16 grudnia 2008

Rozdział 75

Do Hogwartu miałam wrócić dopiero po kilku dniach. Okazało się, że te moje przemiany to nie jakaś zwykła choroba. Wcale nie miałam apetytu, praktycznie nic nie jadłam. Mogłam się zmusić jedynie do picia wody, ale nawet do tego trzeba było mnie zmuszać. Większość dnia przesypiałam w pokoju obok komnaty Voldemorta, a w nocy się uczyłam. Dziwna ochota naszła mnie na naukę. To też był zapewne jakiś odczynnik mojej przemiany, bo normalnie na co dzień ograniczałam się tylko do wkucia bieżącego tematu.
Ale zmieniał się nie tylko mój charakter. Nie przypominałam już tej dawnej Sophie z żółtymi oczami i długimi czarnymi włosami. Teraz moje oczy pociemniały i nabrały dzikiego wyrazu. Czwartego dnia pobytu zauważyłam też z przerażeniem, że zaczynam się „lenić”. Kiedy obudziłam się pod wieczór i zaczęłam czesać włosy, spostrzegłam, że zamiast na mojej głowie, połowa włosów jest na szczotce. Odrzuciłam ją, a po chwili mój piękny głosik rozbrzmiewał już w całym domu.
Kilka minut później do pokoju wpadł Barty. Ostatnio Czarny Pan nie chciał widzieć mnie na oczy…
-Barty, ja łysieję! – zawołałam z rozpaczą. Chwyciłam leżącą na podłodze jakąś chustę i zarzuciłam ją sobie na głowę.
-Przecież masz włosy, ja nie widzę żadnej różnicy – powiedział nieco zdziwiony Barty.
-A to? – syknęłam i wskazałam z obrzydzeniem na szczotkę, spoczywającą na dywanie.
Ku mojej wściekłości, Barty roześmiał się.
-Z czego się śmiejesz, bezwstydniku? – zawołałam z pasją. – Ja tu przechodzę kryzys, a tu się śmiejesz? Precz!
Barty po chwili się uspokoił.
-Wybacz mi, to było głupie, ale… - tu zawiesił głos i ściągnął mi z głowy chustę. – Jakby to powiedzieć… Kiedy tracisz włosy, one natychmiast odrastają.
Zmrużyłam oczy ze złości. Mogłam znieść swój dziwny charakter, odrażające upodobanie w krwi, ale łysienie? Nigdy w życiu!
-Więc jak wytłumaczysz mi to? – spytałam i pokazałam mu swoje kły. – Jak wytłumaczysz mój światłowstręt? Może powiesz, że mam wściekliznę, jak mugolskie zwierzęta, co?
Barty przytulił mnie i powiedział:
-Mogę wytłumaczyć… Kły miałaś od dawna…
-Ale nie używałam ich do zaspokajania głodu – wpadłam mu w słowo. – Gdybym była normalna, Czarny Pan nie kazałby ci się mną zajmować. On się mnie boi. Czuje do mnie wstręt.
-Co ty opowiadasz – przerwał mi surowo Crouch. – On jest po prostu zajęty… nie ma czasu dla…
-Potwora? – warknęłam. – No, dokończ! Dla kogo nie ma czasu?!
Wyrwałam się z objęć Barty’ego, chwyciłam jakiś wazon, stojący na stoliku i roztrzaskałam go o podłogę. Spodobało mi się to. Ale tym razem porwałam z szafki figurkę Buddy i rzuciłam nią w Barty’ego, który w ostatniej chwili zrobił unik.
-Jestem dziwadłem, i ty to wiesz! – krzyknęłam. Ogarnęła mnie taka wściekłość, że zaczęłam w niego ciskać wszystkim, co mi się nawinęło pod rękę [w tym nieszczęsną szczotką]. – Nienawidzę cię! Nienawidzę Voldemorta! Nienawidzę całego świata! Wynoś się stąd! Won! Precz!
Barty uchylił się przed kolejnym wazonem i umknął za drzwi. Kiedy je za sobą zatrzasnął, ryknęłam ze złości, rzuciłam jeszcze paroma przekleństwami i wybuchnęłam płaczem. Teraz i Barty już się mną nie zainteresuje… Nikt nigdy nie otworzy tych drzwi, a ja zdechnę w tym zdemolowanym przez siebie pokoju jak pies.

Osunęłam się na podłogę, a w mojej ręce pojawiła się żyletka. Nie chciałam się zabić. Jeśli to prawda, co mówią o wampirach, w ten sposób się nie zabiję… Ale mogę sprawić sobie ból, który może przyniesie ulgę.
Nie pomyliłam się. Przejechałam żyletką po całej długości ramienia, a ból zagłuszył okropne cierpienie, rozdzierające mi duszę.
Po kilku minutach, na obu moich rękach nie było już wolnego miejsca, wolnego od krwi, która zaczęła skapywać na ohydny, zielony dywan. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich Czarny Pan, a w jego cieniu Barty.
-Co ty wyprawiasz, Sophie! – zawołał Voldemort i wyszarpnął mi z ręki żyletkę, która rozpłynęła się w powietrzu.
-Konsumuję obiad – zadrwiłam. – Co, ślepy jesteś? Daję upust swojej złości. Może przez tą czynność będę bardziej normalna, niż jestem w chwili obecnej.
-Zostaw nas, Barty – powiedział Lord, a Barty skłonił się lekko i opuścił pokój.
Odwróciłam się do Voldemorta plecami i wbiłam wzrok w krwawiące ręce. Powoli uświadamiałam sobie ból, który sprawiłam sobie za pomocą żyletki.
-Może zapalę światło? – zapytał Voldemort.
-Nie – warknęłam.
Milczeliśmy przez chwilę, a później Czarny Pan położył mi ręce na ramionach.
-Zachowałem się niewłaściwie – powiedział, z trudem hamując złość, która w nim wybuchała. Ale przede mną nie mógł tego ukryć. Znałam go zbyt dobrze, bym nie mogła wyczuć jego wściekłości.
-Denerwujesz się – powiedziałam chłodno. – Nie wolno ci.
-Obchodzisz się ze mną, jak z jakimś staruchem – wybuchnął Voldemort.
-Zachowujesz się raczej jak dziecko – mówiłam dalej. – Kiedy wszystko ze mną jest w porządku, traktujesz mnie jak księżniczkę. Kiedy coś się psuje, zamykasz mnie w ciemnym pomieszczeniu dla wariatów i umywasz od wszystkiego ręce. Tak się zachowuje dojrzały człowiek?
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy.
-Wybacz, ale na ten trudny dla mnie okres, zdejmę z ciebie odpowiedzialność i wracam do Bes – dodałam. – Jak poczuję się lepiej, wyślę ci Flagro.
Wstałam i ruszyłam ku drzwiom.
-Zaraz – odezwał się Voldemort. – Nie pokażesz się chyba w tym stanie w domu… Pomyślą, że źle cię traktuję.
Zaśmiałam się.
-A nie jest tak? – spytałam i położyłam rękę na klamce.
-Nie chcesz mnie opuścić – powiedział spokojnie Czarny Pan.
-Nie, nie chcę – odparłam. – Ale muszę. Skoro jestem dla ciebie takim ciężarem, że zamykasz mnie teraz w tym pokoju i nie raczysz nawet się do mnie odezwać…
-Nie, to nie tak…
Roześmiałam się i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Każdy facet tak mówi – prychnęłam. – I każdy wtedy kłamie. Ty nie jesteś inny.
Otworzyłam drzwi, ale Voldemort wciągnął mnie z powrotem do pokoju.
-Nie pozwolę ci tak wyjść – powiedział i popchnął mnie na skórzany fotel. W jego ręce pojawił się bandaż.
-Daj spokój, sama mogę się uleczyć – warknęłam.
Czarny Pan obwiązał mi jedną rękę bandażem i rzekł:
-Nie możesz się uleczyć, bo nie wiadomo, jak lecznicza magia działa na…
Spojrzałam na niego z politowaniem, odepchnęłam go i zerwałam z ręki bandaż.
-Będzie mnie leczył mugolskim świństwem – mruknęłam i wypadłam na korytarz. Rany na moich rękach same się zagoiły. Na moje nieszczęście, Voldemort pobiegł za mną.
-Nie miałem na myśli dziwoląga, naprawdę – zawołał za mną. Zatrzymałam się gwałtownie i odwróciłam się do niego twarzą.
-Więc dlaczego powiedziałeś, że nie miałeś go na myśli? – zapytałam, a moje oczy zalśniły groźnie. – Nie chcę się kłócić, więc najlepiej będzie jak odejdę.
Nie poszłam jednak w stronę wyjścia, ale wspięłam się schodami na drugie piętro i zapukałam do jednych z rzędu drzwi. Odpowiedziało mi „proszę”, więc nacisnęłam klamkę.
-Nie przeszkadzam? – spytałam nieśmiało.
Barty podniósł głowę znad pergaminu i odłożył pióro.
-Nie przeszkadzasz, mademoiselle – odrzekł chłodno Barty i powrócił do pisania.
Zamknęłam za sobą drzwi i przysiadłam na jakimś krześle. Odkąd to Barty ma niby swoje własne biuro, a ja się ledwo mieszczę w jednym małym pomieszczeniu z Bellą, Rudolfusem, Narcyzą i Luckiem? To nie fair!
-Barty, nie chciałam tak na ciebie napaść – powiedziałam cicho. Ja sama już nad sobą nie panuję… przepraszam!
Ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam ciężko. Najwidoczniej moje życie było już skazane na klęskę. Ledwo się z jednym pogodzę, już kłócę się z następnym. Błędne koło…
-Barty, nawet nie wiesz jak mi przykro – jęknęłam i spojrzałam mu prosto w oczy. - Wybacz mi, ja już nigdy…
-To wystarczy – przerwał mi stanowczo Crouch. – Zawsze tak mówisz i zawsze łamiesz to słowo.
Jego oczy mówiły mi, że nie mam już szansy na jakąkolwiek łaskę [gdybym jej chociaż wyczekiwała…]. Jednak po chwili, Barty uśmiechnął się.
-A ja głupi, zawsze daję się zmiękczyć – dodał. – Chodź tu.
W jednej chwili znalazłam się u niego na kolanach. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale te stare nawyki…
-Ja naprawdę już nigdy… obiecuję – powiedziałam.
-Mam nadzieję, że następnym razem nie zostanę przywitany wazonem – odrzekł Barty.
Spłonęłam rumieńcem. Jeszcze nigdy nie było mi tak wstyd, jak teraz. Nawet wtedy, gdy zaklęłam dość brzydko w obecności Bes…
Pogładziłam go po policzku ; kiedy Barty był już bardzo blisko mnie, uświadomiłam sobie, jakie mogą być tego konsekwencje, więc natychmiast odwróciłam głowę.
-Wybacz, Barty… nie chcę ci zrobić krzywdy – mruknęłam.
-A co ty mi możesz zrobić? – spytał Barty i pocałował mnie w usta. Przez chwilę mój mózg nie działał. Nie byłam świadoma, że przez dziurkę od klucza może podglądać Czarny Pan, nie byłam świadoma, że to już chyba setna z kolei zdrada Dracona… Nic mnie nie obchodziło…

!.!.!.!.!.!


Długo mnie tu nie było, co? Nie udusicie mnie za to, prawda? A więc, oto wielki powrót Frozenki xD Może nie było tu więcej akcji, ale chyba też nie było tak tragicznie xD Dedykacja dla wszystkich cierpliwych xD 

36 komentarzy:

  1. Cameron_Riddle
    16 grudnia 2008 o 22:01

    Niezły rozdział, mamusiu :)) Ta twoja Sophie, to Drakowi [specjalnie tak napisałam] robi awantury, a sama się szwenda z Barty’m! Nie ladnie, nie ladnie xD Pozdrawiam – twoja, kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 grudnia 2008 o 22:34
      „Szwenda”… Przecież jest mu wierna… no, nie puszcza się przynajmniej xD

      Usuń
  2. ~maika
    16 grudnia 2008 o 22:02

    noo i tak dluugo wyczekiwany, wielki powrot xD, haha, rzucanie przedmiotami w rozne osoby, to chyba glowne uzaleznienie Sophie, juz chyba kiedys to pisalam, ale Voldek ma cos zmienne te charaktery;], robi sie coraz ciekawiej, czekam;];**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 grudnia 2008 o 22:36
      Ta, Voldek ma zmienne nastroje jak baba w ciąży… xD

      Usuń
  3. chloe_april@autograf.pl
    16 grudnia 2008 o 22:02

    Rozdział mimo, iż bez większej akcji, to mi się podobał. Dobrze oddałaś uczucia głównej bohaterki. Zdrada Draca… tak naprawdę jestem ciekawa jak długo jeszcze planujesz trzymać ją przy nim. Pozdrawiam April

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 grudnia 2008 o 22:38
      Tak długo, aż w końcu Sophie zrozumie, jaka jest głupia xD

      Usuń
  4. ~Ms.Riddle
    16 grudnia 2008 o 22:39

    Mi sie tam podoba zdradzanie Malfoya ;d;p hhah niech ma za swoje, gnojek ;d;p i tyle;D rozdział, jak zwykle świetny, nawet jak tak długo go nie było ;) !! no ;d;p i powiedziałam, co wiedziałam ;d;p a ta łapa, to sama nie wiem ;p hahh tak mi sie spodobała i ją wkleiłam ;d;p a Tobie z kim sie kojarzy ?:> ;d;p heh ;*** nadia-riddle-love :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:39
      Ah, z kim mi się kojarzy? A jak myślisz? z MOIM kochanym Voldusiem xD I jeszcze ze śmieciarą, jak by ktoś chciał wiedzieć xD

      Usuń
  5. ~Olka
    16 grudnia 2008 o 22:44

    Super rozdział.Podobało mi się(jak zawsze)…..kogo Sophie kocha bardziej Dracona czy Bartiego? Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:40
      Nie chcę zbytnio poprawiać, ale pisze się „Barty’ego” xD Kocha ich oboje, Dracona bardziej jak faceta, Barty’ego jak qmpla i nie wie, które uczucie jest silniejsze xD

      Usuń
  6. ~girls1996@amorki.pl
    17 grudnia 2008 o 07:38

    No no… Dużo się tu zmieniło… :) POzdro ;) [sapphire-graphic]

    OdpowiedzUsuń
  7. ~girls1996@amorki.pl
    17 grudnia 2008 o 07:38

    No no… Dużo się tu zmieniło… :) POzdro ;) [sapphire-graphic]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:41
      Masz na myśli szablon? xD

      Usuń
  8. ~Evera
    17 grudnia 2008 o 09:51

    Czekałam, czekałam i się doczekałam. Bardzo fajny rozdział, dużo uczuć i emocji. Sophie ma przed sobą poważny dylemat i jestem pewna, ze postąpi tak, jak powie jej serce, bo z Malfoyem to długo nie pociągnie, tak mi się zdaje. Ale rozdział naprawdę super. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:42
      To nie jest tak, że ona go nie kocha xD [Kolejna "Moda na sukces" tu się dzieje, ale cóż] xD Nie może sobie poradzić z tym uprzedzeniam, bo Malfoy nazwał ją szlamą, a na dodatek, jego cała rodzina służy jej i Voldkowi xD W tym tkwi problem xD

      Usuń
  9. ~Kate
    17 grudnia 2008 o 14:12

    Fajnie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Claudia
    17 grudnia 2008 o 14:30

    Świetny miałaś pomysł z zamienieniem Sophie w wampira. Według mnie lepiej by było jej z Barty’m. Niech ona rzuci Draco!! Voldziu będzie miał fajną minęPS:Mam nadzieję że Spohie nie rzuci się na Barty’ego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:43
      Ta, już sobie wyobrażam, jak Volduś robi zeza ze szczęścia xDD

      Usuń
  11. ~Kagami
    17 grudnia 2008 o 16:04

    Zacznę od rzeczy nieprzyjemnych, a przyjemne zostawię na deser xD”wybuchnęłam”… Kiedyś jakiś błąd musiał się w końcu pojawić, prawda? Pisze się: ‚wybuchłam’. ^^ Do nieprzyjemnych rzeczy zalicza się również to, że nie lubię jak czymś rzuca. To takie ”nie magiczne”, zupełnie mugolskie.A teraz wyszczerzamy ząbki i mówimy, co było w porządku. Oczywiście, cała reszta ;) Rozdział poza tamtym jednym błędem i sytuacją z rzucaniem bardzo mi się podobał. Nawet to jej zdenerwowanie podczas tego obrzucania, które jak dla mnie za często występuje. To u niej wrodzone, że tak zawsze się czymś rzuca? :D:DPodobało mi się też zakończenie. „Nie chcę ci zrobić krzywdy” i te tamte ^^Pozdrawiam! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:44
      Heh, błędy ort. są dla mnie codziennością xD I w HP widziałam, że pisało „wybuchnęło” xD Sama nawet do tej odp. szukałam tego cytatu xD

      Usuń
  12. ~K&M
    17 grudnia 2008 o 21:14

    Biedny Draco, kiedy on się o tym wszystkim dowie to będzie mu przykro. ^^ Ale wyglad bloga naprawdę mi się podoba. O wiele lepszy niż był. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 grudnia 2008 o 22:45
      Ta, bo ten poprzedni był tragiczny… xD Ale w sumie, Draco sam sobie jest winien. Po cóż się z Pansicą zadawał? Draco daje Sophie jeden cios, a Sophie pięć, więc wszystko jest wyrównane [w jej mniemaniu xD]

      Usuń
  13. ~AdriAnnkA
    18 grudnia 2008 o 17:12

    aj notka cudnnaa oczywiście ;D znów zdrada draco? ;p ahh ;Da nowy wugla hymm fajny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 19:53
      Eee, może to nie policzymy do zdrady? Może to tylko weźmiemy za przyjacielski „buziak”? xD

      Usuń
  14. ~Clumsy
    18 grudnia 2008 o 17:49

    Zgadzam się z Cam :P.Ale rozdziałek BoOsS ;PI super jest ten nowy wygląd ;)www.ps-love-you.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 19:57
      Tamten był nieco oczojebny, racja? xD

      Usuń
  15. ed_al_winry@amorki.pl
    18 grudnia 2008 o 17:51

    Nie ma to jak sprzeciwić się Voldusiowi he he:)PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić na 2 już część mojego opowiadania na http://Kana.cay.pl .Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 19:58
      Ta, niech ktoś inny się mu sprzeciwi, to będzie fajnie xD Na przykład Glizdek. Niestety, muszę go jeszcze trochę u mnie potrzymać xD

      Usuń
  16. ~Clumsy
    18 grudnia 2008 o 18:14

    Na http://www.street-princesses.blog.onet.pl pojawił się nowy odcinek Mam nadzieje,że wejdziesz,przeczytasz i skomentujesz Z góry dziękujemy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 19:58
      xD Spoko xD Nie wiem, co mnie naszło na taką odpowiedź… xD

      Usuń
  17. xxxhelenaxxx
    18 grudnia 2008 o 19:30

    Ojojoj. Mnie też dawno nie było xD I jaki ładny nowy wygląd! Wstyd mi za siebie że opuściłam Twoje opko ;((( XD :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 19:59
      Taak! Prawidłowo! I powinnaś się teraz mnie bać xD

      Usuń
  18. ~Gonia
    18 grudnia 2008 o 20:00

    Noo, szablon OK ;) ta laska na nim fajna :) Odn. opowiadania, Sophie jest strasznie nerwowa xD (chyba już to nawet pisałam). A Draconowi współczuję… setna zdrada… tak to jest, jak się ma za dziewczynę Sophie, a ona nie mogła mu wybaczyć, jak z Pansy balował… no nic, notka fajna :) pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 grudnia 2008 o 21:17
      Noom, w końcu wampiry są pozbawione skrupułów xD

      Usuń