22 października 2012

Rozdział 321

         Nie wróciłam do domu. Całą noc siedziałam z matką przy łóżku Livii. Sethi odwiedził swą nieprzytomną córkę nad ranem. Już świtało, kiedy przeszedł do nas uzdrowiciel z diagnozą. Nie miał zbyt zadowolonej miny, wręcz przeciwnie. Starał się nie patrzeć nam w oczy.
- Nie mam dobrych wieści - rzekł, chowając różdżkę do kieszeni. - Pogryzł ją wilkołak. Okazuje się jednak, że Livia ma bardzo rzadkie schorzenie... po prostu jest uczulona na bakterie w ślinie wilkołaka, dlatego jej organizm tak zareagował.
Bes zrobiła wielkie oczy, Sethi zacisnął wargi.
- Co może zneutralizować truciznę? - zapytałam, choć w duchu dobrze znałam odpowiedź.
- Weźmy pod uwagę pochodzenie matki - skłonił lekko głowę w stronę Bes - udało nam się zaobserwować, że ludzka krew jest zbyt słaba, aby wybudzić ją ze śpiączki, dlatego potrzebujemy krwi wampira.
- To się doskonale składa, mogę jej oddać trochę mojej - odparłam, podwijając szybko rękaw i podsuwając uzdrowicielowi prawą rękę.
- Nie tak szybko, to musi być prawdziwy Nieśmiertelny - rzekł czarodziej. - Dlatego znalezienie dawcy może potrwać bardzo długo. Wątpię, aby znalazł się wampir, który chętnie uroni choć jedną krople. Tak w ogóle to nie spodziewaliśmy się, że dojdzie do ataku, ponieważ do pełni zostało jeszcze trochę czasu.
Poczułam się tak, jakby w mojej głowie zapaliła się kreskówkowa żarówka. Tylko jeden znany mi wilkołak atakował bezbronnych, niczego się niespodziewających ludzi podczas zwyczajnych dni, bez pełnej przemiany. Napadł w ten sposób Billa Weasleya. Fernin Greyback. Poczułam, że robi mi się gorąco ze złości. Rodzice oraz uzdrowiciel chyba spostrzegli zmianę na mojej twarzy, bo spojrzeli na mnie z uniesionymi brwiami. Nie miałam jednak czasu na wyjaśnienia. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
- Coś zrozumiałam - mruknęłam bardziej do siebie, niż do Bes czy Sethiego. Byłam zupełnie oddzielona od mojego ciała i rzeczywistości. Zdałam sobie sprawę, że biegnę korytarzem i nagle teleportuję się. Ciśnienie trochę mnie otrzeźwiło. Nie myślałam o jakimś konkretnym miejscu, przed oczami stała mi tylko twarz Lorda Voldemorta.
Moje stopy uderzyły mocno i lśniącą, marmurową podłogę. Noci ugięły się pode mną, ale ja już chciałam biec, co też uczyniłam, kiedy tylko odzyskałam równowagę. Uderzyłam dłońmi w drzwi prowadzące do komnaty wuja. Tak, jak przypuszczałam, Czarny Pan znajdował się w środku. Huk wyrwał go z zadumy i nieco zdezorientował go. Nie zdążył nawet odpowiednio zareagować, bo ja już się zamachnęłam i trzasnęłam go z otwartej dłoni w twarz. Mimo że był ode mnie sporo wyższy, nauczyłam się wysoko doskakiwać, co też zrobiłam. Uderzyłam go w drugi policzek z całej siły, krzycząc:
- Ty sukinsynu!
Moje zachowanie doprowadziło go do gniewu, bo chwycił mnie za nadgarstki tak mocno, że aż mnie zabolało. Chciałam go kopnąć, ale on już uniósł mnie wysoko nad ziemię i całą przycisnął do siebie. Zostałam pozbawiona możliwości wykonania jakiegokolwiek gwałtownego czy agresywnego ruchu. Pozostało mi jedynie wykrzykiwać wyzwiska pod jego adresem.
- Co cię opętało, wiedźmo? - ryknął mi do ucha.
- Nasłałeś Greybacka na moją siostrę, skurwysynu! Livia jest umierająca!
Chciałam go ugryźć, ale on potrząsnął mnie, aby nieco mnie otrzeźwić, krzycząc:
- Opanuj się, nikogo na twoją rodzinę nie nasyłałem, to nie moja wina, że Greyback kogoś zaatakował.
Zamilkł i ogarnęła nas głucha cisza, przerywana tylko moim głębokim oddechem. Cała drżałam ze zdenerwowania i wysiłku, wciąż byłam przepełniona wściekłością, próbowałam się jednak uspokoić. W końcu uścisk wuja zelżał, co oznaczało, że jego zaufanie do mnie powróciło.
- Mogę cię puścić i czuć się bezpieczny? - zapytał cicho. Nic nie odpowiedziałam, tylko wyrwałam mu się i odwróciłam twarzą do niego. Wciąż czułam potężny gniew, kiedy na niego patrzyłam, ale postanowiłam go poskromić. Odetchnęłam kilkakrotnie i przemówiłam:
- Obiecałeś, że będziesz ich chronił. Powiedziałeś, że nikt nie zrobi im krzywdy, a teraz Livia umiera, potrzebuje krwi Nieśmiertelnego, żeby się obudzić.
Głos mi się załamał, a ja opuściłam głowę, ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się jak dziecko. Tego wszystkiego było dla mnie za dużo, nie mogłam już więcej tłumić w sobie rozpaczy i strachu. Byłam przerażona, że Livia może umrzeć, a jeśli przeżyje, będzie wilkołakiem albo zmieni się tak, jak Bill Weasley. A co z resztą rodziny? Czy mogą czuć się bezpieczni?
Czarny Pan wyciągnął ramiona i przytulił mnie całkowicie po ojcowsku, jak jeszcze nigdy nie przytulał. Poddałam mu się cała, ukryłat twarz w fałdach jego szaty na piersiach. Przez jakiś czas nie potrafiłam się uspokoić, choć bardzo tego pragnęłam. Wuj gładził czuje moje włosy, dopóki nie odetchnęłam i nie otarłam łez z policzków.
- Możesz być tego pewna, że wilkołak zostanie ukarany, przyżekam ci - rzekł i ucałował wierzch mojej dłoni. Uwierzyłam mu na słowo, przecież był moim opiekunem i chronił mnie.
Kiedy pierwsze emocje związane z napaścią na Livię już opadły, coś mi się nagle przypomniało. Pogrzebałam w wewnętrznej kieszeni szaty, a żołądek ścisnęło mi coś, co przypominało żelazną dłoń. Wyciągnęłam pogiętą, nieco zniszczoną fotografię i podetknęłam ją wujowi pod nos.
- Bal siódmych klas - zauważył, uśmiechając się lekko do siebie i oglądając dokładnie ruchome zdjęcie. - Skąd to masz?
- Od Slughorna - odparłam, uważnie obserwując jego reakcję. - Znalazłam cię na tej fotografii, dlatego mnie tak zainteresowała. Kim jest ta kobieta?
Przez twarz Voldemorta przebiegł doskonale widoczny cień. Mimo że nie wskazałam palcem, o którą postać mi chodziło, on natychmiast spojrzał w róg zdjęcia, gdzie znajdowała się ona. Jasnowłosa dziewczyna.
- Kim ona jest? - powtórzyłam nieco bardziej napastliwym tonem.
- Była... wyjątkowa - odparł wymijająco, wciąż przyglądając się fotografii. - To długa historia, z którą kiedyś cię zapoznam. Ale teraz nie powinnaś się tym przejmować.
- Kochałeś ją?
- Kocham ciebie - oddał mi zdjęcie i ujął moją twarz w dłonie, aby pocałować mnie w czoło. - Liczy się tylko to, co teraz.
- Powiedz - przerwałam mu. - Czy to jest moja matka? Ja widziałam już gdzieś tę kobietę.
Czarny Pan zaśmiał się krótko, najwyraźniej rozbawiony moim przekonaniem. Na nowo wyciągnął zdjęcie i pokazał końcem długiego paznokcia na postać w tłumie, na którą nie zwróciłam dotąd uwagi. Była raczej niepozorna, a jej twarz w ogóle nie przypominała tej twarzy, którą ja zapamiętałam.
- To jest Melania, myślisz, że poszedłbym ze znienawidzoną kobietą na bal? - zaśmiał się i ujął lekko moją dłoń. - Chodź, pokażę ci coś.
Poszłam za nim, choć bardzo niechętnie i z niezwykle nieufną miną, lecz, mimo to - poszłam. W żołądku coś mi się skręciło, nie było to przyjemne uczucie. Ale... ale przecież nie byłam zazdrosna. Czarny Pan mógł robić to, co chciał. Nie powinno mnie to obchodzić. Zaprowadził mnie do biblioteki. Kiedy szłam za nim przez korytarze, zauważyłam, że apartament wygląda na opustoszały od wielu tygodni. Poczułam swego rodzaju żal, ponieważ ten dom był niezwykle dla mnie ważny. Zupełnie jakby był całkowicie żywą osobą.
Voldemotr poprowadził mnie do najodleglejszej części biblioteki. Nigdy się tu nie zapuszczałam, głównie dlatego, że znajdowała się tu wnęka przypominająca Dział Zakazany w Hogwarcie. Do materiałów za grubą kratą miał dostęp tylko i wyłącznie Lord Voldemort i wszyscy o tym wiedzieli. Nawet ja nie byłam tak głupia, aby próbować się tam włamać. Wuj potrzebował trochę prywatności, jak każdy, a ja szanowałam go i nie chciałam robić mu na złość. Tym razem jednak wyciągnął rózdżkę, stuknął nią w gruby, błyszczący łańcuch, a on opadł z głośnym, melodyjnym dźwiękiem, ukazując przejście. Myślałam, że zdjąć ten łańcuch mógł tylko Czarny Pan i tak też musiało być, bo nie zastosował żadnej innej magii, tylko lekko pchnął kratę dłonią, a ona błyskawicznie podjechała do góry. Weszliśmy oboje do wnęki mającej jakieś pięć metrów długości i szerokości, a Voldemort sięgnął po jedną z oprawionych w brązową skórę książkę i zaczął ją kartkować. Z zaskoczeniem zauważyłam, że na okładce wymalowany jest herb Hogwartu. Nie zdążyłam zadać pytania, gdyż Voldemort ubiegł mnie z odpowiedzią:
- To album, który każdy uczeń dostawał tuż przed zakończeniem roku.
Wskazał długim palcem na jedną z fotografii. Widniał na niej portret dziewczyny z ciemnymi, lekko pokręconymi włosami i szerokimi brwiami. Pod zdjęciem widniał podpis: Melania Serpens. Musiałam przyznać, że nie była podobna do tajemniczej towarzyszki Toma. Przewróciłąm stronę i ujrzałam... zdjęcie młodego Voldemorta. Jeżeli to był rocznik sódmych klas, to albo Melania powtarzała klasę, albo Czarny Pan był geniuszem i przeskoczył jeden rok, co w Hogwarcie było niemożliwe. Przecież Hermiona Granger wiedziała często to, co było w podręcznikach siódmoklasistów, i to w drugiej klasie. Coś mi tu nie pasowało. Nie przeczę, że Lord Voldemort jest o wiele mądrzejszy od tej irytującej szlamy, ale tak czy inaczej...
- Eee... dlaczego chodziłeś z Melanią do klasy? Przecież była od ciebie starsza.
- Ona poszła do szkoły rok później - odparł, a widząc moje najszczersze zdumienie, zapytał: - Nie wiedziałaś? Melania uczyła się przez rok w Beauxbatons, a tam poziom nauczania jest znacznie niższy i musiała powtarzać pierwszą klasę.
Nie była to niesamowicie istotna informacja, ale na swój sposób wstrząsnęła mną. Oddałam Voldemortowi album, wciąż myśląc o Melanii. Nikt nie wie, jaką poczułam ulgę, kiedy Czarny Pan wyjaśnił mi wszystko. Byłam już znacznie spokojniejsza.

         Lord Voldemort obiecał mi, że ukarze Greybacka za jego straszliwy czyn, a także skontaktuje się z Armandem bądź innym Nieśmiertelnym, aby Livia jak najszybciej odzyskała zdrowie. Wiedziałam, że Radzie się to nie spodoba, ale siostra była teraz dla mnie najważniejsza. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że nagle mogłoby jej zabraknąć. Na codzień tego się nie docenia, dopiero, kiedy istnieje możliwość straty, zdaje się sprawę z uczuć żywionych do tej osoby.
Po powrocie do szpitala poprosiłam ojca, aby pozwolił mi wrócić do Hogwartu. Bardzo martwiłam się o Livię, ale atmosfera, która tu panowała, była nie do zniesienia. Dodatkowo świadomość, że większość jęków i szlochów roznoszących się po korytarzach spowodowane jest przez złowrogą działalność Śmierciożerców, dobijała mnie.
         Ojciec wyraził zgodę na mój powrót. Kochałąm Bes, ale córki zawsze bardziej przywiązują się do swoich tatusiów. To on zabrał mnie do Azkabanu, gdzie poraz pierwszy zobaczyłam Barty'ego. To on uczył mnie pływać i jeździć na rowerze. Był na każdym występie, tym ważnym lub mało istotnym dla mojej kariery. Czułam, że też mnie kochał, przez co trudno było mi się z nim rozstać.

         Do Hogwartu powróciłam po południu. Informacja o stanie Livii rozniosła się już dawno temu, pisał też o tym "Prorok Codzienny" oraz mówiono na ten temat w dariu. Mimo że podano w miarę prawdziwe fakty, powstały wśród uczniów całkiem niewiarygodne plotki, których nawet nie starałam się wyjaśniać. Nie było to dla mnie nowością, zawsze, kiedy dochodziło do jakiegoś ataku, zniknięcia lub śmierci, dopisywano do tego różne historie.
Wieczorem do szkoły wróciła reszta mojego rodzeństwa, a Victor przekazał mi, że Livia nadal jest nieprzytomna. Poczułam swego rodzaju ulgę, ponieważ bałam się, że jej stan może się pogorszyć. Martwiło mnie to, że podano w radiu nazwisko wilkołaka, który pogryzł moją siostrę, gdyż każdy wiedział, komu służył. Niektórzy mogli pomyśleć, że nie mam kontroli nad tym, co się dzieje, widziałam, jak grupka Puchnoów z trzeciej klasy pokazuje mnie sobie palcami i wymienia jakieś uwagi. Kiedy zaczynałam słuchać, dostawałam szału, ponieważ moje uszy wyłapywały rozmowy uczniów z całej szkoły, które stawały się mieszaniną szmerów i przedziwnych dźwięków. Nie byłam jeszcze dorosłym wampirem i nie do końca potrafiłam korzystać ze swoich mocy. Zwłaszcza z tych, które wymagały wysiłku mojego umysłu.
Powoli zaczęłam zastanawiać się nad kolejnym zadaniem w Siedmioboju. Jeszcze nic nie było wiadome co do konkurencji, ponieważ niedługo przed ogłoszeniem terminu używa się wielkiej, drewnianej kostki, która losuje temat zadania i wypluwa kartkę z jego opisem. Dlatego trudniej było oszukiwać. Nie mówię, że tego nie robiono, zawsze znajdzie się ktoś, kto wymyśli sposób, aby obejść sztywne zasady. Hogwart jednak jak zwykle był uczciwy aż do przesady, co mogło nas kiedyś zgubić.

~*~


         W roku szkolnym łatwiej mi pisać krótsze rozdziały, bo potem nie muszę się denerwować podczas przepisywania. Dodatkowo, kiedy mam w zeszycie tasiemce na dziesięć kartek, nawet nie chce mi się za to zabierać. Chcę się Wam pochwalić, że zdałam prawo jazdy i teraz będę jeździć, strzeżcie się xD Dedykacja dla Olki :* 

12 komentarzy:

  1. ~_Wika_
    22 października 2012 o 16:30

    Pierwsza!!!!! Biorę się do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Patrycja.
    22 października 2012 o 19:59

    Gratuluję zdania prawa jazdy!No w końcu przybędzie jakiś nieśmiertelny, tak dawno żadnego nie było…A Voldemort mógłby panować nad swoimi sługusami. Czyżby tracił kontrolę?..Serdecznie pozdrawiam i wyczekuję z utęsknieniem następnej notki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 października 2012 o 20:30
      Traci kontrolę? Gdzież! Voldemort ma na głowie Czarną Różdżkę i Harry’ego Pottera, nie będzie przejmował się tym, co robi jeden z popierających go wilkołaków. Gdyby był jego Śmierciożercą, to jeszcze. Ale Czarny Pan zwariowałby, gdyby musiał przejmować się tym, co robi każdy z miliona popierających go czarodziejów xD

      Usuń
  3. ~Patrycja.
    22 października 2012 o 20:07

    Ej, a tak w ogóle : Czemu Voldemort chodzi na boso? xDDD ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 października 2012 o 20:32
      Miałam kiedyś taką sondę, jak chcesz, możesz w niej zagłosować, znajdziesz ją na http://www.o-frozen.blog.onet.pl w zakładce „Sondy’. A pytanie brzmi: czy Voldemort wg Was nosi buty? Do dziś nie poznałam odpowiedzi na to pytanie. Oczywiście, miałam na myśli książkę, bo w filmie wybornie były pokazane jego urocze stópki na twarzy Cedrika oraz ufajdane we krwi xD

      Usuń
  4. ~Kada113
    22 października 2012 o 21:58

    Hah, uwaga Frozenka na drodze! Jak nie będziemy komentować, to nas porozjeżdża! xD

    OdpowiedzUsuń
  5. ~olka
    24 października 2012 o 12:51

    Dziękuję za dedykację.Voldemort mógłby dotrzymać obietnicy i ukarać wilkołaka.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Blackie
    27 października 2012 o 00:24

    Och, wreszcie mogę dodać komentarz! Rozdział przeczytałam od razu w poniedziałek. Bardzo ciekawy tylko krótki :c Czekam na następny. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 27 października 2012 o 22:01
      Takie łatwiej mi przepisywać xD

      Usuń