- Łoł, łoł, łoł, spokojnie – powiedziałam rozbawionym tonem. – Bo mi wydłubiesz tym oko, monsieur.
- Więc proszę nie zapominać o dobrych manierach, cherie – warknął Voldemort i chwycił mnie za włosy. – Minęły już te czasy, kiedy byłem dla pani popychadłem. Dość już.
Te słowa nie wywarły jednak na mnie wrażenia. Nie odpowiadałam. Patrzyłam tylko, jak on daje tutaj popis swoich dobrych manier.
Ale Czarnego Pana zaczęło wkrótce irytować moje milczenie, mój ironiczny uśmieszek i spokój. Na jego twarzy coraz wyraźniej znaczyła się wściekłość i rządza mordu.
- Jeśli tak bardzo musisz kogoś zabić – odezwałam się spokojnie. – nie potrafisz się pohamować, zrób to.
Voldemort przez chwilę bił się z myślami. Nie starałam się zajrzeć mu do umysłu, ale czułam to. Prawie słyszałam odgłosy tej bitwy, toczącej się w jego znękanej głowie.
Riddle puścił mnie, schował różdżkę i zaczął powoli krążyć po komnacie. Jego kroki dudniły głucho po pokoju. Wsunęłam ręce głęboko do kieszeni i zaczęłam gwizdać. Nie spotkałam się jeszcze z gorszą drwiną, która mogłaby bardziej odcisnąć się na dumie Voldemorta, jak gwizdanie w jego obecności. Tym razem również bardzo go to zirytowało. Nie dawał jednak przez chwilę tego po sobie poznać. Chodził tam i z powrotem, uparcie hamując swój gniew. Nie wytrzymał jednak zbyt długo tej presji. Doskoczył do mnie i przycisnął mnie do drzwi.
- Zamknij się! – zawołał. Zorientowałam się, że moje nogi nie dotykają już podłogi. Zaczęłam się śmiać.
- Gniew, furia – wydyszałam, z trudem panując nad śmiechem. – No, tak lepiej!
Voldemort puścił mnie i znów zaczął krążyć po komnacie. Jego zachowanie wydawało mi się czasem nieco dziecinne, nie uważacie?
- Dobra, uspokój się – odezwałam się i zaszłam mu drogę. – O co właściwie poszło, bo ja już się w tym gubię.
- Nie mam pojęcia – odparł surowym tonem Voldemort. – Ja też już nie wiem, co myśleć o naszych kłótniach. I to wszystko przez ciebie. Nakręcasz tylko tą spiralę nienawiści, która się między nami wytworzyła.
- Że ja to nakręcam – prychnęłam. – No popatrz, nie wiedziałam.
- Czuję się zaszczycony, mademoiselle – wycedził Czarny Pan. Teraz już prawie stykaliśmy się nosami [biorąc pod uwagę fakt, że Voldemort nie posiadał obecnie tego narządu].
- Bo ja myślałam, że to wszystko twoja wina – warknęłam, szturchając go w pierś palcem. – To ty zawsze pchasz tą płaską gębę w moje sprawy.
Voldemort wyprostował się.
- Nie mów tak do mnie – powiedział grobowym tonem.
- Bo co?
Znów szturchnęłam go palcem w pierś.
- Nie rób tak – wycedził, drżąc ze złości. Roześmiałam się i znów go dźgnęłam. Voldemort zesztywniał, co spowodowało we mnie jeszcze większą wesołość.
- Irytuje mnie twój śmiech – stwierdził po chwili Riddle. Umilkłam. Moje ręce zaczęły drżeć ze złości.
- A mnie irytuje cała twoja osoba, panie – prychnęłam i szturchnęłam go palcem w pierś. Tym razem otrzymałam odpowiedź w postaci śliwy pod okiem. Siła tego ciosu była tak duża [doskonale znałam niepospolite umiejętności „walki” swojego wuja], że upadłam na podłogę. Skwitowałam to wybuchem śmiechu.
- Żałosny jesteś – powiedziałam, gdy powoli zbliżał się do mnie. – I gdzie twoje maniery, monsieur? Gdzie twoja duma! I co teraz ze mną zrobisz, panie? Będziesz mnie torturował? A może od razu zabijesz?
Voldemort wyciągnął do mnie pomocną dłoń, ale roześmiałam się i wstałam z podłogi, a siniak zniknął.
- Idź do diabła – wycedziłam i splunęłam mu pod nogi.
- Dajmy już sobie z tym spokój – odrzekł Voldemort i chwycił mnie w objęcia. Słyszałam bicie jego serca, przyspieszony, nierówny oddech… Czułam się jak staruszka, a miałam tylko niecałe 15 lat. Jednak moim doświadczeniem życiowym mogłabym się podzielić z niemal tuzinem dorosłych ludzi.
- Zostaw mnie – powiedziałam chłodnym tonem. – Mam tego dość. I jak sam powiedziałeś, drażnię cię.
Tym razem to Voldemort się roześmiał.
- Wiele razy chciałaś odejść – powiedział. – Tym razem też tego nie zrobisz. Uzależniłaś się ode mnie.
Wytrzeszczyłam oczy. Uzależniłam się od kocimiętki, nie od niego. Jestem związana z Czarnym Panem, ale bez przesady…
- A ja od ciebie – dodał.
Przez moją twarz przebiegł cień uśmiechu, ale odwróciłam się i otworzyłam drzwi.
- Spirytus! – zawołałam. Po chwili rozległy się kroki dwóch osób i z jakiegoś korytarza wyszedł Barty i Spirydion. – Dziękuję, Barty, że się nim zająłeś przez moment.
Chwyciłam brata i teleportowałam się z nim do jego uroczej dzielnicy. Ja, jak każdy zwykły śmiertelnik, nie mam szczęścia przez cały czas. I niestety, zbrakło mi tego szczęścia akurat przed domem Spirydiona.
- Co ty tutaj robisz?! – usłyszałam mało znajomy głos kobiety. Odwróciłam się i zobaczyłam również mało znajomą postać. Miała czarne długie do ramion włosy, zielone oczy i chudą, wysoką sylwetkę.
- Eee… - zaczęłam. – Odprowadzam brata…
Nagle okropna myśl ugodziła mnie w tył głowy. To jest moja matka. Bogowie, jakie szczęście, że nie jestem do niej podobna…
- Mamo – odezwał się Spirydion, ale kobieta wpadła mu w słowo:
- Do domu, Spirydion. Zawołaj tu ojca.
Spirytus wbiegł po schodkach do domu, a matka minęła go i stanęła kilka metrów przede mną.
- Myślałam, że mój diaboliczny braciszek nie pozwala ci się spotykać z gorszymi, takimi jak my – prychnęła. Miała dziwny, zarozumiały głos, wcale nie podobny do mojego. To było wprost niemożliwe, że jest moją matką. Jak można pałać taką nienawiścią do własnego dziecka?!
- Nie uważam, że jesteście gorsi – odpowiedziałam. – On też tak nie uważa. Stwierdził po prostu, że lepiej mi będzie…
- Jeśli przeciągnie ciebie na swoją stronę – przerwała mi.
- To nie prawda – warknęłam. – Czarny Pan wcale tak tego nie postrzega. Zależy mu na mnie.
Matka roześmiała się.
- Tak ci powiedział? – zapytała. – A więc skłamał. To w jego stylu. Jemu na nikim nie zależy. Chce cię tylko wykorzystać, a później wyrzucić, jak zwykły śmieć.
Przez chwilę poruszałam ustami, jak ryba wyciągnięta z wody.
- O co chodzi, Melanio? – zapytał jakiś mężczyzna i wyszedł na ganek. Jego zielone oczy zwęziły się, gdy mnie ujrzał. Wyglądał teraz jak typowy mugol. Miał na sobie szary, wełniany sweter, wytarte dżinsy i granatowe kapcie. Jego żona nie wyglądała lepiej. Miała różową bluzkę z długim rękawem i fioletową spódnicę poza kolano oraz wełniane kapcie, obszyte sztucznym futerkiem.
- To ty kłamiesz – warknęłam. – Łżesz jak pies. Chcesz, abym zostawiła Czarnego Pana. Ale nie ciesz się, bo to się nigdy nie stanie.
Zanim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, rozpłynęłam się w powietrzu, pozostawiając po sobie jedynie chmurkę zielonego dymu, który stopniowo zaczął opadać, aż zniknął całkowicie.
Pojawiłam się w domu przy Grimmauld Place. Wszyscy już wrócili ze szpitala i gawędzili wesoło w kuchni przy drugim śniadaniu.
- Gdzie byłaś? – zapytała Bes. – Nie było cię tak długo…
- Trochę mi się przeciągnęło – mruknęłam i zajęłam swoje miejsce obok Syriusza, który objął mnie ramieniem.
- Coś taka zdołowana? – spytał. Wzruszyłam lekko ramionami.
- Gdzie Harry?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie – zaśmiał się Syriusz.
- Już dziś powiedziano mi, że jestem nieobyta, więc mógłbyś sobie darować –mruknęłam, na co Wąchacz roześmiał się.
- Tak, Voldemort zawsze miał poczucie humoru – prychnął.
- Ciesz się, że tego nie słyszy – stwierdziłam.
Podparłam głowę rękami. Teraz wyglądałam jak człowiek znękany życiem i całkiem zalany.
- Harry jest na górze, Molly kazała mu się przespać – odpowiedział nagle Syriusz.
Wstałam.
- A ciebie gdzie znowu niesie? – zapytał Wąchacz.
- Nieważne gdzie, byle daleko od ciebie – prychnęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Dziwne, że mój ponury nastrój wziął się od jednego, rzuconego mimochodem słowa biologicznej matki. „Jemu na nikim nie zależy.” To absurd! Przecież martwił się o mnie, kiedy Harry podczas jego odrodzenia rzucił na mnie Zaklęcie Cruciatus. Podobnie było wtedy, gdy przechodziłam swoją metamorfozę. Owszem, nie okazywał tego w jakiś wyszukany sposób, ale jednak się o mnie bał. I to wszystko miałoby być kłamstwem?
Wspięłam się po schodach na pierwsze piętro. Nogi same powiodły mnie do opustoszałego salonu. Usiadłam przed lustrem i wbiłam w nie spojrzenie. Po tym, co usłyszałam od matki, było dla mnie po prostu zwykłym lustrem w posrebrzanej, prostej ramie.
~*~
Nowy rozdział będzie dopiero po nowym roku, cóż tu poradzić… Życzę jeszcze raz wam wszystkim udanego Sylwestra i zabawy do białego rana xD
Mam nadzieję, że nowy szablon nie jest gorszy od poprzedniego. Jeśli jest, mówcie, to przywrócę poprzedni xD A dedykacja, z okazji Sylwestra dla każdego, kto przeczyta tą notkę xD Pozdro xD
~Dżunia_63
OdpowiedzUsuń30 grudnia 2008 o 22:06
Udanego Sylwestra http://www.modello.blog.onet.pl ;**
30 grudnia 2008 o 22:40
UsuńHeh, dziękuję bardzo i wzajemnie xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń30 grudnia 2008 o 22:14
Tamten szablon bardziej mi się podobał x) Rozdział całkiem fajny. Taka matka to skarb, dobrze, że ty dla mnie taka nie jesteś, choć teraz się Ciebie trochę boję xD Miejmy nadzieję, że Sophie na zawsze zostanie z LV. Pozdrawiam
30 grudnia 2008 o 22:41
UsuńWidzisz? Ciesz się, że nie jestem taka jak Melania dla Sophie xD Miałam nadzieję, że chodziło Ci o to „na zawsze” tylko w kontekście jako siostrzenica Voldka, tak? Nie było podtekstów? Bo wtedy bym musiała zmienić adres bloga na kochanka-czarnego-pana.blog.onet.pl xD xD
~maika
OdpowiedzUsuń30 grudnia 2008 o 22:40
popieram powyższe słowa: tamten szablon był chyba troszke lepszy, ale ten nie jest zły;]], notka…poprostu nie wiem co napisać, słów mi zabrakło chyba xDD…boskoo, Sopie trochę ostro potraktowała Łapę, ale po takich rozmowach, to może nawet nie dziwne…hehe, najlepzego w nowym roku życze ;**pzdr
30 grudnia 2008 o 22:43
UsuńThx xD Tego właśnie się bałam, a może miałam nadzieję, że ten szablon jest gorszy xD A więc po Nowym Roku wraca stary szablonik xD
~April
OdpowiedzUsuń30 grudnia 2008 o 22:53
Dziękuję za dedykację :). Co do szablonu, to moim zdaniem przywróć poprzedni. Rozdział jak to zwykle ciekawy i z akcją. Lustro widzę, że ciągle gdzieś tam się pojawia, tylko żeby nie wbiło się w kogoś, jak w tamtą babkę. Życzę udanego sylwestra i czekam na przyszłoroczną notkę.
1 stycznia 2009 o 17:19
UsuńJa już sobie to wyobrażam… Całe lustro odrywa się od swojej ramy i odcina Tonks głowę… niestety, to nie byłoby możliwe… ale zawsze można pomarzyć. [bo osobiście Tonks mnie irytuje] xD
~Olka
OdpowiedzUsuń30 grudnia 2008 o 23:12
Fajny rozdział.Fajny masz szablon,mi się podoba.Matka się troszczy(jeśli można to tak nazwać) o Sophie.Czekam na następny.Pozdrawiam.
1 stycznia 2009 o 17:19
UsuńA Sophie jest bardzo z tego zadowolona, jak ona się o nią troszczy xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 00:54
No, notka bardzo ładna, z resztą u Ciebie nie ma się czego czepiać :P Szablon świetny, o wiele lepszy niż tamten :P bez obrazy oczywiście :P xD Taaa, ten mi się podoba, ten obrazek po lewej jest świetny :P :) Pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione
1 stycznia 2009 o 17:20
UsuńOczywiście xD Co krok, to dalej xD Ale chyba rzeczywiście przeniosę ten szablon na bloga o Selene xD
~P_O_B
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 08:53
Jak zwykle świetnie, ostatnie dwa rozdziały podobają mi się bardziej niż kilka poprzednich :) W ogóle podoba mi się twój sposób pisania. A ja na razie ci nie powiem o co jestem obrażona, a jak! ;Pps. Usunęłaś nagłówek, czy po prostu coś mi się z netem robi? ;D
1 stycznia 2009 o 17:21
UsuńNic Ci się nie dzieje z netem [to specjalność mojego internetu, więc spoko] xD Usunęłam nagłówek, ale chyba go przywrócę xD
ksiezniczka_94@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 10:21
Szczerze?? To tamten szablon bardziej mi się podobał.Ale się nie obraż.Ten też jest fajny ;).A co do rozdziału….jest cudny.A zresztą każdy taki jest :DBuSsi ;*
1 stycznia 2009 o 17:24
UsuńOczywiście, że szczerze, ma chérie. I nie obrażam się, przecież mi ten szablon też się nie bardzo podoba xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 13:09
Jeszcze rozdziałów nie przeczytałam, wpadłam tylko życzyć Ci udanego Sylwestra. Świetnej zabawy i żeby nowy rok był lepszy od 2008 x)Co do pytania o szablon, bo Twoje dopiski przeczytałam, uważam, że tamten był lepszy. Wszystko jakoś ładniej, przejrzyściej wyglądało. Ale to tylko moje zdanie, zrób głosowanie x)Pozdrawiam! Świetnej zabawy! ;))
1 stycznia 2009 o 17:25
UsuńTaa, jednak wrócę do starego xD
~K&M
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 13:43
Szablon prosty i tajemniczy, nie zmieniaj go. A myślałam, że ta ich kłótnia będzie troszkę ostrzejsza. xD Że polecą jakieś zaklęcia, czy może szklanki. ^^ Szampańskiego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!
1 stycznia 2009 o 17:25
UsuńTa, do tej okazji [czyt. Sylwester] przydałyby się kieliszki od szampana, albo butelki z winem xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 16:15
Uważam, że Sophie powinna dostać porządnego Crutiatusa od Voldzia, może by się nauczyła szacunku. xD Nie wierzę że Lord zniesie te wszystkie drwiny, kiedyś chyba wybuchnie co?? Życzę udanego Sylwestra
1 stycznia 2009 o 17:26
UsuńHehe, masz rację, Voldemort nie ma stalowych nerwów i w końcu wybuchnie… Pytanie. Czy akurat skutki jego gniewu będzie odczuwać Sophie… xD
~Leanne
OdpowiedzUsuń31 grudnia 2008 o 18:48
Dziękuję za dedykację, fajnie i DŁUGO. szkoda, że next będzie dopiero po NRoku… Prawdę mówiąc poprszedni szablon był lepszy, ale ten też jest całkiem przyzwoity…
1 stycznia 2009 o 17:27
UsuńWięc ja tego szablona teleportnę na Selene-Snape, bo tamten tak mnie drażni, jak nie wiem co xD
~Chelsea
OdpowiedzUsuń1 stycznia 2009 o 12:29
Coś mało ostatnio Malfoy’a …
1 stycznia 2009 o 17:27
UsuńMało, ale może go dam trochę więcej w następnych rozdziałach xD
~Gabika138
OdpowiedzUsuń1 stycznia 2009 o 14:25
violet-riddle.blog.onet.pl w końcu ODWIESZONY! Zapraszam na nową notkę: część drugą rozdziału 4!pzdr! ;)
margot14@onet.eu
OdpowiedzUsuń1 stycznia 2009 o 18:16
Nowa notka na dramione-draco-i-hermione – Gonia