Dotarłam do Ollivandera. Ten jeszcze spał, zapewne miał słabszą od Barty’ego głowę do moich zaklęć. Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i zabębniłam nią w kraty jego celi. Wytwórca różdżek obudził się gwałtownie.
- Przyniosłam ci śniadanie – powiedziałam i machnęłam różdżką, a na talerzu z poprzedniego dnia pojawiło się jakieś jedzenie. Ollivander spojrzał na nie nieufnie, ale uspokoiłam go: - Jedz, żebyś miał siły. Nie jest zatrute, nie chcę pana zabić. Chcę się tylko dowiedzieć, dlaczego mój wuj ściągnął tu pana.
- Chciał, abym mu wyjaśnił tajemnicę bliźniaczych rdzeni – odparł Ollivander. Ryknęłam ze złości, aż staruszek podskoczył.
- Znów ten okropny Potter – wycedziłam. – Każda wzmianka o nim doprowadza mnie do szału! Nic, tylko Harry Potter to, Harry Potter tamto… Nawet Czarny Pan już wariuje!
Odwróciłam się i odeszłam, kopiąc po drodze szczątki jakiegoś zdechłego szczura, których Glizdogon chyba nie zdążył usunąć. Zrozumiem, że będą się Potterem podniecać w Zakonie Feniksa i w społeczeństwie czarodziejów. Ale nie zniosę tego u własnych podwładnych! Wzięłam rozmach i wykopałam martwego szczura na zewnątrz lochu. Po głuchym pacnięciu poznałam, że ktoś dostał nim w głowę. Wbiegłam po schodach z wściekłą miną i zobaczyłam klęczącego Glizdogona ze szmatą w ręce i szczurem, leżącym przed nim. Pettigrew trzymał się za czoło, skomląc jak pies. Parsknęłam śmiechem.
- Masz za swoje – warknęłam. – Sprzątnij tego szczura stąd.
Glizdogon wymamrotał jakieś podziękowanie za moją łaskawość i wziął się do roboty. Żałosne, a myślałam, że nie można już niżej upaść…
Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro i weszłam bez pukania do komnaty Voldemorta. Ten siedział na swoim tronie, zasłonięty do połowy taką stertą dokumentów, że nawet mnie to zdziwiło. Przecież takimi głupotami zajmował się Barty…
- Nie dasz tego Crouchowi do zrobienia? – zapytałam, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nie, on już dostał swoją część – odparł Czarny Pan, po raz pierwszy ignorując moją obecność.
- Myślałam, że Glizdogon jest u Snape’a – mruknęłam, zwalając papiery ze swojego tronu.
- Tak było. Ale Glizdogon został tu przysłany przez Severusa, bo ten nie może go przecież zostawić samego w swoim domu.
Voldemortowi nie było spieszno do dokładniejszych wyjaśnień, a mnie irytowała ta nudna rozmowa. Zaczął się sierpień, a ja po raz pierwszy zaczęłam mieć dość wakacji. Po prostu każdy był zapracowany, nie miał dla mnie czasu… A tak, gdybym była w Hogwarcie, czy gdziekolwiek, byle dalej od nudnych zajęć Śmierciożerców, nie myślałabym tak o śmierci Syriusza i zdrajcy Armandzie.
- Nudzi mnie to – westchnęłam. Moje życie nie było takie cały czas. Wszystko było dobrze, dopóki nie poszłam do Hogwartu i nie poznałam Harry’ego Pottera. Sapphire była nim zafascynowana. Darla jednak spokojnie i wytrwale trzymała moją stronę…
- Wiesz, on się chyba za bardzo nad sobą użala – powiedziała mi Darla, kiedy siedziałyśmy przy stole Ślizgonów i obserwowałyśmy Pottera.
- Wielki mi sierota… - prychnęłam, patrząc na niego spode łba. – Czarny Pan zabił mu rodziców, a on myśli, że każdy musi nad nim załamywać ręce.
Darla przytaknęła. Za to Sapphire wcale się nie odzywała. Była naszą najlepszą przyjaciółką, ale uwielbiała Harry’ego Pottera i zaprzyjaźniła się z nim już w pociągu. Ja nie mogłam się do niego przekonać już drugi tydzień. Był to akurat dzień, w którym Potter dostał miotłę od Dumbledore’a. Nie musiałam nikogo pytać, by zgadnąć, co przyniosła mu sowa podczas tego śniadania. Wystarczyła legilimencji, a Harry miał tak fatalną obronę swojego umysłu, że chyba nawet nie poczuł, że mu ktoś w mózgu grzebie. Rozumiem, faworyzować uczniów i dawać im punkty za podanie konewki, ale żeby jeszcze wynagradzać swoich pupilków za łamanie regulaminu? Chyba zaprzyjaźnię się jeszcze z Hermioną Granger…
I tak się też stało. Mijałam właśnie Malfoya, który bezskutecznie próbował mnie przeprosić za tą szlamę od dwóch tygodni, kiedy zobaczyłam idącą w stronę biblioteki Hermionę. W ramionach miała cztery wielkie książki, które chyba wypożyczyła z od pani Pince. Chwyciłam Darlę za rękę i pobiegłam na spotkanie Pannie Szlamie.
- Hej, zaczekaj! – zawołałam za nią. Hermiona zatrzymała się gwałtownie i spojrzała w naszą stronę.
- Ty jesteś Sophie Serpens, tak? – zapytała.
- Tak, a to jest Darla – odpowiedziałam. Dziewczyny podały sobie ręce. Hermiona wciąż miała nieufny wyraz na twarzy.
- Tobie też się nie podoba, że Dumbledore pochwala zachowanie Harry’ego Pottera? – spytałam. Hermiona uśmiechnęła się z wyższością.
- Powinni go za to wyrzucić – oświadczyła. – Nie, żebym tego chciała…
- Rozumiem – przerwałam jej. – No to mamy sojuszniczkę.
I tak zaczęła się moja „przyjaźń” z Hermioną Granger. Nie powiem, że jej nie lubiłam, ale zawsze jej brudna krew i wygórowane mniemanie o sobie odrzucały mnie od niej. Ale przynajmniej miałam kogoś, kto, choć do czasu, miał taką samą niechęć do Harry’ego Pottera, jak ja.
- Sophie?
Drgnęłam.
- Mówiłeś coś? – spytałam. – Wybacz, po prostu wspominałam chwile, kiedy żyłam sobie spokojnie bez „Wybrańca”.
Voldemort pokiwał głową i powiedział:
- Skoro już tu jesteś, to chciałbym z tobą pogadać.
- Tylko nie mów, że chodzi o mnie i Barty’ego – przerwałam mu, zniecierpliwiona tymi jego niedorzecznymi, choć słusznymi podejrzeniami.
- Tak, o to właśnie chodzi – odparł Czarny Pan. – Wiem, że mogłabyś mnie okłamać, a ja niczego bym nie zauważył. Ale z Bartym jest inaczej. On jest świetnym Śmierciożercą, i choć stosuje przeciwko mnie oklumencję, wiem, kiedy mówi prawdę, a kiedy nie.
Przewróciłam oczami. Stosowanie oklumencji przecie Voldemortowi to największy błąd, jaki Barty mógł popełnić. Chyba właśnie przez to Czarny Pan zorientował się, że Crouch ma przed nim coś do ukrycia, co wcześniej się nie powtarzało. Mógł nawet powiedzieć mu o swoich uczuciach do mnie, nawet gdyby miał zostać surowo ukarany. Teraz jest inaczej, więc Voldemort stał się podejrzliwy.
- Przestań już, to jest żałosne – prychnęłam. – Przecież Barty jest dorosły.
- Ale ty nie jesteś – spokój już całkowicie wyparował z Czarnego Pana. Odrzucił kopniakiem na bok stos dokumentów, które rozsypały się po całej podłodze. I ciekawe, kto będzie to teraz sprzątał. No, ja na pewno nie.
- Czy ty coś sugerujesz? – wycedziłam. – Czy nie możesz dać mi już wolnej ręki? Bardzo żałuję, że nie podeszłam wtedy z Mariusem. On nie kontrolowałby mnie tak, jak ty to robisz!
Voldemort wybuchnął lodowatym, przerażającym śmiechem.
- Och, nie, ten twój Marius byłby lepszym opiekunem, niż ja – zadrwił. – Nie minęły by dwa tygodnie, a ty wróciłabyś do mnie, bo nie mogłabyś znieść jego towarzystwa. I to, że jest wampirem nie znaczy, że jest lepszy ode mnie.
Teraz ja wybuchnęłam śmiechem.
- Nawet go nie znasz, a już go oceniasz! – zawołałam. – I powiem ci, co już mnie zmęczyło. Mam dość tego, że obnosisz się ze sobą jak z jakąś gęsią, znoszącą złote jajka! Przestań się w końcu gapić na siebie i zobacz, ilu ludzi już skrzywdziłeś! Czasami żałuję, że Barty w ogóle przyłączył się do ciebie. Nie widzisz nawet, ile dla ciebie poświęcił! Chcesz wykończyć ostatniego potomka najstarszego rodu czystej krwi!
- I to cię boli – wycedził Voldemort.
- Tak, boli mnie to – warknęłam i opuściłam komnatę wuja, kipiąc złością. Nie czułam się tak wkurzona od bardzo dawna. Minęłam odrażający portret Marvola i otworzyłam kopniakiem drzwi do pokoju Barty’ego, aż rozwaliłam w nich zamek. Crouch podskoczył na krześle.
- Stało się coś? – zapytał, odkładając pióro. – Wyglądasz przerażająco.
- Voldemort – odpowiedziałam. – To się stało.
- Ale on chyba nie wie, co? – spytał.
- Nie, ale znów ma tą swoją manię – warknęłam i opadłam na jego łóżko. – Nie wytrzymuję nerwowo tych wszystkich sekretów, kłamstw, Pottera… Pamiętasz, co czułeś, kiedy spałeś ze mną po raz pierwszy?
- No… - zawahał się. – Nie chciałem wpadki.
- To teraz chciej – odparłam. Barty nadal siedział na krześle z bardzo głupią miną. - Na co czekasz, rozbieraj się.
- Robisz to z zemsty… - zaczął.
- Nie prawda – skłamałam. – Chodź.
Miał rację, robiłam to z zemsty. Skoro Voldemort chce rządzić moim życiem, śmiało, niech się nie krępuje. Ale ja nie będę słuchać jego głupich rozkazów. Barty tym bardziej. A jeśli spróbowałby tylko jakoś się odegrać na mnie… No cóż. Mam za sobą wielu wampirów, gotowych zjawić się na moje wezwanie i rozerwać Voldemorta na strzępy.
Kochaliśmy się dość krótko. Prawdę mówiąc, nie zależało mi na tym. Zależało mi na zemście. Dla tego zostawiłam też uchylone drzwi. Byłoby ciekawie, gdyby Czarny Pan tu nagle wpadł. Pewnie przez okno wyleciał by stół, może kominek, wyrwany przez wuja ze ściany, a może i sam Barty. Niestety, nic takiego się nie stało, bo nikt nie zadał sobie tyle trudu, by tu wpaść.
Położyłam się na wznak i utkwiłam wzrok w suficie. Barty oparł się na łokciu. Twarz miał nieco zaczerwienioną, ale tak to już bywa u śmiertelników.
- Czuję się okropnie – odezwał się.
- Czemu? – spytałam, nadal nie odrywając wzroku od sufitu. Prawdę mówiąc, też nie czułam się ze sobą dobrze, ale to odczucie zostało szybko zastąpione ponurą satysfakcją.
- Bo wiem, że nie zrobiłaś tego dla siebie, tylko po to, by się zemścić na Czarnym Panu – odparł. – I mów, co chcesz, ja i tak wiem swoje.
Wzruszyłam ramionami.
- Jeśli czujesz się wykorzystany, wybacz – mruknęłam.
- Nie o to chodzi. Po prostu przeraża mnie myśl, co by zrobił Czarny Pan, jakby tu wszedł – odpowiedział Crouch. – I, Sophie… mogłabyś…?
- Jasne – przerwałam mu i rozcięłam sobie nadgarstek paznokciem. Pochyliłam go nad szyją Barty’ego, a krople krwi, które skapnęły na ranki, wyleczyły je.
Leżałam jeszcze przez kilka minut, wpatrując się w sufit. Cisza wibrowała mi w uszach. Chyba wszyscy, przebywający w zamku, dostosowali się do moich rozkazów i postanowili nie wychodzić poza tereny swoich gabinetów. Bali się panicznie moich kłów, co już mi dali do zrozumienia, tuż po moim napadzie na Bellatrix.
Oparłam się na łokciu i pocałowałam Barty’ego w policzek.
- Wybacz, już nigdy tego nie zrobię – powiedziałam. – Ale Czarny Pan tak mnie zirytował… o wiele bardziej wolałabym rozszarpać mu gardło.
Barty nie odpowiedział, tylko przytulił mnie. Miło mieć jeszcze przy sobie kogoś, kto jest moim przyjacielem, bez względu na wszystko. Chyba bym już nie zniosła psychicznie, gdyby śmierć zabrała go ze sobą. Wolałabym zginąć razem z nim. Barty miał rację. Wszyscy umrzemy. Powita nas śmierć z kosą. Zostaną tylko wampiry.
~*~
Rok temu, czyli 1 lipca 2008 roku, został założony blog o przygodach Sophie. Nie myślałam dużo nad tym, czy pisać. Było ciężko, czasami miałam szlaban, czasem Onet nawalił, ale bywały też miłe chwile. Zostałam dwukrotnie polecona, w czytelnikach zyskałam wielu przyjaciół. Dziękuję, że byliście ze mną, dziękuję, że jesteście, i mam nadzieję, że będziecie ze mną do końca. Jestem naprawdę wdzięczna wszystkim osobą, nie tylko tym komentującym, ale i tym, o których nie wiem.
Czasami nie chciało mi się pisać, niektóre rozdziały były okropne, za co przepraszam. Co do tego odcinka, to nie mam większych zastrzeżeń. I co tu jeszcze powiedzieć. Rozdział numer 155 dedykuję wszystkim, którzy byli tu i czytali historię Sophie. Mam nadzieję, że uda mi się napisać to opowiadanie do końca. Cóż, no to do zobaczenia za dwa dni xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 12:21
pierwsza!!!
1 lipca 2009 o 12:30
UsuńGratuluję xD
~carmen37
Usuń2 lipca 2009 o 18:00
Sophie rozdrażniona? Głodna? Wahania nastrojów? Pofantazjujmy! Sophie jest w ciąży… i dowiaduje się o tym Voldemort. Co w takim razie on na to???
3 lipca 2009 o 15:27
Usuń*niecenzurowalne słowo* *niecenzurowalne słowo* *niecenzurowalne słowo* *niecenzurowalne słowo* . Mam mówić dalej? Och, i jeszcze małe torturki dla uczczenia owego wydarzenia xD Nie ma to jak szczęśliwa rodzinka xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 12:30
2. xD
1 lipca 2009 o 12:31
UsuńTeż gratuluję xD Bądź co bądź to podium xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 12:37
Gratuluję rocznicy. Chociaż mogłaś napisać coś dłuższego xD Tak, żeby to ładnie podkreślić. Proponuję, żebyś uśmierciła Pottera, a Sophie będzie miała problem z głowy. Szkoda ma Barty’ego. Myślałam, że będzie się z nim lepiej obchodzić. A Voldzio jak zwykle uroczy. Najbardziej sexowny jest jak ignoruje Sophie i ma ją gdzieś xD
1 lipca 2009 o 12:41
UsuńPrawda? Albo jeszcze bardziej, jak ją torturuje xD
~Gorgie
Usuń1 lipca 2009 o 17:03
Gratuluję rocznicy. Odcinek był fajny, może nawet cos więcej, ale NIE BYŁO TORTUR a miały być:(Moze będą w nastepnym odcinku np. na Potterze???? Albo na szlamie. fajnie by było
2 lipca 2009 o 13:23
UsuńNie fantazjujmy xD
~a
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 13:21
ciekawy wpis i ciekawy blog. bede tu zagladac czesciej.–http://iqget.pl/ test iqhttp://iqget.pl/?re=ti test inteligencji
1 lipca 2009 o 13:49
UsuńCieszę się xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 13:47
4!!!
1 lipca 2009 o 13:49
UsuńTeż gratuluję xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 14:00
ooo najlepszego!!! :)) fajny roczek ;PP może balanga… a co do notki… ale że co? Sophie będzie w ciąży? przecież ona ponoć nie może… ja już nic nie rozumiem ;)) ale notka świetna ;PP Pozdrawiam
1 lipca 2009 o 14:03
UsuńWiesz, formalnie, to wszystko jest możliwe xD
Cam_
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 15:03
Gratuluję, moja droga. x) Rozdział bardzo dobry, chociaż coraz bardziej żal mi Barty’ego. Taki sympatyczny, a tak poniewierany… x)
1 lipca 2009 o 15:15
UsuńCzemu poniewierany? Chyba przez Voldemorta, ale kogo ten płaskogęby dzieciak szanuje? xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 17:23
Nowa notka na http://pamietnik-margaret-black.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xD
~Olka
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 18:59
Świetny rozdział.Najlepszego z okazji rocznicy……Dziwne że Sophie robi z Bartym to……no wiesz……przecież to jest ohydne.Czekam na next.Pozdrawiam.
2 lipca 2009 o 13:24
UsuńOhydne czy nie… Przecież wiadome, że Sophie woli krew od seksu. Proste xD
~ThePrincessDeath
OdpowiedzUsuń1 lipca 2009 o 23:34
Super, dodałam cię do linek :) na http://www.zycie-panny-riddle.blog.onet.pl ;** pozdrawiam..
2 lipca 2009 o 13:25
UsuńMiło mi xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń2 lipca 2009 o 20:11
Jej, ja Cię podziwiam. Ja z moim blogiem na pewno tyle nie wytrwam. Przez lenia, szlabany … wszystko. Rozdział mi się bardzo podobał, a już zwłaszcza momenty z glizdogonem. Ach, myślałam, że bardziej żałosnego zachowania nie da się „mieć”. A tu proszę, on dziękuję Sophie, że dostał w pacynę zdechłym szczurem xD.
3 lipca 2009 o 15:29
UsuńWiesz, równie dobrze to ON mógłby być tym szczurem i ktoś inny mógł nim dostać w łeb xD
~Eleanor S.
Usuń4 lipca 2009 o 18:41
Tak, faktycznie. Nie pomyślałam XD
~Claudia
OdpowiedzUsuń2 lipca 2009 o 20:26
Lecisz z nami porwać papieża na ślub?
3 lipca 2009 o 15:29
UsuńVoldek niech im udzielu ślubu xD
~Claudia
Usuń3 lipca 2009 o 15:34
Voldek będzie panem młodym!
3 lipca 2009 o 15:46
UsuńA panią młodą Minerva McGonagall xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń2 lipca 2009 o 22:15
Nowy rozdział na http://corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl/Serdecznie zapraszam do komentowania i przeczytania xD.
gabika138@onet.eu
OdpowiedzUsuń3 lipca 2009 o 10:22
Bardzo dobry rozdział ;).U mnie new notka, dosyć długa xdd. Zapraszam![violet-riddle]
3 lipca 2009 o 15:30
UsuńTak, na rocznicę coś takiego pasowało xD Choć dziw, że nikogo nie zadźgałam xD
~Jaenelle
OdpowiedzUsuń8 stycznia 2010 o 20:48
No wreszcie jakaś kłótnia z Voldemortem i Sophie w rolach głównych. Fajnowo