6 kwietnia 2013

Rozdział 328

        Z Czarnym Panem nie chciałam się już widzieć, a i on raczej nie szukał mojego towarzystwa, więc natychmiast powróciłam do rodzinnego domu. Gdy wkroczyłam do środka, natychmiast chciałam wbiec na górę i ukryć się w pokoju, lecz w kuchni zastałam osoby, które były, według mego mniemania, najbardziej niepożądane. Przy stole siedziała Tonks z wyraźnie już widocznym brzuchem oraz Remus, nieco dalej zaś - Syriusz. Moje serce momentalnie wypełniło się niechcianą teraz radością. Poza gośćmi w pomieszczeniu znajdowali się tylko moi rodzice, a także Livia i Victor. Wszyscy prawie natychmiast zamilkli, gdy tylko mnie ujrzeli. Przez chwilę stałam i patrzyłam na nich, a oni patrzyli na mnie, nie mając odwagi, by przemówić. W końcu odwróciłam się i ruszyłam w stronę schodów prowadzących na piętro, lecz nagle usłyszałam:
- Sophie, uciekasz przede mną?
Głos Syriusza był oskarżycielski, lecz przepełniony rozbawieniem. Zatrzymałam się gwałtownie, z jedną stopą na najniższym stopniu i dłonią na poręczy. Kiedy się odwróciłam, Black był już przy mnie i ubierał zimowy płaszcz, który jeszcze chwilę temu wisiał na drewnianym kołku. Otworzyłam usta, aby mu powiedzieć, że nie chcę nigdzie iść, ale on narzucił na mnie kurtkę należącą do Livii i wypchnął za drzwi. Wiatr rozwiał mi włosy, a przez całe ciało przebiegł mi dreszcz; na zewnątrz było naprawdę chłodno.
- Muszę przyznać, że zawiodłem się – przemówił po krótkiej chwili jego upartego milczenia, nie porzucając swego radosnego, pobłażliwego tonu. – Miałaś tyle wolnych od szkoły dni, a nawet nie pofatygowałaś się, aby wysłać mi chociażby jeden list. O wizycie nie miałem chyba co marzyć.
- Przepraszam, ale…
Nie wiedziałam, jak uzasadnić mój chwilowy brak zainteresowania jego osobą. Byłam przytłoczona chorobą Livii, Siedmiobojem Magicznym, spotkaniem z wujem… że zapomniałam o nim.
Syriusz zaśmiał się cicho i wsunął swoją smukłą dłoń w moją. Był moim najlepszym przyjacielem, nawet Barty nie rozumiał mnie tak, jak on. Nigdy nie gniewał się na mnie i nie robił wyrzutów z powodu mojego wyboru. Raz wyrwałam go ze szponów śmierci, lecz obawiałam się, że z płynącym czasem mogę nie wygrać.
- Rozumiem. Miałaś inne sprawy na głowie – rzekł, patrząc na mnie z groteskową złością, po czym uśmiechnął się szarmancko, tak, jak tylko on potrafił. – Ale tak już na poważnie. Słyszałem o Lunie…
- Nie miałam z tym nic wspólnego.
- Nie oskarżam cię – przerwał mi Syriusz tak łagodnie, że natychmiast zamilkłam. Spodziewałam się ostrych krzyków i niechęci. – Po prostu nadal nie mogę uwierzyć w te wszystkie okropieństwa.
Spojrzałam na niego ukradkiem, a serce wypełniło mi poczucie winy. Instynktownie chwyciłam go za rękę, jakbym chciała go w ten sposób pocieszyć.
- Tobie nic nie grozi, jako jedyny możesz czuć się naprawdę bezpieczny – tylko to zdołało przejść mi przez gardło. Oczy Syriusza, zawsze pełne energii i niesamowitej radości zamigotały dziwnie. Nie znałam osoby, która bardziej od niego kochała życie i do tego miała tak wielki honor. Black był Gryfonem z krwi i kości, wielokrotnie mnie to dziwiło, przecież wywodził się z rodziny Ślizgonów. Byli elitą, a on zbratał się z całkowicie zwyczajnymi czarodziejami. Nie rozumiałam Primy – przecież Syriusz żył i miewał się dobrze. Dlaczego nie chciała powrócić do kraju? Mogłaby zacząć tu nowe życie, a Black byłby z nią szczęśliwy. Czułam, że jej wybór miał coś wspólnego z Mariusem, jednak szczegóły były mi całkowicie obce.
- To głupie, co powiedziałaś – odparł, znów śmiejąc się pobłażliwie. – Tak dobrze mnie znasz, a nadal zapominasz, że nie chcę siedzieć bezczynnie, kiedy moi przyjaciele narażają się. Mam dość więzienia i ukrywania się we własnym domu, przetrwałem Azkaban i Grimmauld Place, jak na jedno życie wystarczy.
- Śmierciożercy nie będą z tobą walczyć, mogę ci przysiąc – zapewniłam go. – Nie mogę cię znowu stracić przez głupie waśnie Czarnego Pana i Dumbledore’a.
- No tak, raz już tego dowiodłaś…
- Trochę więcej powagi! – zawołałam, oburzona jego kpiną z mojej pamiętnej rozpaczy sprzed roku, lecz nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który podstępem wkradł się na moją twarz.
- Poważni będziemy na starość – oświadczył, po czym bez trudu poderwał mnie do góry i rzucił w ogromną zaspę. Nie spodziewałam się tego, więc nawet nie zdążyłam zaprotestować: już leżałam w białym, miękkim wzniesieniu. Śnieg nasypał mi się za kołnierz, pełno miałam go w butach i na włosach. Nie mogłam jednak pozostać mu dłużna. Z dzikim, walecznym okrzykiem rzuciłam się na niego, przy okazji zwalając go z nóg, chwyciłam mocno za długie włosy i wcisnęłam jego twarz w kolejną zaspę. Plując i kaszląc, Black wyswobodził się z mojego uścisku, zagarnął wolną ręką śnieg i przyłożył tę kulę prosto do twarzy. Mojej twarzy. A śmiał się przy tym tak okropnie, że doprowadził mnie tym do wściekłości.
- Jest jednak jeden Śmierciożerca, który ze mną walczy – usłyszałam, a jego uścisk zelżał. Czym prędzej starłam lodowaty, mokry śnieg z powiek, nosa i policzków. Wąchacz siedział już spokojnie, włosy miał splątane, szatę przemoczoną, a na twarzy szeroki, radosny uśmiech. Odetchnęłam głęboko. Miałam ochotę mu oddać, ale poskromiłam ją.
- Na tym zakończmy. Ktoś tu musi być dorosły – wydyszałam. Byłam rozgrzana po tej bitwie, więc nawet nie czułam przenikliwego, mroźnego wiatru, który się zerwał.
- I to niby jesteś ty? – zadrwił, robiąc przy tym tak głupią minę, że aż parsknęłam śmiechem. – Mam prawie czterdzieści lat, jestem dojrzalszy.
- Powiedział facet siedzący w rozgrzebanym śniegu, śmiejąc się jak głupi do sera – stwierdziłam, patrząc na niego z pogardą. – A ja mam osiemnaście, więc mam także prawo zachowywać się dziecinnie.
- Dobrze mówisz po polsku, brawo.
- Dziękuję. Ale te pochlebne słówka nie odwrócą mojej uwagi nawet na chwilę – odparłam i zmrużyłam groźnie oczy, mój uśmiech jednak był już prawie tak szeroki, jak uśmiech Syriusza.
Pomógł mi wstać, po czym oboje otrzepaliśmy się dokładnie (Bes dostałaby z wściekłości gorączki, gdybyśmy nanieśli tyle śniegu do jej kuchni). Tylko z Wąchaczem mogłam na chwilę zapomnieć o istniejącym między nami podziale. On przecież całym sercem walczył o dobro, ja popierałam wuja, który czynił na świecie zło. Ale nie było to bezmyślne kroczenie za stadem. Wiedziałam, że jeśli Voldemortowi się uda, czarodzieje i czarownice będą żyli w lepszych warunkach. Nasza egzystencja zmieni się w coś lepszego, niż tylko w walkę o przetrwanie.

*

         Ani Bes, ani Sethi, ani żaden inny gość czy mieszkaniec ich domu nie zaczepił mnie już tego wieczora. Po rozmowie z Syriuszem wróciłam spokojnie do swojej sypialni, z której już nie wyszłam do samego rana. Nie poszłam także spać, byłam zupełnie rozbudzona, co po części musiało być spowodowane przepełniającymi mnie skrajnymi emocjami. Skumulowały się przez cały dzień i tylko czekały, aby eksplodować. Byłam przez to cały czas rozdrażniona, obecność Syriusza pomogła, ale tylko na ten krótki moment, kiedy był ze mną. Gdy utknęłam za zamkniętymi drzwiami pokoju na najwyższym piętrze, znów byłam samotna, z nowym uczuciem, które nigdy dotąd nie gościło w moim sercu – całkowita pustka. Zawsze miałam pewność, że na świecie jest osoba, na którą mogę liczyć bez względu na wszystko. A teraz stało się coś… coś złego wydarzyło się między mną a mym wujem, coś, co chyba na zawsze będzie na dzielić. Nie chciałam pojednania z nim, potraktował mnie tak… Miałam już swoje lata i z dnia na dzień byłam bogatsza o doświadczenie. A on myślał o mnie, jak o małej dziewczynce.
Kiedy tylko usiadłam na parapecie i utkwiłam wzrok w zimowym, surowym krajobrazie za oknem, wiedziałam już, że będzie to bezsenna noc, pełna ponurych przemyśleń i samotności. Z dołu dobiegały mnie przytłumione dźwięki rozmów, strzępy bezwartościowych, nic nieznaczących zdań, które nie wnosiło do mojego życia zupełnie nic i nie czyniły mnie mądrzejszą.
Powróciłam pamięcią do owego żenującego zdarzenia z tego dnia i na nowo ogarnęła mnie straszliwa niemoc i upokorzenie. Myśli, tak samo jak zbędne słowa w kuchni na dole, przewijały się przez moją głowę, nie pozostawiając w niej śladu. Chciałam być już w Hogwarcie, aby zwyczajne, szkolne zamieszanie odwróciło moją uwagę od pustki, którą mogłam porównać jedynie do tego okropnego uczucia, kiedy natrafia się podeszwą buta na fałszywy stopień. Ale trwało i nie chciało mnie opuścić. Nie mogłam już na nikogo liczyć. Armand zjawiał się od czasu do czasu, jego obecność była tak wiotka i ulotna, jak mgła rankiem. Mógł znów opuścić mnie na całe lata, nie mówiąc ani słowa. Na dłuższą metę nie był dobrym powiernikiem. Syriusz nie rozumiał moich problemów, a Barty… Barty miał Czarnego Pana za świętego. Nie widział w nim ani jednej wady, nawet wtedy, kiedy był przeciwny naszemu związkowi. A ja coraz częściej zdawałam sobie sprawę z nieodpowiedzialności Lorda Voldemorta. Za jakiś czas zapewne znowu mnie wezwie, aby w końcu wyrzucić mnie ze swych komnat. Już nie będę tak naiwna. Nie będę angażować się w nic, co jest z nim związane.

~*~


Rozdział zawiera dużo przemyśleń, stwierdziłam, że między jedną akcją a drugą powinno być choć odrobinę spokoju. W końcu skończył się post, co bardzo mnie raduje, gdyż mogę pisać. Jednak odcinki nie będą ukazywały się za często, maj zbliża się wielkimi krokami (choć za oknem wciąż tego nie widać, u mnie nadal pada śnieg). A wraz z majem nadejdzie matura, więc… Oczekujcie rychło nowego rozdziału na DLR, zapraszam także na spis treści, który znajduje się na moim nowym blogu poświęconym właśnie takim dodatkom. Dedykacja dla Was wszystkich, dziękuję, że czekaliście xD

22 komentarze:

  1. ~Patrycja
    6 kwietnia 2013 o 17:19

    No w końcu coś nowego ! No to może zacznę tak:
    Nareszcie pojawił się Syriusz, bardzo mi już go brakowało, w Twoim opowiadaniu jest jeszcze fajniejszy niż stworzyła go Rowling ;)
    No w każdym razie mam nadzieję iż Syriusz w końcu zacznie rozumieć problemy Sophie, a Barty przestanie być ślepo zapatrzony w Czarnego Pana. No bo w końcu wszystko jest dobre dla wszystkich – tyle że z umiarem, a Barty go nie zachowuje xD
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejną notkę z utęsknieniem!
    Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 kwietnia 2013 o 17:21
      No, ale chyba każdy ma coś, co sprawia, że nie zachowuje umiaru xD U mnie jest to oczywiście Harry Potter i pisanie :)

      Usuń
  2. ~Blackie.
    6 kwietnia 2013 o 17:45

    Och, wreszcie rozdział <3 Opłacało się czekać tak długo. Czytając o "bitwie" Sophie i Syriusza uśmiechałam się jak głupia. Świetny rozdział (a który nie jest?). Spokojniejszy, ale nadal mega ciekawy *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 kwietnia 2013 o 17:48
      Cóż, przemyślenia zawsze są nudne, wiadomo, ale to znak, że niedługo będzie ciekawie ;>

      Usuń
    2. ~Blackie.
      7 kwietnia 2013 o 18:08

      Mimo tych przemyśleń rozdział nie był nudny. Będzie ciekawie? :>
      Świetny szablon tak wgl *-*

      Usuń
    3. 7 kwietnia 2013 o 18:16
      No to ba xD

      Usuń
  3. ~_Wika_
    7 kwietnia 2013 o 10:17

    Nie ma nic milszego, niż po tak długim czasie oczekiwania przeczytać wspaniały rozdział. Czytało się go bardzo lekko i przyjmie, co mnie trochę zdziwiło , ponieważ nie jestem zwolenniczką długich opisów =) Postać Syriusza w tym odcinku wniosła trochę radości w życiu Sophie, ale (jak już nie raz pisałam) znając Ciebie, wiadomo, że to nie potrwa zbyt długo =) Dlatego właśnie jestem bardzo ciekawa , co nam pokażesz w następnym odcinku =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 kwietnia 2013 o 10:54
      W sumie to ja oczekuję z niecierpliwością na bitwę. Od kiedy tylko przeczytałam pierwszy raz jej opis w książce, już wiedziałam, co nastąpi na SCP. Już nie mogę się doczekać xD

      Usuń
  4. ~YuukiChan
    7 kwietnia 2013 o 19:54

    Ciekawe , trochę krótkie ale czekam na kolejne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 kwietnia 2013 o 21:04
      To fakt, gdy nie ma akcji, same przemyślenia zawsze krótko wypadają.

      Usuń
  5. ~Aga ;)
    11 kwietnia 2013 o 20:40

    Fajnie, że napisałaś i o jakim ty mi odpoczywaniu od ciebie mówisz :D ? Ja tu czekam a ty mi, że mam odpocząć :D Bardzo dobry rozdział w dobrym momencie. Jak dla mnie takie wewnętrzne rozważania bardzo się przydają a to jest odpowiedni moment w opowiadaniu. I szkoda Top Model. Jak dla mnie ten program zmienia się w top płacz i top życiową historię. Ale wieżę, że pokażesz jeszcze wszystkim na co Cię stać ;) No i pisz szybko :D
    ~Aga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2013 o 20:52
      No, przynajmniej mogę dla Was pisać, nawet tak powiedziałam, że z jednej strony się nawet cieszę, bo jurorzy oddali mnie Wam, ale nie pokazali :) Za to następny odcinek będzie mnie przemyśleniowy xD

      Usuń
    2. ~Aga ;)
      11 kwietnia 2013 o 20:57

      Wiesz, że lubię jak kogoś torturujesz :D Dobrze, że nam ciebie oddali ale z drugiej strony jak się ogląda ten program to wydaje się ustawiony.
      ~Aga

      Usuń
    3. 11 kwietnia 2013 o 21:27
      Noo, jeśli mówisz o torturach w opowiadaniu, niestety nie będzie tego, acz już niedługo… xD

      Usuń
    4. ~Aga ;)
      11 kwietnia 2013 o 21:38

      Niedługo <3 Sama mówisz, że nie możesz się bitwy doczekać a nam dać nie chcesz :D
      ~Aga

      Usuń
    5. 17 kwietnia 2013 o 19:06
      Wszystko musi być chronologicznie xD

      Usuń
  6. ~Semirkowa
    17 kwietnia 2013 o 17:54

    Hoi ; ))
    Witam po długiej nieobecności. Nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ponieważ onet się psuł, a później ten blog.pl zjadał mi komentarze. Mam nadzieję, że teraz tak już nie będzie, bo już całkowicie zrażę się do komentowania xD
    Po ostatnich odwiedzinach widzę, że zmieniłaś szablon, trochę on mało mroczny, ale tez mi się podoba ; ))
    Twój rozdział przeczytałam tydzień temu, dziś ponownie go przeczytałam xD hahah xD
    Na początek powiem, że coś krótki on jest. A czemu? Czy Ty w kolejnym planujesz zamieścić coś powalającego? Na pewno coś takiego tam będzie ;)) Ach, mam nadzieję, że jakieś tortury zawrzesz ? Ale byłoby fajnie, ty potrafisz idealnie je opisać w każdym szczególe. Chyba nieźle się w to wczuwasz ; ))
    Bardzo lubię przemyślenia Sophie, one są takie ciekawe, prosto z jej serca. Wiele można odczuć, co ona myśli, czuje. Rozdział podobał mi się, jak każde Twoje. Może dlatego, że główna bohaterka ma taki charakter, który przyciąga, taką osobowość, która nie przynudza. Cóż… pozdrawiam serdecznie.
    Semirkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 17 kwietnia 2013 o 19:08
      Wiem, to było (i nadal jest) denerwujące, człowiek pisze po sto razy komentarz, a i tak zeżre.
      Kolejny rozdział może nie będzie powalający, ale przecież zbliżamy się już do bitwy, tam będzie eksplozja akcji, haha, już się nie mogę doczekać, może to nie będzie jakoś strasznie kreatywne, ale przynajmniej będzie się coś działo.

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      17 kwietnia 2013 o 19:18

      No to jak już zbliżamy się do bitwy, to jestem pewna, że tam będzie wiele akcji ; )) uwielbiam gdy coś się dzieje. płynniej się czyta ; )) xD Kreatywne? Nic nie jest idealne. Lepiej jak coś sie dzieje w rozdziale, niż np miałoby coś być napisane zbyt trudnym językiem literackim, bądź wymądrzałym do granic możliwości. Nie lubię ludzi co się przechwalają, hahaha xD nie o ciebie chodzi xD
      Ja nie piszę za dobrze, mam trudności ze składaniem zdań, ale staram się. Choć przyznam, że mam zaledwie 4 czytelników, ale za to dużo jest tych ukrytych a to mnie denerwuje xD ; ))

      Usuń
    3. 17 kwietnia 2013 o 19:27
      Zawsze tak jest, że są ci, którzy nigdy nie komentują, a czytają. Podaj mi adres Twojego bloga (albo blogów), poczytam xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      17 kwietnia 2013 o 19:33

      na tym blogu mam mało:
      sonia-und-semir.blogspot.com
      opowiadania-semirkowej.blogspot.com ale jak klikniesz tam na moje pseudo to ci się blogi wyświetlą. No, powiem Ci, że wątpię, że one Ci się spodobają ; )) ale miło, że chciałaś linki xD

      Usuń
    5. 18 kwietnia 2013 o 16:01
      Jak będę miała czas, to poczytam, tematyka nie ma dla mnie znaczenia, jeśli spodoba mi się styl pisania xD

      Usuń