23 września 2008

Rozdział 36

Voldemort odwrócił się do Harry’ego, który zdążył już podnieść się z ziemi. Różdżka drżała mu w ręce, na co Czarny Pan roześmiał się piskliwie.
-Crucio! – zawołał. Harry przetoczył się na bok i ukrył za jednym z grobowców. Zaklęcie chybiło. Ja, Śmierciożercy, nawet Voldemort roześmialiśmy się drwiąco.

-Nie bawimy się w chowanego, Harry! – krzyknął Tom, podchodząc powoli do grobowca, za którym zapewne drżał ze strachu Harry. – Wychodź, nie możesz przede mną uciekać wiecznie! Wyłaź stamtąd i walcz! To będzie szybkie, może nawet bezbolesne… Nie wiem, nigdy nie umierałem…

Po chwili Harry wyszedł zza grobowca. Twarz wykrzywiał mu ból towarzyszący najprawdopodobniej zranionej nodze. Podniósł różdżkę, to samo zrobił jego przeciwnik. Gdy Voldemort krzyknął: ‘Avada kedavra!’, Harry zawołał: ‘Expelliarmus!’. Z różdżki Voldemorta wystrzelił oślepiający, zielony płomień, który zderzył się ze strumieniem czerwonych iskier Harry’ego.
Zaśmiałam się cicho. Nie spodziewałam się takiego widowiska, ale przyznaję, warto było urwać się z Hogwartu, żeby przynajmniej zobaczyć tą walkę.
Po środku złotej nici wiążącej różdżki Voldemorta i Harry’ego pojawiły się trzy złote paciorki, które szybko zaczęły zbliżać się do różdżki Harry’ego.

-Nie róbcie nic! – zawołał Voldemort. Zauważyłam, że jego oczy przybrały dziwny wyraz ; na pewno nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
Nagle rozbrzmiał z nikąd przedziwny dźwięk, bardzo dobrze mi znany. To brzmiało jak śpiew feniksa

Po kilku minutach, gdy te trzy paciorki były już jakieś kilka centymetrów od różdżki Harry’ego, zatrzymały się i bardzo powoli zaczęły się cofać ku Voldemortowi. Moja różdżka natychmiast pojawiła się w mojej ręce.

-Nie róbcie nic, póki wam nie rozkażę! – powtórzył Czarny Pan.

-Ale… ale… - zaczęłam.

-Powiedziałem: nie! – przerwał mi Voldemort. Głos miał rozgniewany, jeszcze nigdy tak się do mnie nie zwracał… Zaczęło mi dźwięczeć w uszach ze złości. Mam nic nie robić? Zrobię ci na złość i cię nie posłucham…
Zerwałam się z tronu, uniosłam różdżkę i zawołałam:

-Waddiwasi! – w kopule, która oddzielała Harry’ego i Voldemorta ode mnie i Śmierciożerców, pojawiła się dziura o średnicy jakiegoś metra. Wycelowałam dobrze i dodałam:

-Affaiblir!*

Paciorki zaczęły lekko drżeć i zatrzymały się po środku złotej nici.

Nagle zauważyłam, że z końca różdżki Voldemorta zaczęło wyłaniać się coś białego, lekko przezroczystego. Najpierw głowa, później ramiona. Z różdżki mojego wuja wyszedł… Cedrik Diggory?!
Spojrzałam szybko w stronę błyszczącego w świetle złotej nici pucharu. Jakiś metr od niego leżało nieruchomo ciało Cedrika. Uprzednio go nie zauważyłam, moją uwagę całkowicie pochłonęło odrodzenie Voldemorta…
Padłam na kolana ; po moim policzku spłynęła łza. Dopiero teraz dotarło do mojej świadomości… Cedrik Diggory nie żyje. Zabił go Voldemort. Nie, to ja go zabiłam. Mogłam do tego nie dopuścić.

Widmo Cedrika podleciało do Harry’ego i zaczęło mu coś szeptać. Nie mogłam dosłyszeć co, bo w uszach dzwoniła mi tym razem rozpacz.
Z różdżki Voldemorta wystrzeliła kolejna postać. Było to widmo starca. Widziałam go tylko raz w życiu. To był ten stary mugol – Frank Bryce, którego Czarny Pan zamordował na wakacjach.

-A więc to naprawdę był czarodziej – dosłyszałam jego głos. Brzmiał, jakby jego właściciel znajdował się w pustym, ogromnym pokoju. – Ukatrupił mnie… ale ty go chłopcze pokonasz…

-Nie! – zawołałam. Uniosłam różdżkę i machnęłam nią krótko. Voldemort uniósł lewą rękę i jednym jej ruchem odbił zaklęcie uciszające, które ugodziło w niczego niespodziewającego się Glizdogona.
Z różdżki Czarnego Pana wydobyła się kolejna postać. Była to tęga kobieta o dziewczęcych rysach twarzy. Berta Jorkins. Ją widziałam wiele razy, albo w Ministerstwie Magii, albo raz w Azkabanie.
Te trzy śmiertelne ofiary Voldemorta zaczęły krążyć wokół Harry’ego, dodając mu otuchy, ale tego już nie mogłam, albo nie chciałam usłyszeć. W głowie nadal mi szumiało ; poczułam się, jakbym dostała tłuczkiem. To moja wina, że doszło do śmierci w Turnieju… Moja wina…
Na zewnątrz wydostała się czwarta postać, tym razem mężczyzny, z czarnymi, sterczącymi na wszystkie strony włosami, okrągłymi okularami… Ojciec Harry’ego.
Piątym widmem okazała się kobieta z długimi do pasa, ciemno rudymi włosami i migdałowymi oczami. Lily Potter stanęła obok męża i rzekła odległym głosem:

-Kiedy przerwie się połączenie, wróć do świstoklika.

-Zrobię to! – wydyszał Harry. Spojrzałam na Voldemorta z rozpaczą. Miałam nadzieję, że coś zrobi, ale i on wpatrywał się, teraz już z widocznym przerażeniem na widma swoich ofiar.

-Harry – wyszeptał Cedrik – zabierz ze sobą moje ciało. Oddaj je moim rodzicom…

Harry, z wyraźnym wysiłkiem pokiwał głową.

-Zrób to, Harry – odezwał się James Potter – Teraz!

Harry szarpnął mocno różdżką. Nić pękła i Harry’ego odrzuciło do tyłu. Poderwał się jednak szybko i pomknął w stronę nieruchomego ciała Diggory’ego i pucharu.

-Oszołomcie go! – zawołał Voldemort do Śmierciożerców. Co najmniej 12 oszałamiaczy pomknęło w stronę Harry’ego, ale każdy z nich chybił.
Harry dopadł ciało Cedrika i krzyknął:

-Accio!

Puchar, w którego celował różdżką, pomknął posłusznie w jego stronę. Nie patrzyłam nawet w tamtą stronę. Nadal klęczałam w tym miejscu, gdzie upadłam. Usłyszałam charakterystyczny świst ; a więc już po raz kolejny słynny Harry Potter umknął mojemu potężnemu wujowi…
Nieco dalej, za moimi plecami, rozległ się ryk wściekłości Voldemorta, po czym wszystko umilkło.
Panującą od kilku sekund ciszę, rozdarł mój pełen złości i żalu wrzask i poniósł się echem po cmentarzu.
Nie zważając na tłum Śmierciożerców, wybuchnęłam żałosnym płaczem, wbijając paznokcie w trawę. Usłyszałam odgłos kroków, a po chwili poczułam, jak ktoś podnosi mnie z ziemi. Nawet się nie opierałam. Pozwoliłam, by Voldemort przycisnął mnie do serca.

-Moja wina… Cedrik… ofiara śmiertelna… spędzę ż-życie w Azkabanie… - wybełkotałam, dławiąc się łzami.

-Nie trafisz do Azkabanu, przecież na to nie pozwolę – powiedział spokojnie Voldemort.

-Myślisz, że Knot b-będzie pytać c-ciebie o zgodę? – zapytałam. –Miałam ich chronić, a teraz nawet Dumbledore nie pomoże…!

-Nikt nie mógł tego przewidzieć – odparł cicho – Tylko ja za to odpowiadam, to moja ofiara, prawda?

Pomimo starań Voldemorta, nie mogłam się uspokoić, wręcz przeciwnie, było jeszcze gorzej. Wyrwałam się mu i deportowałam się z donośnym trzaskiem na były stadion quidditcha. Zauważyłam tylko tłum, który zaczynał zbierać się koło ciało Cedrika, Harry’ego, trzymającego kurczowo zimny nadgarstek ofiary i Dumbledore’a, próbującego oderwać od niego Pottera. Jęknęłam i padłam na trawie, tuż obok nóg Cedrika.

-To moja wina… nie chciałam… - bełkotałam na okrągło. Poczułam, że ktoś, podobnie jak przed chwilą na cmentarzu, podnosi mnie z trawy.

-Co się stało?

To Severus Snape.
Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w jego ziemistą twarz. Czarny oczy Snape’a rozszerzyły się gwałtownie.

-Co jest z twoimi…? – spytał, ale przerwał mu czyjś tubalny głos:

-Sophie, chodź ze mną.

-Nic mi nie jest, Severusie, naprawdę… - zdążyłam tylko powiedzieć, bo Moody postawił mnie na nogi. Pociągnął mnie i Harry’ego przez błonia do zamku.
Poprowadził nas do swojego gabinetu. Pchnął Harry’ego na najbliższe krzesło, a mnie posadził na drugim. Chwycił mnie za ramiona i spojrzał mi prosto w moje szkarłatne oczy.

-Już dobrze, Dark Lady? – spytał. Uśmiechnęłam się blado.

-To tylko taki napad, już jest OK – powiedziałam. Moody otworzył usta, ale go uprzedziłam:

-On się odrodził. Dałam mu część siebie, dlatego mam teraz takie oczy.

Moody mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił się do Harry’ego. Ja też zwróciłam na niego wzrok. Wstrząsały nim dreszcze, nie wyglądał najlepiej.
Szalonooki wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza małą fiolkę, którą przytknął Harry’emu do ust. Przełknął.

-Lepiej? – spytał go ochryple. Harry zakaszlał, po czym skinął głową, ocierając łzy, które napłynęły mu do oczu.

-Tu jest Śmierciożerca – wychrypiał.

-Opowiedz mi, co się stało – odrzekł Moody, ignorując jego twierdzenie. Harry odetchnął głęboko.

-Puchar był świstoklikiem – powiedział – Przeniósł mnie i Cedrika na cmentarz. Był tam Glizdogon. I Voldemort.

-Czarny Pan? Co później się stało?

-Zabił Cedrika. Glizdogon zabił Cedrika na jego rozkaz… - odparł Harry. Na sercu zrobiło mi się trochę lżej. Więc to nie do końca Czarny Pan go wykończył…

-Sporządził eliksir – dodał Harry, pocierając ręką bliznę – Odzyskał ciało.

-Wrócił? Czarny Pan powrócił, tak? – spytał Moody, utkwiwszy swoje zdrowe i magiczne oko w Harrym.

-Tak. I pojawili się Śmierciożercy – odpowiedział. – Później pojedynkowaliśmy się.

-Alastorze – odezwałam się spokojnie. – On im przebaczył. Czarny Pan przebaczył Śmierciożercom. Wszystkim, nawet tym, którzy uniknęli Azkabanu. Alastorze… próbowałam. Ale wiesz, jaki on jest…

Westchnęłam ciężko. Twarz Moody’ego wykrzywił grymas wściekłości i niedowierzania. Zwrócił się znów do Harry’ego:

-Jesteś pewien, że Voldemort ożył?

-Tak. Wziął kość od swojego ojca… coś od Glizdogona i ode mnie. To była krew. Później… - to mówiąc, wskazał na moje oczy.

-Później oddałam swoją krew Voldemortowi, aby te plugawe brudy Glizdogona nie musiały być w nim – dokończyłam za niego. Twarz Moody’ego przybrała łagodniejszy wyraz.

-Ilu było Śmierciożerców? – spytał mnie.

-Wielu. Brakowało Lestrange’ów… Karkarowa… - odpowiedziałam, wyliczając. – Jeszcze kilku, ale ogólnie byli raczej wszyscy.

-Mówisz, że im nie przebaczył? – zapytał groźniejszym tonem Szalonooki. Skinęłam głową.

-Tutaj jest Śmierciożerca – powtórzył Harry. – Wrzucił moje nazwisko do Czary Ognia! Zadbał, bym przeniósł się na cmentarz!

-Wiem, kto nim jest – odpowiedział Moody.

-Alastorze – syknęłam ostrzegawczo, ale Szalonooki mnie zignorował.

-Karkarow, tak? – zapytał Harry. Moody zaśmiał się ochryple.

-Karkarow uciekł, kiedy poczuł, że pali go Mroczny Znak. Zdradził zbyt wielu wiernych popleczników Czarnego Pana, by mógł oczekiwać ciepłego powitania.

-Więc to nie on wrzucił moje nazwisko do Czary?

-Nie. To nie on – odrzekł Moody. – Ja to zrobiłem.

Harry wytrzeszczył oczy. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, wpatrując się z troską w Moody’ego.

-Nie, to nie pan – powiedział stanowczo Harry.

-Zapewniam cię, że to ja – rzekł Moody. – To ja wystrzeliłem Mroczny Znak, no wiesz, na tych Mistrzostwach…

-Alastorze, proszę…! – jęknęłam. Prawda nie mogła wydać się teraz. Nie tak!

Moody znów mnie zignorował.

-Mówiłem ci, Harry. Nienawidzę Śmierciożercy na wolności. Odwrócili się od mojego pana. Pozostawili go, wyparli się go i pozostali na wolności. Spodziewałem się, że ich ukarze…

Tu nagle zwrócił się do mnie. Chwycił mnie za ramiona i potrząsnął mną.

-Powiedz mi, Sophie… Poddał ich torturom, tak? – dodał.

-Alastorze… Torturował Avery’ego… tak, rzucił im to w twarz… Wypominał im… - wybełkotałam, przerażona jego zachowaniem. Moody puścił mnie gwałtownie.

-To dobrze… dobrze… - mruknął i znów zwrócił się do Pottera: - To ja wrzuciłem twoje nazwisko do Czary Ognia. To ja wystraszyłem wszystkich, którzy mogli ci zagrozić! Ja skłoniłem Hagrida, żeby ci pokazał smoki! Ja dałem temu głupiemu skrzatowi pomysł na skrzeloziele. Ja i Sophie. Oboje ukartowaliśmy, że puchar przeniesie cię na cmentarz. To wcale nie było łatwe, prowadzić cię za rączkę przez wszystkie zadania. Ale jakoś się udało.

Umilkł, by złapać oddech.

-Wygrałeś, bo tak chciałem, Potter – dodał. – Nasz plan mógł się nie powieść. Poszedłem do Dumbledore’a i spytałem, czy nie będzie potrzebna dodatkowa ochrona. Dyrektor od razu się zgodził. Teraz Sop miała cię na oku, pomagała ci w tych zadaniach. Ja usuwałem ci potwory w tym labiryncie, Potter. Abyś mógł bezpiecznie dotrzeć do świstoklika.

-Ale Cedrik dał mi wskazówkę do jaja – wtrącił Harry z przerażeniem na twarzy.

-A kto podpowiedział Cedrikowi, żeby otworzyć jajo pod wodą? Ja. Mogłeś zajrzeć co prawda do książki, którą dałem Longbottomowi. Ale byłeś zbyt dumny, by prosić o pomoc kogoś innego…

Magiczne oko Moody’ego zawirowało szybko w oczodole. Wiedziałam, że jak Barty się rozkręci, nie umilknie, nawet ja go nie powstrzymam…

-A więc pomyśl, Potter – dodał. – Jak wynagrodzi mnie Czarny Pan, gdy dostarczę mu ciebie… Prawdę mówiąc, jesteśmy bardzo do siebie podobni. Oboje znosiliśmy upokorzenia, nosząc ich imiona i nazwiska. I oboje zaznaliśmy rozkoszy, zabijając ich.

Umilkł, celując różdżką w serce Harry’ego. Jego i tak już powykrzywianą twarz, rozjaśnił uśmiech szaleńca.
Westchnęłam. Po co się kryć, skoro i tak Harry widział mnie na cmentarzu? Po co się kryć, skoro Barty i tak już wszystko wygadał?

-Jesteś obłąkany – wymamrotał Harry.

-Obłąkany, mówisz? – powtórzył Moody, a jego magiczne oko zawirowało jeszcze szybciej. – Zobaczymy, kto popadnie w obłęd! Czarny Pan odrodził się, a ja stanę u jego boku… Nie pokonałeś go, Potter… A ja pokonam ciebie!

Uniósł różdżkę, ale nie zdążył nawet wypowiedzieć zaklęcia, bo drzwi otworzyły się i rozległ się czyjś okrzyk:

-Drętwota!

Moody’ego odrzuciło do tyłu.
Do gabinetu wszedł Dumbledore, McGonagall i Snape.

-Harry, zostań tu – powiedział ostro Dumbledore.

-Moody – wyszeptał Harry – Przecież to nie możliwe…

Dumbledore podszedł do bezwładnego ciała profesora i przewrócił je kopniakiem na plecy. Sięgnął do jego kieszeni i wyciągnął piersiówkę.

-To nie jest Alastor Moody – rzekł i wylał na otwartą dłoń trochę eliksiru wieloskokowego – Alastor nie zabrałby cię ode mnie.

-Albusie, nie możesz… - zaczęłam, ale dyrektor mi przerwał:

-Severusie, idź do kuchni i przyprowadź tu Mrużkę. Przynieś mi też eliksir prawdy. Minervo, zaprowadź wielkiego psa do mojego gabinetu. Czeka na grządce dyniowej Zacharką Hagrida.

Severus i McGonagall wyszli.

-Sophie, nie powinnaś tego oglądać – rzekł do mnie łagodnie Dumbledore. Prychnęłam.

-Nie wyjdę stąd, Albusie! – warknęłam, krzyżując ręce na piersiach.

Po minucie, Harry spytał:

-Kto to jest, panie profesorze?

-Zaraz się przekonamy – odparł wymijająco. Rzeczywiście, po kilku minutach, Moody zaczął się zmieniać. Magiczne oko i drewniana noga odpadły, znikły blizny, skóra wygładziła się, długie siwe włosy zmieniły się w czuprynę o barwie słomy.
Moim oczom ukazał się Barty. Na korytarzu rozległy się kroki. Dumbledore wycelował w Barty’ego różdżką, a on zamrugał.
Poderwałam się z krzesła i padłam na jego pierś. Pochyliłam się tak nisko nad jego twarzą, że moje włosy całkowicie zasłoniły mu twarz.


^*^*^*^*^*^


Mnie się podobało xD Notka dość długa, jak mniemam xD Chcę was poinformować, że teraz nie jestem pewna, czy notki będą ukazywać się regularnie [czyli co 2 dni], bo Internet mi szwankuje =( Ale postaram się nadal przestrzegać tego planu xD

*Affaiblir – moje własne zaklęcie. Z francuskiego oznacza osłabić.

38 komentarzy:

  1. ~marta
    23 września 2008 o 22:35

    suuuuper buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ViruS
    23 września 2008 o 23:34

    Haaa! Ta notka mi się podobała. To było zupełnie coś innego od poprzedniej. Nowe wydarzenia… Tak, dużo nowego :) No i końcóweczka ^^ Ciekawe co z tego wszystkiego wyniknie. Niestety trzeba poczekać, aż ukaże się kolejny rozdział. Czekać… Nie cierpię czekać :DPozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 września 2008 o 18:14
      Też nienawidzę czekać. Ale news już jutro, tam też będzie dużo nowego, bo zrobię z Bartym zupełnie co innego niż w książce [nie mówię, że ocalę mu życie, a raczej duszę] no i pokażę nową zaletę Sophie xD

      Usuń
  3. ~Kawula
    23 września 2008 o 23:57

    baaardzo fajne. jak dla mnie b. podobnie jak w ksiazce. i dobrze. powiedz czy istnieje romans spohie-barty ?? ;> zycie-gryfonek.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 września 2008 o 18:16
      Bardzo możliwe, ale jeśli czytałaś czarę ognia [na pewno to zrobiłaś, jak mniemam] to wiesz, że Barty stracił duszę. Podkreślę, że tak stanie się i u mnie. Ale dodam też, że Sophie to Skillmag i może wszystko. WSZYSTKO. xD

      Usuń
  4. ~Olka
    24 września 2008 o 00:05

    Fajny.Harry Potter dowiedział się prawdy kto mu pomagał wygrać konkurs trójmagiczny.Końcówka trochę zaskakująca.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 września 2008 o 18:16
      Oh tak, dowiedział się i na pewno nie był sachwycony xD

      Usuń
  5. ~Ewelina
    24 września 2008 o 08:56

    spoko nota :) FANS-NATASZA.XX.PL

    OdpowiedzUsuń
  6. Cameron_Riddle
    24 września 2008 o 13:28

    Super rozdział :) Taki smutny trochę… Ciekawe co będzie dalej xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 września 2008 o 18:17
      Smutniejszy będzie dopiero 37 i 38 xD

      Usuń
  7. ~dream - toxic
    24 września 2008 o 16:02

    super czekam na newpozdro

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Sabriel
    24 września 2008 o 16:41

    Sophie i wyzutyy sumienia? No, no pokujesz dużo uczc w dziewcznę;) A nwet i dobrze;) Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:06
      Mogła mieć wyrzuty sumienia, albo raczej… strach o własną i Voldka skórę xD I oczywiście mam swój cel w tym, że Sophie nie jest zimną Ślizgonką. Informacja będzie na początku 5 klasy, a nawet jeszcze na początku jej wakacji xD

      Usuń
  9. ~Kate
    24 września 2008 o 16:48

    O matko! Tylko nie Azkaban! Uhh nota tak mnie wciagla ze nie wiem co….jak zawsze super xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:05
      Nie Azkaban? Na rozkaz xD Będzie coś gorszego xD

      Usuń
  10. Brillen
    24 września 2008 o 17:40

    Fantastyczna notka.Gratuluje pomysłu xD A co do Voldiego to coś czuje że będzie ciekawie xD Oj będzie:P Już się nie moge doczekać xD Normalnie uzależniłam się do ciebei xD Super:) Buziam:*:*lg-potter.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:05
      Będzie ciekawie, masz rację xD Najciekawsze będzie zachowanie Voldka w rozdziale 38 jak mniemam xD

      Usuń
  11. ~Łapa
    24 września 2008 o 17:47

    długa, ciekaw, piekna, i co tu jeszcze pisac, poprostu boska notka xD ciekawa jestem jak potocza sie dalej losy bohaterki. wiem z komentarz na innym blogu, co zamiezasz zrobic z nia w 6 klasie. czy to prawda? [historia-hr]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:04
      Wiesz, trochę tak. Mam zamiar to zrobić, ale jeszcze dużo czasu, nie chcę za dużo zdradzać, ale będzie ciekawie. Nawet bardzo. Powiem tylko, że Sophie po śmierci swojego najlepszego qmpla się załamie, Draco się nią znudzi, problemy ją przytłoczą… xD

      Usuń
  12. ~Demi
    24 września 2008 o 19:33

    Ale dlugie.. ..i super xDD Bardzo mi sie podobalo, super pomysl masz ;)) Pozdro (www.joe–jonas.blog.onet.pl)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:02
      Właśnie, obawiałam się, że może być trochę za długo xD

      Usuń
  13. ~Kinga.
    24 września 2008 o 20:21

    świetne! Jak zwykle zresztą ;-) Czekam na następny rozdział ;D:D >>M-jak-madonna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:02
      Dzięki, news będzie normalnie, chyba że mi się net popsuje xD

      Usuń
  14. ~Nadia
    24 września 2008 o 20:54

    Nie no, to było genialne! Z tą walką i potem, w gabinecie Moddy’ego. Po co się przyznał do wszystkiego? Naprawde oszalał? A Sophie? Skoro Harry ją widział na cmentarzu… Ten rozdział jest jednym z Twoich najlepszych. Znowu będę z niecierpliwością czekać na następna notkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:01
      Przyznał się, bo się nie pilnował. No i jak on już coś powie, to już nawet Sophie go nie powstrzyma xD

      Usuń
  15. ~Natasza__
    24 września 2008 o 21:52

    Boskie to za małoPo prostu cudowne każda notka świetnaAle się Moody rozkręcił i powiedział wszystkoJak chce już nowy rozdziałPozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 18:00
      Oh, on po prostu nie zapanował nad językiem xD

      Usuń
  16. ~K&M
    24 września 2008 o 22:14

    Rozdział fajny. Najbardziej podobają mi sie te rozmowy, które wymyśliłaś. Czekam na następna notkę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 17:59
      Dziękuję xD Tak, dialogi są dobre, opisy chyba trochę gorsze… xD

      Usuń
  17. ed_al_winry@amorki.pl
    25 września 2008 o 08:02

    W końcu nadrobiłam zaległości! Jeeeeeeeeeeee. Świetny rozdział.PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić na 16 już część mojego opowiadania na http://maka-chan.cay.pl .Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 17:59
      Gratuluję xD Jak napiszę u siebie newsa, to u Ciebie skomentuję xD

      Usuń
  18. AdriAnnka
    25 września 2008 o 10:06

    notka super;**!!Zastanawiam się co będzie teraz z Sophie? w końcu Harry widział ją na cmentarzu.. Pozatym Barty się wygadał przercież Dumbledore nie zostawi chyba tego tak? Bez żadnych konsekwencji ani niczego? co ;] No i zdaje się że „przyjaźni” pomiędzy nią a Gryfonami też już nie będzie w końcu chciałą zabić Harry’ego.PozDr;** ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 września 2008 o 17:58
      No ale zapominasz o bardzo ważnej rzeczy. Harry jako Gryfon jest odważny, litościwy… może wybaczyć Sophie, może powie, że to błąd… w końcu jest Ślizgonką… Głupi Gryfon xD A co do Barty’ego i Dumbledore’a, jak Sophie na czymś zależy, to sobie to weźmie i nawet nie podziękuje [nie mówię nawet o poproszeniu xD]

      Usuń
  19. ~Isilria
    28 września 2008 o 15:15

    To było śiwetne! Cała scena na cmentarzu, Sophie, Harry i teraz Dumbledore. Masz talent do pisania i wogóle przepraszam że tak dawno tu nie zaględałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 8 października 2008 o 18:50
      Nic się nie stało xD

      Usuń