17 lipca 2014

Rozdział 359

         Kilka dni wystarczyło, bym zadomowiła się w skromnym, pełnym kurzu mieszkaniu Jacquesa. Podobało mi się tu z jednego powodu – wuj nie zadawał żadnych pytań. Przyswoił sobie to, o czym mu opowiedziałam i nie rozmyślał już o bitwie. Wiedziałam, że nie miał zdania na temat tego, co zdarzyło się w Hogwarcie, nie osądzał mnie, nie opowiedział się także po żadnej ze stron. Nie wymagałam tego od niego. Rzadko się widywaliśmy, choć oboje przebywaliśmy w tym samym domu. Być może Jacques chciał mi w jakiś sposób pomóc, lecz ja wolałam spędzać czas samotnie. Całymi dniami przesiadywałam na dachu. Nie szukałam rozwiązania mojego problemu. Pragnęłam spokoju i, choć teoretycznie go miałam, moja dusza wciąż bolała i lękała się czegoś mglistego, niewyjaśnionego. Przez te wszystkie dni, które spędziłam u Jacquesa nie zjadłam niczego, choć on próbował mnie w jakiś sposób dokarmić. Nie zmieniłam ubrania, nie uczesałam się. Doczesność przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie.

Teraz również odwiedził mnie na dachu. Siedziałam na samej krawędzi w swojej już skurzonej, przemoczonej koszulce nocnej, podpierałam się obiema rękami o brudne dachówki i wpatrywałam się w niebo, które od wczoraj było paskudnie zachmurzone. Szare i granatowe kłębowiska połyskiwały co chwilę, rozdzierane błyskawicą, a w oddali słychać  było przytłumione grzmoty. Siąpiło też zimnym, nieprzyjemnym deszczem. Jednak nie robiło to na mnie żadnego wrażenia, gdyż w nocy nieustannie lało. Mimo że Jacques kilkakrotnie zapraszał mnie do środka, ja byłam nieugięta. Nie chciałam mu się narzucać, poza tym na powierzchni czułam się dużo lepiej. Byłam wolna i niczym nieograniczona. Miałam pod sobą całe miasto. Wciąż docierały do mnie odgłosy warczących samochodów, ludzkich rozmów… po prostu życie. Mimo to byłam szczęśliwa, że ulica, przy której mieszkał Jacques była wiecznie opustoszała. Czułam się trochę dziwnie ze świadomością, że kilkanaście domów dalej, o, tam, za zakrętem, stała rodzinna kamienica Syriusza. Być może był tam teraz? A może przejął ją któryś ze Śmierciożerców? Nie spytałam o to Czarnego Pana. O wiele rzeczy nie zdążyłam go zapytać…
- Sophie?
Poczułam dłoń Jacquesa opadającą delikatnie na moje ramię, ale nawet się nie odwróciłam.
- Może wejdziesz do środka? – dodał. Pokręciłam głową, a on zapytał cicho: - Mówiłaś, że Snape… wiesz, gdzie on teraz jest?
Potrząsnęłam szybko głową i zacisnęłam powieki. W gardle coś mnie połaskotało.
- Nie.
Serce znów mocni łomotało mi w piersi, znów poczułam swego rodzaju ożywienie. Przez moment zapłonęła we mnie nadzieja, ogrzewając swym delikatnym płomieniem moją zamrożoną duszę. Może Jacques go spotkał? Ale ta myśl była głupia i naiwna. Szybko zdusiłam ją w zarodku, by już więcej nie drażniła mego serca.
- Proszę, zostaw mnie samą – wychrypiałam.
Byłam mu niezwykle wdzięczna za to, że mnie przyjął, nie pytał o nic i był tak cierpliwy… ale nie potrafiłam jeszcze przebywać z ludźmi. Uroniłam pierwszą łzę. Jacques ujrzał ją, lecz nic nie powiedział, tylko wstał i powoli wycofał się w stronę klapy w dachu.

Całe moje ciało usychało z tęsknoty za Czarnym Panem. Każda myśl o nim wywoływała ból i łzy, które teraz płynęły strumieniami po moich policzkach i mieszały się z deszczem. Moja skóra była zimna i zdrętwiała, lecz nie czułam chłodu. Spojrzałam na sine dłonie zaciśnięte na podołku; w brudzie i szarości błysnął złotem cieniutki pierścionek. Przypomniał mi się Barty. Często o nim rozmyślałam, obawiając się tego, co będzie dalej. Minęło dopiero kilka dni, ale wiedziałam, że dni szybko mogą zmienić się w tygodnie, tygodnie w miesiące… Nie potrafiłam sobie wyobrazić tak długiej rozłąki. Jednocześnie utraciłam dwie osoby, na których zależało mi najbardziej. Byłam całkowicie samotna. Czułam się tak, jakbym nie miała już nikogo na świecie.
Szlochałam gorzko z twarzą ukrytą w dłoniach, a ramiona drżały mi okropnie. Pierwszy raz ktoś wzgardził moim otwartym sercem. Czarny Pan był dla mnie nocnym niebem i słońcem za dnia. Moim umiłowanym panem i wujem, człowiekiem, za którego bez zastanowienia oddałabym życie. Przypomniały mi się boleści, których doznałam, gdy nagle zniknął Armand. Serce miałam rozdarte, jak lata temu, lecz tym razem nie było osoby, które by je ukoiła. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że musiałabym czekać na niego tak długo. Między nami bywało różnie, ale zawsze jakoś udawało nam się pojednać. Tym razem jednak miało stać się inaczej. Czułam to.
Podciągnęłam kolana pod brodę i otoczyłam je ramionami. Krew popłynęła z moich oczu dwiema cieniutkimi stróżkami, które szybko wytarłam. Stało się. Umierałam z tęsknoty i nic nie mogłam na to poradzić.

- To nie był, sen dlaczego znów*
Wyświetla się film
Już nie ma mnie, lecz wiem, że ty
Na pewno grasz w nim 

To nie był sen, a ja już wiem,
Że zrobisz co chcę,
Obsadzę cię w tysiącu ról
Jak ty kiedyś mnie

Zatrzyma się, bo po co ma bić 
Złe serce
Zawiodło - już nie będzie tak jak
Przedtem
Zatrzymam lub przewinę ten film, 
Bo wszędzie
Ty jesteś i oprócz ciebie nic
Więcej
Nie ma nas – dlaczego ja
Zrobiłam błąd,  
To jest tylko moja wina
Nie ma nas, dlaczego ja robiłam błąd
Teraz wiem, że nie ma nas,
Nie chciałam, a zawiniłam…

To nie był sen, dlaczego znów
Wyświetla się film,
Już nie ma mnie, lecz wiem, że ty
Na pewno grasz w nim 
To nie był sen, a ja już wiem
Że zrobisz, co chcę
Obsadzę cię w tysiącu ról
Jak ty kiedyś mnie

Nie płaczę, bo zabrakło mi łez
Co jeszcze
Mam zrobić, by znów było tak jak
Przedtem
Zatrzymam lub wyrzucę ten film,
Bo wszędzie
Ty jesteś, jak bez ciebie mam żyć
Nie wiem

Nie ma nas – dlaczego ja
Zrobiłam błąd
To jest tylko moja wina
Nie ma nas
Nie chciałam, a zawiniłam...

To nie był sen, dlaczego znów
Wyświetla się film
Już nie ma mnie, lecz wiem, że ty
Na pewno grasz w nim 
To nie był sen, a ja już wiem,
Że zrobisz, co chcę
Obsadzę cię w tysiącu ról
A ja już wiem...
A ja już wiem...

W tym momencie skończyły się moje łzy. Teraz na twarzy miałam tylko niemą rozpacz i krople deszczu, który coraz ostrzej zacinał. Nie czułam już kompletnie nic. Z początku otaczał mnie zapach Jacquesa, ciepło jego śmiertelnego ciała, woń posiłków, które przygotowywał… Teraz wszystko to uleciało w przestrzeń.

W pewnej chwili usłyszałam całkiem w ludzki sposób stłumiony trzask drewnianej klapy, a na dachu pojawił się Jacques. Był nieco zdezorientowany, kiedy przemawiał:
- Sophie, masz gościa. Pozwolisz…?
Skinęłam lekko głową, wpatrzona w ziejący w dachu otwór. Nie łudziłam się, że będzie to ten, dla którego biło teraz moje serce i kogo skrycie wyczekiwałam, choć wypełniła mnie ciekawość, kim mogła być osoba, która odkryła miejsce mego pobytu. Ujrzałam srebrną, powiewającą na wietrze brodę oraz zmoczony, filetowo-złoty kaptur na głowie przybysza.
Mogłam się tego spodziewać…
Odwróciłam głowę i wlepiłam wzrok w czerniejące przede mną dachy kamienic. Znów rozbrzmiał trzask klapy, a Dumbledore usiadł obok mnie i spuścił nogi, które dyndały teraz swobodnie tuż obok moich. Czułam do niego potężną niechęć, ból w krwawiącym sercu rozbrzmiał na nowo ostrą, jaskrawą nutą.
- Jak się miewasz? – zapytał. W jego głosie usłyszałam znajomą troskę. Nie odpowiedziałam, pozwalając łzom swobodnie płynąć po twarzy. Starzec zaś uparcie ciągnął: - Odnalazłem cię, choć z początku sądziłem, że wróciłaś do rodziny.
- Czarny Pan jest moją rodziną. Przegnał mnie przez ciebie. Gdybyś pozostał w grobie, byłabym teraz szczęśliwa u jego boku.
- Nie do końca – rzekł, prostując się. Był poważny, choć nie opuszczał go optymizm. – Wszak to ty sprowadziłaś z powrotem na Ziemię nie tylko poległych, lecz także i mnie. Ale nie wiń się, moja droga. Nie miałaś pojęcia, że tak się stanie. I Tom również. Zresztą wiem, że słodsze jest mu twoje życie, niż moja śmierć.
Jego słowa ani trochę nie zmiękczyły mego serca. Zapragnęłam, by natychmiast zostawił mnie samą. Zaczęłam się obawiać, że ktoś mógłby zobaczyć mnie w jego towarzystwie, a wtedy wszystko byłoby skończone. Jednocześnie czułam, że to jeszcze nie koniec. Starzec był przecież mądrym i rozsądnym człowiekiem. Być może powinnam wysłuchać, co ma mi do powiedzenia… Nie miałam nic do stracenia. Lord Voldemort nie chciał mnie znać. Sądził, że uknułam przeciwko niemu spisek. Nic nie bolało mnie tak, jak jego nieufność.
Dumbledore przez cały ten czas nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Musisz bardzo cierpieć.
- Tak.
Zerknęłam na niego. Nigdy dotąd nie wydałam się sobie tak żałosna. Potrzebowałam pomocy każdego, kto wyciągnąłby do mnie rękę. Nawet jego. Jednak on już taki był. Troskliwy, spokojny, cierpliwy. I, choć nie rozumiał, jak się czułam, starał się być niewątpliwie uprzejmy. Położył dłoń na moim ramieniu, lecz ja nie mogłam znieść jego dotyku. Palił mnie niczym ogień.
- Tym razem to już koniec – udało mi się z siebie wyrzucić. – Nigdy nie przegnał mnie z domu! Potraktował mnie… źle!
- Sophie, przecież go znasz. Co raz dał, może odebrać, co odebrał, może w jednej chwili przywrócić – powiedział ze zniecierpliwieniem. – Jest zmienny i łatwo ulega emocjom, nie możesz zaprzeczyć.
Istotnie. Czarny Pan nie należał do zdecydowanych. Był porywczy, lecz nie wyobrażałam sobie, aby nagle zbratał się z Potterem. A ja byłam już na straconej pozycji. Spojrzałam w błękitne oczy Dumbledore’a. Tylko one zdawały się mieć barwę.

*

         Mimo że moja rozpacz wciąż trwała, powróciłam do domu Jacquesa. Zamieszkałam w pokoju na najwyższym piętrze, gdzie zawsze miałam spokój. Wciąż często przesiadywałam na dachu kamienicy, lecz towarzyszył mi wuj. Czas leciał szybko, a wszystkie dni były do siebie bardzo podobne. Powoli dochodziłam do siebie, choć w głowie miałam tylko Czarnego Pana.
- Jak się czujesz?
Wuj rozsunął długie do ziemi kotary, a przez uchylone okno wpadły oślepiające promienie słońca. Wzruszyłam tylko ramionami i przekrzywiłam jednocześnie głowę. Co miałam mu odpowiedzieć? Byłam mu wdzięczna za opiekę, ale tego dnia nie miałam nastroju do rozmów.
- Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz – wyszeptałam. Już nie potrafiłam płakać, choć gardło nieustannie miałam ściśnięte. – Nigdy ci się nie odwdzięczę.
Jacques wyciągnął rękę i objął mnie przyjaźnie, uśmiechając się szeroko. Potrzebowałam takiego prostego, fizycznego gestu, dzięki któremu znów mogłam poczuć się choć odrobinę kochana.
- Możesz tu zostać tak długo, ile tylko chcesz – odparł. – Cieszę się, że tu jesteś. Ten dom w końcu odżył. Jednak… nie myślałaś o tym, żeby wrócić do rodziców? Dać im znak, że tu mieszkasz?
Ogarnął mnie głęboki smutek oraz wstyd, który zabarwił moje policzki na różowo. Spuściłam głowę.
- Nie zechcą mnie u siebie, poza tym nie mam różdżki – odpowiedziałam cicho.
- Przecież możesz czarować bez niej…
Potrząsnęłam głową.
- Chyba utraciłam moc, jak kiedyś.
- Moim zdaniem za mało wierzysz w siebie… i w nich! Od bitwy nie rozmawiałaś z nikim poza Czarnym Panem i Dumbledore’em, skąd więc możesz wiedzieć, że reszta cię potępiła? Czy te dwie najbardziej skrajne w swoich poglądach osoby są dla ciebie największym autorytetem? A Bes? Sethi? To oni powinni być teraz dla ciebie najważniejsi. Masz kochającą rodzinę, odcięłaś się już od mojego brata i jego żony… Nie niszcz tego, co zyskałaś.
Westchnęłam, ale nic na to nie odpowiedziałam. Miał rację. Powinnam jak najszybciej z nimi porozmawiać. Teraz żyłam w niepewności, choć podświadomie byłam przekonana, że po tym wszystkim czara się przelała i rodzice nie będą chcieli już mnie widzieć, tak, jak Czarny Pan. Byłam między młotem a kowadłem, lecz zarówno młot, jak i kowadło myśleli, że ich zdradziłam. A rzeczywistość była taka, że po prostu nie potrafiłam zdecydować. Chciałam służyć Voldemortowi, ale i pragnęłam, aby moja rodzina zaakceptowała mój wybór. Przecież nie miałam już nic do stracenia. Jacques miał rację. Powinnam to zrobić.

~*~

         Planowałam dodać ten rozdział już wczoraj, ale stwierdziłam, że lepiej nie. Najpierw zacznę regularnie publikować, a później będę dodawać przed czasem. Obiecuję, że to ostatni tego typu, nudny odcinek. Jutro jadę do Krakowa na kilkanaście dni, jednak przyrzekam, że nie będę opóźniać publikacji; jutro także potterowski wpis na Proroku dotyczący autografu. Od kogo dostałam odpowiedź? Zapraszam na bloga xD Dedykacja dla Semirkowej :*

* Blue Cafe – Wina 

12 komentarzy:

  1. ~Leanne
    17 lipca 2014 o 12:34

    aaaaaa, pierwszaa ?! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Leanne
      17 lipca 2014 o 12:47

      hmm… bardzo miło czytało mi się ten rozdział. myślałam, że to Barty był tym gościem, a tu Dumbledore.. zaskoczyłaś mnie ;) życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D

      Usuń
    2. 17 lipca 2014 o 20:57
      Widzisz, nie zawiodłam xD
      Też chciałam wysłać Barty’ego, ale stwierdziłam, że Dumbledore będzie lepszy. Niech już się do czegoś przyda, skoro już ożył.

      Usuń
  2. ~Patrycja
    17 lipca 2014 o 12:51

    O wielka Frozenko! ;)
    Ten rozdział jest wspaniały, choć z lekka monotonny. Ta piosenka jest idealnie dobrana! A Jaques jest boski… Jest takim dawnym Syriuszem w lepszym wydaniu :) Chciałabym żeby Barty odwiedził Sophie… Ona go teraz bardzo potrzebuje. Będę czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

    Serdecznie pozdrawiam najlepszą autorkę potterowskich fanficków! :D
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 lipca 2014 o 20:59
      Też bardzo lubię Jacquesa, choć powstał właściwie… z nudów. Stwierdziłam, że na SCP nic się nie dzieje, więc ot, stworzyłam nowego bohatera. No i się przydał xD A jaki będzie miał wpływ na przyszłość… hoho xD

      Usuń
  3. ~Semirkowa
    17 lipca 2014 o 20:05

    Heeeej :*
    Dzięki za dedykację ;* To bardzo miłe, naprawdę :))) Dzięki raz jeszcze.
    A ja wierzyłam, że dizś dodasz. rozdział..Może dlatego, że byłaś wiarygodna :)
    Aż nie mogę wierzyć z kim rozmawiała Sophie…
    Dumbledore – tej osoby nie spodziewałam się, ale cóż…lubisz zaskakiwać. Chociaż ona jest szczera, że powiedziała, że to przez niego została wygnana… Sądzę, że Czarny Pan zatęskni za nią prędzej czy później. Bo przecież zależalo mu na niej…Gdyby nie On, na pewno Sophie nie byłaby teraz tą osobą jaką jest. Może byłaby przemiła, i nie rozwinęłaby swojej magii :)
    Cóż…ciekawa jestem dalszej akcji.
    Rozdział nie był nudny, bo chociaz pojawił się Dumbledore.. Ich rozmowa była jak dla mnie ciekawa.

    Pozdrawiam.
    xoxo ;*
    Semirkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 lipca 2014 o 21:02
      Tyle razy już Was zawiodłam, że nawet sama siebie nie uważam za wiarygodną xD
      Ale niech sobie Sophie jeszcze od Voldka odpocznie, pewno. Była szczęśliwa przez dwa rozdziały, wystarczy, przynajmniej na jakiś czas xD

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      18 lipca 2014 o 11:23

      Oj tam xD może i masz rację, ale widać, że sie starasz na czas dodawać posty ;))
      Tak, ciekawe jak będzie wyglądało jej życie bez niego xD chociaż sądzę. że on pojawi się niebawem xD

      Zapomniałam dodać, że ta szara kolorystyka mi się podoba :)) i ta czcionka w nagłówku :)

      Usuń
    3. 23 lipca 2014 o 11:34
      Odgrzebałam jakiś stary szablon, nie wiem, czy już tu był, czy nie, ale jakoś pasował xD

      Usuń
  4. ~Caitlin
    23 lipca 2014 o 14:37

    Dumbledore’a się nie spodziewałam :D ale w sumie fobrze, że to on przyszedł – nie wiadomo, jak zareagowałaby Sophie na kogoś innego. Albo co ten ktoś by jej powiedział…
    No i ciekawa jestem, kto pierwszy się złamie (wiem, że pewnie nieprędko, ale zawsze!)… CP czy Sophie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 lipca 2014 o 15:28
      Voldemort z tego, co mówił, nie miał w ogóle zamiaru się łamać xD Ale (chyba podświadomie) kreuję go trochę na Henryka VIII. Gdyby nie to, że słyszałam, że Rowling ponoć inspirowała się Hitlerem, kiedy go tworzyła, byłabym przekonana, że to właśnie Krwawy Tyran posłużył jej za inspirację xD

      Usuń
  5. ~Afrodyta
    8 września 2015 o 12:41

    Cześć. Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Award. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń