23 stycznia 2009

Rozdział 92

Sens tego, że to Syriusz miał cierpieć, dotarł do mnie dopiero następnego ranka. Nie miałam pojęcia, jak on się czuł, ale pewne było, że ja czułam się okropnie. Zwlekłam się z łóżka w okropnym humorze. Po drodze do Wielkiej Sali nawrzeszczałam na kilku pierwszoroczniaków [w tym i Spirydiona] za to, że się na mnie gapią, zwymyślałam Sapphire za jej rozczochraną fryzurę i nakrzyczałam na Dracona, zupełnie bez powodu. Świetnie, teraz jeszcze oni są na mnie obrażeni. Tak więc, na lekcjach byłam markotna i sama nie wiem, jakim sposobem udało mi się zanotować te wszystkie teorie podczas zajęć. Dlaczego wtedy, kiedy wyładowuję na kimś swoją złość, zamiast satysfakcji, czuję się winna?
Po obiedzie postanowiłam poznęcać się trochę nad wujem. W końcu tylko on jeden nie obraził się na mnie. Jak mówi przysłowie, albo wszyscy, albo nikt. Nie chciałam się z nim kłócić, o nie. Chciałam tylko, żeby wysłuchał spokojnie moich wrzasków złości i pozwolił mi zdemolować pół jego apartamentu. Co to dla niego, Glizdogon posprząta…
Teleportowałam się do komnaty Voldemorta i zobaczyłam jego i kilku innych Śmierciożerców, żywo o czymś dyskutujących.
- Wynocha – rzuciłam do nich i opadłam na swój tron. – Nie słyszeliście? Won!
Ostatnia za drzwiami zniknęła Bellatrix. Voldemort wyglądał na trochę podenerwowanego, co jeszcze bardziej nakręciło mój gniew.
- Przerwałaś mi bardzo ważne spotkanie – powiedział Lord, siląc się na spokój.
- Złość jest już zajęta przez mnie – warknęłam. – Możesz być najwyżej w euforii.
- A więc mam twoje pozwolenie – zadrwił Czarny Pan. – Jestem zaszczycony.
- Zamknij się – prychnęłam i podparłam czoło dłonią. Przez chwilę siedziałam tak w milczeniu.
- Myślałem, że wagary są w Hogwarcie zakazane – odezwał się cicho Voldemort.
- Powiedziałam ci chyba, żebyś milczał – powtórzyłam. Zaczęłam chodzić po pokoju, odrzucając kopniakiem pióra i butelki atramentu, leżące na podłodze.
- Właśnie zniszczyłaś nieco nasze plany – powiedział spokojnie Riddle, wskazując na zwoje pergaminu, które uwalane były teraz atramentem. Wzruszyłam ramionami.
- Mam to gdzieś – warknęłam. – Cóż, najwidoczniej będziecie musieli wymyśleć to jeszcze raz.
Chodziłam tak przez kilka minut, aż nagle zatrzymałam się przed ścianą i stałam tak chwilę. W pewnym momencie wzięłam zamach i uderzyłam w nią pięścią. W ścianie postała sporych ilości dziura.
- Hej, pohamuj się! – zawołał Voldemort, zrywając się ze swojego tronu. Uśmiechnęłam się do niego kpiąco.
- Tak? A może ta komnata potrzebuje więcej takich ozdób? – zapytałam, a w moim tonie słychać było czystą podłość. Zamachnęłam się i zrobiłam drugą dziurę, po drugiej stronie drzwi. Voldemort chwycił mnie za nadgarstek, by powstrzymać mnie od następnego uderzenia. Zacisnęłam mocno wargi.
- Puść – wysyczałam.
- Nie.
- Idiota – warknęłam. – Nie dotykaj mnie, bo cię posądzę o molestowanie.
Gdybym nie była w tak bojowym nastroju, z pewnością rozbawiły by mnie te słowa i głupia mina Voldemorta.
Ten nadal nie puścił mojego nadgarstka. Zaczęłam czuć się nieco skrępowana, a każdy, kto mnie znał, wiedział, że to najgorsza rzecz, którą można mi zrobić i dostać potem surową karę.
- Odwal się! – zawołałam. – Ratunku! Niewychowany szlama mnie bije!
Reakcja Voldemorta była natychmiastowa. Uniósł rękę i uderzył mnie w policzek. Nie bolało tak mocno, jak Cruciatus, ale ten ból był nieprzyjemny. Wyrwałam rękę z jego uścisku i splunęłam mu pod nogi.
- Nie wiedziałam, że zniżysz się do poziomu mojego ojca – powiedziałam lodowatym tonem i opuściłam pokój, wywarzając drzwi kopniakiem. Wróciłam do zamku.
Nic mi to nie dało. Ta podróż do Voldemorta była błędem. Teraz jestem sama jak palec. Została mi jedynie Gloria. Ona zawsze ze mną była, pomimo, że była tylko pół chimerką.
*
Siedziałam w sypialni dziewczyn. Od mojego powrotu z domu Czarnego Pana minęło kilka godzin. Drzwi zaskrzypiały lekko i do pokoju wemknęła się Gloria. Wskoczyła mi na kolana i zaczęła łapą trącać mój policzek. Zaśmiałam się.
- Przecież dopiero co wróciłaś – mruknęłam i podrapałam ją za uszami. Gloria była niezwykle inteligentnym i nadzwyczaj rozumnym stworzeniem. Nie zdziwiłabym się, gdyby kiedyś do mnie przemówiła. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym ją straciła.
Zauważyłam coś dziwnego w wyglądzie pupilki. Po jej włochatych policzkach płynęły łzy. Sama nie wiedziałam, czy mam śmiać się, czy płakać razem z nią.
- Ty wiesz, że źle robię – odezwałam się do niej. – Nie miałam pojęcia, że koty płaczą.
Gloria wbiła pazurki w moją dłoń.
- No tak, wybacz – poprawiłam się. – Jesteś chimerką.
Znów podrapałam ją za uchem. Jakie to dziwne, że jeśli człowiek pokłóci się ze wszystkimi, to tak rozpaczliwie szuka sojusznika, że nie zważa nawet na gatunek. Może niedługo będzie mnie pocieszać skarpetka?
Na korytarzu rozległy się kroki, jakieś mimochodem rzucone słowa i weszła Sapphire. Odwróciłam się do niej plecami i zaczęłam mechanicznie gładzić grzbiet Glorii.
- Nie wiedziałam, że gadasz do siebie – odezwałam się obojętnym tonem. – To cecha niezrównoważonych psychicznie.
- Nie zabieraj się lepiej za psychologię, bo to działka mugoli – odparła Sapphire. – Powinnam być na ciebie śmiertelnie obrażona, ale uznałam, że powinnam puścić mimo uszu ten „gnijący bobek smoka”.
Nie odpowiedziałam, więc ciągnęła dalej:
- Dostałam rano list od Syriusza.
Przez chwilę myślałam, że moje serce stanęło w miejscu. Nie z gniewu, ale z przerażenia. Przecież coraz więcej sów jest przechwytywanych, a Syriusz nie dysponuje czymś takim jak feniks. Postanowiłam jednak przyjąć tą informację z chłodną obojętnością.
- Cieszę się – powiedziałam, drapiąc Glorię za uszami.
- Mam ten list – dodała Sapphire niepewnym tonem. – Myślałam, że zechcesz go przeczytać.
Wzruszyłam ramionami.
- Jeśli zawiera on treść wychwalającą Harry’ego, nawet mi go nie pokazuj – odrzekłam.
- Dlaczego tak go nie lubisz? – spytała Szafir. Odwróciłam się do niej.
- To nie jest tak, że go nie lubię – warknęłam. – Tylko wkurza mnie to, że wszyscy, nie tylko ja, zarywamy noce, aby święty Potterek czuł się jak książę i obnosił się z tym swoim owsikiem, jakby była ósmym cudem świata.
Sapphire uniosła brwi.
- Owsikiem? – zdziwiła się.
- To ta jego blizna – burknęłam. – Bo wygląda jak owsik.
Obie roześmiałyśmy się. Cóż, wyglądało na to, że Sapphire zapomniała już o urazach do mnie. Wręczyła mi rozdartą już kopertę. Muszę przyznać, że ona potrafiła zrobić to tak, aby nie wyglądało to jak poszarpany papier toaletowy, jak zwykle wyglądały koperty, otwierane przeze mnie. Ale to nie moja wina, że te pieczęcie są takie mocne!
Zawahałam się.
- To twoja poczta – powiedziałam powoli.
- Wiem, i moim życzeniem jest, żebyś to przeczytała – odparła Sapphire.
Wzruszyłam lekko ramionami i wyciągnęłam list. Cały pergamin zapisany był drobnym, czarnym pismem Syriusza.

Sapphire
Wiem od dawna, że jesteś najlepszą przyjaciółką Sophie, więc piszę do Ciebie właśnie z jej powodu. Dokładniej, to chodzi mi o ten artykuł w „Proroku”. Nie było Cię w Hogsmeade, ale nie wiesz, dlaczego ona to zrobiła? Przecież jest po naszej stronie i tak jak Zakon, zgadza się z Harrym. To zrozumiałe, że nie chce wydawać Śmierciożerców w ręce ministerstwa, ale nie musiała zachowywać się tak podle. Podejrzewam, że nie jest dojrzałą osobą, dlatego chciałbym, żebyś doprowadziła ją do porządku. Jeśli to się nie zmieni, będę musiał interweniować do Dumbledore’a, aby usunął ją z Zakonu. To nie ze względu na jej dziwaczne rozumowanie, tylko dla bezpieczeństwa Harry’ego. Chciałbym wiedzieć, dlaczego zapałała do niego taką niechęcią…
Cóż, mam nadzieję, że spróbujesz ją jakoś naprowadzić na dobrą drogę. Oczywiście, nikt nie chce jej wydać ministerstwu, ale jeśli Twoje słowa jej nie przekonają, będziemy musieli wyciągnąć jakieś konsekwencje.
Syriusz

Nie wierzyłam w to, co przeczytałam. Na list skapywały moje lodowate łzy, rozmazując nieco litery. Zacisnęłam mocno powieki, uświadamiając sobie te wszystkie słowa Syriusza. Jak on mógł coś takiego napisać?
- Dlatego stwierdziłam, że powinnaś to przeczytać – mruknęła Sapphire. – To nie było sprawiedliwe z jego strony.
- Powiedz mi, gdzie tu jest sprawiedliwość na tym świecie? – spytałam, z trudem opanowując drżenie głosu. Oddałam jej list i rozpłynęłam się w powietrzu. Pozostała po mnie jedynie taka sama garść gorącego, złotego popiołu, jaki pozostawiał Flagro.
Pojawiłam się w Zakazanym Lesie, chyba w tym miejscu, gdzie spotkałam testrala. W mojej ręce pojawiło się dwukierunkowe lusterko. Wypowiedziałam do niego imię Syriusza, ale nikt się nie pojawił. Westchnęłam ciężko. No tak, nie chce rozmawiać z wariatką…
Czy wspominałam już, że kocham polskich poetów? I te wszystkie ich melancholijne wiersze, do których tak zawsze chętnie podkładałam muzykę i śpiewałam te teksty… Teraz też tak zrobiłam, ale nie dla własnej zabawy. Po prostu odczułam taką potrzebę.

- A może byśmy tak, najmilszy*
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

W tym białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.

Więc może byśmy tak najmilszy,
wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.

Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...

A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilszy,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...

Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam :
"Du holde Kunst"... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.

I wyjechałam, zostawiłam,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłam, przeklinałam:
"Du holde Kunst! Więc tak bez słowa?"

A może byśmy tak, najmilszy,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...

Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.


- Uwielbiam Tuwima – rozległ się gdzieś z dołu znajomy, cichy głos. Zauważyłam, że w lusterku, leżącym na zeschłych liściach, tkwi twarz Syriusza. Podniosłam je na wysokość oczu i nic nie mówiłam.
- Nie widzę twojej twarzy – dodał spokojnie. W mojej dłoni pojawił się wątły, biały płomyczek, rzucający na moją postać nikłe światło.
Nadal nic nie mówiłam. Z moich oczu płynęły łzy. Były to łzy lodowate, całkiem nieludzkie. Nieludzkie, jak ja.

~*~

Wybaczcie za taki długi rozdział, a mogłabym go pisać jeszcze dłużej, że byście na pewno się znudzili. Cóż, następny odcinek będzie krótszy i pewnie bardziej podobny do końcówki.

*Ewa Demarczyk „Tomaszów”. Oczywiście, wszystkie piosenki, które tu daję, są niby piosenkami Sophie, więc oszczędźmy sobie dalszych tłumaczeń. 

25 komentarzy:

  1. princess_of_blood@vp.pl
    23 stycznia 2009 o 22:39

    Rozdział przyjemny, choć żałuje że kłótnia z Voldziem taka krótka ;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:21
      Nom, bo to już nie była kłótnia, tylko ostatnia rozmowa xD A ten policzek o wszystkim przesądził xD

      Usuń
  2. ~Nadia
    23 stycznia 2009 o 22:59

    Czyli że co, Syriusz jest w stanie wydać Sophie ministerstwu, jak nie zacznie zgadzać się z Harrym? Rzeczywiście świat jest niesprawiedliwy, zresztą, zawsze to powtarzam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:23
      Hehe xD Nom, pójdzie, wyda ją i jego samego złapią xD Może nie on sam to uczyni, ale ktoś inny, np. Moody xD

      Usuń
  3. ~Olka
    23 stycznia 2009 o 23:24

    Fajny rozdział.Nie pisałaś wcześniej że Sophie lubi wiersze…..ładny ten wiersz co napisałaś.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:24
      To wiersz Tuwima xD Mój ulubiony, kocham poezję xD No i nie wiecie wszystkiego o Sophie xD

      Usuń
  4. savnay_snape@poczta.onet.pl
    24 stycznia 2009 o 00:14

    Wiesz to jest cudo,świetny był ten pomysł z demolką w gabinecie Voldiego,cóż w końcu każdy musi mieć zajęcie.A kto sprząta lepiej niż Glizdoogonek.Zapraszam na nowy rozdział na http://saphira-potter-czarna-owca-rodziny.blog.onet.pl/i zapraszam na nowego bloga http://nowa-w-szkole-hogwart.blog.onet.pl/Prosze wyraź swoją opinię w obu przypadkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:25
      Spox xD Ale widzę, że nikt się nie wypowiada, jak mniemam, o najlepszej końcówce notki, bo mi się podobała najbardziej xD

      Usuń
  5. ~Claudia
    24 stycznia 2009 o 08:38

    I ty przepraszasz za to, że rozdział był za króki? xDD Bardzo fajna notka, zgadza się – jak dla mnie za mało kłótni z Voldkiem. Mam popozycję. Niech Sophie zabije Pottera i zrzuci winę na wujka. Jej problemy się kończą xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:27
      Weź, jeśli ona ma takie wyrzuty sumienia po kłótni, to po morderstwie? Natychmiast je poczuje i ciało naet nie ostygnie, a Sophie już popełni samobójstwo xD To wrażliwa istota, bo jest artystką, wiem coś o tym. Po prostu stworzyła sobie maskę takiej twardej xD

      Usuń
  6. Mila_
    24 stycznia 2009 o 10:45

    Niezły rozdział. Nie ładnie się zachował Syriusz ;p Knuć za plecami Sophie i jeszcze później się do niej odzywać, jak gdyby nigdy nic x) Pozdrawiam ~Cam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:27
      Nie opisałam całej rozmowy, więc nie wiadomo, co Sophie powie, jeśli się już raczy odezwać xD

      Usuń
  7. ~Leanne
    24 stycznia 2009 o 12:35

    Ach! Nareszcie! Nie moge powiedzieć, było nawet całiiem-całkiem, ale w pewnym momencie pomyslałam, ze Gloria przemówi! Nie ma to jak wyobraźnia. I super, że długo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:28
      Tak, a wiesz, jak chciałam nazwać ten rozdział? Przyjaciółka w ciele kota. Ale tak nagle mnie naszło na piosenkę Ewy Demarczyk, więc akcja skupia się raczej na wierszu, więc by nie pasowało xD

      Usuń
    2. ~Leanne
      24 stycznia 2009 o 15:34

      Wiesz, ten wiersz, to był fajny xDD

      Usuń
  8. ~AdriAnnkA
    24 stycznia 2009 o 12:44

    hymm list Syriusza był nieco chamski ale uważam że należał jej się. Sophie mówi na Harrego a sama jak się zachowuje !? To bardziej ona zachowuje się jak rozkapryszona księzniczka… bo jets siostrzenią Voldemorta to wolono jej wszyko, poniżać i wg starszych bo o młodszch to juz nic nie mówię. Nie wiem ja mam takie wrażenie ;Pnotka super ;]pozdr;)Ps. poprzednie również, sorka nie miałm czasu komentować xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:30
      Ale w końcu to nie do końca jej wina, bo jak miała te kilka lat, to była po prostu uzdolnionym gówniarzem, który nic nie mógł poradzić na to, że traktują ją jak księżniczkę xD

      Usuń
  9. ~Clumsy
    24 stycznia 2009 o 12:53

    Chamski list od Syriusza :/.Szkoda,że kłótnia troszkę krótka ale cóż ;DOdcinek świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 14:31
      To nie była kłótnia, raczej, jak już wcześniej mówiłam, ostatnia rozmowa, dlatego akurat ten wiersz Tuwima xD

      Usuń
  10. ~Gabika138
    24 stycznia 2009 o 14:37

    Świetne ;) podoba mi się, tylko trochę mało tej kłótni ;PCzęść ósma rozdziału 4 na violet-riddle.blog.onet.pl. Przeczytaj i wyraź swoją opinię. Pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Suvi!
    24 stycznia 2009 o 14:47

    Dlaczego ty zawsze kobieto niedoceniasz tego co piszesz?!Przeciez wszystkie rozdzialy sa cudne a „nie” nudne, serio!Wszystkim zawsze sie podoba tylko tobie nie dziewczyno!Pozdrawiam i zycze weny i dobrej mysli o rozdzialach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 stycznia 2009 o 15:22
      Nom, ja już tak mam, bo chcę dążyć do perfekcji xD

      Usuń
  12. ~K&M
    24 stycznia 2009 o 19:26

    A jednak chciał rozmawiać z wariatką… xD Piękny ten wiersz…

    OdpowiedzUsuń