28 grudnia 2008

Rozdział 81

Cały poranek wszyscy odsypiali nieprzespaną noc. Tylko ja oczywiście, po wypiciu eliksiru uzupełniającego sen, bynajmniej nie miałam ochoty na to. W głowie nadal siedziało mi to lustro. Nie mogłam jednak nic o nie wypytać, bo gdy tylko zadawałam pytanie „Powiesz mi coś więcej o tym lustrze?”, Syriusz wzdrygał się i zmieniał temat. Z resztą, nie on jeden. Wszystkich domowników poraziło jakby zaklęcie szczękościsku.

Kiedy wszyscy zamknęli się w swoich sypialniach, ja wymknęłam się z pokoju, który dzieliłam z Livią, Ginny i Sapphire i poszłam do salonu. Postanowiłam bliżej zbadać to lustro, bez względu na wszystko. Nic jednak nie udało mi się stwierdzić, oprócz tego, że jest oprawione w posrebrzaną ramę, napełnia mnie lękiem, obrzydzeniem i zachwytem.
Usiadłam więc ‘po turecku’ na zakurzonym dywanie i wbiłam w nie wzrok. Siedziałam tak przez wiele minut, może godzin. Czas przestał się dla mnie liczyć. Byłam tylko ja i to lustro.
Nagle otworzyły się drzwi i wszedł Syriusz.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę – odezwał się i usiadł obok mnie.
Pokiwałam głową, nie odrywając wzroku od lustra.
- Chodź stąd – dodał.
- Dobrze – odpowiedziałam, ale nie ruszyłam się z miejsca.
Po kilku minutach, Syriusz zaczął tracić cierpliwość.
- Nie ignoruj mnie – powiedział groźnym tonem.
- Nie ignoruję – rzekłam tym samym monotonnym głosem, nie spuszczając wzroku z lustra.
Syriusz wstał i stanął przede mną, by zasłonić mi widok.
- Nie rób mi na złość, bo to się źle dla ciebie skończy – powiedziałam i pochyliłam lekko głowę, by nadal móc pochłaniać wzrokiem każdy kawałek lustra.
- Jesteś opętana – stwierdził Syriusz.
- Nie sądzę.
- Sama tego chciałaś – warknął Wąchacz i przerzucił mnie przez swoje ramię. Zaczęłam się wić, by jakoś uwolnić się z jego uścisku, jednak nic nie poskutkowało.
- Natychmiast mnie puszczaj! – zawołałam. Mój krzyk obudził panią Black, która zaczęła swoją serenadę.
Syriusz nie odpowiedział, tylko zaniósł mnie do kuchni. Ku mojej czarnej rozpaczy, była w niej połowa członków Zakonu, Weasleyowie i Ghostowie. Przestałam się wiercić, by nie dodawać sobie jeszcze bardziej idiotycznego wyglądu w i tak już żałosnym położeniu.
- Jeszcze raz cię zobaczę przed tym lustrem, a zamknę cię w piwnicy – zagroził mi Syriusz i rzucił mnie na moje miejsce. Sama groźba Syriusza była dla mnie bardzo przerażająca. Przecież spędziłam kilka dni w całkiem ciemnej, małej komórce w rezydencji Voldemorta i nie uśmiechało mi się do niej wracać.
-Głupi jesteś – prychnęłam i zaczęłam znęcać się nad swoim widelcem.

Ogólne rozbawienie z okazji mojego intrygującego wejścia do kuchni, zmalało dopiero po drugim śniadaniu. Pożegnaliśmy się z Syriuszem [ja ograniczyłam się tylko do chłodnego spojrzenia i kiwnięcia głową] i opuściliśmy zrujnowany dom przy Grimmauld Place. Do Szpitala Świętego Munga pojechaliśmy tramwajem. Nie potrafię zrozumieć, jak mugole mogą czymś takim jeździć. Małe to takie i zatłoczone w dodatku… a zapach tak przyjemny, że może powalić konia.
Wysiedliśmy w samym sercu Krakowa [przypominam, że akcja toczy się w Polsce]. Moody i Tonks poprowadzili nas wszystkich w stronę staroświeckiego domu handlowego, zbudowanego z czerwonej cegły. Nad drzwiami widniała tabliczka z ledwo czytelnym napisem: „Purge & Dowse Ltd”. Na wystawie stał stary manekin, reklamujący zielony nylonowy fartuch. Na wielkich zakurzonych drzwiach było napisane: Zamknięte z powodu remontu.
Tonks przycisnęła nos do szyby i powiedziała do manekina:
-Cześć, przyszliśmy odwiedzić Artura Weasleya.
Uniosłam lekko brwi. Czarodzieje rzeczywiście muszą mieć bzika, skoro wymyślają tak dziwne sposoby na ukrycie szpitala przed mugolami.
Manekin kiwnął palcem i Tonks razem z Ginny i Sapphire przeszła przez zamknięte drzwi, jakby były tylko gazem. Ja miałam już wprawę w przenikaniu przez różne rzeczy, więc bez wahania weszłam jako druga, trzymając za rękę krzywiącego się Spajka i Ripa.
W Świętym Mungu byłam tylko raz, kiedy Sethi’ego ukąsiła jadowita tentakula, a było to kilka ładnych lat temu.
Kiedy wszyscy już bezpiecznie przeszli przez szybę, nikogo nie rozjechał mugolski samochód, stanęliśmy w kolejce. Rozejrzałam się po izbie przyjęć, która po naszym przybyciu, stała się jeszcze bardziej zatłoczona, niż była.
Pani Weasley porozmawiała chwilę ze znudzoną czarownicą, siedzącą za biurkiem i poprowadziła nas na pierwsze piętro. Na ścianach korytarzy wisiały portrety różnych pokręconych uzdrowicieli, w tym jednego idioty, który krzyczał przez cały korytarz, że jestem chora na kurzą ślepotę.
- Nie jestem ślepa, ty hipochondryku jeden! – wrzasnęłam w końcu.

Dotarliśmy na pierwsze piętro.
- Może najpierw niech wejdzie rodzina – mruknęła Tonks. Cofnęliśmy się, ale Molly powiedziała:
- Nie, wejdźmy wszyscy.
- Molly, nie będziemy męczyć Artura – odrzekł stanowczo Sethi, więc do sali weszli tylko Weasleyowie, Harry, Livia, Victor i Spajk z Ripem.
Usiadłam na jednym z krzeseł, stojących pod ścianą. Po upływie kilku minut drzwi się otworzyły i wszystkie dzieciaki opuściły salę, a na ich miejsce weszli „dorośli”.
W komnacie było tylko czterech pacjentów. Artur Weasley leżał pod ścianą w kącie z „Prorokiem Codziennym” na kolanach.
- Witajcie – powitał nas radośnie.
- Dzień dobry – odpowiedział Sethi i wszyscy przyciągnęliśmy sobie krzesła.
- A więc, co z tym wężem? – zapytał od razu pan Weasley.
- Przeszukali cały teren – odrzekł basem Moody. – Ale nigdzie go nie znaleźli. Sam-Wiesz-Kto chyba nie spodziewał się, że wąż wśliźnie się do środka… Myślę, że wysłał go na zwiady. I Potter mówił, że to widział?
- Tak – odparła grobowym głosem Molly. – Wydaje mi się, że Dumbledore spodziewał się, że Harry to zobaczy…
Zaśmiałam się cicho.
- Dumbledore nie jest wszechwiedzący – prychnęłam. – To wielki czarodziej, ale bardziej prawdopodobne jest to, że raczej miał nadzieję na to, że Harry zobaczy tę wizję.
Nikt nie odpowiedział. Oczywiste było, że nikt nie zrozumiał mojej wielce inteligentnej tezy, więc dodałam:
- Dumbledore może tylko podejrzewać, jakie plany ma Czarny Pan. Ale fakt faktem, nawet Dumbledore martwi się o Harry’ego.
- To chyba oczywiste – odpowiedział Moody. – Chłopak widzi to oczami węża Sami-Wiecie-Kogo. A jeśli on go opętał…
Mój szyderczy śmiech znów rozbrzmiał w sali chorych.
- To jest mocno śmieszne, Alastorze – stwierdziłam. – Czarny Pan ma już własne ciało i nie potrzebuje korzystać z innego. I, wybacz, mamo, mówisz o Dumbledore’rze jak o Bogu. To człowiek i również popełnia błędy. A co do Czarnego Pana…
- Wiem, że go szanujesz… - przerwała mi Bes.
- Nie zaprzeczysz, że Czarny Pan to największy mistrz oklumencji i legilimencji, jakiego oglądał świat – wpadłam jej w słowo. – Więc nie miałby problemu z, przykładowo… zmuszeniem Pottera, by uwierzył, że jest tym wężem. I nie widzę powodu, Alastorze, byś podważał jego autorytet.
Wstałam.
- Będę wieczorem, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – dodałam. – Arturze, zdrowia życzę.
I skierowałam się do drzwi. Na korytarzu nie zauważyłam nikogo, więc teleportowałam się do małego miasteczka, gdzie mieszkali moi rodzice. Nie prędko odnalazłam osiedle, w którym mieszkali Serpensowie. Kiedy mi się to już udało, zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu odpowiedniego domu.
Wszystkie domu były do siebie złączone bokami, co jeszcze bardziej utrudniało mi poszukiwania. Nagle zobaczyłam biegającego z jakimiś innymi chłopakami Spirydiona, ubranego w mugolski kurtkę. Wzdrygnęłam się lekko i ruszyłam ku niemu przez śnieg.
- Spirydion! – zawołałam go. Spirytus spojrzał na mnie, a jego oczy zrobiły się okrągłe, jak 5 złotych. Bawił się przed jakimś żółtym, dwupiętrowym mieszkaniem o numerze 34.
- A co ty tu robisz? – zapytał brat, gdy już byłam na posesji jego rodziców.
- Zabieram cię na chwilę – odpowiedziałam.
- Dobrze, powiem tylko mamie i…
- O, nie – przerwałam mu z groźnym błyskiem w oku, ignorując całkowicie poszeptywania jego kolegów. – Gdyby rodzice się dowiedzieli, na pewno by się nie zgodzili. Chodź.
Spirydion, chcąc się już nie kłócić, poszedł ze mną poza osiedle, gdzie chwyciłam go za rękę i teleportowałam się z nim do sali wejściowej rezydencji Voldemorta.
- Poczekaj, chyba nie chcesz iść w czymś takim do wuja – prychnęłam i jednym machnięciem różdżki zmieniłam jego mugolskie ubranie w szatę szkolną. Mój płaszcz zmienił się w szatę Śmierciożercy.
- Zaraz – powiedział powoli Spirydion. – Jesteśmy u niego w mieszkaniu, czyli…
- On jest tutaj – wpadłam mu w słowo. – Tak, niezwykłe odkrycie. A teraz chodź. Masz być grzeczny i nie przynieś mi wstydu.
Chwyciłam go za ramię i wspięliśmy się po schodach na pierwsze piętro. Zapukałam [chyba pierwszy raz w życiu] i szepnęłam do Spirytusa:
- Kiedy Czarny Pan wstanie, masz złożyć mu ukłon.
Bez oczekiwań na łaskawe „proszę”, otworzyłam drzwi i szturchnęłam brata, by wszedł do komnaty. Zamknęłam za sobą drzwi, a Spirydion pochylił się lekko, gdy Voldemort wstał.
- Jak obiecałam, wuju – odezwałam się. – To Spirydion, mój brat.
Podeszłam nieco bliżej niego, a Spirytus chwycił fałdę mojej szaty i podreptał za mną. Teraz wydawał się taki malutki i bezbronny, że nie zdziwiłabym się, gdyby Czarny Pan wybuchnął śmiechem.
- Spirydion, tak? – powiedział powoli Voldemort, przyglądając się mu uważnie. – Nie bój się tak, chłopcze. Podejdź.
Spirydion podszedł kilka kroków. Voldemort obszedł go dookoła i położył mu rękę na ramieniu.
- Jesteś podobny do siostry – rzekł.
Spirydion podniósł głowę, by na niego spojrzeć.
- W-wydaje mi się, że do ojca – wyjąkał.
Voldemort roześmiał się.
- Obyś nie miał jego charakteru – odpowiedział.
Podeszłam do swojego tronu i opadłam na niego.
- Tylko nie proponuj mu od razu posady Śmierciożercy – odezwałam się chłodno. Nadal byłam trochę obrażona na Voldemorta. Nie uszło to jego uwadze.
- To byłoby nierozsądne – odrzekł z paskudnym uśmiechem. Rzuciłabym tutaj głośno kilka uwag na jego temat, ale wolałam nie straszyć Spirydiona, więc postanowiłam zatrzymać je dla siebie.
- Nie jestem taki zły, Spirydionie – mówił Czarny Pan. – Przynajmniej nie dla tych, którzy dla mnie coś znaczą. A ty z pewnością jesteś dla mnie taką osobą.
Uśmiechnęłam się drwiąco. Takie słowa chyba po raz pierwszy wypłynęły z ust Lorda Voldemorta.
- Sophie, idź po Barty’ego, niech się zajmie twoim bratem – zwrócił się do mnie Czarny Pan. – Chciałbym z tobą chwilkę porozmawiać.
Wstałam z tronu i spełniłam jego prośbę. Po chwili pojawiłam się z Crouch’em. Po drodze wyjaśniłam mu wszystko.
- Idź z nim, za chwilę po ciebie wrócę – powiedziałam Spirytusowi. Kiedy drzwi się zamknęły, Voldemort od razu na mnie naskoczył:
- Myślałem, że żartowałaś!
Rozwaliłam się na swoim tronie i zadrwiłam:
- Ta, bo powitałbyś mojego brata ze wszystkimi Śmierciożercami, czy może walnąłbyś mu na dzień dobry Cruciatusa?
- Nie byłem na to przygotowany – warknął Riddle. – Wcale nie liczysz się z moimi uczuciami.
Znów się roześmiałam.
- A masz jakieś? – zdziwiłam się. – Żyję z tobą przez dwanaście lat i jakoś nie zauważyłam u ciebie w miarę ludzkiej tkliwości.
- Myślisz, że jakbym okazywał uczucia, to miałbym to wszystko? – zawołał, już całkowicie wyprowadzony z równowagi. Oh, jak ja uwielbiam, gdy się złościł…
- A co ty masz? – spytałam spokojnie. – Płaską gębę.
Voldemortowi drgnęła szczęka, na co wybuchnęłam śmiechem.
- I pamiętaj, że nie wolno ci wpadać w furię – dodałam. – Możesz wystraszyć Spirydiona, a poza tym… podskoczy ci ciśnienie.
Wstałam i ruszyłam ku drzwiom, chichocząc. Voldemort złapał mnie za ramię i przyłożył mi różdżkę do gardła.

+.+

Mam nadzieję, że nie będziecie narzekać, że za krótka. Myślę też, że nie przynudzałam, ale to tylko moje wewnętrzne mniemanie xD Teraz by pewnie pasowało, żeby Spirytus wszedł w tym „intymnym” momencie, prawda?

Wiem, że napiszę jeszcze jedną notkę przed 2009 rokiem, ale już teraz, na wypadek, gdybym zapomniała, życzę wam udanego i szalonego Sylwestra. Bawcie się więc do rana i nie przedawkujcie ogórki kiszone xD 

35 komentarzy:

  1. ~April
    28 grudnia 2008 o 20:43

    Płaską gębę :D . Nieźle, ale Riddle tak łatwo jej chyba nie odpuści? Jestem ciekawa jak to zamierzasz dalej rozwinąć. No a lustro.. widzę, że spędziła nieco czasu przed nim. pozdrawiam i czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:40
      Heh, Sophie chyba nie wpadnie w samozachwyt, jak Malfoy xD, patrząc w to lustro xD

      Usuń
  2. ~Cam.
    28 grudnia 2008 o 20:52

    Niezły rozdział. Trochę tak dziwnie z tym Krakowem, jak zaczęłam sobie wyobrażać Sophie pod blokiem ;/ Jakoś tak… inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:41
      Weź, za bardzo jestem przywiązana do naszej ojczyzny, żeby pisać o tym, że Sophie mieszka w Londynie… Jakby to wyglądało… I Sophie nie była pod żadnym blokiem, moja damo xD

      Usuń
  3. ~Claudia
    28 grudnia 2008 o 21:20

    „Wcale nie liczysz się z moimi uczuciami.”- ten tekst mnie powalił. Voldemort obrażony na Sophie?? xD Cieszę się że sophie nie ukrywa kim dla niej jest wuj, mam nadzieję że rozwiniesz temat tego lustra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:43
      Oczywiście, że rozwinę xD Ale będziesz musiała poczekać trochę. Wiesz, na początku myślałam [ja sama], że tytuł rozdziału 80 to tylko taka „przenośnia” w cudzysłowie, ale jednak wyjdzie, że nie. Napiszę o tym dopiero za jakiś miesiąc, może półtora, ale napiszę xD

      Usuń
  4. ~Olka
    28 grudnia 2008 o 23:00

    Fajny rozdział.Voldemort się zdenerwował że Sophie przyprowadziła swojego brata,pewnie tak łatwo jej nie wypuści.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:44
      Sophie wyjdzie sobie, kiedy będzie miała na to ochotę. Ale na razie pozwoli Voldkowi pobawić się jej sytuacją xD Bo to przecież facet, prawda? xD

      Usuń
  5. ~xXx_Krwawa_xXx
    28 grudnia 2008 o 23:02

    podoba mi się ta Płaska Gęba XD i nie denerwuj sie bo Ci ciśnienie skoczy :d ale przerwać w takim momencie ? jak mogłas ?! czekam na newik XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:46
      Najwidoczniej mogłam xD No, a przecież Lordzik ma już swoje lata, może mieć podwyższony cholesterol, na jego twarzyczce mogą się zrobić zmarszczki, a jemu samemu może wypaść biodro, i co wtedy? Będzie wzywał Glizdogona? W jego wieku to już nie tak prosto rzucić Avadę, jak dawniej… xD

      Usuń
  6. margot14@onet.eu
    29 grudnia 2008 o 00:15

    No, wyjątkowo ładnie :) Najbardziej mi się podoba ksywa Spirydiona –> Spityrus xD :P Pozdro :) dramione-draco-i-hermione – Gonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:47
      Mnie też xD Już sobie wyobrażam, jak Voldek się do niego zwraca: „Hej, Spirytus!” xD

      Usuń
  7. ~Kate
    29 grudnia 2008 o 10:14

    Śłicznie:)PS Sorry ze tak pozo ale mialam problemy z netem…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:47
      Lol, ja mam problemy z netem co najmniej raz na tydzień… to na prawdę uciążliwe… xD Ale rozumiem xD

      Usuń
  8. ~Clumsy
    29 grudnia 2008 o 10:41

    Ojj….Voldemort troszkę się zdenerwował :PTe jego nerwy…Odcinek Cudowny ;-)BuSsi ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:48
      Ta, szkoda, że mu para uszami nie poszła xD A on ma uszy? xD

      Usuń
  9. ~Princess of blood
    29 grudnia 2008 o 10:43

    Nie!!! Tylko niech Spirytus im nie przerywa! Może tak powtórzysz sytuacje z 42 rozdziału ^^A tak poza tym, to ja jestem na ciebie śmiertelnie obrażona!!

    OdpowiedzUsuń
  10. ~maika
    29 grudnia 2008 o 11:49

    Moim zdaniem jeden z najlepszycch rozdziałów całej twojej twórczości;]].Myślałam, że spadne z krzesła, jak czytałam dialog Sophie z wujaszkiem xDD haha, płaska gęba i jakże ważne uczucia Lorda Voldemorta hahahcudeńko;]]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:50
      Tak, może Volduś by się rozpłakał? Oczywiście, kiedyś to uczyni, ale nie uchylę nawet rąbka tajemnicy, o nie… xD

      Usuń
    2. ~maika
      30 grudnia 2008 o 22:42

      ooo, to już nie mogę się doczekać, zaczne już układać sobie komentarz do tej scenki xDD hahah

      Usuń
  11. ~Nad
    29 grudnia 2008 o 13:14

    Zdążyłam przeczytać tylko 5 pierwszych rozdziałów i bardzo mi się spodobało ;) zapraszam do mnie na http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:51
      Czytasz to od POCZĄTKU?!?! Kobieto, jakby mnie pytał, to bym powiedziała, że nie zdążysz. Ale możesz mieć jeszcze cichą nadzieję, że zabraknie mi neta na tydzień. Pomimo szokuu, jestem pod wielkim wrażeniem xD

      Usuń
  12. ~Nad
    29 grudnia 2008 o 13:15

    Zdążyłam przeczytać tylko 5 pierwszych rozdziałów i bardzo mi się spodobało ;) zapraszam do mnie na http://www.so-i-live-your-life.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:52
      Zaczynam czuć się nieco niespokojnie… Więc ja też przeczytam WSZYSTKIE Twoje rozdziały xD

      Usuń
  13. ~K&M
    29 grudnia 2008 o 14:03

    No i wujek się trochę wkurzył. xD Nie lubię jak przerywasz w takich momentach. To po prostu chamsto. No ale dobrze, że następna notka nie pojawi się dopiero za rok.^^ Jednak na wszelki wypadek udanego sylwestra życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:53
      Buahahahahahahaha !!! Ten śmiech mi jeszcze z Tibii pozostał xD Hehe, jednak mam neta, chyba że mi wyłączą, gdy będę w trakcie pisania notki xD Powiem tyle: Sophie i Volduś raczej się nie pobiją, przynajmniej ten nie żuci na nią zaklęcia xD Ale postaram się kilka mocnych słów dodać xD

      Usuń
  14. greys.anatomy@onet.eu
    29 grudnia 2008 o 19:46

    Zapraszam serdecznie na nowopowstały blog o wspaniałym serialu Chirurdzy! :) http://Greys.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:55
      A jeśli spam, to bardzo proszę, tylko nie podwójny xD

      Usuń
  15. ~Ms.Riddle
    29 grudnia 2008 o 20:41

    No to sie Voldzio spisal ;p ale to z uczuciami to juz przesada;p hhah gdzie on ma uczucia;p hehe ;)i tak go uwielbiam ;p heheh no rozdzial fajny, bardzo :) aaa o ogorki kiszone sie nie martw ;d;p heheheh jak ja lubie ogorrki kiszone;p hhaha nadia-riddle-love ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:55
      Ja też lubię, ale mój kolega przedawkował, więc innych uprzedzam xD

      Usuń
  16. ~Leanne
    30 grudnia 2008 o 11:45

    Nawzajem. jeden z mniej-lepszych rozdziałów, ale super! Please, napisz kolejny rozdzaił jeszcze DZIŚ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:56
      Dyyybra xD Ale że kiedy? 30? Na rozkaz xD

      Usuń
  17. ~m.
    30 grudnia 2008 o 15:07

    świetna… tak w ogóle wszystko jest tu świtne, grafika, historia…. genialne….przepraszam, ze dopieroteraz, ale jakoś tak wyszło… :D strasznie duuużo dajesz tych notek… normalenie ni nadążam ich komentować, (za co cię strasznie przepraszam) mam nadziję, że nie gniewasz sie na mnie o to….. :*****http://the-story-about-dark-angels-love.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 grudnia 2008 o 18:58
      Tak jakoś wyszło… chyba powinnam przystopować xD i dawać rzadziej notki xD Ale spoko xD

      Usuń