18 kwietnia 2013

Rozdział 329

         Powrót do Hogwartu okazał się być prawdziwym wytchnieniem. Przez całą podróż pociągiem siedziałam tylko w przedziale, w którym znajdowało się całe moje rodzeństwo, oczywiście poza jednym. Spirydiona unikałam od samego rana, jak ognia, nie chciałam z nim rozmawiać. Za bardzo przypominał mi Czarnego Pana, gdyż myśl o nim wciąż sprawiała mi nieznośny ból. Na chwilę zapomniałam o tych fotografiach, zaplątanej przeszłości, która z każdą tajemnicą stawała się coraz bardziej skomplikowana… A teraz mogłam rzucić się w wir szkolnego zamieszania, co powinno przynieść mi swego rodzaju ulgę.
- Widziałaś nowego „Żonglera”? – zapytał mnie znienacka Victor, grzebiąc w swoim kufrze. Prychnęłam pogardliwie, gdy usłyszałam to pytanie.
- Żartujesz? Nie czytam tego szmatławca, od kiedy ten idiota ośmielił się zasugerować, że jem ludzkie organy wewnętrzne i tak naprawdę mój wampiryzm to przykrywka dla kanibalizmu – warknęłam. Vipi zaśmiał się mechanicznie i wyciągnął z kufra kolorową gazetę z ogromnym zdjęciem Harry’ego Pottera na okładce. Do tego przez jego twarz przewijał się świetlisty napis Niepożądany Numer Jeden. Uniosłam brwi, wpatrując się w fotografię jak urzeczona.
- Och, co się stało, że pan Lovegood zmienił taktykę – zadrwiłam. – Luna zniknęła, więc i tatuś inaczej myśli…
- Sophie, dlaczego ty tak do każdego pałasz nienawiścią? – zapytał Victor, a Spajk i Rip pokiwali z poparciem głowami. Wyprostowałam się sztywno i trzasnęłam gazetą o własne kolana, a kartki wypadły w nieładzie na podłogę.
- Już nawet nie można się wypowiedzieć, bo zaraz pretensje.
Odrzuciłam od siebie okładkę „Żonglera”, która jako jedyna pozostała w moich dłoniach, a Vipi złapał ją i zaczął powoli zbierać kartki, wciskając je do kufra. Nikt już nie powiedział ani słowa na ten temat, choć atmosfera w przedziale diametralnie się zmieniła i jakby zgęstniała. Oparłam więc policzek o chłodną szybę, patrząc bezmyślnie na przesuwające się za oknem zimowe, czarowne krajobrazy.

         Dotarliśmy do Hogwartu kilka godzin później. Victor pomógł mi nieść koszyk, w którym kryła się Gloria, aczkolwiek jego nieco zbyt uprzejme zachowanie świadczyło o tym, że nie zapomniał o naszej dzisiejszej wymianie zdań.
W holu spotkałam Sapphire, ściskającą za rękę nieco znużonego i ponurego Dracona. Natychmiast do nich podeszłam, ciesząc się w duchu, że Flagro pozostał w domu Czarnego Pana, a ja nie musiałam dźwigać jego klatki. Prychająca i rozwścieczona kotka wystarczała mi w zupełności.
- Nie wchodzicie? – zapytałam, wskazując podbródkiem na Wielką Salę.
- Czekamy jeszcze na Blaise’a – mruknął Malfoy i wzruszył lekko ramionami. Nie miałam pojęcia, co się między nimi znowu wydarzyło, ale wyglądali jak świeżo po kłótni. Nie skomentowałam tego ani słowem, tylko postanowiłam poczekać razem z nimi. Znów poczułam się jakoś przedziwnie samotna. Zerkałam dyskretnie to na Sapphire, to na Dracona i zastanawiałam się, czy Barty też miał ze mną tak ciężko? Czy kłóciliśmy się tak często, jak oni? Zawsze chciałam być dla Croucha jak najlepszą partnerką, starałam się doceniać jego zalety i akceptować wady… Ale czy to mu wystarczało? Był bardzo nieśmiały i nigdy głośno nie mówił o swoich uczuciach, dlatego wielokrotnie musiałam domyślać się niektórych rzeczy.
W końcu nadszedł Zabini, uśmiechając się podejrzanie złośliwie, a na ramieniu kołysała mu się wielka, czarna torba, w której coś cicho dzwoniło.
- Czyli jesteśmy już w komplecie – rzekł, kierując się ku Wielkiej Sali, gdzie zgromadziła się już większa część uczniów, czekając na kolację. Nikt nie skomentował wypowiedzi Zabiniego, tylko ruszyliśmy w stronę jadalni. Przy stole nauczycielskim wszystkie miejsca były zajęte, nawet Snape, niezwykle zajęty dzięki obowiązkom dyrektora, siedział na krześle przypominającym tron, zajmowany przecież tak niedawno przez Dumbledore’a. Tuż obok niego siedział Barty pochylony w jego stronę. Obaj zdawali się być całkowicie odprężeni i spokojni. Reszta nauczycieli wierciła się okropnie na swoich krzesłach lub trzymała się jakoś sztywno. Śmierciożercy przechadzający się korytarzami ich szkoły musieli budzić w nich nie tylko lęk, ale i obrzydzenie.
Draco wyrzucił kilku pierwszoroczniaków z naszych stałych od kilku lat miejsc, a Blaise położył ostrożnie torbę pod stołem. Jeden z zamaskowanych Śmierciożerców zamknął ogromne drzwi i stanął niczym strażnik obok swego towarzysza. Nigdy jakoś nie zwróciłam uwagi na ilość strzegących Hogwart postaci w czarnych pelerynach. One jakby… zlewały się z mrokiem zamku. Nie odczuwałam także tych wszystkich zakazów i niebezpieczeństwa, jak pozostali uczniowie. Godzina policyjna, przeróżne ograniczenia… to wszystko było jakby poza mną.
Gdy wszyscy zamilkli, choć i tak prawie nikt się nie odzywał, Snape powstał i przemówił swym niezmiennie chłodnym, pustym głosem:
- Witam wszystkich po feriach bożonarodzeniowych, mam nadzieję, że wypoczęliście i jesteście gotowi do nauki. Pragnę was tylko poinformować, że w miesiącu styczniu kolejna konkurencja Siedmioboju Magicznego nie odbędzie się, ponieważ połowę zadań uczestnicy mają już za sobą.
Tak kończąc tę krótką przemowę, usiadł z powrotem na krześle, a talerze i półmiski zapełniły się wyśmienitym, gorącym jadłem. Nikt nie odezwał się ani słowem, tylko spożywał w ponurym milczeniu to, co miał na talerzu, oczekując na choćby odrobinę samotności. Teraz patrolowano nie tylko każdy korytarz, ale i dormitoria. Trudno było udać się samemu nawet do toalety.
Żując powoli małego ziemniaka, wpatrywałam się bezmyślnie w śnieżnobiały obrus, nie myśląc o niczym i oczekując na zakończenie kolacji. Teraz można było opuścić Wielką Salę tylko po wyraźnym pozwoleniu Snape’a. To był jeden z najbardziej męczących punktów regulaminu. Słyszałam, że dla wielu osób problem stanowiło Tabu, które przysparzało Gryfonom najwięcej kłopotów.

W końcu kolacja skończyła się, a zegar wybił godzinę dwudziestą pierwszą. Gryfoni, Krukoni, Puchoni i Ślizgoni ustawili się w czterech równych rzędach i ruszyli w stronę wyjścia – każda grupa do swojego pokoju wspólnego. Tego wieczora miał zostać z nami Amycus, który uchodził za najbrutalniejszego i najbardziej nieprzewidywalnego ze strażników. Bardzo rzadko patrolował nasz pokój wspólny, jednak, kiedy już to robił, często bratał się ze Ślizgonami, rozmawiał z nimi i palił papierosy, rzucając później pety w ogień buzujący w kominku.
Tym razem oparł się plecami o zamknięte drzwi, prowadzące na korytarz, a później do lochów i łypał na każdego spode łba.
- Mam tu coś, co może was zainteresować – odezwał się cicho Blaise, a Malfoy uśmiechnął się tak, jakby wszystkiego się domyślił. Z błyskiem w stalowoszarych oczach obserwował, jak Zabini siada przy stoliku niedaleko kominka i wyciąga z torby butelkę ognistej whisky. Teraz wycieczki do kuchni były zabronione, tak, jak i spożywanie alkoholu, więc zdobycie tak zwanej flaszki było czymś naprawdę trudnym.
- Jak ominąłeś rewizję? – zapytała Sapphire, unosząc wysoko brwi, a my wszyscy spoczęliśmy na kanapie i w fotelach, oczekując, aż Ślizgon otworzy butelkę. Podejście Carrowa do naszej grupki było kwestią czasu, dodatkowo w pokoju wspólnym znajdowało się niewielu uczniów ze starszych klas; młodsi bali się Amycusa i Alecto.
- Ma się te znajomości – odparł Blaise i wyciągnął cztery kieliszki, które napełnił szczodrze bursztynowym płynem. Pierwszy łyk owego napoju przeszył mnie dreszczem. Wzdrygnęłam się, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Jak tam po świętach? – zapytał Blaise, częstując nas kolejną porcją ognistej whisky. Draco skrzywił się lekko, przełykając trunek, a Sapphire pochyliła się lekko nad jego uchem i coś doń wyszeptała. Usłyszałam tylko Nie przesadzaj…, ale Malfoy nawet na nią nie spojrzał.
- Raczej kiepsko – mruknęłam i sięgnęłam po trzeci kieliszek. Chciałam coś jeszcze dodać, ale stanął nad nami Carrow, łypiąc podejrzliwie na opróżnioną już do połowy butelkę. Skrzyżował ręce na piersiach i spytał bardzo ochrypłym głosem, w którym zabrzmiała groźba:
- Nie znacie regulaminu? Co to za alkohol?
- Panie Amycusie, proszę sobie z nami usiąść, napić się… Musi się panu bardzo nudzić na tych wartach – Zabini wyciągnął z torby piątą szklankę. – Proszę się nie krępować.
Carrow stał przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami, usiłując podjąć decyzję, a ja słyszałam, jak jego myśli brzęczą pod tą twardą, nieco prymitywną kopułą. W końcu twarz mu się rozluźniła, a on machnął ręką z lekceważeniem i rzekł:
- Co mi szkodzi, Snape i tak nie płaci aż tyle…
Usiadł w wolnym fotelu obok Zabiniego, który wręczył mu kieliszek. Na początku nieco krępowaliśmy się przy nim nie tylko pić, ale i rozmawiać, lecz z każdą kolejką bardziej się otwierał, a język coraz bardziej się rozwiązywał. Pół godziny później towarzystwo Amycusa przestało nam przeszkadzać, choć słowa wypowiadane przez każdego nie były już tak zrozumiałe.
- Myślicie, że pilnowanie tych okropnych bachorów to jest to, o czym marzyłem? – bełkotał, patrząc na Sapphire, która kiwała się sennie ze swoją prawie już osuszoną szklanką. Z całej naszej małej grupki to ona miała najsłabszą głowę. Natomiast Carrow trzymał się całkiem nieźle i wciąż mówił: - Chciałem osiągnąć tyle, co Snape… albo i więcej, wtedy to ja byłbym dyrektorem, a on siedziałby tu z wami przy tym stole i pił to… w sumie bardzo dobre…
Czknął i nalał sobie pełniutki kieliszek. Ja nie czułam się pijana, to znaczy… Twarze moich towarzyszy błyszczały w pomarańczowym, ciepłym świetle ognia pożerającego zachłannie czarne drewno, a całe ich postacie wirowały, ja zaś czułam się cudownie lekka i rozluźniona, na karku i plecach drażnił nieprzyjemnie dreszcz, tylko myśli w głowie tak dziwnie mieszały się i wirowały.
- A to nie byłby wcale… wcale zły pomysł – odparłam, jąkając cię nieznacznie. – Snape jest bardzo inteli-inteligentnym i charmant mężczyzną, bardzo zresztą przystojnym, nie tak, jak ty.
Zaśmiałam się, a w ślad za mną poszedł Draco i Blaise; głowa Sapphire opadła na ramię Malfoya, a on ułożył ją obok siebie na kanapie, tak, że opierała się teraz policzkiem o wytarty podłokietnik. W tym czasie Zabini rzekł do Carrowa, wciąż rechocząc pod nosem:
- To prawda, takiego szkaradnego ryja jak ty nie ma chyba nikt, nawet Filch.
Amycus czknął kilkakrotnie. Wyglądał na oburzonego tą naszą szczerością, nie mam pojęcia, dlaczego. Przecież był szpetny. Tak samo, jak i jego siostra.
- Jesteście bardzo puś-puści – oświadczył, grożąc nam drżącym palcem pijaka. – Dla mnie liczy się dusza.
- Gdybym miał taką twarz, też patrzyłbym na wewnętrzne piękno – mruknął Draco, który z nas wszystkich trzymał się najlepiej. Carrow zmarszczył brwi i już otwierał usta, aby coś mu odwarknąć, ale uprzedził go Blaise, unosząc kolejną odkorkowaną butelkę.
- Panowie… i panie, po co te kłótnie, napijmy się.
Nalał do każdego kieliszka, nie pomijając nawet Sapphire, która już była pogrążona w głębokim śnie. Natychmiast osuszyłam swoją szklankę, po czym odstawiłam ją chyba ze zbyt wielkim hukiem na stół, bo przez moją głowę przeszedł jakby… impuls. Stwierdziłam, że doskonałym pomysłem będzie już pójść spać.
- Wstawaj, koniec zabawy – szarpnęłam Sapphire za wciśniętą pod policzek rękę, a jej głowa opadła ciężko na szorstki podłokietnik. To nieco ocuciło Ślizgonkę, która uniosła się lekko, wodząc po bliżej nieokreślonych miejscach nieprzytomnym wzrokiem. Wydała z siebie tylko cichy pomruk.
- Wstawaj – powtórzyłam, ciągnąc ją za ramię. Draco pomógł jej się podnieść, ja natomiast poderwałam się z miejsca, a cały pokój wspólny zawirował mi w oczach. Zachwiałam się niebezpiecznie, lecz szybko złapałam równowagę. Pomyślałam sobie, że pijana Sapphire to nie moja sprawa, przecież dziewczyna miała swego ukochanego, który musiał się nią zaopiekować. Pożegnałam się więc i, co chwilę potykając się o własne stopy, dowlokłam się do sypialni… tak sądzę…

*

         Rano obudziły mnie stłumione odgłosy wymiotowania. Uchyliłam powieki i prawie natychmiast poczułam ostry ból w skroniach. Nie mogłam sobie przypomnieć, co działo się ze mną po opuszczeniu salonu, ale sądząc po moim odzieniu, musiałam rzucić się w ubraniu na łóżko i zasnąć. Czułam się raczej kiepsko, lecz wynikało to bardziej ze zmęczenia, niż wczorajszego zakrapianego alkoholem spotkania.
Z łazienki dobiegł mnie odgłos głębokiego westchnienia i spłukiwanej w toalecie wody. Zaśmiałam się, kiedy kilkanaście minut później Sapphire wyszła z łazienki, całą spocona i bladozielona na twarzy. Była naprawdę wymęczona, do tego za chwilę trzeba było udać się na ucztę. Powiem szczerze, że współczułam jej.
- Z tego, co pamiętam, nie wypiłaś tak dużo – odezwałam się, odrzucając kołdrę na bok. Sapphire odetchnęła głęboko.
- Ja w ogóle nic nie pamiętam – mruknęła.
Ubierając się w świeżą szatę zastanawiałam się, jak czują się teraz Draco i Zabini. No i oczywiście Carrow, on wypił najwięcej ognistej whisky, więc z pewnością nie wygląda najlepiej. O godzinie ósmej zebraliśmy się w pokoju wspólnym, a Amycus (który przypominał dziś czerwonego na twarzy bąka z zapuchniętymi, przekrwionymi oczami) poprowadził nas do Wielkiej Sali. Ani po Malfoyu, ani po Zabinim nie można się było poznać, że dzień wcześniej spożywali alkohol w takich ilościach. Patrząc na Sapphire, chichotali pod nosem, a ona spojrzała na nich i przyspieszyła kroku, śmiertelnie obrażona. Ach, te kobiety…
Dotarliśmy do Wielkiej Sali, gdzie McGonagall, Filch i profesor Sprout czekali ze swoimi grupami na nas, Ślizgonów. Gdy w końcu się zjawiliśmy, Alecto, która stała przy drzwiach, wpuściła wszystkich do środka. Nauczyciele siedzieli już przy swoim stole, lecz nie jedli ani nie rozmawiali ze sobą, tylko wpatrywali się z ponurym znudzeniem w puste, lśniące czystością talerze. Każdy uczeń zasiadł na swoim krześle, mało kto szeptał do swego towarzysza, a jeśli już, to czynił to tak cicho i dyskretnie, w całej jadalni słuchać było tylko szum. Dopiero z czasem, kiedy pojawiły się potrawy, młodzież ożywiła się nieco. I ten rytuał powtarzał się każdego dnia, przy każdym posiłku. Zerknęłam na stół nauczycielski – wszyscy siedzący przy nim profesorowie milczeli. Snape czytał „Proroka Codziennego”, ignorując wszystko poza gazetą i parującą kawą w wielkim kubku. Barty siedział obok niego, zapisując coś na dużym kawałku pergaminu, cała reszta zaś starała się nie patrzeć na zgromadzonych w sali uczniów.
Gdy tylko półmiski zapełniły się jadłem, Sapphire po raz drugi pozieleniała na twarzy i skrzywiła się okropnie.
- Kiełbaskę? – Pansy Parkinson uśmiechnęła się złośliwie, podtykając jej talerzyk pod nos, Killer zaś odwróciła głowę, aby tylko nie wąchać gorącego, ugotowanego mięsa.
- Dziękuję, wystarczy mi herbata – usta Sapphire po raz drugi rozciągnęły się w kwaśnym uśmiechu, który przypominał raczej grymas.
Szybko zjadłam ubogie śniadanie i teraz mogłam przyglądać się każdemu. Moją pierwszą lekcją były tego dnia eliksiry – od kiedy nauczycielem tego przedmiotu stał się Horacy Slughorn, jakoś przestał mnie interesować. Profesor ani nie wymagał od nas zbyt wiele, ani nie wykazywał się charakterem, do czego byliśmy przyzwyczajeni po latach kadencji Snape’a. Jego lekcje były po prostu nudne, Slughorn za bardzo obawiał się o własne bezpieczeństwo i posadę. Ot i wyszła jego prawdziwa natura – był słaby.
Po śniadaniu zebraliśmy się w grupki – każda klasa, każdy rocznik został odprowadzony przez Śmierciożerców na inne piętro i do innej komnaty na zajęcia. Po porwaniu Luny wzrosła ostrożność, a regulamin wzbogacił się o kilka dodatkowych punktów. Utraciliśmy bezpowrotnie przywilej odwiedzania Hogsmeade. Hogwart coraz bardziej przypominał zakład karny, nawet mnie zaczęło to niepokoić.
Usiadłam w ostatniej ławce, dzierżąc w dłoni ogromną butelkę wody, którą dzieliłam z Draconem. Sapphire odmawiała przyjmowania jakiegokolwiek posiłku czy napoju. W klasie zgromadziła się cała klasa, nie mówiąc ani słowa. Slughorn wpadł do sali zaraz za nami, dysząc się i pocąc. Rzucił na biurko neseser, machnął w stronę tablicy różdżką, a na niej pojawiła się jakaś skomplikowana receptura eliksiru.
- W szafce macie potrzebne składniki, pół godziny przed końcem lekcji przejdę po klasie i ocenię wasze wywary. Start – rzekł, rozglądając się po klasie beztrosko, z lekkim grymasem zmartwienia na jego starej, acz rozciągniętej twarzy, który tylko moje nieśmiertelne oczy mogły dostrzec. Coś go trapiło, to nie ulegało wątpliwości.
Pochyliłam się niedbale do przodu, aby rozpalić ogień pod moim kociołkiem. Po mojej lewej stronie Draco pił zachłannie wodę z butelki, a Sapphire była już przy komodzie, gdzie znajdowały się ingrediencje.
         Lekcja dwie godziny. Jak Slughorn obiecał, tak zrobił – obszedł całą klasę, ocenił i pozwolił nam wyjść na korytarz, gdzie czekał jeden odziany w czarny, zimowy płaszcz Śmierciożerca. Chciałam opuścić loch zaraz po Draconie, ale nauczyciel eliksirów zatrzymał mnie:
- Sophie, czy mogłabyś na chwilę zostać?
Odwróciłam się gwałtownie, unosząc brwi. Jednak twarz profesora wyrażała życzliwą prośbę, oczy błyszczały z nadzieją, więc zatrzymałam się, co natychmiast zwróciło uwagę Śmierciożercy.
- Proszę iść, dogonię was – mruknęłam, a mężczyzna skinął milcząco głową i wycofał się z klasy. Gdybym nie miała takiej pozycji w ich świecie, z pewnością sługa Czarnego Pana wpadłby w furię, ukarał surowo, a może nawet zaczął w tym miejscu torturować. Nie ukrywam, lubiłam te przywileje.
Odwróciłam się do nauczyciela, zaintrygowana tą nagłą zmianą w jego zachowaniu.
- Co się stało?

~*~


         Wiem, miałam dodać rozdział wcześniej, ale niestety mam jutro klasyfikację, więc wiadomo, poprawy, sprawdziany, itp. Nareszcie wiosna, a właściwie lato, patrząc na pogodę xD Jak jest u Was?

Dedykacja dla Semirkowej :*

28 komentarzy:

  1. ~Patrycja
    18 kwietnia 2013 o 22:08

    Fantastyczny rozdział. Mam nadzieję jednak, że przyśpieszysz akcję, bo już nie mogę się doczekać bitwy o hogwart. Zżera mnie ciekawość, co będzie w następnym, 330, rozdziale. Serdecznie pozdrawiam i czekam z utęsknieniem na następny rozdział. Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 kwietnia 2013 o 15:46
      Ja też już chcę to dodać, taki przedsmak może w apartamencie Malfoyów, wiesz, ucieczka Pottera itp xD A do tego momentu już niedaleko xD

      Usuń
  2. ~Patrycja
    18 kwietnia 2013 o 22:09

    A tak wgl to chyba pierwsza jestem xd

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Semirkowa
    19 kwietnia 2013 o 10:46

    Hoi : ))
    Na początek dziękuję za dedykację, nie spodziewałam się. Miło, że już dodałaś nowy rozdział.
    Sophie i kanibalizm? to dopiero byłoby obrzydliwe, gdyby posunęła się do takiego czegoś, ale po niej można się wszystkiego spodziewać.
    Jednak i przeczytałabym coś o tym xD Zaciekawiły mnie trochę te postacie co zlewają się w mroku zamku xD wiem, że oni są takimi strażnikami, ale ciekawi mnie co by taka postać zrobiła, gdyby któryś z uczni złamał zasadę? Myślałam, że Amycus się rozwścieczy widząc, gdy Sophie i reszta spożywa alkohol, a on tak niespodziewanie dołączył do nich ; )) Każdy niby się go bał, ale jednak pn jest jak to się mówi przekupny xD
    Chociaż już wiadomo, że Carrow chciał byc na miejscu Snape. Chciał zostać dyrektorem. Sophie nieźle mu pojechała z tym wyglądem, to był jak najbardziej ciekawy fragment. Jej szczerość była bezgraniczna, a niekiedy bolesna xD zresztą, taka ona już jest, że niczego nie udaje. Może i dobrze?
    Jednak ona jest dobra w piciu, sama doszła do sypialni, xD ciekawe co by się stało, gdyby Czarny Pan się o tym dowiedział. Ale ona ma osiemnaście lat! Może sobie dać nieźle xD hahaha xD
    Nie dziwię się, że Draco i Zabini czuli się dobrze na drugi dzień, przeważnie kobiety są słabsze w piciu.
    Dlaczego urwałaś w takim momencie? Byłam ciekawa co nauczyciel chciał jej powiedzieć, a tu nagle koniec!
    Mi się rozdział podobał i już chce czytać kolejny ! Kiedy zapodasz następny? Mam nadzieję, że za niedługo ; )) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 kwietnia 2013 o 16:13
      Wiesz, to „Żongler”, Lovegood stwierdził, że Syriusz to gwiazda rocka, więc… xD
      Śmierciożercy pokroju Amycusa kojarzą mi się trochę ze stereotypowymi, rosyjskimi żołnierzami za czasów II wojny światowej. Rozumiesz – przekupni, lubią sobie wypić, czasami przymkną na coś oko, aczkolwiek są bardzo wybuchowi i brutalni.
      Czarny Pan zirytowałby się, jak zwykle, zacząłby coś smęcić o tym, że się nie szanuje, że kobietom nie wypada tak się zachowywać, bla, bla, bla, jak to Czarny Pan, choć w zasadzie Sophie mało go interesuje, przynajmniej teraz. Ale przyjdzie jeszcze koza do woza xD

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      19 kwietnia 2013 o 17:50

      No tak, Rosyjscy żołnierze byli przekupni, i lubili alkohol, więc nie powinnam się już dziwić xD Zresztą do dziś tak jest, że Rosjanie uwielbiają spirytus i tym podobne ; ))
      No tak Czarny Pan suszyłby głowę Sophie hahah xD ale to już normalne. A ona? na pewno by się tym nie przejęła na pewno ; )) No wiadomo, że kiedyś przyjdzie hahah xD
      Ach, i czekam na szablonik xD wiem, że ja nadal swoje. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. 19 kwietnia 2013 o 17:59
      Teraz mam tyle na głowie, że normalnie szablon zrobiony, a nadal go nie wysłałam, jestem geniuszem xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      19 kwietnia 2013 o 18:07

      Mistrz xD hahaha ; ))

      Usuń
    5. 19 kwietnia 2013 o 18:27
      Ale dobra, koniec tego folgowania sobie. Jeśli coś będę dzisiaj wieczorem jeszcze widzieć, to wracam z tańca, pakuję szablon i wysyłam xD

      Usuń
  4. ~_Wika_
    19 kwietnia 2013 o 18:07

    Tak się zaczytała, że nawet nie zauważyłam, że już koniec. Rozdział naprawdę świetny. Takie małe oderwanie od świata Czarnego Pana i powrót do szkoły (mimo licznych śmierciożerców i zakazów) jest dla mnie miłą odskocznią. Zaciekawiłaś mnie tym pozostaniem Sophie w klasie. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Poza tym u mnie pogada bardzo fajna, niemal jak w lato =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 kwietnia 2013 o 18:24
      Ja się cieszyłam pogodą do dzisiejszego ranka – poszłam po południu na zdjęcia, przyświeciło nieco słońce – teraz siedzę i zdycham cała spuchnięta, na oczy prawie nie widzę xD

      Usuń
  5. ~Blackie.
    19 kwietnia 2013 o 21:35

    Urwać w takim momencie to grzech. Naprawdę.
    Zacznijmy od początku..
    Sam tytuł rozdziału zachęcał do jego czytania. Taki ciekawy, tajemniczy.
    Spodziewałam się, że Amycus z nimi będzie pić xD Może dlatego, że mam podobne wyobrażenie jego postaci?
    Wreszcie mogę skomentować ten rozdział! Przeczytałam go tego samego dnia, w którym go dodałaś. Zrobiłam to niestety na telefonie taty, a nie ogarniam gdzie tam jest dodawanie komentarza :<
    I napiszę to znów: urwać w takim momencie to GRZECH! :D
    Znowu będę czekać z niecierpliwością na rozdział, bo chcę wiedzieć co będzie dalej, ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 kwietnia 2013 o 22:15
      Ha, to jest wredne, wiem xD Ale tylko tak mogę Was przekonać do dalszego czytania, muszę wprowadzać tajemniczość, bo z SCP zrobiła się straszna moda na sukces xD

      Usuń
  6. ~Semirkowa
    20 kwietnia 2013 o 12:18

    Nie porównuj tego do Mody Na Sukces, tam się dzieją o wiele gorsze rzeczy, że lepiej nie oglądać. No chyba, że chodzi o odcinki, skoro dojedziesz do tysiąca, to spokojnie można stwierdzić, że ma coś z Mody na Sukces. Moja babcia to ogląda hahaha xD
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 kwietnia 2013 o 14:57
      Ja też to oglądam, Moda na Sukces jest genialna :)

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      20 kwietnia 2013 o 15:16

      Ja nie mówię, że Moda na sukces jest okropna xD ale raz niedawno obejrzałam jakiś odcinek, chyba po 15 minut ma jeden, tak? i za nic nie wiedziałam o co w tym chodzi. Wiem, ze jakaś blondyna sypiała raz z czyimś bratem, później czyimś ojcem itp. Ale mogę sie przyznać, że dawno temu oglądałam po parę odcinków, bo byłam zmuszona – babcia oglądała, i przyznam, że polubiłam Brooke. Ale nie wiem czy ona nadal jest, czy już nie. Wiem, ze skład miał się zmienić xD

      Usuń
    3. 25 kwietnia 2013 o 07:22
      Pół godziny trwa prawie! :) Brooke jest mistrzem, sypiać z tyloma ludźmi…. ja bym nie potrafiła. Ale bardzo lubiłam Darlę i Macy, stąd imiona na scp i df :)

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      25 kwietnia 2013 o 09:38

      Pół godziny, ach tak, bo po dwa odcinki to leci, chyba, że już nieco zmienili xD Amber też była dobra xD hahahah xD Brooke może i była niezła w sypianiu z wieloma, ale dałoby się ją przebić xD hahah, ale to tylko film, więc ja nie będę jej ścigać i nie zamierzam nawet. Ale jej osobowość jest całkowicie ciekawa. Pisałam do ciebie na gadu, a ty mi nie odpisujesz :(

      Usuń
    5. 25 kwietnia 2013 o 15:21
      Nie, nie, jeden odcinek prawie pół godziny!
      Ona nie spała tylko z kobietą i z księdzem, z tego, co mi wiadomo, nawet męża swojej córki uwiodła xD
      Bo mnie na gg nie ma ostatnio właśnie.

      Usuń
  7. ~Ąga ;)
    24 kwietnia 2013 o 22:16

    Wreszcie widzimy się tutaj i nie muszę męczyć Cię pytaniami na asku :D To Sophie zaszalała w tym rozdziale chociaż Sapphire chyba bardziej :D Zdziwiłaś mnie tym Amycusem nie spodziewałam się, że będzie pił uczniami :3 Fajnie, że opisujesz Hogwart, którego nie ma w książce. Mimo, że to w ogóle do Hogwartu nie podobne tak mogło być i szkoda, że w książce tego nie ma. Życzę powodzenia na maturze ;)
    ~Aga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 kwietnia 2013 o 07:25
      Właśnie postanowiłam, że opiszę to, czego nie było. Sophie za kilka miesięcy kończy Hogwart, więc później będę mogła opisywać Armanda, Mariusa, Czarnego Pana, Śmierciożerców, tworzyć intrygi…. o ile przeżyją bitwę, więc się jeszcze nie cieszcie xD Ale teraz, choć może to będzie nudne, lepiej jest przedstawić Hogwart, mogę więcej rzeczy wymyślić sama, a nie tak iść za Rowling i Harrym.

      Usuń
  8. ~Semirkowa
    25 kwietnia 2013 o 16:19

    Nie oglądam Mody na sukces, więc nie jestem za bardzo w temacie, ale skoro sypiała z mężem swojej córki, to nie zdziwiłam się szczerze xD
    No i na szablon już 3 tygodnie czekam hahahah xD nie poganiam jak co, ale miałam go dostać kilka dni temu.
    A co do Czarnego Pana, to wątpię, że on zginie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26 kwietnia 2013 o 09:32
      Czemu tak sądzisz? ;>

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      26 kwietnia 2013 o 13:07

      Bo to całe opowiadanie jest także o Czarnym Panu i on jest także w nim ważny jak i Sophie. xD Ale ciekawi mnie co Sophie zrobiłaby gdyby Czarny Pan nagle zginął.

      Usuń
    3. 28 kwietnia 2013 o 13:04
      Haaa, a może ona zginie przed nim? ;>

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      28 kwietnia 2013 o 19:04

      nie wierzę w to xD

      Usuń
  9. ~YuukiChan
    28 kwietnia 2013 o 12:24

    świetne, czekam na kolejne rozdziały :3
    Pozdrawiam YuukieChan :*

    OdpowiedzUsuń