Siedziałam na stopniu kilka, może kilkanaście minut. Przez cały ten czas czułam nieodpartą chęć wyjścia na pierwsze piętro. Marzyłam, by znów móc podziwiać to piękne lustro. Nagle usłyszałam czyjeś niepewne, ciche kroki. Podniosłam oczy i zobaczyłam Syriusza. Stał w drzwiach jednego z pokoi na parterze. Ręce miał skrzyżowane na piersiach, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie i smutek.
- Zawiodłem się na tobie – powiedział cicho. – Nie pojmuję, jak mogłaś coś takiego zrobić Harry’emu.
Pokręciłam głową.
- Nawet nie wiesz, jak tego żałuję – odparłam. – Ale po co się tłumaczę, nawet nie będziesz chciał mnie wysłuchać.
- Wyobrażasz sobie, co Harry teraz czuje? – zapytał z wyrzutem Syriusz.
- Bo ty masz tylko tego swojego Harry’ego! – zawołałam i zerwałam się z miejsca. Minęłam Syriusza i wybiegłam z domu, nawet nie próbując pohamować płynących po policzkach łez. Kiedy poczułam w klatce piersiowej uciskający ból, rozpłynęłam się w powietrzu. Pojawiłam się w sowiarni. Opadłam ciężko na zasłaną słomą i suchymi odchodami sów podłogę i wybuchnęłam płaczem. Tych kilka gorzkich słów Syriusza bolały mnie bardziej, niż jakakolwiek zniewaga, nawet przez Dracona. Pamiętam, kiedy mnie uderzył. Tamten ból miał się nijak do tego, co teraz czułam. Syriusz był na mnie śmiertelnie obrażony. Za co? A za to, że powiedziałam w „Proroku”, że jego ukochany Harry ma zwidy.
Tego dnia nie poszłam na lekcje. Poszłam do Zakazanego Lasu. Zagłębiałam się coraz bardziej, nie zważając na to, że kompletnie zabłądziłam. Ale to przecież nie problem dla mnie. Mogę wznieść się ponad korony drzew i odnaleźć drogę powrotną z góry. Poza tym, mogę wyczuć zapach człowieka na wiele kilometrów. Zupełnie jak pies. Ale to przecież cecha wampira…
Zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy zobaczyłam, że wokół mnie panuje prawie całkowita ciemność. Moje oczy jednak widziały wszystko dookoła, i to całkiem nieźle. Znajdowałam się na jakiejś polance, ale drzewa pobliskich drzew były tak rozległe, że przysłoniły sklepienie nieba. Usiadłam na zeschłych liściach, pokrywających całą ziemię i podparłam podbródek na rękach. Po chwili rozległ się cichy szelest i zobaczyłam w oddali gapiącą się na mnie parę jarzących się, białych ślepi. Ich właściciel, który okazał się testralem, podszedł do mnie i trącił pyskiem moje ramię. Testrale są to czarne, kościste konie z wielkimi, obciągniętymi czarną, aksamitną skórą skrzydłami. Ten, którego spotkałam, miał mlecznobiałe oczy, gęsty ogon z czarnymi, lśniącymi włosami i dość spokojny wyraz pyska.
Zaśmiałam się.
- Wiesz, słyszałam, że włos z ogona testrala jest w Czarnej Różdżce – powiedziałam do niego. – Jako rdzeń… To śmieszne, gadam do testrala…
Obeszłam go dookoła i pogładziłam go po grzbiecie. Czułam jego każdą kość, ale skórę miał miękką i gładką. Pomimo swojego przerażającego wyglądu, był dość osobliwym stworzeniem. I nagle sobie przypomniałam, że widzę go tylko dlatego, że widziałam jak mój wuj odbiera komuś życie, które sam ceni ponad wszystko…
- Nie powinnam cię widzieć – szepnęłam. Testral wodził za mną wzrokiem, nie wydając z siebie najlżejszego dźwięku. Wsunęłam ręce głęboko do kieszeni, a on ponownie trącił łbem moje ramię. Znów się roześmiała, ale wcale nie było mi do śmiechu.
W mojej ręce pojawił się kawałek surowego mięsa, który wyciągnęłam ku skrzydlatemu koniowi. Ten porwał mięso i zaczął je z pożerać. Kiedy skończył, spojrzał na mnie, wyczekując na następną porcję. Rzuciłam mu kolejny kawałek i poklepałam go po łbie. Nie mogłam dłużej tu zostać. I nie mogłam dłużej dokarmiać testrali, bo Hagrid straci pracę gajowego.
Wzbiłam się wysoko w powietrze, czując jak wiatr rozwiewa mi włosy. Przebiłam gładko gęste korony drzew i wzleciałam bardzo wysoko w powietrze. Słońce co chwilę przedzierało się przez chmury, rzucając nieśmiałe światło na błonia, pokryte rozmokniętym, ciężkim śniegiem. Igrało też na stalowej tafli jeziora. Teraz wiedziałam już doskonale, co się tam znajduje. Jakie okropności może jeszcze ukrywać?
Wylądowałam bezpiecznie na śniegu, pośrodku błoni. Nieopodal bijąca wierzba wymachiwała swoimi długimi, smukłymi gałęziami, strącając z nieba ptaki, które podlatywały zbyt blisko.
Nagle zorientowałam się, że stoję po kostki w śniegu i drżę z zimna. Nie było to zimno, które sprawiałoby mi ból, ale z pewnością nie było przyjemne. Nie chcąc zamoczyć do reszty butów, wzniosłam się kilka cali nad wilgotną, białą powierzchnią i pofrunęłam do zamku. Poleciałam od razu do salonu Ślizgonów, gdzie, ku mojej rozpaczy, spotkałam Spirydiona.
- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? – zapytał podejrzliwym tonem. Wzruszyłam ramionami.
- Źle się czuję – skłamałam. – Ale to chyba tylko przeziębienie.
Spirytus zmierzył wzrokiem całą moją postać i zaśmiał się.
- Tak, więc dla poprawienia sobie zdrowia, wylatujesz sobie na błonia – rzekł surowym tonem. Teraz dopiero zauważyłam to podobieństwo pomiędzy nim a Voldemortem. Tak samo jak on, marszczył brwi i tak samo drgał mu podbródek.
- A ty dlaczego nie jesteś na lekcjach? – spytałam, usilnie próbując zmienić temat. Na to też się nie nabrał.
- Mamy teraz godzinną przerwę, a później transmutację – odparł. – Ale gdzie TY się wałęsałaś?
Zerknęłam na zegarek. Cóż, teraz kończy się obrona przed czarną magią, nie ma po co odwiedzać Umbridge. Później mamy z nią jeszcze jedną godzinę, a to na pewno nie wyjdzie mi na zdrowie.
- Zajmij się sobą, młody – odpowiedziałam wymijająco i minęłam brata najszybciej, jak się dało. Poszłam do sypialni i zaczęłam szukać drugiej pary butów, bo te nie nadawały się już do użytków.
Zatrzaskiwałam właśnie wieko kufra, kiedy usłyszałam, jak ktoś mnie woła. Ten głos dochodził z kufra. Buddo, ja naprawdę wariuję, jeśli słyszę, że moja własna torba mnie woła… Ale po chwili przypomniało mi się lusterko, które dostałam od Syriusza. Buty natychmiast przestały mieć dla mnie znaczenie. Rzuciłam się do kufra i wygrzebałam lusterko [co nie przyszło mi łatwo]. Pojawiła się w nim nieco zmieszana twarz Syriusza. Położyłam się na brzuchu na swoim łóżku i spytałam chłodnym tonem:
- Czego chcesz?
- Porozmawiać – brzmiała odpowiedź. Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Mogłam się tego spodziewać – odparłam. – Co, tym razem chcesz mi zarzucić, że nie pilnuję twojego kochanego Harry’ego, tak? I może jeszcze to, że ma te okropne sny? Nie, nie przerywaj mi… Ale wiesz, co ja ci powiem? Dobrze mu tak. Niech wie, co to znaczy mieć przesrane. On sobie myśli, że los go doświadczył, bo Voldemort zaj**ał mu rodziców. Jest w błędzie. Mi życie bardziej dało w dupę. Moja matka i ojciec mnie znienawidzili, muszę wybierać pomiędzy Zakonem a Czarnym Panem, nie układa mi się w związku, wali mi się kariera i mam mokre buty.
Każde słowo wypowiadałam z coraz większą rozpaczą i żalem w głosie, aż na koniec wybuchnęłam płaczem. Odrzuciłam lusterko i ukryłam głowę w ramionach.
- Nie płacz, proszę – z lusterka, które leżało gdzieś na podłodze, wydobył się zatroskany głos Syriusza.
- Odwal się! I zajmij się swoim Potterem! – rzuciłam. – Już nie jestem twoją księżniczką. Darzyłeś mnie swoją miłością, ale to już się skończyło. Zostaw mnie i nie pozwól mi dalej cierpieć!
Moje łóżko ugięło się lekko, a ja poczułam, że coś ciepłego i niewielkiego siada mi na plecach. Podniosłam oczy i zobaczyłam, że to Gloria. Ah, ona zawsze jest ze mną w tych najtrudniejszych chwilach. A kiedy już było dobrze, usuwała się w cień.
Wzięłam kotkę na ręce i wtuliłam twarz w jej miękkie, aksamitne futerko. Pachniało jak wiatr. Zapewne dopiero co wróciła z błoni.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła, moja kochana – powiedziałam do niej. Zorientowałam się, że Syriusz nadal tkwi w lusterku. Całkowicie straciłam cierpliwość. Chwyciłam lusterko i cisnęłam je na łóżko.
- Nie rób tak – poprosił Syriusz.
- A bo co?! – zawołałam, ponownie rzucając lusterko na łóżko. Nie miałam pojęcia, po co to robiłam. Po prostu miałam taki kaprys. Gloria położyła po sobie uszy i wskoczyła pod łóżko.
- I co, nadal chcesz rozmawiać? – warknęłam, dysząc ciężko.
- Tak. I wysłuchasz mnie – odparł Syriusz. Chwyciłam lusterko i osunęłam się na podłogę.
- Czego chcesz? – spytałam, opanowując kolejny napad płaczu.
- Wydaje mi się, że jesteś trochę jakby… zazdrosna? – powiedział powoli Syriusz. Sens tych słów dotarł do mnie dopiero po kilku chwilach. Zazdrosna? Ja? On chyba zmysły postradał.
- A co to ma niby znaczyć? – zapytałam. – Jestem zazdrosna? A o co?
- O to, że jesteśmy wszyscy za Harrym – odrzekł spokojnie Syriusz.
- Nie jestem zazdrosna – warknęłam. – I już na pewno nie o Harry’ego. Nie jest warty mojej zazdrości.
- Więc o co chodzi?
Westchnęłam ciężko.
- Chodzi o to, że wy chcecie wciąż więcej i więcej – jęknęłam. – Nie doceniacie moich starań, wręcz przeciwnie, jeszcze noskiem kręcicie i kwękacie, że stać mnie na więcej! Ja też mam jakieś życie!
Syriusz zaśmiał się.
- Spójrz na mnie – powiedział, a w jego głosie bardzo wyraźnie zabrzmiała gorycz. – Siedzę w tym zapleśniałym domu już ponad pół roku. Co ja mam powiedzieć?
- Powinieneś się cieszyć, że nie zaprzęgają cię co chwilę do roboty – prychnęłam. – A pragnę ci przypomnieć, że w tym roku zdaję SUMY. I przez ciebie nie poszłam dziś na lekcje. W ogóle, to przez ten cały głupi Zakon.
Syriusz uniósł brwi. Na jego twarzy malowało się zdumienie, graniczące niemal z szokiem.
- Co ci się nie podoba w Zakonie? – spytał.
- Bronicie tylko racji Harry’ego – odrzekłam. – Dlaczego nie będziecie werbować czarodziejów z innych krajów? Bo Harry im nie ufa. Dlaczego obstawiacie te idiotyczne drzwi w ministerstwie, a później Nagini atakuje kogoś z tej ochrony? Bo Harry ma sny, które nie są nawet prawdziwe. Dlaczego nie ufacie mi do końca? Ah, oczywiście… bo Harry mi nie ufa.
- Daj mu już spokój – westchnął Syriusz.
- I widzisz? Już drugi raz to robisz – warknęłam. – Potem się nie dziw, że jestem wściekła. Haruję jak zwierzę, chronię tyłek Wybrańcowi, a ten oczywiście niezadowolony. Jego największym zmartwieniem jest to, że jakaś idiotka zrobiła mu scenę na oczach aż 12 osób.
- Robisz z igły widły – prychnął Wąchacz, ale ja nadal ciągnęłam swoją apologię, tym razem kpiąc z tej całej sytuacji:
- Doprawdy, przepraszam uniżenie, że wypowiedziałam się tak o wielkim Harrym Potterze, o tym, który ma wizje, graniczące z czytaniem przyszłości. Błagam o wybaczenie, że Rita nieco zmieniła ten artykuł. Czy nie zbijecie mnie, jakby to zrobił mój biologiczny ojciec? Oh, mam nadzieję, że ograniczycie się tylko do Cruciatusa.
- Twoje zachowanie zaczyna mnie irytować… - zaczął Syriusz zniecierpliwionym tonem.
- No to już nie będziesz narażony na moje towarzystwo – warknęłam. – Żegnam.
I wrzuciłam lusterko do kufra. Powiem wprost, czułam się podle. Nawrzeszczałam na Syriusza, a przecież nie było w tym jego winy. Chociaż, zaraz… Bronił Pottera, jakby ten był przynajmniej jakimś księciem, który sam gęby w swojej obronie nie potrafi otworzyć. Tak jest, należało mu się i niech teraz cierpi.
~*~
Ten rozdział napisałam najszybciej jak mogłam, bo mam dziś ograniczony limit siedzenia na kompie. Cóż, z racji tego, że nie był on za ciekawy, nie dedykuję go nikomu xD Mam nadzieję, że nie posnęliście w połowie jego czytania xD
~maika
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2009 o 21:38
hehe, no taaak, był dosyć dziwny…ale na pewno następny będzie lepszy;)))Dobrze, że przynajmniej Sophie się wykrzyczała i wyrzuciła z siebie to wszystko w końcu;]w piątek niestety nie przeczytam notki, bo mam jakąś wycieczke i wracam w nocy…ehh, no cóż, nadrobie później xDD pzdr;**
23 stycznia 2009 o 20:14
UsuńSpoko xD A mnie nie będzie kilka dni w sierpniu, bo idę na pielgrzymkę xD xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2009 o 21:46
A mi się rozdział podobał. Fajnie przedstawiłaś tą sytuację pomiędzy Syriuszem, a Sophie :)) Pozdrawiam
23 stycznia 2009 o 20:15
UsuńSzkoda, że Sophie nie spotkała się z nim twarzą w twarz, kiedy miała napad furii xD Bo by go obrzuciła szklankami [i przekleństwami] xD
~Leanne
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2009 o 21:57
3?
~Leanne
Usuń22 stycznia 2009 o 13:30
Miałabym zasnąć? Chyba żartujesz! Ale ciekawie, nie powiem… No i fajnie do wyszło. Ten rozdział powinien być polecony. Czekamy!
23 stycznia 2009 o 20:16
UsuńOf course xD
~Olka
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2009 o 23:43
Fajny rozdział.Mnie się podobał…..ale Sophie nakrzyczała na Syriusza,chociaż on był niewinny.Czekam na następny.Pozdrawiam.
23 stycznia 2009 o 20:17
UsuńTak, niewinny pod każdym względem. Nie zabił mugoli, tu się zgodzę, ale chłodno ją potraktował. Sophie miała nadzieję, że on, jako jej najlepszy przyjaciel ją zrozumie, a ten jeszcze bardziej na nią z gębą naskoczył xD
~Anieńka
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 00:03
Witam..mi tam się podobało,najpierw ta przykra rozmowa z Syriuszem,która zabolała.To,że nie poszła na lekcje,moge tylko pochwalić,bo sama zawsze lekcje były drugoplanowe,wolę wagary.Może i Potter nie jest księciem,ale powinna zrozumieć jego miłość Syriusza do Harry’ego.(romans-hogwart-moja-wizja)
23 stycznia 2009 o 20:18
UsuńTak, miłość… miłość pomiędzy Potterem i Syriuszem… jakie to słodkie… Jak to Snape powiedział „Żałosne” xD Cóż, przyznam mu rację, bo nie lubię Harry’ego. xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 14:56
Cięzko mi się czytało, może dlatego, że ociec wisi mi nad głową xDD POdobała mi się rozmowa Sophie z Syriuszem. Tak na moje to ona jest jednak zazdrosna xD
Frozenka
Usuń23 stycznia 2009 o 20:19
Zazdrosna? O Pottera? Potwierdzam zdanie Sophie. Harry jest zbyt mało znaczący dla niej, żeby musiała być o niego zazdrosna xD
magdalinska@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 15:27
Fajny rozdział, a jest tez taka piosenka, na wesolu mojej cioci to grało…xDD. Pozdro;|** Mysterie
23 stycznia 2009 o 20:20
UsuńPierwsze słyszę xD Ale tekst jest bynajmniej śmiechowy xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 18:32
Hmm…dziwny ale fajny :DAaa wiesz,że za 9 odcinków będziie 100??:D
23 stycznia 2009 o 20:21
UsuńTak ! Będzie 100 ! xD Ale chyba się nie wyrobię z tym rozdziałem, który miał wszystko wyjaśniać, ale cóż, może będzie to rozdział nr. 107 xD
~K&M
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 19:24
Nie zwykłam zasypiać przy twoim opowiadaniu.xD Też uważam, że Syriuszowi się należało. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że Sophie umie latać…^^
23 stycznia 2009 o 20:22
UsuńNie? xD Weź, jeśli wiesz, że Voldek potrafi, to Sophie miałaby nie umieć? xD Poza tym, przecież jest wampirem, a teoretycznie, każdy wampir, jeśli ma odpowiednią siłę woli [czego Sophie nie brakuje], potrafi latać xD
~Nadia
OdpowiedzUsuń22 stycznia 2009 o 21:55
A mi się najbardziej podobało jak Sophie wymieniła wśród swoich największych nieszczęść przemoczone buty. Nie żebym się naśmiewała z jej sytuacji życiowej, po prostu ciekawie to zabrzmiało. PS. Nie usnęłam, więc rozdział chyba nie jest taki zły za jaki go masz.
23 stycznia 2009 o 20:23
UsuńHehe, nom, przemoczone buty to naprawdę bardzo bardzo poważny kłopot. Trzeba powiadomić pół Ministerstwa Magii i naszego premiera z prezydentem, żeby jakoś to odkręcić xD
savnay_snape@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń23 stycznia 2009 o 11:17
Trochę dziwny,ale ciekawy.Leen jest wnuczką Voldiego,a córką Snapea.Zapraszam na mój nowy blog http://nowa-w-szkole-hogwart.blog.onet.pl/
23 stycznia 2009 o 20:25
UsuńHmmm. Dziwne połączenie xD Ale Sev już chyba wykitował, bo przecież nie ma horkruksów xD
sandi_ona@amorki.pl
OdpowiedzUsuń23 stycznia 2009 o 14:32
Hej! Ciekawe bylo i to bardzo! I nie usnelam! xD A najbardziej to podobal mi sie kawalek z mokrymi butami : wali mi się kariera i mam mokre buty. Pozdrawiam i zycze weny… Suvi!
23 stycznia 2009 o 20:26
UsuńKariera to nic, w porównaniu z mokrymi butami, prawda? xD
~Suvi!
Usuń23 stycznia 2009 o 21:00
Nom xD
23 stycznia 2009 o 21:18
Usuńhehe xD