31 lipca 2014

Rozdział 361

         U rodziców spędziłam tylko jedną noc. Spieszno mi było do Jacquesa, którego zostawiłam całkiem samego w wielkiej, pustej kamienicy. Czułam się trochę winna, choć samotność była przecież dla niego czymś normalnym. Jednak zanim powróciłam na Grimmauld Place, postanowiłam odwiedzić kogoś jeszcze. Ośmielona sukcesem w swym domu rodzinnym, załomotałam w drzwi Syriusza.

- Sophie! Myślałem, że już zapomniałaś o starym Wąchaczu!
Chwycił mnie w ramiona i uściskał tak mocno, że poczułam ból w żebrach. Biła od niego niemal namacalna radość. Jego przebaczenia byłam najbardziej pewna. Syriusz od zawsze zajmował w moim sercu niezmienne pierwsze miejsce.
Wyglądał bardzo dobrze. Jego długie włosy lśniły zdrowo, a twarz była rumiana i uśmiechnięta. Zupełnie tak, jakby bitwa nigdy nie miała miejsca w naszym życiu. Kochałam jego optymizm. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie bez niego.
- Potrzebowałam trochę czasu – mruknęłam, zamykając za sobą drzwi. Jego nowoczesne, jasne mieszkanie było idealnie wysprzątane, jakby Syriusz najął skrzata do opieki nad domem. – A ty? Masz kontakt z… z kimkolwiek?
- Wczoraj był u mnie Remus.
Jego błyszczące radośnie, szare, okrągłe oczy nieco przygasły, gdy ich wzrok napotkał moje przenikliwe spojrzenie. Lupin był jednym z najbardziej wpływowych i lubianych członków Zakonu Feniksa, dlatego najniecierpliwiej oczekiwałam wieści o nim. Nie wiem, na co tak naprawdę liczyłam. Na przebaczenie? A może na jakiś przyjazny gest… W końcu przywróciłam do życia jego i Tonks. Ale po co była mi ich sympatia? Przecież już teraz wiedziałam, po której stronie się opowiem, kiedy będzie trzeba.
- I co? – zagadnęłam go, starając się, aby mój głos nie zdradził trawiącego mnie ognia niecierpliwości. Syriusz tylko wzruszył ramionami.
- Zaszył się z dzieckiem i Tonks gdzieś za granicą – odparł spokojnie. – Poza tą krótką wizytą Remusa nie miałem kontaktu z nikim.
- Ale dlaczego? – poczułam, że ogarnia mnie złość na Blacka i jego towarzystwo. – Czy Czarny Pan wciąż działa? Czy morduje? Ktoś zniknął po bitwie? Jakiś mugol czy…
- Ty to powinnaś wiedzieć najlepiej – przerwał mi.
Zmierzyliśmy się uważnie wzrokiem. W głowie pojawiła mi się nagląca myśl. Jednak… nie. On z całą pewnością miał powód, by nie ujawniać swej obecności.

*

         Na Grimmauld Place byłam jeszcze przed wieczorem. Jacques siedział w kuchni ze stygnącą pomidorową z pobliskiego baru przed sobą. Wyglądał tak, jakby na mnie czekał. Mogłabym przysiąc, że zaraz po moim odejściu Sethi wysłał do niego sowę. Jednak nie oburzało mnie to ani trochę, wręcz przeciwnie. Czułam się mile połechtana tą ojcowską kontrolą podyktowaną przez najzwyklejszą troskę. Przywitałam się z nim czule i usiadłam na krześle. W tej chwili dostrzegłam leżącą obok jego talerza kopertę, którą Jacques mi podał, gdy tylko zauważył moje spojrzenie.
- Przyszło dziś rano.
Natychmiast rozpoznałam pismo Dumbledore’a. Wąskie, delikatne litery łączące się zielenią atramentu w moje imię i nazwisko oraz adres Jacquesa. Szybko wydobyłam krótki liścik, niemal drżąc z ciekawości.

         Droga Sophie,
         Domyślam się, że to, co się stało, wciąż bardzo Cię przytłacza. Muszę przyznać, że czuję się trochę winny, do tego nic nie mogę dla Ciebie zrobić, by Ci to wynagrodzić.
         Mimo to chciałbym powrócić do spraw przyziemnych. Być może nie ma to już dla Ciebie znaczenia, lecz po skontaktowaniu się z profesor McGonagall, która wciąż zajmuje się sprawami Hogwartu, chciałbym Ci przekazać, że to, co wydarzyło się niedawno na terenie szkoły nie pozostało bez echa. Niestety zostałaś wykluczona  z Siedmioboju Magicznego. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Na osłodę pragnę dołączyć do mojego listu dyplom ukończenia szkoły.
         Finalizując – pragnę życzyć Ci powodzenia. Hogwart długo będzie Cię pamiętał. Nie ze względu na decyzje (być może nie najlepsze), które podejmowałaś, lecz dzięki temu, jaką byłaś uczennicą. Mimo wszystko uczyniłaś dla nas sporo, bardzo często ryzykując.
Szczerze Ci oddany,
Albus Dumbledore

Przeczytałam ten list kilkakrotnie i zaśmiałam się cicho pod nosem. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam przed sobą na pergaminie. Tak. To właśnie cały Dumbledore. Pełen klasy i szlachetności. Nigdy nie spodziewałabym się po żadnym człowieku takiej wdzięczności i wybaczenia jednocześnie. Ale były dyrektor Hogwartu nie był zwyczajnym człowiekiem. Był kimś niezwykłym.
- Kolejny raz mnie zaskoczył – mruknęłam, uśmiechając się do listu. – Z Siedmioboju nici. Zostałam zdyskwalifikowana, a Dumbledore gratuluje mi ukończenia szkoły, do której oblężenia się przyczyniłam… z wzorowym świadectwem.
Sięgnęłam po kopertę,  której wyciągnęłam ładny, schludnie opisany dokument z pozłacanymi rogami. Wypisane były wszystkie moje oceny, a także opatrzone gwiazdkami dodatkowe osiągnięcia. Wśród nich dostrzegłam zarówno pomoc w opiece nad Turniejem Trójmagicznym i jego uczestnikami, a także i samo uczestnictwo w Siedmioboju Magicznym. Na świadectwie widniał autentyczny podpis profesor McGonagall oraz mojego dawnego opiekuna, Horacego Slughorna.
Wuj wyciągnął z moich dłoni pięknie przyozdobiony pergamin i przeczytał dokładnie każdą moją ocenę ze wszystkich przedmiotów, z którymi ukończyłam Hogwart. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, a on sam uścisnął lekko moje dłonie złożone na blacie stołu.
- Los się zaczyna do ciebie uśmiechać. Jak to się mówi… raz na wozie, raz pod wozem, być może niedługo wszystko się odwróci. Wszystko się jakoś poukłada, musisz tylko uwierzyć, że nie jesteś skazana na wieczne cierpienie.
Spojrzałam mu prosto w oczy. Widziałam w nich szczerą dumę i zadowolenie. Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej się uśmiechał, choć tak naprawdę nie mogłam być powodem jego radości. Czułam wyrzuty sumienia. Przysparzałam mu tylko coraz więcej problemów, obarczałam go listami od moich rodziców, niezapowiedzianymi wizytami moich gości… Coś w głowie podpowiadało mi, że powinnam znaleźć sobie inny azyl. Wiedziałam, że do Czarnego Pana nie mogłam wrócić, dom rodzinny nie był bezpieczny nie tylko dla mnie, ale i dla moich rodziców, a Syriuszowi nie powinnam zawracać sobą głowy. Miał po bitwie setki innych zmartwień. Coraz częściej zastanawiałam się nad wezwaniem Armanda. Po raz pierwszy w życiu poczułam się naprawdę bezdomna.
Westchnęłam ciężko, próbując odgonić od siebie te przytłaczające myśli, które ustąpiły miejsca kolejnej, jeszcze bardziej dołującej. Postanowiłam się nią podzielić z Jacquesem, który był teraz moim jedynym powiernikiem.
- Moja matka jest chora – powiedziałam, wpatrując się natarczywie w blat stołu. – Nie wiem, co mam robić, tata z Victorem próbowali ją przekonać do badań, ale ona uważa, że wszystko będzie dobrze i w ogóle…
Z całej siły próbowałam powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Optymizm wuja szybko przygasł. Wiedziałam, że nigdy dobrze nie znał mojej rodziny, jednak był z natury dobry i współczuł każdemu. Zmarszczył brwi i przygryzł mocno wargi, które stały się całkiem białe.
- Jeśli chcesz, mogę wysłać do niej sowę – zaproponował. – Ale co jej dokładnie jest?
- Nie wiem. Niknie w oczach.
Jacques wyciągnął dłoń i pogładził mnie czule po twarzy, mówiąc łagodnie:
- Zobaczysz, jeszcze wszystko się poukłada.

*

         Tak, jak obiecał, napisał do Bes jeszcze tego samego wieczora, ale następnego ranka otrzymał tylko krótką, naiwną, pełną uprzejmości odpowiedź, że mama czuje się już lepiej i że nie musi się już przejmować problemami, których tak naprawdę nie ma, bo „szkoda Twojego czasu, a Sophie po prostu wszystko wyolbrzymia”. Nie potrafiłam pojąć, jak zawsze rozsądna i troskliwa Bes mogła tak bagatelizować swoją chorobę. Niemniej jednak podziękowałam Jacquesowi, bo faktycznie. To nie były jego kłopoty.
         Słońce zrównało się już z dachami kamienic i rzucało na biurko ostatnie tego dnia, ciepłe promienie, pieszczące kopertę, z której wystawało moje świadectwo ukończenia szkoły. Siedziałam i patrzyłam niewidzącym wzrokiem przez zakurzone, brudne z zewnątrz okno. Bawiłam się fioletową wstążeczką, którą obwiązana była koperta i myślałam o Hogwarcie. Nie mogłam uwierzyć, że to już koniec mojej przygody z ukochaną szkołą. Bardzo często zdarzało się, że uciekałam do Czarnego Pana, nie było mnie całymi dniami… Chciałam jeszcze raz zobaczyć zamek, w którym tyle razy, bądź co bądź, otarłam się o śmierć, przeżyłam straszliwą rozpacz, a także i spotkało mnie największe szczęście. Zaczęły pojawiać się wyrzuty sumienia. Hogwart był moim domem, a ja przyczyniłam się do jego zniszczenia. Przypominał teraz ruiny przysypane kupą gruzu. Przez lato nikomu nie uda się go przywrócić do stanu sprzed bitwy, aby uczniowie mogli wrócić i kontynuować naukę. Chociaż teraz rodzice z całą pewnością przepiszą swe pociechy do innych szkół, wszak nie mieli pewności, że w okolicach jest już bezpiecznie. Hogwart nie przeżył kolejnego upadku. Gdyby nie fakt, że wciąż bardzo zależało mi na powrocie do łask Lorda Voldemorta, natychmiast odnalazłabym Dumbledore’a i uczyniłabym wszystko, aby zadośćuczynić im wszystkim swoje winy.
Słońce błysnęło ostatni raz złotem swych promieni i schowało się za starymi, szarymi budynkami. W pokoju zapanował przytłaczający półmrok. Jacques nigdy nie dbał o przedmioty, którymi się otaczał, dlatego cały dom pełen był starych, kulawych i podniszczonych mebli, którym brak było kolorów i blasku. Pokój, który dostałam, nie różnił się specjalnie od reszty pomieszczeń. Podłoga była drewniana i skrzypiała w kilku miejscach. Największą część komnaty zajmowało wielkie łoże z baldachimem, z którego frędzle zwisały żałośnie, postrzępione i zakurzone. Tkanina, z której był on wykonany, miała nijaki, szarobury kolor i nie przepuszczała ani odrobiny światła, z zewnętrznej strony zaś była gładka, w paru miejscach przetarta i wyjedzona przez mole, wewnętrzna przypominała swoją fakturą szorstką wykładzinę. Pościel, choć czysta, była sztywna i kiepskiej jakości. Przyzwyczajona do miękkich jedwabiów i delikatnej satyny z łóżek Czarnego Pana, nie mogłam przywyknąć do nieprzyjemnych tkanin, którymi musiałam się teraz otaczać. Poza wysoką, wąską szafą i małym stolikiem, na którym stała lampka z gumowym kablem, którego nie można było nigdzie wetknąć, bo nie było prądu, pod oknem znajdowało się wyszorowane, ciemne, drewniane biurko i kulawe krzesło, na którym nieraz bujałam się pół nocy, wpatrzona w migoczące za oknem światełka. Tym razem jednak siedziałam spokojnie, nieświadomie gładząc palcem złote rogi świadectwa. Ogarnęła mnie swego rodzaju nostalgia. Wszak Hogwart był dla mnie prawdziwym domem. Kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, pragnęłam w nim pozostać jako nauczycielka. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że będę musiała kiedykolwiek poszukać sobie innego miejsca, w którym zamieszkam. Teraz jednak wiedziałam, że to niemożliwe.

Schowałam list do koperty, zaciągnęłam cienkie, zbyt krótkie zasłony w kratkę i wśliznęłam się do łóżka. Kiedy opadły ciężkie kotary, ogarnęła mnie całkowita ciemność. Mogłam zasnąć w spokoju, by choć na chwilę oderwać się od myśli, których nie chciałam wciąż przeżywać.
Jednak mój sen chyba nie trwał długo. Nie wiem. Pośród wszechogarniającego mnie mroku nocy usłyszałam trzask otwierającego się cichutko okna. Ktoś bezszelestnie skradał się ku mojemu łóżku.

~*~


         Kiedy planowałam ten rozdział, jakoś nie zwróciłam uwagi, że wypada on akurat w urodziny Harry’ego. Cóż xD Przypominam o głosowaniu w sondzie, tutaj znajdziecie link. Poprawiłam już wszystkie szablony, które dotąd pojawiały się na SCP i wyszło ich 109. Powiem szczerze, że spodziewałam się maksymalnie pięćdziesięciu. Podwójne cóż xD Dedykacja dla Patrycji :* 

25 komentarzy:

  1. ~Lunny
    2 sierpnia 2014 o 09:27

    Wspaniały rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ~semirkowa
    2 sierpnia 2014 o 13:56

    Heeeej :) :*
    Jednak Sophie nie posiedziala dlugo u swych rodzicow. No szkoda… ale dobrze ze przyjeli ją z otwartymi ramionami. I odwiedzila stsrego wąchacza… no i ten list od Dumbledora (wybacz jesli zle napisalam jego imie, ale sie spiesze)
    Pozdrawiam serdecznie
    Semirkowa

    OdpowiedzUsuń
  3. ~semirkowa
    2 sierpnia 2014 o 13:57

    Heeeej :) :*
    Jednak Sophie nie posiedziala dlugo u swych rodzicow. No szkoda… ale dobrze ze przyjeli ją z otwartymi ramionami. I odwiedzila stsrego wąchacza… no i ten list od Dumbledora (wybacz jesli zle napisalam jego imie, ale sie spiesze)
    Pozdrawiam serdecznie
    Semirkowa..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 sierpnia 2014 o 09:37
      Niedługo posiedzi dłużej. Ale przekalkulowałam sobie wszystko i jednak nie będzie na ten temat zbyt wielu rozdziałów, bo później planuję ratować Voldemorta i na to pójdzie najwięcej odcinków xD

      Usuń
    2. ~semirkowa
      7 sierpnia 2014 o 17:55

      Oooo, ratowac Voldka? A jego w ogole mozna ratowac???? Przeciez on jest niezniszczalny… cóż…szykujesz nam ciekawe rozdziały :)))))

      Usuń
    3. 17 sierpnia 2014 o 12:46
      Teraz już się wszystko zmieni. Tak naprawdę nie wiadomo, co dokładnie się działo przez te wszystkie lata aż do epilogu w HP, więc mogę sobie teraz wymyślać bajki xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      21 sierpnia 2014 o 15:53

      Ohoho xD no to będą bajki xDD No, na pewno będzie się działo znając Ciebie ;))

      Usuń
  4. ~semirkowa
    2 sierpnia 2014 o 14:00

    Ojej podwójnie mi sie opublikowal :)))))
    Ja nie wiem jak ty to robisz ze w krotkim czasie piszesz dlugie (moze nie az tak) rozdzialy … chociaz mam z kogo brac przyklad :)))
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 sierpnia 2014 o 09:33
      Nic się nie stało xD
      Nauczyłam się rozkładać rozdział na minimum dwa dni. I piszę połowę rozdziału jednego, a potem drugiego dnia. I wtedy tak jakby z dwóch rozdziałów robi mi się jeden xD

      Usuń
    2. ~semirkowa
      7 sierpnia 2014 o 17:57

      To juz ja tez bede pisać takim chwytem xD

      Usuń
  5. ~Leanne
    2 sierpnia 2014 o 21:39

    Barty ! mam nadzieję, że to Barty ; to musi być Barty..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Leanne
      4 sierpnia 2014 o 22:15

      ale tak teraz myślę, że może to jednak Armand..

      Usuń
    2. 7 sierpnia 2014 o 09:31
      Hahaha, a może Voldemort? xD

      Usuń
    3. ~Leanne
      8 sierpnia 2014 o 22:43

      Voldemort ? Hmm w sumie czemu nie ? :D ale chce zeby to byl Barty !

      Usuń
    4. 17 sierpnia 2014 o 12:44
      A może jeszcze ktoś inny? ;>

      Usuń
  6. ~semirkowa
    3 sierpnia 2014 o 17:43

    Cos mi mówi, že odwiedzi ją Voldek. Zapomnialam o tym wspomniec. Nie wiem co sie dzieje, ale czesto odwiedzam tego bloga :-) a powinnam brac sie porzadnie za swoje… wybacz, ze zasypuję swoimi komentarzami :-) jak cos to krzycz :)))))
    Lubie te opisy pomieszczen, ktore otaczają Sophie :-) i jej swiat mi sie bardzo podoba :-) chyba masz pozapisywane szczegoly by nie zapomniec :-) bo latwo idzie sie pogubic w pisaniu … wracaj z nowym rozdzialem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 sierpnia 2014 o 09:31
      Nie mam czego wybaczać, wręcz przeciwnie xD
      Ja też lubię opisywać pomieszczenia, budynki… po prostu wszystko. A już niedługo będę miała spooooro do opisywania xD I to takie rzeczy, które uwielbiam.

      Usuń
    2. ~semirkowa
      7 sierpnia 2014 o 18:01

      Ja to sie gubie w swoich opisach…bo chcialabym opisac wszystko, ale to nie takie proste…dodam, że trzeba jak najmniej używać tych samych słów, by sie nie powtarzac…

      Powiadasz, rzeczy, które uwielbiasz? Cos o torturach? Albo cos na podobe?

      Usuń
    3. 17 sierpnia 2014 o 12:48
      Ja najbardziej lubię opisywać pomieszczenia i ludzi xD Nie trzeba cały czas używać tych samych słów, od tego są synonimy xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      21 sierpnia 2014 o 15:55

      czasem się zdarza, że brakuje już słów na to, co się opisuje… Najtrudniej mi z opisem pomieszczeń, albo budynków…

      Usuń
  7. ~Aga ;)
    9 sierpnia 2014 o 15:13

    Zabijesz mnie za brak komentarzy :< Wróciłam dopiero z obozu i nadrabiam SCP XD Czekam aż znowu wrócisz z Voldkiem :< A czuję, że już niedługo :D Fajnie, że pojawiła się znowu rodzina Sophie i Syriusz *o* List Albusa napisałaś perfekcyjnie, po prostu typowy on xD Mam nadzieję ze z Bes będzie wszystko dobrze :<.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 sierpnia 2014 o 12:55
      No trochę zabiję, bo piszę, a Ty trochę olewasz xD Ale wybaczę, wybaczę.
      Nie chciałam, żeby Dumbledore zmienił się po śmierci i „zmartwychwstaniu”, jeszcze trochę namiesza swoją naiwnością ;>

      Usuń
  8. ~Patrycja
    10 sierpnia 2014 o 14:15

    Trochę z opóźnieniem, ale…. ;)
    Rodzinka, Wąchacz, Jaques, Dumbledore…. :D No to teraz kolej do tej „sielanki” dodać Voldka który ładnie Sophie utuli do snu ;) I Bartyego dajcego buziaka na dobranoc :P
    Co jest Bes? Co się z nią dzieje?! Przyrzeknij że wyjdzie z tego!!!
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, siedząć jak na szpilkach :D
    A tak wgl… Dziękuję za deydkację :D Tylko czym sobie na nią zasłużyłam? :P ;)
    Serdecznie pozdrawiam Królową Frozen :)
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 sierpnia 2014 o 12:56
      Tego nie mogę obiecać, bo by nie było akcji xD Muahaha. Ale dam jej jeszcze trochę, bo muszę wyciągnąć stare brudy z przeszłości xD

      Usuń