.
- Panie profesorze – odezwał się jeden z Krukonów. – Nie powiedział nam pan, co jest w tym kociołku.
Wskazał na mały kocioł, stojący na biurku Slughorna. Wszyscy utkwili w nim wzrok.
- Oho – mruknął nauczyciel. – To Felix Felicis. Ten eliksir sprawia, że ma się szczęście. Zakazany jest jednak przy konkursach, wyborach, egzaminach czy dyscyplinach sportowych. Dopóki działa, osoba, która go wypije, będzie odnosiła sukces we wszystkim.
- Więc dlaczego ludzie nie piją go przez cały czas? – zapytała nagle Ashley. Nie widziałam jej ze swojego miejsca, lecz wszędzie poznam ten dziecinny, irytujący głos. Odwróciłam głowę w jej stronę, by móc spojrzeć jej w oczy.
- Bo szczęście może uderzyć ci do głowy i będziesz jeszcze głupsza, niż jesteś, idiotko – powiedziałam.
W klasie zapadło milczenie. Napotkałam karcące spojrzenie Dracona, ale nie zdenerwowało mnie to ani w połowie tak mocno, jak ta cisza w klasie. Miałam nadzieję, że chociaż Sapphire mnie poprze i doda cos obraźliwego do moich słów, ale też milczała. Najwyraźniej woli za przyjaciółkę taką idiotkę, niż mnie. Cóż, jej wybór.
- I to właśnie będzie nagrodą podczas tej lekcji – ciszę w klasie przerwał Slughorn, ale mnie ani trochę nie interesowała ta głupia rywalizacja o równie głupi eliksir. Ja zawszę będę miała pecha w życiu i żaden głupi eliksir tego nie zmieni.

Slughorn kazał nam przygotować Wywar Żywej Śmierci. Ja jednak, na złość jemu i całej klasie, otworzyłam książkę na zupełnie innej stronie i zajęłam się tworzeniem eliksiru całkiem przeciwnego do owej nagrody. Eliksir wariactwa. I co z tego, że było do tego potrzebne kilka kropel krwi wampira? Przecież sama nim byłam, więc mogłam sobie pozwolić na przestraszenie samego nauczyciela, gdy będzie przechodził i sprawdzał efekty naszej pracy.
Moje przypuszczenia szybko się sprawdziły, bo gdy przechodził koło mojego kociołka, zatrzymał się gwałtownie i przypatrzył się jego zawartości.
- To eliksir zwariowania – mruknął do siebie. – Jest doskonały, ale… skąd wzięłaś…
Od razu się zorientowałam, o co mu chodzi. Pokazałam mu nadgarstek, do którego przyciskałam mocno już zakrwawioną chusteczkę.
- Mam swoje źródła – odparłam z uśmiechem.
Koniec końców, wyszło na to, że Harry przygotował Wywar Żywej Śmierci najlepiej. Dziwne jak na takiego tępaka.
Kiedy wychodziliśmy z klasy na obiad, ja chwyciłam jedną z fiolek i napełniłam ją swoją miksturą. Spokojnie weszłam do Wielkiej Sali, usiadłam na swoim miejscu i czekałam. Draco siedział obok mnie z obrażoną miną, Sapphire, której wypadło siedzieć obok Ashley, mamrotała coś pod nosem. Nadeszła pana Pail. Zajęła swoje krzesło, strącając przy tym widelec. Gdy zanurkowała pod stołem, by go wydostać, ja wyciągnęłam rękę i pochyliłam fiolkę nad jej pucharem. Draco chwycił mnie za nadgarstek, zanim choć jedna kropla wylądowała w jej soku z dyni.
- Zwariowałaś? – wycedził.
- Weź się odczep, dobra? – zaproponowałam mu, wstając od stołu. – Dziękuję za odebranie mi apetytu. Na sam twój widok chce mi się rzygnąć Ashley do talerza.
Wstałam i ruszyłam ku wyjściu. Nie uciekałam, o nie. Po prostu nie chciałam sobie robić wsi na oczach całej Wielkiej Sali, pełnej uczniów.

Wieczorem powróciłam z biblioteki, całkiem zmęczona i udręczona ciężarem pierwszego dnia szkoły. Obiecałam najmłodszym siostrom, że pomogę im w zaklęciach… ale to jutro, dziś nie mam już na to siły. Z resztą, Gryfoni nie pozwolą mi się teleportować do ich dormitorium… Nieważne.
W sypialni zastałam Sapphire, Pansy i Ashley. Ta ostatnia wyszła właśnie z łazienki. Miała mokre włosy, jednak jeszcze ubranie na sobie. Dziwne.
- Właśnie nakładałam odżywkę – poinformowała nas. – Któraś pomoże mi wysuszyć włosy? Jeszcze nie próbowałam tego zaklęcia…
- Och, ja zrobię to z rozkoszą, kochanie – przerwałam jej, wyciągając różdżkę. – Tylko się nie ruszaj, dobrze?
Machnęłam różdżką, a włosy Ashley owszem, wyschły, jednak zaczęły ciemnieć. Kilka sekund później czysty blond zmienił się w jaskrawą zieleń. Pansy zawyła ze śmiechu. Sapphire nie mogła tego zrobić. Po prostu popłakała się ze śmiechu. Ashley wzięła do ręki lusterko, nieco zaniepokojona zachowaniem lokatorek. Chwilę później, gdy tylko dotarło do niej, że to swoje odbicie w nim widzi, złapała się za głowę i wybiegła z pokoju, krzycząc jak opętana.
- Nie potrzebny eliksir wariactwa – zaśmiałam się i rzuciłam torbę z książkami na podłogę. – Muszę zobaczyć reakcję ludzie.
Chichocząc pod nosem, udałam się do salonu. Niektórzy śmiali się, niektórzy ją pocieszali. Poczułam silny uścisk na ramieniu i zobaczyłam Dracona. Był wściekły.
- Prawdziwy z ciebie szatański pomiot – wycedził. – Tak odrażające zachowanie przy tak anielskim wyglądzie.
- Zgadłeś, oto ja – odrzekłam.
- Dlaczego to robisz? – zapytał.
- Bo to lubię – warknęłam i przyłączyłam się do osób, które śmiały się najgłośniej.

~*~


Mam nadzieję, że długość tego rozdziału nie przeraziła was. Ponad sześć stron w Wordzie. Wybaczycie mi nieobecność? Znów zepsuty komputer. Przepraszam. Mam nadzieję, że więcej takich wagarów nie będzie xD Chcę jeszcze dać owy szablon, ale komp mi się zawiesza za każdym razem, gdy chcę go tu umieścić xD 

34 komentarze:

  1. ~Eles.
    27 lipca 2009 o 16:14

    Ha, Pierwsza, pierwsza! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Eles.
    27 lipca 2009 o 16:26

    No i spokojnie powiem, że mi się rozdział podobał. Dobrze, że długi, lubię długie, przynajmniej jest co czytać xD. Ale ta Ash jest już naprawdę tak naiwna i żałosna, że nie powiem co żal ściska. Och, a Draco obrońca! No któż by pomyślał xD. No , to czekam na następny xd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 lipca 2009 o 16:29
      Nom, rycerzyk, którego zje smok-Sophie xD Jeśli za 2 dni się komp nie popsuje i będzie mi działać Opera, to opublikuję xD I może nawet dziś szablon wstawię xD

      Usuń
    2. ~Eles.
      27 lipca 2009 o 16:55

      Boski ten szablon *-*Oby dwie ładne xD.

      Usuń
    3. 27 lipca 2009 o 16:58
      Zgadnij, która to Ashley, a która to Sophie xD

      Usuń
    4. ~Eles.
      27 lipca 2009 o 16:59

      Sophie to ta czerwona. Bo ma kły xD.

      Usuń
    5. 27 lipca 2009 o 17:01
      Noo, a jednak wiesz, że jest wampirzycą. I co ważniejsze, zauważyłaś te kły xD

      Usuń
    6. ~Eles.
      27 lipca 2009 o 17:01

      No a jakże inaczej. Przecież czytam dość trochę tego bloga, a jak zapomnę jakiś rozdział, to czytam kolejny raz xD.

      Usuń
    7. 27 lipca 2009 o 18:03
      Hehe, no to jesteś dość sumienna xD

      Usuń
    8. ~Eles.
      27 lipca 2009 o 18:42

      Pf, no ba. Ale tylko do tego bloga xD.

      Usuń
    9. 27 lipca 2009 o 22:26
      Ważne, że w ogóle do któregoś jesteś xD

      Usuń
  3. ~Patysia
    27 lipca 2009 o 16:51

    Normalnie super notka!Ta Pail jest taka głupia że aż nie wiem czy mam się z niej śmiać czy płakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 lipca 2009 o 16:54
      Obie popłaczmy nad jej losem xD

      Usuń
  4. ~Olka
    27 lipca 2009 o 17:43

    Świetny rozdział.Zabawne było jak Sophie wysuszyła Ashley włosy,i zrobiły się zielone.Czekam na next.Pozdrawiam.P.S.ładny szablon,mnie się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 lipca 2009 o 18:04
      A jak xD Mogła jej jeszcze dorobić parę krowich uszu xD

      Usuń
  5. ~Claudia
    27 lipca 2009 o 18:48

    Notka jest odpowiedniej długości xD Zielone włosy to fajny pomysł aczkolwiek róż bardziej by pasował do jej karnacji. I pod ubrania, a pasemka mogłyby być zielone. A tak poza tym to jak zwykle bardzo mi się podobał rozdział. Odnośnie szablonu – obrazek tych pań (?) jakoś do mnie nie przemawia, ale o gustach się nie dyskutuje. A takie małe spostrzeżenie, jakbyś dała też biały pasek po lewej to według mnie wyglądało by lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:10
      Wtedy musiałabym dawać paski i przy ocenach i wszędzie. Ale ten szablon jest tylko na kilka dni, otem wracam do tego starego xD

      Usuń
  6. ~kicyslawa
    27 lipca 2009 o 21:22

    Aha, Soph bedzie potem z Draco, ehe… XD To ona konczy z Bartym, bo wszyscy akceptuja tego tlenionego debila, a ten ciec lata za moja ukochana postacia czyli „Aszzzz”. Czytajac ten rozdzial popelnilam wielki blad: mianowicie pilam cole, ktora raz, po raz wylewala mi sie nosem (bardzo nieprzyjemne, ale przeczyszcza drogi oddechowe XD). Piekne bylo jak przygadala hermionie (hehe) swoja droga interesuje mnie czy Slughorn wyciagnie jakies wnioski z tego wywaru szalenstwa;DCzy wspominalam ze rozdzial jest zajejbiscie dlugi?

    OdpowiedzUsuń
  7. ~kicyslawa
    27 lipca 2009 o 21:22

    Aha, Soph bedzie potem z Draco, ehe… XD To ona konczy z Bartym, bo wszyscy akceptuja tego tlenionego debila, a ten ciec lata za moja ukochana postacia czyli „Aszzzz”. Czytajac ten rozdzial popelnilam wielki blad: mianowicie pilam cole, ktora raz, po raz wylewala mi sie nosem (bardzo nieprzyjemne, ale przeczyszcza drogi oddechowe XD). Piekne bylo jak przygadala hermionie (hehe) swoja droga interesuje mnie czy Slughorn wyciagnie jakies wnioski z tego wywaru szalenstwa;DCzy wspominalam ze rozdzial jest zajejbiscie dlugi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:12
      Slughorn mógł sobie pomyśleć, że Sophie chce mu podać ten eliksir xD

      Usuń
  8. ineskryszen@autograf.pl
    27 lipca 2009 o 22:31

    I co ona mi tu Snape’a obmacuje? Severus jest mój! xD Ma Barty’ego, ma Dracona, ma Voldemorta… I mi jeszcze Mistrza Eliksirów zabiera, no! xDAhh… te zielone włosy mnie po prostu rozbroiły. xDNadine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:14
      W jednej z wcześiejszych notek, ona całowała się ze Snape’em, więc takie „obmacywanie” to mała kupa, w porównaniu z wcześniejszym poczynaniem Sophie xD

      Usuń
  9. ~Lottie
    28 lipca 2009 o 11:22

    No to tak – notka świetna, a najlepsze oczywiście z włosami. Mi osobiście nowy szablon się nie podoba, ale nikogo tak bardzo nie musi obchodzić moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:17
      Nie chodzi o szablon, tylko o dziewczyny w nagłówku xD I one też nie muszą się nikomu podobać, bo chodzi o przesłanie xD Mi się szablon też osobiście nie bardzo podoba, stać mnie na więcej, ale przy obecnych możliwościach i popsutym komputerze…

      Usuń
  10. margot14@onet.eu
    28 lipca 2009 o 12:59

    Biedna panna Pail… xD wcale mi nie jest jej żal :P Za to rozbawiła mnie odpowiedź Harry’ego na wypowiedź Snape’a xD ta, za którą dostał szlaban :P Żeby nie było, ja cały czas czytam :) dramione-draco-i-hermione – Gonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:25
      Nie jest ci jej żal? Mi jest, i to okropnie. Żal mi jej, że jest taką idiotką xD Gdyby była mądra, to czy wybiegłaby z zielonymi włosami do wszystkich Ślizgonów? Ja bym siedziała w WC, aż by się te włosy jakoś zmieniły, albo bym poszła do szpitala xD

      Usuń
  11. ~Cam.
    28 lipca 2009 o 13:47

    Niezły rozdział. Ah, koncówka była najlepsza. Biedna Ash, a Sophie taka wredna. A Draco podejrzany jest… Chyba jednak mogła zostać z Bartym. xp Szablon niezły, ale popieram Claudię. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:26
      Szablon jest znośny, przynajmniej lepszy, niż ten pierwszy, oczo*eb*y xD Ale czemu wszyscy ignorujecie moje przesłanie, w nim zawarte? xD

      Usuń
  12. ~carmen37
    28 lipca 2009 o 17:44

    http://jakieimiewedlugwas.mojasonda.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. margot14@onet.eu
    28 lipca 2009 o 23:39

    Nowa notka na dramione-draco-i-hermione.blog.onet.pl :) Gonia

    OdpowiedzUsuń
  14. margot14@onet.eu
    29 lipca 2009 o 01:41

    Zostałaś klepnięta ;) szczegóły na dramione-draco-i-hermione – Gonia ;P

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Lilly
    28 lipca 2009 o 12:12

    czytam, czytam, czytam, a tu kurcze koniec? jakim cudem ma to mnie przerazić? nie wiem… pisz szybko bo nie wyrobię, a ten eliksir wariactwa to niepotrzebny bo i tak jest głupia bez tych wszystkich rzeczy… tak trzymać :) ślicznie ;) czekam na next :)) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 lipca 2009 o 09:19
      Nowa notka nie będzie już taka długa xD

      Usuń