25 stycznia 2009

Rozdział 93

Zewsząd panowała cisza. Wiatr, który harcował po błoniach, postanowił milczeć w tym miejscu. Siedziałam na zeschłych liściach, trzymając lusterko przed oczami i nic nie mówiłam. Z moich oczu płynęły łzy.
- Powiedz coś – odezwał się Syriusz.
- Jesteś zadowolony? – zapytałam nieco ochrypłym głosem. – Cieszysz się, że już niedługo mnie wydasz?
Łzy odrywały się od moich rzęs i skapywały na mój podołek. Syriusz trochę się zmieszał.
- Czytałaś list Sapphire? – spytał.
- Tak – odparłam chłodno. – Pozwoliła mi. Ale powiedz mi… Dobrze się bawiłeś kosztem niedojrzałego dziecka?
Syriusz milczał. Zabrakło mu argumentów i odwagi. Czułam to, pomimo tych kilometrów, które nas dzieliły. Słyszałam przyspieszone bicie serca, szum myśli, przebiegające mu przez umysł. Pierwszy raz od czasu mojej metamorfozy w dojrzałego wampira, chciałam nie mieć tych mocy. Nie chciałam czuć tych wyrzutów sumienia, które odczuwał teraz Syriusz. Pomimo bólu, który mi sprawił, zrobiło mi się go żal.
- Nie chciałem tego powiedzieć – odrzekł Syriusz.
- Nie przepraszaj – powiedziałam beznamiętnym tonem. – Takie są fakty, a ty byłeś na tyle rozsądny, by je dostrzec. Miałeś rację. Jestem niedojrzałym, rozpuszczonym bachorem, który nie zasługuje na to, żeby obcować z kimś tak szlachetnym jak Harry. Już podjęłam decyzję. Opuszczam Zakon Feniksa. Niech Harry cieszy się życiem.
- Nie mówiłem tego serio, Sophie… - zaczął Syriusz, ale uciszyłam go rękę.
- Nic nie mów – powiedziałam cicho. – Tak będzie lepiej dla każdego. To koniec. Być może już nigdy mnie nie zobaczysz.
Zamknęłam oczy, a po moich policzkach spłynęły dwie wielkie łzy.
- Zostaje tylko kwestia twojej wolności – dodałam i pociągnęłam głośno nosem. – Załatwię to najszybciej, jak się da.
Otworzyłam oczy. Wątłe światełko płomyka oślepiło mnie na chwilę. Wpatrywałam się przez kilka minut w twarz Syriusza, świadoma, że więcej go nie zobaczę. Jego smutne spojrzenie wytrzymałam dzielnie, choć miałam ochotę wybuchnąć histerycznym płaczem.
- Nie musisz tego robić – mruknął Wąchacz.
- Wiem – odparłam. – Ale chcę. Nie chcę was gorszyć.
Mówiąc „was”, miałam na myśli Harry’ego. Syriusz miał rację. Wszystko, co napisał w liście do Sapphire, było prawdą. To nie były jego podejrzenia. Chciał wiedzieć, dlaczego nie lubiłam Harry’ego… Może warto byłoby mu na to odpowiedzieć.
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Miałeś rację – rzekła. – Byłam zazdrosna. Nie o ciebie, tylko o szlachetność, której nigdy nie będę mieć. Jestem tylko bezduszną, pustą, rozpieszczoną wiedźmą. Harry jest inny. Ma osobowość. Ja jestem jak tysiąc innych dziewczyn.
- Nie jesteś bezduszna – odpowiedział od razu Syriusz. – Grasz tylko taką tyrankę. Jesteś wrażliwą artystką. Ten cały głupi list… wyrzuć go. Nie chciałem tak napisać. Byłem taki wściekły na ciebie za ten artykuł…
- I słusznie. Bądź zły przez wieczność – mruknęłam. – Nie mamy już sobie nic do powiedzenia. Przeproś Bes… ich też muszę zostawić.
Przestałam już panować nad łzami, które coraz częściej płynęły mi po twarzy.
- Podziękuj im ode mnie za to, że jako jedyni mnie kochali – dodałam.
- Jeśli odejdziesz, oddam się w ręce ministerstwa – zagroził Syriusz. – Nie mógłbym bez ciebie żyć.
- A myślisz, że ja bym mogła? – spytałam. – Nauczono mnie, że trzeba wybrać większe dobro, nie kierować się uczuciami, które o dziwo jeszcze mam…
- Co postanowiłaś?
Wzruszyłam ramionami.
- Oddam się muzyce – na mojej twarzy pojawiło się coś w rodzaju błogości. – Podbuduję trochę moją karierę. A teraz wybacz, musimy się pożegnać…
- Zobaczymy się jeszcze? – zapytał Syriusz.
- Nie wiem – brzmiała odpowiedź. – Może wkrótce.
Rozłączyłam się. Sama nie mogłam uwierzyć, że coś takiego zrobiła. Ale nie było już odwrotu. Trzeba brać pod uwagę dobro ludzi. Ci wszyscy mugole, którzy mogli przeze mnie zginąć, gdybym nadal została w Zakonie… Nie, moja dusza by tego nie wytrzymała. To poczucie winy byłoby nie do zniesienia…
Lusterko upadło głucho na ziemię, a ja ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem, którego nie mogłam dłużej tłumić. Płakałam długo, będzie ponad pół godziny. Kiedy już powoli się uspokoiłam, podniosłam lusterko i teleportowałam się na cmentarz.
Wyglądał tak spokojnie, a cisza panująca pośród grobów była wprost przerażająca. Cmentarz wyglądał jak komnata, pełna białych łóżek, na których, pogrążeni we wiecznym śnie, leżeli niewinni ludzie, nie zważający na status krwi i czekający na święty poranek, który złotą ręką zbudzi ich i poprowadzi ku złotej bramie.
Odnalazłam grób Darli i uklękłam przy nim. Na jego środku leżał bukiet świeżych, białych róż. Chyba Barty był tu niedawno…
Jeszcze nigdy nie czułam takiego żalu do Darli za to, że odeszła.

Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.*
Kocham cię w kapeluszu i w berecie…

Łzy dopiero przestały płynąć, by powrócić z jeszcze większym chłodem.

W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach…

Przypomniałam sobie jej śmiech. Był niczym dźwięk dzwonków w kościele. A płacz? Rzadko płakała. Jednak pamiętam go doskonale. Był jak żałosny śpiew słowika z opowieści Andersena…

I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie…

- Nie przejmuj się.
- Nie ma takiej opcji – odpowiedziałam na głos.
- Dlaczego płaczesz? – miała taki spokojny głos. – Jestem szczęśliwa.
- To nie dzieje się naprawdę – powiedziałam. – Przecież ty nie żyjesz.
Roześmiała się dźwięcznie.
- Jestem w twoim sercu – odparła. Przez chwilę widziałam jej delikatną, wątłą postać, odzianą w białą, koronkową sukienkę, z perłowymi guzikami i siedzącą na brzegu nagrobka. Dłonie miała obciągnięte w białe rękawiczki, a na głowie kapelusz. Wyglądała jak powojenna dziewczyna.

Nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.

Uderzyłam pięściami w nagrobek i wybuchnęłam płaczem.
- Dlaczego umarłaś?! – zawołałam. – Dlaczego to nie mogłam być ja?! Odpowiedz!
- Bo takie było moje przeznaczenie – czy naprawdę słyszałam ten mglisty głosik, tego nie wiedziałam. Był to jednak najmilszy szept, jaki znałam.
Poczułam jej rękę na swojej głowie. A może był to tylko powiew wiatru?
- Powiedziałam ci, że jeszcze nie czas – dodała.
- Ale dlaczego?
- Z kim rozmawiasz?
Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i odwróciłam się. Obok mnie stał Barty. Wyciągnął ręce z kieszeni i uklęknął przy mnie.
- Z Darlą – odpowiedziałam. Usiłowałam opanować drżenie rąk, ale nie bardzo mi to wyszło.
- Dlaczego płaczesz? – spytał. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Nie płaczę – odparłam.
- Niech ci będzie – westchnął i przytulił mnie.
Usłyszałam wybuch śmiechu Darli.
- Czy to dzieje się naprawdę, czy tylko w mojej głowie? – zapytałam.
Znów ten słodki śmiech…
- Ależ oczywiście to dzieje się w twojej głowie, Sophie, tylko skąd wniosek, że wobec tego nie dzieje się to naprawdę?
 Jakże dziwna była ta odpowiedź. Zupełnie dziwna i niejasna jak wiersze Tuwima…
Ciszę przerywał co chwilę powiew wiatru, mrocznego i śmiertelnego, jak cmentarz, po którym hulał. Dlaczego więc nie czuję jego chłodu? Czy to w mojej głowie tak szumi?
Otworzyłam oczy, by upewnić się, czy na pewno znajduję się na cmentarzu i czy widzę twarz Barty’ego. Tak, nie umarłam. Żyję i zaciskam rękę na lewym przegubie Croucha.
- Chciałabym ci coś dać – odezwałam się. W mojej zaciśniętej dłoni pojawił się jakiś niewielki, okrągły, gładki przedmiot. Rozwarłam palce i dostrzegłam swój największy skarb, jaki kiedykolwiek miałam w życiu. Czarną perłę, której nie sprzedałabym za żadne pieniądze. Położyłam ją na środku dłoni Barty’ego, który chyba zrozumiał, o co mi chodziło.
- To koniec, tak? – spytał. Pokiwałam głową.
- Moje życie i tak jest już zbyt poplątane – odpowiedziałam. – W końcu się w nim zaplączę i powieszę się przypadkowo na jednej z jego sznurów.
Byłabym tchórzem, gdybym teraz zrezygnowała i zmieniła zdanie.
- Skąd wiesz, że niedługo umrzesz? – zapytał.
- Już nie daję sobie z nim rady – odrzekłam.
- Nie wezmę tej perły, jeżeli odejdziesz – powiedział stanowczo Barty.
- Więc poradź mi, co mam robić – mruknęłam. – Już mam zwidy. Widzę Darlę, siedzącą na swoim grobie! Wariuję od tego! Jestem niebezpieczna dla otoczenia, przeze mnie może coś się stać Harry’emu, a wtedy…
- To się stało twoją obsesją! – przerwał mi Barty. – Bezpieczeństwo Pottera! To nie twoja wina, że Czarny Pan musi go zabić!
- Nie, jeśli on go zabije, Syriusz już nigdy się do mnie nie odezwie! – jęknęłam i wybuchnęłam płaczem.
- Ten cały głupi Zakon wbił ci do głowy, że Potter jest najważniejszy, że jest jakimś amuletem, chroniącym ich przed ręką Czarnego Pana! – krzyknął Barty, potrząsając mną. – Tak naprawdę nikt nie uchroni się przed śmiercią, nie ważne z czyich rąk. Śmierć zabiera wszystkich bez wyjątku, więc mu bądźmy tacy sami!
Jego słowa brzmiały bardzo sensownie. Bądźmy tacy sami jak śmierć. Mordujmy, by uzyskać wieczność… Nie byłabym w stanie zabić człowieka. Wolałabym sama umrzeć, niż zgasić inne życie.
- Syriusz miał rację – odezwałam się głośno. – Jestem wrażliwą artystką.
Barty to złoty człowiek. Jak zawsze uświadomił mi coś, czego sama nie byłbym się w stanie uświadomić. Zimą kocham cię jak wesoły ogień. Blisko przy twoim sercu. Koło niego. A za oknami śnieg. Wrony na śniegu…

~*~

Taki smutny trochę ten rozdział i nie powiem, jestem nawet z niego zadowolona xD

*Konstanty Ildefons Gałczyński „Rozmowa liryczna”. 

28 komentarzy:

  1. ~Claudia
    25 stycznia 2009 o 14:16

    Czytałam, czytałam i miałam nadzieję, że ten rozdział się nie skończy. Był taki melancholijny. Aż się wzruszyłam. A mnie nie łatwo doprowadzić do takiego stanu. Najfajniejsze były „zwidy” Sophie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:40
      No to czuję się zaszczycona xD

      Usuń
  2. ~Cam.
    25 stycznia 2009 o 15:16

    Śliczny rozdział, tak smutny… Zawsze lubiłam Barty’ego ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:41
      Hahahaha, widzisz, a Barty i tak jest mój xD xD

      Usuń
  3. ~K&M
    25 stycznia 2009 o 15:41

    Piękny rozdział. Taki smutny… Rzeczywiście Barty to złoty człowiek. I interesująca było ta rozmowa z nieżyjącą Darla… xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:41
      Tak na prawdę, to ze zwidem nieżyjącej Darli.

      Usuń
  4. Cameron_Riddle
    25 stycznia 2009 o 15:44

    Zapraszam na nowy rozdział na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl . Opinia na jego temat – mile widziana x)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Leanne
    25 stycznia 2009 o 16:10

    5?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. leannelestrange7@amorki.pl
      25 stycznia 2009 o 17:13

      Jak ty pięknie piszesz… Masz talent!

      Usuń
    2. 27 stycznia 2009 o 15:42
      Taaak xD

      Usuń
  6. ~Olka
    25 stycznia 2009 o 16:27

    Fajny rozdział.Taki smutny.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:42
      Smutny… następny będzie raczej normalny xD

      Usuń
  7. ~AdriAnnkA
    25 stycznia 2009 o 16:46

    ojoj jakie smutneeeee ;(tak płakała no dobra trochę wrzuciałm jej w ostatnim komentarzu ale teraz to jednak mi się smutno jej zrobiło;( co ona chce zrobić !?świetna notka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:43
      Na pewno się nie zabije [jeszcze], to mogę zdradzić xD

      Usuń
  8. ~maika
    25 stycznia 2009 o 17:18

    śliczny ten rozdział…cieszę się, że tak się potoczyła rozmowa z Syriuszem;]…i fajny był też ten kawałek z Darlą, ciekawe, kiedy nadejdzie ‚pora’ Sophii??…heh., pzdr;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:43
      Nadejdzie, i to szybciej niż myślisz xD

      Usuń
  9. ~Lilka
    25 stycznia 2009 o 18:06

    http://www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.plnowa notka;)skomciuj:);pa co do Twojej.. no to kurczę… rzeczywiście smutno:(((ale nei moge sie doczekac nastepnej;)

    OdpowiedzUsuń
  10. savnay_snape@poczta.onet.pl
    25 stycznia 2009 o 22:16

    Świetny rozdział.Melancholijny i troszeczkę smutny.Ale to nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:44
      Nom, wydaje mi się, że wolisz coś takiego, jak „Bitwa na łyżki” xD

      Usuń
  11. ed_al_winry@amorki.pl
    26 stycznia 2009 o 12:52

    Takie wątki to ja lubię;) Trochę dramatyzmu. Racja. Jest miejscami smutne (szczególnie jak za bardzo się wczuje).Sorka, że dopiero teraz komentuję, ale ostatnio prawie wcale nie bywałam na blogów, na którym mnie informujesz. Od teraz możesz mnie powiadamiać o newsach u siebie na http://next-to-you.blog.onet.pl -nowe opowiadanie, ale tym razem o HP.

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Anieńka
    26 stycznia 2009 o 13:57

    I oczywiście Anna zagubiona,bo zaległości jak stąd po bloga..ehh słuchaj mnie cos Ty tu wymodziła?I jeszcze przed tym,gdzie Ty masz siłe i tyle czasu,pomysłu i wszystkiego na tak częste pisanie,na dodatek dobre pisanie???No,ale spokój teraz notka,która mi się spodobała jak nigdy,te refleksje i mimo wszystko słabość Sophie do tego co było…mądre i delikatne,choć obwiane burzą jej charakteru.Doborowe cytaty i piękność całości ujmują taką istotę jak ja i jak widzę całą resztę;p;p Moje zaległości powodowane są częstymi wyjazdami,ale jestem tu,jestem i być będę;D a jakże by inaczej..^^To chyba tyle....e…e.ee… (romans-hogwart-moja-wizja)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:47
      Hehe, a ja mam w piątek wywiadówkę, więc mogę mieć dłuższą nieobecność… xD I nadrobisz xD

      Usuń
  13. sandi_ona@amorki.pl
    26 stycznia 2009 o 14:21

    Swietny! Nie wiem co jeszcze na[isac bo jestem chora :) Pozdrawiam. Suvi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:48
      To chyba nie grypa, co? xD

      Usuń
  14. ~Ms.Riddle
    26 stycznia 2009 o 22:49

    Naprawde podziwiam Cie, a bardziej to w jakim ty tempie piszesz :) niesamowite ;) ja choc staram sie jak glupia, nie umiem znalezc w moim zyciu chwili by cos napisac :) a tu notki, co dwa dni :) i fajne:) Sophi zamienia sie w „psychola” skad ja to znam ;d;p ktos mi tak ostatnio powiedzial, ze ja wariuje;d;p hehh ciekaweee;p nadia-riddle-love:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 stycznia 2009 o 15:49
      No to witaj w klubie, bo mi powtarzają od małego, że jestem idiotką i wariatką xD

      Usuń