2 lutego 2009

Rozdział 97

Nadszedł burzliwy kwiecień, prawie codziennie padał deszcz, z czego bardzo się cieszyłam. Nie lubiłam za bardzo słońca, na wakacjach zawsze obsesyjnie kryłam się przed jego promieniami, by się nie opalić. Wolałam, kiedy moja skóra była nieskazitelnie biała, w końcu to bardziej przystoi pół-wampirowi…
Dzięki tej mokrej pogodzie, podbudowałam sobie nieco karierę oraz swój związek z Draconem. Cóż, ostatnio oczywiście mieliśmy mały kryzys, a właśnie przez naukę. Piąta klasa, kiedy masz na karku SUMY, nie jest najlepszym czasem na miłość.
Co do tego idiotycznego według mnie, artykułu w "Żonglerze", to już każdy przestał się nim podniecać. Teraz każdy piątoklasista przeżywał zbliżające się egzaminy. No dobra, każdy, tylko nie ja. Przecież nikt nie będzie mnie pytał podczas zdawania obrony przed czarną magią, co jakiś Wilbert Slinkhard napisał w swoim podręczniku, który "czytamy" na lekcjach. Założę się, że jakby każdy miał się przyznać, że czyta podczas lekcji z Umbridge tą książkę, to wykrywacz kłamstw słychać by było w całym Hogwarcie…
                                                 
Podczas jednego ze spotkań GD, Harry uznał, że jesteśmy [to znaczy inni są] gotowi na wzywanie Patronusów. Na samym początku zaczął się spór, skąd wytrzasnąć dementora.
- Ja proponuję pożyczyć sobie jednego z Azkabanu – powiedziałam, kiedy Harry zaczął się zastanawiać, czy nie użyć w tym przypadku bogina.
- Nie bądź głupia, przecież dementorzy opuścili Azkaban wraz z ucieczką tych Śmierciożerców i przyłączyli się do Sama-Wiesz-Kogo – prychnął Zachariasz Smith. Posłałam mu miażdżące spojrzenie i wycelowałam w niego oskarżycielsko palcem.
- A skąd wiesz, że służą teraz Czarnemu Panu? – zapytałam. – Mogą być teraz na Hawajach, ale… Może twój ojciec jest Śmierciożercą i mówił o tym przy obiedzie?
Zaczęłam się śmiać, ale Harry odezwał się groźnym tonem:
- To nie pora na tego typu żarty, mamy mało czasu.
Postukałam się palcem w czoło, ale postanowiłam mu ustąpić. Jeszcze by doniósł Syriuszowi i miałabym kłopoty…
- Musicie pomyśleć o czymś przyjemnym – mówił Harry. – Uwaga… zaklęcie brzmi "Expecto Patronum".
Wokół mnie rozległy się okrzyki "Expecto Patronum", ale niestety, niektórym udało się wyczarować jedynie strużki srebrnej poświaty. Westchnęłam i zwróciłam się do Spajka, który ze złości cisnął swoją różdżkę na podłogę.
- Wybacz, ale to jest żałosne. Patrz, tak to się robi… Expecto Patronum!
Wcale nie musiałam wypowiadać formułki na głos, ale prawdę mówiąc, czasem chciałabym być taką zwykłą czarownicą, która wszystkiego musi się nauczyć, a nie mieć we krwi tą moc…
Z mojej różdżki wystrzeliła srebrna chimerka. Obleciała cały Pokój Życzeń i rozpłynęła się w powietrzu, pośród tych wszystkich "ochów" i "achów". Uśmiechnęłam się złośliwie do Harry’ego, ale ten nie zdążył nic zrobić, bo drzwi do Pokoju Życzeń się otworzyły. Wszyscy zastygli w bezruchu, ale okazało się, że to tylko Zgredek.

- Harry Potter, sir! – zaskrzeczał skrzat, aż mu uszy załopotały. – Zgredek przyszedł, żeby ostrzec… ale skrzatom nie wolno ostrzegać…!
Podbiegł do ściany i zaczął uderzać o nią głową. Harry jednak złapał go za wątłe ramiona i potrząsnął nim.
- Dziękuję, Harry Potter, sir – wydyszał.
- Co się stało, Zgredku? – zapytał Harry. Skrzat zadygotał gwałtownie.
- Harry Potter… ona… ona…
Wziął zamach i uderzył się z całej siły pięścią w twarz.
- Kim jest "ona", Zgredku? – spytał Bliznowaty, przytrzymując skrzata, by sobie czegoś nie zrobił.
Zgredek zaczął bezgłośnie poruszać ustami, coraz bardziej wytrzeszczając oczy ze strachu. Nie musiał nic mówić. Już wiedziałam, o kogo mu chodzi.
- Umbridge? – wypaliłam, tracąc cierpliwość. Zgredek pokiwał gwałtownie głową.
- Co z nią? Idzie tu? – dopytywał się Harry. – Wie o GD?
Odpowiedzią była jedynie przerażona twarz Zgredka.
- Idzie tu? – zapytałam.
- Tak! – zawołał skrzat domowy. – Tak, Sophie Serpens!
Mierziło mnie w duchu, że Zgredek zwraca się do mnie tak oficjalnie, prawie tak jak Barty, ale nie było teraz czasu na zbędne gadaniny.
- Na co czekacie?! – ryknął Harry. – UCIEKAJCIE!
Wszyscy rzucili się do drzwi. W ostatniej chwili chwyciłam za ramię Spajka, Ripa i Spirydiona.
- Rzucę na was zaklęcie kameleona, żebyście dotarli bezpiecznie do dormitorium! – powiedziałam do nich, przekrzykując tłum. – Kiedy tam się znajdziecie, zaklęcie przestanie działać… I uważajcie na czujki!
Strzeliłam palcami i trójka mojego rodzeństwa zniknęła. Nie mogłam tak po prostu ich przenieść do dormitorium, Umbridge natychmiast by się dowiedziała, że ktoś w tym zamku się teleportuje.

Kiedy wszyscy opuścili Pokuj Życzeń, zatrzasnęłam za sobą drzwi i zbiegłam schodami, kierując się do lochów. Jednak tuż przed drzwiami do łazienki dla dziewczyn na pierwszym piętrze, poczułam, jak ktoś łapie mnie z tyłu za ręce i przyciska do zimnej, kamiennej ściany.
- Puszczaj, albo dupa z łbem ci się pomieszają! – wysyczałam.
- Proszę, jaka niegrzeczna – usłyszałam tuż przy uchu głos Dracona. Gniew uderzył mi do głowy.
- Malfoy! – warknęłam, szamocząc się. Jego stalowy uścisk jednak nawet odrobinę nie zelżał.
- Uspokój się – rzucił. – Chodzisz na tajne spotkania? Pottera już złapałem, jest u Dumbledore’e.
- Ty dupku, jak śmiesz…! – wydyszałam, ale Malfoy mocniej przycisnął mnie do ściany.
- Odpowiedz na pytanie – rozkazał.
- Nie! – skłamałam. – Puszczaj, albo pożałujesz, żeś się urodził!
- Nie oddam cię przecież Umbridge – powiedział spokojnie Draco i puścił mnie. – Nie musisz kłamać, wiem, że jesteś członkiem tego… GD, czy jak tam to brzmi…
Kiedy oswobodził moje dłonie, natychmiast zarobił policzek.
- Czy ty wiesz, do kogo mówisz? – warknęłam. – Mogę sobie uczęszczać do tej śmiesznej grupy i nic ci do tego!
Skrzyżowałam ręce na piersiach i odwróciłam się od niego z obrażoną miną.
- Przepraszam – westchnął Malfoy. – Wystarczy?
- Głupi jesteś – prychnęłam. – Wydałeś Sapphire? A może Spirytusa?
- Nie wydałbym żadnego Ślizgona – brzmiała odpowiedź.
- Więc Spajka… Ripa…
- To twoje rodzeństwo, więc od nich też trzymam się z daleka – odrzekł.
Zapanowało milczenie.
- Kto nas wydał? – zapytałam w końcu.
- Jakaś Krukonka… Marietta Edgecombe – powiedział. Świetnie. Dobrze, że przynajmniej moje nazwisko zniknie z lity Hermiony, kiedy Umbridge weźmie tą kartkę do ręki… Taka mała sztuczka.
- Wracam do dormitorium, nie chcę wpaść – mruknęłam i odeszłam, przeklinając się z duchu, że zapomniałam się zakameleonować.
W salonie Ślizgonów zobaczyłam siedzącą w jednym z foteli Sapphire. Usiadłam naprzeciw niej i westchnęłam.
- Cóż, miejmy tylko nadzieję, że Dumbledore jakoś wybroni Harry’ego i bogowie raczą wiedzieć, kogo jeszcze Umbridge dorwała… - odezwałam się. – Gdzie Spirytus?
- Poszedł spać – odparła Sapphire.
- Nie przejmuj się, przecież nie musisz się uczyć zaklęć – powiedziałam. – Jak będzie trzeba, to sama cię nauczę… z resztą, znasz to wszystko.
Sapphire pokiwała głową.
- Tylko teraz Umbridge ma nad nami całkowitą władzę – westchnęła.

Na drugi dzień okazało się, że Sapphire miała całkowitą rację. Kiedy wybierałam się na śniadanie, do tablicy ogłoszeń przybita była kartka pergaminu:

Dolores Jane Umbridge [Wielki Inkwizytor Hogwartu] zastąpiła Albusa Dumbledore’a na stanowisku Dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Jęknęłam w duchu. Teraz to już tylko czekać na śmierć… No, przynajmniej Harry’ego nie wywalili. To był jedyny plus, bo jeszcze by mi się oberwało… Aż się boję myśleć, jaka byłaby reakcja Syriusza…
Jednak ta ucieczka Dumbledore’a miała swoje dobre strony. Po obiedzie, kiedy wszyscy byli już wolni od lekcji, nadarzyła się okazja, by wykorzystać swój wrodzony talent do śpiewu i zrobić na złość Umbridge.
Poczekałam, aż wszyscy będą opuszczać Wielką Salę, wyczarowałam mikrofon i zaczęłam śpiewać:
- All I want is to kiss*
‘Cause you look so fine
All I want is your lips next to mine
Just like this.
It is better than wine
Put your hands on my hips.
Come on, let synchronize lips.

I don’t need anyone but you to please me
You got everything I want
Don’t you stop
You can make me pop
Just chase me
Baby you can turn me on
Make a wish
Bet on your lips
O please…

All I want is to kiss
‘Cause you look so fine
All I want is your lips next to mine
Just like this.
It is better than wine
Put your hands on my hips.
Come on let synchronize lips.
Lips lips... this this... synchronize lips lips... this this...

I don’t need yet another promise spoken
Just another kiss or two
All I want is to keep my options open
You can make my dream come true
Make a wish
Bet on your lips
O please...

All I want is to kiss
‘cause you look so fine
All I want is your lips next to mine
Just like this.
It is better than wine
Put your hands on my hips.
Come on let synchronize lips.
Lips lips lips... this this, this this...
Synchronize lips lips, lips lips... this this, this this...

Take my hand, we're skin to skin
Mouth to mouth, let the fun begin [x4]

All I want is to kiss
‘cause you look so fine
All I want is your lips next to mine
Just like this.
It is better than wine
Put your hands on my hips.
Come on... [x2]
…synchronize lips
Lips lips lips... this this, this this...
Synchronize lips lips, lips lips... this this, this this...
Synchronize lips.

Oczywiście, kiedy tylko zaczęła płynąć muzyka, wszyscy chyba zgromadzili się w sali wejściowej i oczywiście wśród tego radosnego tłumu nie mogło zabraknąć Umbridge.
- Co to za przedstawienie?! – zapiszczała, przekrzykując tłum. Nie wahając się ani chwili, chwyciłam ją w objęcia i zaczęłam z nią tańczyć po całym holu, śpiewając:
- Trzepała Zośka dywan,
Z dywanu leciał kurz,
Tak ciężko pracowała,
Że siły nie ma już.
Więc radio swe włączyła,
A w radiu chłopak grał,
I lżej się jej robiło,
Gdy do niej tak śpiewał:

Kocham cię, miłości daj mi znak.
Kochaj mnie la, la, la, la, la, la
A ona go słuchała i pokochała go,
Bo pięknie dla niej śpiewał on…
Teraz na to przedstawienie patrzyli nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele, bawiąc się równie dobrze jak ja.
Umbridge jednak wyswobodziła się z moich objęć i złapała mnie za ramię.
- Będziesz się miała z czego tłumaczyć, moja panno – wycedziła. Roześmiałam się, ale poszłam za nią do jej gabinetu. Już się nie mogę doczekać, co mi każe zrobić w ramach szlabanu…

~*~

Cóż, długa notka xD Mi się nawet podoba. A dziś są urodziny mojego brata, więc tą notkę jemu dedykuję [cóż, niech stracę], niech sobie dziś nogi nie złamie xD

*No i TU macie tłumaczenie, jakbyście chcieli xD 

22 komentarze:

  1. ~K&M
    2 lutego 2009 o 19:47

    Piękna piosenka. No i p. dyrektor trochę się rozerwała… Takie miłe oderwanie się od codzienności… xD To życz bratu wszystkiego najlepszego.^^ Ja jutro mam urodziny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 lutego 2009 o 19:25
      Prawda, jaką miała nasza ropuszka rozrywkę? xD

      Usuń
  2. ~Clusmy
    2 lutego 2009 o 20:31

    :D:DA myśłałam,że nie uda im się uciec :PBuSsii ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:16
      Gdyby się nie udało, to by był koniec szkoły dla tych wszytkich członków GD, i Sophie nie miałaby okazji „podziękować” Umbridge za jej wspaniałomyślność xD

      Usuń
  3. ~Leanne
    2 lutego 2009 o 21:02

    3?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Leanne
      2 lutego 2009 o 21:07

      Przerażasz mnie! To było odlotowe! Ciekawe, co każe Umbrigde robic Sophie…

      Usuń
    2. ~Leanne
      3 lutego 2009 o 14:32

      Pisz szybko!

      Usuń
  4. ~Ms.Riddle
    2 lutego 2009 o 21:10

    Biedna Umbridge ;d;p hahh;d;p dobre to było ;d;p nie rozumiem czemu Sophi nie lubi sie opalac moglabym to robic caleee wakacjeee ;dp heeh fajny rozdział :)) nadia-riddle-love;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:18
      Bo przecież Voldemort by do niej nie pasował ze swoją bladością xD Poza tym, ona uważa [i ja również], że bladość skóry jest bardziej taka… szlachetna i pasuje do czarnych charakterów xD

      Usuń
  5. ~Cam.
    2 lutego 2009 o 21:34

    Hah, najlepsza końcówka ;p To się Umbridge zdziwiła xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:19
      No i miała okazję wypróbować swoje umiejętności taneczne xD

      Usuń
  6. ~Olka
    2 lutego 2009 o 21:42

    Super rozdział.Fajna piosenka,przynajmniej wszyscy(łącznie z dyrektorką) mieli jakąś rozrywkę.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:20
      Ale dzień się jeszcze nie skończył, jeszcze będą mieć rozrywkę, aż się im znudzi xD

      Usuń
  7. ~Jeanne Poisson
    2 lutego 2009 o 22:05

    :D:D:D:DMała iluzja do tego, ze nikt jej jeszcze nie pokochał. Notka świetna, ale weź wyraś w końcu swoją opinię na temat mojego nowego bloga, bo się doprosić nie mogę.http://nowa-w-szkole-hogwart.blog.onet.pl/Prooooooooszeeeeee….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:21
      Zgubułam adres do Twojego bloga!!! A co do tego, że nikt jej jeszcz nie pokochał, to w następnym rozdziale chyba was nieco rozczaruję xD

      Usuń
  8. ~Claudia
    3 lutego 2009 o 15:45

    Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam. Przeczytam u ciebie jak tylko znajdę czas xDD

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Czarna
    3 lutego 2009 o 17:00

    jest super.. To z ta Zośką było zabójcze xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:22
      A wiesz, że Zośka to inaczej Sophie? Tylko Sophie to wg mojego mniamania francuskie imię xD

      Usuń
  10. ed_al_winry@amorki.pl
    3 lutego 2009 o 17:14

    UPS. Ktoś najwyraźniej doniósł Umbridge, że twoja bohaterka chodzi na tajne spotkania do Pokoju Życzeń. Ech ta Umbridge i jej szlabany. Znają życie będzie równie podłu jak w wypadku Harryeho.http://next-to-you.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lutego 2009 o 10:23
      Niee, chyba mniej ostra, bo Sophie bardziej lubi, niż Pottera xD

      Usuń
  11. ~Ms.Riddle
    3 lutego 2009 o 18:02

    Zapraszam na nowy rozdziała na nadia-riddle-love :) Za wszelkie błędy przepraszam, ale miałam mało czasu na sprawdzenia:) nadia-riddle-love ;) Proszę o przeczytanie ogłoszenia:)

    OdpowiedzUsuń
  12. sandi_ona@amorki.pl
    5 lutego 2009 o 22:31

    Hahaha xDD! Suvi.

    OdpowiedzUsuń