-I co, nauczyłaś się na pamięć swojej kwestii? – zapytał Draco, kiedy weszłam do salonu Ślizgonów.
-Tak, ale nie jestem pewna, czy to wypali – odpowiedziałam. – Ślizgoni mogą się zbuntować… pani Hooch może mi zabronić i w ogóle…
-Nikt nam niczego nie zabroni – przerwał mi Draco. – Chodźmy już na śniadanie.
W Wielkiej Sali była już chyba połowa szkoły. Moją uwagę przyciągnął stół Krukonów, przy którym siedziała postać z długimi, jasnymi włosami. Na głowie miała kapelusz z lwem, który co chwilę wydawał z siebie ryk.
-Kolejny żałosny pomysł Luny – mruknęłam do Sapphire, która usiadła obok mnie.
-Słyszałam, że twój brat ostatnio z nią… - urwała i uśmiechnęła się złośliwie. Na moją twarz wystąpił gniew.
-Vipi? – wycedziłam, dysząc ze złości. – Victor spotyka się z tą pomyloną dziewczyną? Tego jeszcze nie było… Lepiej, żeby nie wchodził mi w drogę. Taki wstyd, taki wstyd…
-Nie widzę powodu, dlaczego się tak wściekasz – powiedziała spokojnie Sapphire, smarując sobie masłem bułkę. – Przecież Luna jest… trochę dziwna, przyznaję, ale popiera ciebie i Harry’ego.
No nie! Sapphire broni Victora? Broni Pomyluną?
-Pragę ci przypomnieć – wysyczałam przez zęby. – Że Victorowi nie podobało się to, że jestem z Draconem. Więc ja też mam prawo ingerować w jego związek z Luną.
Wstałam z krzesła, ale mój gniew natychmiast zniknął, kiedy w tej samej chwili do sali wszedł Harry i Ron. Ku mojej radości, Ronald wyglądał jak warzywo.
Uśmiechnęłam się złośliwie i zagwizdałam szyderczo, a za mną poszedł cały stół Ślizgonów, który zaczął wyć i tupać.
Po śniadaniu, z całą drużyną wybraliśmy się do szatni. Kiedy już się przygotowaliśmy, przyszedł czas na przemowę kapitana.
-Wydaje mi się – mówił. – Że jeśli zagramy tak jak na treningach, Gryfonom przyda się pani Pomfrey. Dajcie z siebie wszystko.
I wskazał nam drzwi wyjściowe.
-Eee… Draco – odezwałam się cicho, kiedy ustawiliśmy się na boisku. – Wczoraj słyszałam, jak rozmawiasz z Pansy.
Malfoy uśmiechnął się cierpko.
-Mogłem się tego spodziewać – odrzekł. – Wiedziałem, że nie pozwolisz mi zostać sam na sam z Parkinson.
Uniosłam brwi.
-Czyżbyś coś sugerował?
-Tylko tyle, że nie chcę mieć z nią już nic wspólnego – odpowiedział szybko Draco.
Trybuny powoli się zapełniły. Nadeszła pani Hooch i drużyna Gryfonów. Kiedy tylko ci drudzy pojawili się, wszyscy Ślizgoni siedzący na trybunach zaczęli śpiewać pieśń wymyśloną specjalnie na tą okazję.
-Kapitanowie, proszę sobie podać dłonie – odezwała się pani Hooch. Angelina i Montague podeszli i uścisnęli sobie ręce.
-Na miotły… - dodała pani Hooch.
Wszyscy wzbiliśmy się w powietrze, a chwilę potem rozległ się gwizdek, rozpoczynający mecz.
Zaczęłam krążyć nad boiskiem, nie wypatrując znicza, ale obserwując Rona. Ten zawisł nieruchomo nad prawą bramką i wpatrywał się z niepokojem w kafla, który przechodził z rąk do rąk.
Ślizgoni zaczęli swoją serenadę, w mojej dłoni pojawił się znikąd srebrny mikrofon. Odczekałam chwilę i zaczęłam swoją zwrotkę:
- Weasley jest naszym królem,
I da nam wygrać mecz!
Więc zaśpiewajmy chórem:
On naszym królem jest!
Sektor Ślizgonów zaczął śpiewać jeszcze głośniej, ale już beze mnie. Zaczęłam wypatrywać znicza. Usłyszałam komentarz Lee Jordana:
-…pierwsza próba nowego szukającego Gryfonów!
Natychmiast zatrzymałam swoją Błyskawicę i wbiłam wzrok w Rona. Jak pocisk, leciał ku niemu Draco we własnej osobie. Ron rzucił się rozpaczliwie do przodu z wysoko uniesionymi ramionami, a kafel przeleciał zgrabnie przez środkową pętlę. Malfoy maił taką polewę z tego, że o mało nie spadł z miotły.
-10 do 0 dla Ślizgonów – poinformował wszystkich Lee. – Miałeś pecha, Ron…
Ślizgoni zaśpiewali jeszcze głośniej swój hymn, a ja powróciłam do poszukiwania znicza.
Po jakichś 15 minutach gry Ślizgoni prowadzili 40 do 10, a ani ja, ani Harry nie dostrzegliśmy jeszcze znicza.
Okrążyłam jeszcze raz boisko, przysłuchując się całkiem zabawnym komentarzom Jordana:
-Goyle zahacza pałką o głowę Bell, niby przypadkiem…
Roześmiałam się, ale w tej samej chwili głos zamarł mi w gardle. Tuż obok słupka Ślizgonów zauważyłam błysk złotego światełka. Spadłam jak pocisk ku niemu, a tuż obok mnie pojawił się Harry na swojej błyskawicy. Wyciągnęłam rękę, ale nie po to, by dosięgnąć znicza. Na moim nadgarstku pojawił się łańcuch, biegnący aż do Błyskawicy.
-Bywaj, Harry – powiedziałam do niego i z uśmiechem zeskoczyłam z miotły. Wyciągnęłam prawą rękę i zanurkowałam. Miotła leciała za mną bezwładnie w dół. Kiedy tylko zacisnęłam palce na maleńkiej piłeczce, wzbiłam się kilka metrów w powietrze. Rozległy się okrzyki przerażenia i brawa.
Skłoniłam się i wylądowałam na trawie tuż obok drużyny Gryfonów. Łańcuch zniknął, a Błyskawica opadła na ziemię. Odwróciłam się do mojej drużyny i…
ŁUUUP!
Crabbe odbił tłuczkiem w Harry’ego, który padł na twarz na ziemię.
-CRABBE, idioto pozbawiony mózgu! – zawołałam. – WYGRALIŚMY, debilu!
Ale moje wrzaski na nic się nie zdały, bo pani Hooch sprowadziła go na dół i zaczęła się na niego wydzierać.
-Nic ci nie jest? – zapytałam, pomagając Harry’emu wstać.
-Nie – odpowiedział Potter przez zaciśnięte zęby.
-To była dobra gra – dodałam.
-Sop, wygraliśmy! – zawołała Sapphire i rzuciła mi się na szyję.
-Nie ma na nas mocnych, kochanie – odrzekłam.
Podeszłam do Malfoya i uścisnęłam go.
-Jeszcze nigdy nie widziałem tak beznadziejnego obrońcy – odezwał się do Gryfonów, kiedy go puściłam. – Ale w końcu pochodzi ze śmietnika… Jak ci się podobały słowa naszej piosenki, Potter? To ja je ułożyłem… Chciałem dopisać jeszcze parę zwrotek, ale nie mogłem znaleźć rymów do tłusta…. To o matce Weasleya. Nie miałem też niczego do niedorajdy… czyli jego ojcu.
-Żółć ci na mózg padła – prychnęła Angelina.
Uśmiechnęłam się na widok złości, która malowała się teraz na twarzy drużyny Harry’ego.
-Ale ty lubisz Weasleyów, co, Potter? – szydził Malfoy. – Spędzasz u nich wakacje, co? Nie pojmuję, jak ty wytrzymujesz ten smród. Ale w końcu wychowałeś się u mugoli, więc nawet ten chlew nieźle pachnie.
Draco chwycił mnie za rękę i rzucił na odchodnym:
-Ale może ty pamiętasz, jak cuchnął dom TWOJEJ matki i dom Weasleyów przypomina ci…
To stało się w jedną sekundę. Harry i George rzucili się na Dracona, rycząc jak banda dzikusów. Ja zostałam odepchnięta na bok. Zerwałam się z ziemi i wrzasnęłam:
-Przestańcie!
Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać kieszenie. Niestety, moja różdżka została w szatni.
Harry zamachnął się i uderzył Dracona w brzuch. Biegła już ku nim pani Hooch, wyciągając w biegu różdżkę.
Machnęłam rękami jakbym odpędzała się od muchy, a Harry’ego i George’a odrzuciło do tyłu. Podbiegłam do Dracona i zarzuciłam sobie jego rękę na ramię.
-Wszystko w porządku? – zapytałam z troską.
-Bywało lepiej – odpowiedział Malfoy przez zaciśnięte zęby. Z nosa ciekła mu krew.
Pomogłam mu wstać i dodałam z wyższością:
-Chodźmy stąd, bo niewychowane dzieci się na nas rzucą.
Zaprowadziłam Malfoya do szatni i posadziłam go na ławce.
-Dzikusy – wycedziłam.
Do szatni zwaliła się reszta drużyny Ślizgonów.
-To karygodne – warknął Montague. – Nie umieją przegrywać. Jeszcze dziś zgłoszę to dyrektorowi.
Uśmiechnęłam się złośliwie.
-Lepiej zamieszać w to wszystko Umbridge – odezwałam się.
-Świetny pomysł – odrzekł Montague.
Podczas kolacji po szkole rozeszła się wieść, że pan Harry Potter i bliźniacy Fred i George Weasleyowie zostali ukarani przez Wielkiego Inkwizytora Hogwartu dożywotnim wykluczeniem z drużyny Gryfonów.
-Miałam nadzieję, że co najmniej wyrzucą ich ze szkoły – powiedziałam do Dracona i Sapphire. – Albo, że każą im zapłacić im jakieś odszkodowanie, czy coś…
-Weasleyów i tak na nic nie stać, więc z czego by mi wypłacili? – zauważył Draco.
-Słyszałam, że Crabbe dostał szlaban u Umbridge – wtrącił się Montague. – Kazała mu coś przepisywać.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Już wcale tak nie żałowałam Harry’ego. Wręcz przeciwnie, czułam żal do Crabbe’a, że mu mocniej nie przyłożył tym tłuczkiem…
~*~
Rozdział nie jest może tak długi, jak planowałam, ale już nie dam rady siedzieć przed kompem. Musicie się zadowolić tym, co jest. Noo, i mogło tego przecież dziś nie być, bo neta odłączyli mi na kilka godzin. Lol, jak ja nienawidzę tych „napraw”…
Rozdział też jest średni, nie zachwycił mnie, tak jak niektóre odcinkie, ale ujdzie xD Dedykacja dla Żółto-zielonej z zmrok-historia-pewnej-zaskakujacej-milosci.blog.onet.pl :* I narq xD
margot14@onet.eu
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 22:25
Chyba pierwsza… ;) No ładnie, ładnie. Kiedyś napisałaś, że Sophie jest i dobra i zła, jako że pochodzi od Gryffindora i Slytherina. Mi się zdaje, że jest dużo bardziej zła, niż dobra, ale chyba tak ma być, Sophie nie będzie raczej pozytywną bohaterką :P A tak ogólnie ładnie, fajnie, nie najgorzej ;) No i zapraszam do mnie na nową notkę – dramione-draco-i-hermione – Gonia
6 grudnia 2008 o 17:06
UsuńSophie jest i dobra i zła, owszem, ale, jak słusznie zauważyłaś, jest bardziej zła. Otórz, tak jest w zasadzie, bo Slytherin miał syna, a Gryffindor córkę, a waidomo, że w rodzinie to facet jest „najważniejszy”, tj. kobieta ma po mężu nazwisko, mąż utrrzymuje rodzinę [przeważnie] xD Więc i Sophie ma więcej cech Slytherina, niż Gryffindora xD
~Chwaścik
Usuń26 lipca 2015 o 20:16
Twoje genetyczne wywody mnie rozwalają…
(Mam nadzieję, że piszesz je do jaj, nie wierząc w nie ani odrobinke, bo mój mózg naprawdę nie pojmuje jak można być tak głupim…)
~maika
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 22:26
podoba mi sie ten rozdzial;], zwolnila sie troszke akcja, to taki fajny odrzut od „zycia codziennego” Sophie (czyt. sprawy z Voldkiem i Draco vs.Pansy xDD), czekam na nr. 72;D;*
6 grudnia 2008 o 17:07
UsuńZwolniła się. Prawdę mówiąc, trochę się zagapiłam, bo przed meczem było ujeszcze GD, Zgredek, Pokój Życzeń… xD Muszę przyspieszyć akcję xD
margot14@onet.eu
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 22:32
Szybciej przeczytałam, niż ty zdążyłaś mnie powiadomić :P bo ja chciałam powiadomić ciebie o nowym rozdziale :P Possdrówki – Gonia
6 grudnia 2008 o 17:09
UsuńHehehe, w takim razie ja też szybciej przeczytałam, niż zdążyłaś mnie powiadomić xD No, przynajmniej nie wchodziłam na swojego bloga żeby zobaczyć, czy mam od Ciebie info xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 22:42
No, rozdział fajny :D;) i dużo akcji :) i wcale nie jest za krotki ;d;p xD nadia-riddle-love ;)
6 grudnia 2008 o 17:10
UsuńWg mnie było nieco nudnawo xD
~Olka
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 23:24
Fajny rozdział.Nie był za krótki……opisałaś przebieg meczu,ta bójka na końcu była niepotrzebna…..chyba.Czekam na następny.Pozdrawiam.
6 grudnia 2008 o 17:12
UsuńWłaśnie bójka była potrzebna! To chyba najbardziej ciekawy zwrot akcji w tym rozdziale xD
~Evera
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 23:28
Fajny rozdział, super przedstawiłaś grę i ta bójka, no przynajmniej ciekawy finisz, lubię takie nieoczekiwane akcje końcowe. Pozdrawiam
6 grudnia 2008 o 17:13
UsuńNom, bo w książce to Gryfoni wygrali xD
sandra112@amorki.pl
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 10:38
Wywaliste ;dd Chciałaś żeby mu mocniej tegnął? XD Szczera jesteś xdd
6 grudnia 2008 o 17:14
UsuńxD Taa, jakby mu mocniej je*nął, to by mu rozdupczył łeb xD
~Evera
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 12:00
Serdecznie zapraszam na hogwarckie-romanse na nową notkę. Życzę miłej lektury i proszę o wyrażenie swojej opinii w postaci komentarza. Pozdrawiam
~Kate
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 14:35
NOtka bosska;)
6 grudnia 2008 o 17:16
UsuńDzięki xD
~Natasza__
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 14:36
Rozdział nie jest taki najgorszyTylko mam takie małe pytanie bo jak Sophie jest szukającym to kim jest Draco? Rozdział trochę krótki Pozdrawiam
6 grudnia 2008 o 17:17
UsuńDraco jest ścigającym. Właśnie dla tego popisu Sophie zrobiłam ją szukającym. Ale… zaraz… Czy ja nie napisałam w tym rozdziale, że do bramki Rona leciał „Draco we własnej osobie”? xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 16:44
Notka mnie nie zachwyciła. ^^ Nie podoba mi się niestety ten jej podział na dobro i zło. Choć w tym rozdziale była jedynie zła.Jeśli chodzi o ”niewyżyta”. Rozumiem przez to, że traktuje cruciatusem wszystkich, którzy jej nie podpasują. Nie ma na kim ćwiczyć, to właśnie specjalnie do tego niech sobie kupi zwierzątko. ;) Bo szkoda mi Flagro. I… buuu zmieniłaś bieg wydarzeń. xD Czyż to nie Harry złapał znicza? :P Ale oczywiście, to opowiadanie jest o Sophie więc mogłaś to zmienić :DPozdrawiam! ;))
6 grudnia 2008 o 17:22
UsuńWeź, ja tu nie piszę o Potterku, który się boi, że go Voldziu opentał… xD Bliznowaty ma za dużo chwały w powieści Rowling, u mnie jest tylko tą mniejszą rólką. A co do Sophie, to jest „niewyżyta”, zgadzam się. Ale to nie jej wina. Ma to po Voldziu xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 16:46
Wiem, ostatnio tylko narzekam, nic mi się nie podoba. Ale nic na to nie poradzę. Musisz mnie zaskoczyć, pomóc mi wyjść z tego transu, gdzie wszystko widzę na: ”Nie, to jest złe”. Wierzę w Ciebie ;)
6 grudnia 2008 o 17:24
UsuńDobra, dobra… teraz Ci się nie podoba, ale szykuję tzw. „bombę”, przynajmniej wg mojego mniemania, najlepiej odzwierciedla napis w nagłówku „Muzyka to największa magia” xD
Brillen
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 17:40
Rozdział mnie rozwalił całkowicie ! xF Gratuluje pomysłów xd Wgl wszytsko było taaakie ekhm… fajne xD Co tu mówić? xD Bozosko xD Całuję <3
6 grudnia 2008 o 17:29
UsuńWszystko było taaakie… fajne xD Ah, nie wiem dlaczego, ale to sformuowanie mnie rozwaliło… xD
ed_al_winry@amorki.pl
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 19:09
Ha. I takie akcje to ja rozumiem. Mam nadzieję, że trochę ich będzie.PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić na 1 już część mojego opowiadania na http://Kana.cay.pl .Zapraszam.
6 grudnia 2008 o 17:32
UsuńDziękuję, itp tid, xD postaram się przyspieszyć akcję, bo [lol] jak skończę całe story to będzie ponad 200 rozdziałów xD
Cameron_Riddle
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 19:37
Niezły rozdział. Chociaż ja za Quidditchem nie przepadam. Faajnie, że Ślizgoni wygrali mecz xD Pozdrawiam
6 grudnia 2008 o 17:32
UsuńWeź, wole quidditch, niż piłkę nożną. Jak w szkole grałyśmy z dziewczynami, to później miałam całe nogi w siniakach xD
Cameron_Riddle
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 21:03
Zapraszam na nowy rozdział na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl . Zachęcam do przeczytania i wyrażenia swojej opinii w postaci komentarza.
~Leanne
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 21:24
Rzeczywiście dziki. Ale może w nexcie coś o Voldku? Chyba pokochałam rozdziały z nim…^^
6 grudnia 2008 o 17:34
UsuńChyba? Zabiję za to „chyba” xD Nieno, ja też lubię takie rozdziały, szczególnie, kiedy Sophie wali w niego szklankami xD
SiiSii
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 22:40
HejWiem ze nie dajesz komentarzy za avka ale i tak cie informuje ze dodaje twoj avatar do mojego bloga ! Ze masz swietnego bloga! i takze ze dodaje twoj do linkow :) Jakby co to ja dopiero zaczynam blog od dzisiaj wiec jest w remoncie :) Ale pierwszy rozdzial juz jest :) Adres :http://hermionka-harry-i-ron.blog.onet.pl/Pozdro :** Lovciam xD
6 grudnia 2008 o 17:35
UsuńOczywiście, że nie daję komów za avka, np ze 20, ale skomentuję tego bloga, na którym jest mój avatar xD Też dodam Cię do linków xD
marta2000wojcik@amorki.pl
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2008 o 23:22
http://zmrok-historia-pewnej-zaskakujacej-milosci.blog.onet.plWcale nie taki kródki. Moim zadniem bardzo fajny. niemogę się doczekać next. Dzięki za dedykację :* wspaniała notka wkleję twojego avka. u mnie nowa notka jutro :****
6 grudnia 2008 o 17:37
UsuńAh, dziękuję xD Już myślałam, że na samym początku napiszesz jedną kropeczkę, ale czuję się zaszczycona, że dałaś aż 3 xD
~xXx_Krwawa_xXx
OdpowiedzUsuń6 grudnia 2008 o 11:42
dawno mnie nie było …..ale nadrabiam…notka świetna..jak zawsze…;Dfajnie opisałaś mecz..i szkoda, że tłuczek tak słabo uderzył Pottera XD
6 grudnia 2008 o 17:37
UsuńTa, szkoda, że Potter nie wybił sobie zębów xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń6 grudnia 2008 o 17:26
Fajny ;PWybacz,ze dopiero teraz ale nauka ;/;/www.ps-love-you.blog.onet.pl
6 grudnia 2008 o 17:38
UsuńTeraz jak słyszę od mamy, że mam się iść uczyć, to mnie szlag trafia xD Lol, ile można się uczyć?!?!?!?!?! xD