Plan akcji już doskonale sobie przemyślałam. Powiem Draconowi, że lepiej będzie, gdy się rozstaniemy, ja poświecę swoje życie muzyce, a on może sobie wrócić do Pansy, czy innej idiotki. Powiadomiłam więc Bes, że wrócę dopiero na kolację i teleportowałam się wprost do komnaty Voldemorta. Uwielbiałam, jak podnosiło mu się ciśnienie, kiedy się na mnie wydzierał za brak dobrych manier.
- Jeśli jeszcze raz tak zrobisz, odetnę ci kieszonkowe – poinformował mnie ze złością.
- I tak już to zrobiłeś – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – Od tego się nie umiera. Gdzie Malfoy?
- A skąd mam to wiedzieć? – zdziwił się.
- To przecież twój oddany sługa, więc powinien być w biurze, które w zasadzie ze mną dzieli i spełniać twoje rozkazy – zadrwiłam. - Wezwij tu Malfoya, albo jego syna.
- Dracona? – zapytał Voldemort.
- Tak, właśnie jego – potwierdziłam. – A teraz powiedz, gdzie jest Barty. Czekając na Malfoya, pogadam sobie z nim.
- Pogadaj sobie ze mną.
Zaśmiałam się.
- Ciekawa jestem o czym – zakpiłam.
- Barty jest w ogrodzie – odpowiedział znudzonym tonem Czarny Pan. Uniosłam brwi. To my mamy tutaj ogród? Jeszcze się okaże, że w piwnicach znajduje się basen, jacuzzi, kino i fryzjer.
- A gdzie znajduje się ten ogród? – spytałam.
- Parter, pierwsze drzwi w lewym korytarzu – odparł Lord.
Opuściłam jego komnatę, zastanawiając się, co może znajdować się w ogrodzie Lorda Voldemorta. Zapewne jakieś niebezpieczne rośliny, albo może i potwory, które są potrzebne Czarnemu Panu do podboju świata. Tak, to by się zgadzało. Voldemort, nie mając nic innego do roboty, posyła tam Barty’ego, by się zajmował tymi wszystkimi okropieństwami. Tylko co on tam może robić w środku zimy, kiedy na ulicach śniegu jest człowiekowi po kolana?
Odnalazłam drzwi, prowadzące do ogrodu i zorientowałam się, że nie ma na nich tabliczki z napisem: Uwaga, niebezpieczeństwo! Wejście na własną odpowiedzialność. No, ale Voldemort nie dbał zbytnio o swoje sługi, więc po co sobie zawracać głowę ich bezpieczeństwem? Kogo to obchodzi, że Glizdogonowi jakaś jadowita tentakula urwie ten pusty łeb?
Przekręciłam zimną, miedzianą gałkę i weszłam do środka. Zatkało mnie. Nigdzie nie zauważyłam żadnych potworów z ośmioma mackami zamiast głowy, czy śmiercionośnych roślin, ale zwykły ogród. Co więcej, na pożółkłej trawie nie leżał śnieg, a temperatura była na tyle wysoka, by przebywać tu bez futrzanej czapki.
Kiedy otrząsnęłam się z szoku, odnalazłam wzrokiem Barty’ego. Stał zaledwie kilka metrów ode mnie, a pochłonięty był przycinaniem jakichś sterczących, ciemnoszarych badyli.
- Po co to obcinasz? – spytałam. – Nic z tego nie urośnie. Jest martwe.
Barty zaśmiał się pod nosem, nawet się nie odwracając.
- Na pierwszy rzut oka, może i są martwe – odpowiedział. – Ale jeśli dobrze się przyjrzysz…
Naciął jeden z badyli. Pod ciemną korą ukrywało się jasnozielone drewno. Podeszłam bliżej i przyjrzałam się temu dziwnemu, magicznemu zjawisku.
- A więc tak przesypiają zimę – mruknęłam bardziej do siebie, niż do niego. – Co to za rośliny?
- Róże – odrzekł Barty. – Jest tu ich bardzo dużo. Czarny Pan powiedział, żebym urządził ten ogród według swojego uznania.
- Nie wiedziałam, że Voldemort lubi róże – zaśmiałam się.
- Jemu to obojętne – rzucił nieco znudzonym tonem Crouch, nadal całkowicie pochłonięty swoją pracą. – Ale wiem, że ty je lubisz.
Wzruszyłam ramionami.
- No tak – przyznałam. Rozejrzałam się po ogrodzie. Był dość duży, ze wszystkich stron otoczony murem z czarnego kamienia. W ścianach znajdowały się małe okienka, zapewne należące do niektórych pokoi w domu Czarnego Pana, chociaż ja nigdy do nich nie zaglądałam. Zaczęłam się zastanawiać, jak ten ogród może wyglądać latem. Jeśli jest tu mnóstwo róż, musi tu być pięknie. Muszę odwiedzić to miejsce w jakiś letni poranek…
Usiadłam na zeschłej trawie i przez krótki moment obserwowałam Barty’ego, zmagającego się z zeschłymi badylami śpiących róż.
- Nie znałam cię od tej strony – odezwałam się. – Zawsze myślałam, że jesteś zwariowanym sługą Czarnego Pana, bezwzględnym mordercą, który dla Voldemorta zrobi wszystko.
- Taki jestem – odpowiedział krótko. – Ale praca zawodowa, tak to nazwę… nie odzwierciedla charakteru człowieka. Przynajmniej nie powinna.
Odpowiedziała mu cisza. Znów przez jakiś czas wodziłam wzrokiem po ogrodzie, nad niczym się nie zastanawiając i o niczym nie myśląc. Gdyby mnie dręczyła mnie konieczność zerwania z Draconem, mogłabym przyznać, że jestem szczęśliwa.
- Dlaczego tu nie ma śniegu? – spytałam.
- To sztuczka Czarnego Pana – odpowiedział Barty. – Mamy tu kilka gatunków roślin, którym jest lepiej w cieple.
Znów milczenie. Cóż, skoro Barty stroni od mojej obecności, po co mam mu się narzucać. Wstałam więc.
- Już wychodzisz? – spytał Crouch.
- Tak, nie chcę ci przeszkadzać – odpowiedziałam uprzejmie, ale sama ze zdziwieniem zauważyłam, że były to raczej chłodne, rzucone od niechcenia słowa.
- Nie przeszkadzasz mi – rzekł Barty.
- I tak już muszę iść, Bes będzie się martwić, że długo nie wracam – odparłam, odwróciłam się na pięcie i przeszłam przez ogród. Wychodząc z niego, specjalnie trzasnęłam drzwiami, by uświadomić Barty’emu, jak bardzo zirytowało mnie jego zachowanie. Nigdy jakoś specjalnie mnie nie denerwował. No, może czasem ten jego oficjalny ton głosu, ale teraz doprowadził mnie po prostu do szalonej furii. Kiedy znalazłam się na pierwszym piętrze, ze złości kopnęłam w drzwi komnaty Voldemorta, aż wyleciały z zawiasów.
- Spokojnie, cały dom rozwalisz – powiedział Czarny Pan, kiedy wpadłam do pokoju.
- Wybacz, ale czasem nie panuję nad tą wampiryczną siłą – warknęłam, odrzucając kopniakiem drzwi, które przeleciały przez całą długość pokoju. – Zrób coś z tym Bartemiuszem, bo mnie zaraz szlag trafi!
Wyciągnęłam różdżkę i machnęłam nią. Drzwi wróciły na swoje miejsce. Nie uśmiechało mi się wydzierać na Voldemorta przy świadkach. Moje krzyki mogły przecież ściągnąć tutaj Glizdogona, bądź jakąś inną szumowinę.
- Jego ton głosu doprowadza mnie do szaleństwa – wysyczałam. – Gdzie jest ten Malfoy, do cholery?!
- Kiedy się już uspokoisz, zechciej wiedzieć, że rodzina Malfoyów nie przebywa obecnie w kraju – odpowiedział Riddle. – Są w Portugalii.
- Nie obchodzi mnie, gdzie oni są – warknęłam, opadając na swój tron. – Wakacje sobie zrobiły, gady obślizgłe.
Założyłam nogę na nogę i zaczęłam stukać paznokciami o ramię kamiennego tronu. Wymagało to ogromnego skupienia, bo wściekłość nadal we mnie wrzała. Czułam się, jakby ogień trawił moje wnętrzności.
- Zabieram się stąd – rzuciłam ze złością i wstałam. – Życzę zdrowia, niechaj kisiel malinowy będzie z tobą.
I teleportowałam się. Nie miałam pojęcia, jak to się stało, ale znalazłam się nagle w salonie domu Syriusza. Wszystkie ozdoby świąteczne zniknęły, a pokój znów był obskurny, zakurzony i opustoszały. Oczywiście, na ścianie zastałam lustro. To brzmi, jakby było człowiekiem, ale w sumie mogę je tak od teraz nazywać, bo od kiedy niby lustra mówią ludzkim głosem?
Spojrzałam na nie. Nadal było tak samo proste, nieco zakurzone, ale emanowało pięknem. Poczułam w sercu dziwną radość, jakbym ucieszyła się na jego widok, a może nawet… stęskniła? Wiedziałam jedno. Lustro było na obecną chwilę o wiele lepszym towarzyszem w samotności, niż Barty.
Usiadłam na podłodze, jak to zwykle robiłam i wbiłam wzrok w lustro. Czułam się głupio, bo przecież obiecałam, że już nigdy tu nie przyjdę. Przeklinałam się w duchu za to, że lustro musiało spędzić tu tych kilka dni beze mnie.
- Czy mi wybaczysz? – zapytałam cicho. Lustro milczało. Uznałam to za okoliczności sprzyjające, biorąc pod uwagę fakt, że za oknem już się trochę ściemniło. Jak miło było siedzieć samotnie po środku ohydnie urządzonego pokoju i wpatrywać się w lustro. Zewsząd czułam zapach starego kurzu. Kiedy tylko się poruszyłam, z grubego, wyblakłego dywanu wzbijały się niewielkie kłęby kurzu, poczym znów opadały kilka cali dalej. Powoli na atramentowe niebo, wypłynął księżyc. Była pełnia. Lupin zapewne zażył już swój eliksir, ale nie widziałam go tego dnia w kwaterze głównej.
Podeszłam do okna. Przez jeszcze brudniejszą, niż w przeszłości szybę, zobaczyłam cały majestat nocy. Na ciemnogranatowym niebie lśniły jak małe diamenty gwiazdy, tworząc różne konstelacje. Nie zobaczyłam ani jednej chmurki. Niebo było czyste, jak łza. Księżyc wydał mi się ogromnym, szarosrebrnym dziadkiem, wyniszczonym przez czas, z bliznami po meteorach na swojej sędziwej twarzy. Dotknęłam szyby w miejscu, gdzie widniało jego odbicie, a po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Może ty teraz jesteś na księżycu – powiedziałam cicho, mając na myśli Darlę. Moja wyobraźnia obudziła się powoli. Jej oczami ujrzałam pogodną, delikatną twarz przyjaciółki, stojącą pośród księżycowego pyłu. Doskonale pamiętałam jej ostatnie słowa… Śmierć jest piękna…
Osunęłam się na kolana i wybuchnęłam płaczem. Zaczęłam szarpać swoje lśniące w świetle księżyca włosy. Czułam się jak staruszka, pomimo tego, że nie skończyłam nawet 17 lat. Jestem dzieckiem. Nie. Jestem wiecznym dorosłym w ciele dziecka.
Usłyszałam cichy trzask łamanych paznokci. Zorientowałam się, że wbiłam je w dywan. Po chwili, na wszystkich dziesięciu koniuszkach palców pojawiły się szkarłatne, gorące krople krwi. Poczułam wyzwalający się we mnie dziwny, zapomniany już głód. Nie, nie mogę złamać danego wujowi słowa. Natychmiast naprawiłam sobie paznokcie i poddałam się melancholii ciszy. Uspokoiłam dziki łomot swego serca. Usłyszałam kroki na klatce schodowej, więc szybko otarłam łzy. Jednak powolny, ciężki odgłos stopniowo ucichł. Ktoś zszedł na parter, mijając salon.
Mój umysł nawiedziły inne wspomnienia…
- Nie chcę, abyś tam szedł – powiedziałam. Siedziałam na kolanach Rosiera i obejmowałam go smukłymi, dziecięcymi rączkami za szyję. Mogłam mieć gdzieś około jedenastu lat.
Widząc moje śmiertelnie poważne spojrzenie, Evan roześmiał się.
- Wrócę – odparł. – Musimy tylko załatwić pewną sprawę i ani się obejrzysz, gdy będziemy z powrotem.
Oparłam policzek o jego pierś, gładząc palcami kosmyk jego włosów. Miał takie jasne, kręcone blond włosy.
- A nie może iść Malfoy? – zapytałam. – Na jego życiu bynajmniej mi nie zależy.
- On jest bardzo zajęty – brzmiała odpowiedź.
- A Nott? – dopytywałam się. – On nie jest zajęty. Proszę, zostań ze mną.
- Wybacz mi, Sophie, ale muszę iść – odrzekł Rosier. – Nic mi nie będzie. Musimy tylko…
-Wiem, co musicie zrobić – przerwałam mu i spojrzałam błagalnie w jego bystre, jasnoniebieskie oczy. – Więc weź mnie ze sobą. Mogę się przydać, a…
- Nie – zaprzeczył stanowczo Evan. – Czarny Pan nigdy by mi tego nie wybaczył.
Wstał i spojrzał na mnie z góry.
- Nie przejmuj się – dodał ze śmiechem. – Do zobaczenia, cherie.
Ah tak… nasze ostatnie spotkanie. Pamiętam, że kiedy się dowiedziałam o jego śmierci, wcale nie zareagowałam. Zaraz, kto mi o tym doniósł? Oczywiście, Malfoy… Lucjusz Malfoy był na tyle bezczelny, że pomimo swojej zdrady, raczył się pojawić w rezydencji Voldemorta. Zapewne oczekiwał na wybuch histerycznego płaczu z mojej strony, ale jak mocno się zawiódł…
Wstałam i otarłam wierzchem dłoni resztkę łez. Pomyślałam o Syriuszu. Zobaczę go dopiero na wakacjach, więc pobędę z nim kilka minut. Rano zapewne, nie będzie już czasu, aby się z nim pożegnać…
~*~
Miałam nadzieję, że będzie krótsze, ale cóż… Dedykacja dla Claudii :* Aby nie wpadała już w te kompleksy… xD
~maika
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 18:04
Fajna notka, taka wyciszajaca…;] podobal mi sie ten fragment, gdy Sophie byla w salonie….te jej rozmyslania…xD czekam na next, oczywiscie;))
~maika
Usuń11 stycznia 2009 o 18:05
pierwszaa [!!!] xDD
11 stycznia 2009 o 18:16
UsuńNom, te jej rozmyślania są spoko, chociaż nie każdemu się podobają xD
~Leanne
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 18:10
druga?
11 stycznia 2009 o 18:16
UsuńA i owszem xD
~Leanne
Usuń11 stycznia 2009 o 18:51
No, z tego cvo wyliczyułam… Ale tym razem pozwolę sobie na dłuższą wypowiedź: BARDZO fajnie xD
12 stycznia 2009 o 21:12
UsuńRzeczywiście dłuższa… xD Aż mnie zatkało xD
~Leanne
Usuń13 stycznia 2009 o 18:21
Wiesz, to dość małe rzeczy Cię zattykają ^^
16 maja 2009 o 17:07
UsuńCośty, mnie zatyka wszystko, co tak gigantycznie wielkie xD
~K&M
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 18:12
Spokojny rozdział ci wyszedł. Przyjemnie się go czytało. Szkoda, że lustro już nie przemówiło. xD
11 stycznia 2009 o 18:16
UsuńCoś Ty taka niecierpliwa, przemówi, a może nawet zrobi o krok więcej? xD Ale czasu, cherie, czasu potrzeba xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 18:12
Boże, ale mnie zszokowałaś!! Dedyk!! Dla mnie?? Nie zasłużyłam sobie. Bardzo fajna notka. Nie wiedziałam że Sophie lubi róże. Szkoda że już teraz nie zerwała z Draconem. Jakoś go nie lubię (przynajmniej tu)
11 stycznia 2009 o 18:17
UsuńWow!!! Dedyk dla Ciebie! Dlaczego to miałabyś nie zasłużyć? xD Ona lubi róże, jak Victoria z mojego drugiego opka xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 18:14
Niezły rozdział. I nawet długi ;p Coś to lustro mi się nie podoba :)) Pozdrawiam [nie mam siły się rozpisywać xD]
11 stycznia 2009 o 18:18
UsuńEee, Tobie nawet lustro Ci się nie podoba… a co z porównaniem księżyca do dziadka? Pewnie się polałaś ze śmiechu nad moją „poezją” xD
~dream - toxic
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 19:11
spoko rozdzialek czekam na new
12 stycznia 2009 o 21:13
UsuńJa też xD
~Kate
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 19:39
Dzieki za polecenie ksiazki, napwono ja przeczytamm:) a co do rozdziału jest naprawde przesliczny:)
12 stycznia 2009 o 21:14
UsuńJa już ją czytam po raz 2, a kupiłam ją na początku stycznia xD
~Suvi!
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 19:54
A gdzie Draco? Mial byc! Ale pozatym rozdzial jest fajny. Tylko ie ma Dracona jak wspominalam!
~Suvi!
Usuń11 stycznia 2009 o 20:03
I jak ona moze zerwac z Malfoyem?!
13 stycznia 2009 o 19:12
UsuńNobo tak jakoś wyszło, że mi się nie udało zmieścić Malfoya w tym rozdziale, jakoś za dużo się rozpisałam xD
~Mysterie
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 21:22
A Mysterie tez chce dedykt, foch ja tez chce.
13 stycznia 2009 o 19:13
UsuńDobra dobra, bo poczuję się zaszantażowana… oczywiście niewielkim szokiem xD
~Olka
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2009 o 21:43
Świetny rozdział.Jak zawsze mi się podobało…….nie myślałam że Sophie lubi róże,ponieważ wcześniej o tym nie wspominałaś.Czekam na następny.Pozdrawiam.
13 stycznia 2009 o 19:14
UsuńLubi róże, ponieważ ja je lubię xD Szczególnie czarne i niebieskie xD
~Evera
OdpowiedzUsuń12 stycznia 2009 o 10:44
Super rozdział. Narobiłam sobie trochę zaległości w czasie przerwy świątecznej, ale nadrabiam powoli zaległości. Podobał mi się rozdział, nie sądziłam, że Barty okaże się taki wrażliwy… Róże… Nikt ich wcześniej nie zauważył… No i przemyślenia Sophie… to co lubię, a czego nie potrafię oddać… A i zapraszam na kolejny rozdział na hogwarckie-romanse.blog.onet.pl. Proszę o wyrażenie swojej opinii i pozostawienie komentarza. Na pewno będzie pomocny. Pozdrawiam
13 stycznia 2009 o 19:15
UsuńJeszcze Barty się kiedy rozpłacze, jak się przyzwyczaję do tego xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń12 stycznia 2009 o 15:20
Dziewczyno, ty piszesz szybciej niz ja mysle;p hahah dopiero weszlam na komputera, a tu trzym notki ;d;p moja pamiec jest na to za krotka i zbyt ulotna i jak na razie w glowie mam co innego ;d;p wystawianie ocen, nauka, przyjacile, dom, chlopak i wszystokooo !! no, ale o czym ja w ogole mowie ;d;p ze probuje sobie przypomniec wszystko ;d;p noo to tak duzo tego bylo ;d;p byla notka o Darli, o jej smierci , tak? bardzo mi sie podobala, naprawde potem byly urodziny Voldzika i kłotnia ;p a teraz ogrod i rozmyslania ;d;p no chyba pamietam wiekszosc;) podobalo , sie bardz bardzo :) dobra ide cos zrobic z wlasnym zyciem :) nadia-riddle-love;)
13 stycznia 2009 o 19:16
UsuńHehe, tak, masz rację, z tym warunkiem tylko, że ja też piszę szybciej, niż sama myślę xD
~Enessa
OdpowiedzUsuń12 stycznia 2009 o 18:02
Uwielbiam te Twoje opowiadania… Obydwa;D :* No wspaniała notka! U mnie nowa vebisite.blog.onet.pl
13 stycznia 2009 o 19:16
UsuńSpox xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń12 stycznia 2009 o 19:50
Cudne są te rozmyślania ;)Wybacz,że wcześniej nie skomentowałam ale koniec semestru się zbliża i trzeba matme poprawić ;/;/BuSsi ;*
13 stycznia 2009 o 19:17
UsuńMATMĘ?! Lol, ja bym się załamała xD No, co prawda jutro zdaję z fizyki, ale wolę to, niż matmę xD Więc spox, kuj kuj xD
~Bella
OdpowiedzUsuń13 stycznia 2009 o 14:22
Hej! Może interesuje Cię opinia na temat własnego bloga? Jeśli tak wpadnij na http://ocenki-huncwotek.blog.onet.pl/ i zgłoś się do oceny. Pozdrawiam (przepraszam za spam)
13 stycznia 2009 o 19:17
UsuńHmmm…. nie wiem, może kiedyś… xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń13 stycznia 2009 o 17:17
Serdecznie zapraszam na dwie, nowe notki na nadia-riddle-love :) Mam nadzieję, że zajrzysz i wyrazisz swoją opinię :):*
13 stycznia 2009 o 19:17
UsuńDobrze przeczytałam? Dwie? xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń13 stycznia 2009 o 17:42
Ładnie, ciekawie i jak zwykle super :) Ja bym jednak radziła wrócić do tamtego szablonu, o wiele bardziej mi się podoba :) Pozdrawiam serdecznie – dramione-draco-i-hermione
13 stycznia 2009 o 19:19
UsuńMi się tam podoba xD
~Klaudek
OdpowiedzUsuń13 stycznia 2009 o 21:52
Serdecznie zapraszam na nowy odcinek pt.”Hogsmeade”, który ukazał się na blogu evans-w-hogwarcie. Pozdrawiam. :*
~Klaudek
OdpowiedzUsuń13 stycznia 2009 o 21:52
Serdecznie zapraszam na nowy odcinek pt.”Hogsmeade”, który ukazał się na blogu evans-w-hogwarcie. Pozdrawiam. :*
13 stycznia 2009 o 21:53
UsuńSpox xD