Szybko zbliżał się
termin kolejnego zadania w Siedmioboju Magicznym, ale ja raczej nie myślałam o
tym. Tak, jak tego chciałam, zaabsorbowało mnie szkolne życie i związane z nimi
problemy. Od momentu mojego powrotu do Hogwartu dostałam od matki dwa listy.
Tak bardzo za nią tęskniłam, że oddałabym wszystko, aby odwiedzić dom rodzinny.
Już nie mogłam się doczekać ferii bożonarodzeniowych, kiedy pojadę do domu
Ghostów razem z braćmi i siostrami, spotkam się z Livią, Bes i Sethim, spędzę z
nimi pierwszy dzień świąt, później udam się na spotkanie z Czarnym Panem... I
wszystko będzie dobrze. Dwie rodziny, a tak mało czasu... mało odwagi, aby
wybrać jedną.
Udałam się z Victorem na zielarstwo. Sapphire odrzuciła ten przedmiot.
Profesor Sprout uczyła nas teraz, jak zajmować się ognistą paprocią, aby nie
uszkodzić jej delikatnych kwiatów i przy okazji samemu nie odnieść poważniejszych
ran. Razem z Vipim opiekowaliśmy się jednym okazem już od trzech lekcji.
- Myślisz, że Snape odwoła ferie? - zapytał cicho, kiedy profesor
Sprout podeszła do Pansy i jej dwóch koleżanek.
- Dlaczego miałby to zrobić?
Victor wzruszył ramionami.
- Nie wiem, aby mieć nad nami większą władzę. Tak słyszałem.
Drzwi do cieplarni otworzyły się, a do środka wszedł Snape, jak zwykle
surowy i ponury, tym razem w towarzystwie Carrowa. Nauczycielka zielarstwa
uniosła wysoko brwi, ale nie skomentowała tego, pozwoliła sobie tylko na
uprzejme pytanie:
- O co chodzi, dyrektorze?
- Chciałbym poprosić pannę Serpens oraz pana Ghosta - rzekł, nie
patrząc ani na mnie, ani na Vipiego. - To pilna sprawa.
Profesor Sprout tylko skinęła głową,
a ja i brat popatrzyliśmy po sobie z zaskoczonymi minami i udaliśmy się
za Mistrzem Eliksirów, który wyprowadził nas na zewnątrz. Gdy zamknęliśmy za
sobą drzwi do cieplarni, naszym oczom ukazał się jakiś niechlujnie ogolony
mężczyzna w o wiele za dużym płaszczu i z pogiętym, czarnym melonikiem na
wyleniałych włosach. W dłoniach ściskał pognieciony świstek pergaminu. Widok ów
bardzo mnie zaniepokoił, ponieważ czarodziej wyglądał na urzędnika. Spojrzałam
pytająco na Snape'a, ale ten tylko patrzył na mnie swoimi czarnymi,
beznamiętnymi oczami, które nie odebrały mi nadziei ani nie dodały otuchy w tym
stresującym momencie.
- Dostaliśmy wiadomość o znalezieniu zwłok waszej siostry, Livii Ghost
w jednym z polskich lasów na południu kraju - rzekł nieznajomy czarodziej,
jeszcze bardziej gniotąc pergaminowy list. Dodał coś jeszcze, ale ja już tego
nie usłyszałam. Poczułam się tak, jakby coś ciężkiego upadło na moją głowę,
odcinając dopływ tlenu. Świat się pode mną zawalił. Zakryłam sobie usta dłonią,
aby nie krzyknąć, kolana ugięły się pode mną. Ktoś podtrzymał mnie pod ramiona,
chyba Carrow. Łzy same wypełniły mi oczy. Wiadomość powoli do mnie docierała,
kroiła serce i dziurawiła umysł. W głowie kłębiły mi się jakieś niezrozumiałe
strzępki myśli, których nie potrafiłam skleić w całość. Jedyne, co wciąż
obijało mi się wewnątrz czaszki, to palące słowo: zwłoki... zwłoki waszej siostry... zwłoki Livii...
Z tego, co pamiętałam z tamtego kwadransa, to mój nienormalny spokój i
wizyta w gabinecie Snape'a. Ów dziwny mężczyzna przekazał mi i Victorowi, że...
że Livia (za wszelką cenę starałam się nie myśleć o niej jak o pustym, martwym
ciele) znajduje się w Szpitalu Świętego Munga w piwnicy, gdzie przechowywano
zwłoki zmarłych pacjentów, zanim nie zajęła się nimi rodzina. Jeżeli nikt się
nie zgłaszał, chowano je w prostych grobach z drewnianym krzyżem, pośród mugoli,
samotnych i zapomnianych na wieki. Służba zdrowia nie dysponowała zbyt dużą
ilością złota. Przynajmniej nie na ten cel.
Victor poprosił Snape'a, aby ten nie informował na razie pozostałych
Ghostów przebywających w Hogwarcie o tym, co się stało.
- Nie chcemy, żeby się martwili na zapas - mruknął. On również był
spokojny, a mówił to z kamienną twarzą, choć oczy lśniły mu jak w gorączce.
Wyglądał, jakby dostał obłędu. Był w szoku, podobnie jak ja. Żaden z obecnych w
pokoju mężczyzna nie powiedział na ten temat ani słowa, natomiast Snape zwrócił
się do mnie:
- Polecicie do Świętego Munga, wasi rodzice już tam są. Trzymaj się.
Poklepał mnie delikatnie po ramieniu i wręczył duży wazon, z którego
wyciągnęłam garść połyskującego pyłu; Victor zrobił to samo. Ledwo widziałam
przez łzy, ale jakoś trafiłam do kominka. Kiedy tylko szmaragdowozielone
płomienie pochłonęły mnie, żar wypełnił moje płuca. Targnął mną straszliwy
kaszel, myślałam, że zabraknie mi tchu, poczułam niesamowitą ulgę, kiedy
pojawiłam się w małym, szpitalnym, zimnym palenisku. Ów kominek znajdował się w
holu. Tego dnia nie było tutaj wielkich tłumów. Właściwie... nie było tu nikogo
poza niechlujną kobietą z informacji. Szpital wyglądał jeszcze bardziej ponuro
niż zwykle. Victor pojawił się w palenisku kilkanaście sekund później,
prychając i trąc oczy, bo pył buchnął mu w twarz. Pomogłam mu wyjść, podając
dłoń. Podeszliśmy do kontuaru.
- Nazywam się Victor Ghost, a to...
- Ach, tak - przerwała mu blond włosa czarownica z bardzo znękaną
miną. - Przywieźli ją rano. Do piwnicy dotrzecie tymi drzwiami.
Wskazała na wejście po swojej lewej stronie. Bez słowa ruszyliśmy w
stronę zamkniętych drzwi, czując nieznośny ucisk w żołądku. Jakaś twarda gula
utkwiła mi w gardle, kiedy zeszliśmy schodami na sam dół, gdzie napotkaliśmy
kolejne drzwi, tym razem żelazne i potężne. Wyciągnęłam rękę, czując walące mi
w piersi serce, i nacisnęłam klamkę. W twarz uderzyło mnie przeraźliwe zimno.
Zadrżałam mimowolnie. Panował tu mróz tak dotkliwy jak w wielkiej chłodni.
Dodatkowo kamienna, szara podłoga, ściany i wysoki sufit wzmagały wrażenie
potężnego grobowca. Komnata byłą prostokątna, na wysokość co najmniej
dziesięciometrowa. W ścianach znajdowały się setki identycznych, ustawionych w
równych odległościach, żelaznych haków. Dopiero po minucie zdałam sobie sprawę,
że w ścianach znajdują się komory. Na ciała.
Nie miałam pojęcia, dlaczego to mną tak wstrząsnęło. Przecież w swoim życiu
widziałam wielokrotnie ludzką śmierć i zwłoki tak zmasakrowane, że normalny
człowiek z pewnością doznałby szoku. A widok tych zatrzaśniętych komór wywołała
u mnie prawdziwe obrzydzenie. Jedna z nich była otwarta, ale nie stwierdziłam w
niej obecności zwłok. One leżały na żelaznym, lśniącym w bladym świetle
pochodni stole po środku komnaty.
Stali tam dwaj uzdrowiciele ubrani w szpitalne, białe szaty oraz dwaj
zrozpaczeni rodzice. Bez tuliła się do męża, który stał sztywno, z kamienną
twarzą, blady jak papier, z pustymi oczami. Matka była jego zupełnym
przeciwieństwem. Jej oczy były zapuchnięte i przekrwione, wargi wykrzywione w
niemym wyrazie rozpaczy, a twarz miała morką od wciąż płynących łez. Nie
śmiałam dziwić się jej rozpaczy. Libia była przecież jej pierworodną córką.
Kiedy tylko nas zauważyli, ich oczy rozszerzyły się gwałtownie.
- A gdzie jest reszta? - zapytał Sethi. Bes najwyraźniej nie była w
stanie przemówić.
- Nie chcieliśmy ich martwić - odpowiedział Vipi, a ja, nie mówiąc ani
słowa, podeszłam do żelaznego stołu.
Zwłoki, które na nich leżały, nie miały koloru sinego, nie były też
spuchnięte. Twarz Livii była trupio blada, zapadnięta, wargi zaś miała spękane
i nienaturalnie zaciśnięte. Była sucha, ale wyglądała tak, jakby wyciągnięto ją
z jeziora lub rzeki. Jej włosy pokrywał szarobury kołtun, szatę, w której
umarła, zdjęto i chyba wyrzucono, po czym jej nagie, martwe ciało nakryto
prostym, lnianym prześcieradłem. Nie wyglądała ja martwa. To znaczy... owszem,
nie ruszała się ani nie oddychała, ale w życiu widziałam wiele, naprawdę wiele
zwłok, a Livia nie wyglądała tak, jak one. Była blada, zupełnie jakby
pozbawiona krwi.
- Gdzie ją znaleziono? - zapytałam cicho, patrząc spode łba na matkę.
- W jakimś jeziorze, nie wiadomo, dokładnie, w jakiej miejscowości -
odparła, pociągając nosem. - Znalazł ją jakiś mugol, spacerujący w lesie.
- Mamo, ale ona nie umarła - mruknęłam i pochyliłam się nad ciałem.
Odgarnęłam z szyi włosy i obejrzałam ją dokładnie. Była nieskazitelnie czysta,
oczywiście oprócz drobnych zadrapań pozbawionych magiczności nie odnalazłam tam
nic podejrzanego. Obejrzałam jej dłonie, ramiona, nawet piersi. Kiedy
odrzuciłam prześcieradło, aby rzucić okiem na stopy, od razu spostrzegłam niby
niepozorne ranki tuż nad lewą kostką. Były idealnie okrągłe, pokryte fioletowo
brązowym strupem. Otarłam łzy, które jeszcze lśniły na moich policzkach,
ponieważ w moim sercu natychmiast zapłonęła nadzieja. Odwróciłam się do
rodziców z promiennym uśmiechem:
- Spójrzcie na to - obeszłam stół, aby zrobić im miejsce. - Livia jest
jakby... w śpiączce. Ona po prostu śpi.
Zaśmiałam się, a z moich oczu popłynęły łzy radości. Pochyliłam się i
zdrapałam te dwa okrągłe strupki. Nie popłynęła ani kropla krwi. Zupełnie,
jakby Livia była wielką, zimną, woskową lalką pustą w środku, bez odrobiny
życia. Wyglądała strasznie. Przerażająco. Przez głowę przemknęła mi absurdalna
myśl, że naprawdę nie chciałabym tak wyglądać, jeśli uda mi się umrzeć. Żyła na
jej skroni była nabrzmiała, lecz kiedy dotknęłam jej, nie wyczułam w niej krwi.
Zero jakiegokolwiek pulsowania czy choćby oporu, co oznaczało zakrzep. Znowu
parsknęłam śmiechem, a to przeraziło mnie jeszcze bardziej, niż twarz siostry,
bo śmiech wydał mi się histeryczny. Moja matka jako jedyna wyglądała na
zaniepokojoną.
- Jesteście uzdrowicielami, a nie potraficie rozpoznać zwykłego
ukąszenia wampira - mój głos wydał mi się odległy i całkiem obcy, kiedy poniósł
się echem po obszernej komnacie.
- Sophie, ci panowie to wykwalifikowani czarodzieje, oni wiedzą, co
robią - wyszeptał Sethi.
- Tak bardzo chcecie widzieć Livię martwą? - radość wyparowała ze mnie
natychmiast, uśmiech spełzł z mojej twarzy. - Musimy znaleźć Armanda... albo
Mariusa, oni będą wiedzieć, co z tym zrobić.
Jeden z uzdrowicieli chwycił mnie mocno za ramiona, jakby chciał mnie
odciągnąć od ciała siostry. Momentalnie zaczęłam miotać się na wszystkie
strony, wrzeszcząc, aby mnie zostawił. Zrobiło się straszne zamieszanie. Sethi
wyciągnął różdżkę, a z jego ust popłynął potok przekleństw i ostrych słów pod
adresem uzdrowiciela, jego towarzysz zaś skoczył ku niemu. Wyszarpnęłam się z
uścisku czarodzieja i chwyciłam sztywną dłoń Livii, błyskawicznie rozrywając
kłami swój język. Poczułam, jak krew zalewa mi gardło. Zanim ktokolwiek zdołał
coś zrobić, wgryzłam się w lodowaty, słonawy nadgarstek od wewnętrznej jego
strony. Krew została wessana przez żyłę Livii niczym maleńka, lecz niesamowicie
łapczywa czarna dziura. To stało się w sekundę. Wszyscy zamarli, wpatrując się
w ciało, które ożyło. Pierś
najstarszej z rodzeństwa poderwała się, jakby przymocowana była do żyłki, za
którą ktoś raptownie szarpnął. Podpuchnięte oczy rozwarły się gwałtownie, a
sine powieki zatrzepotały szybko, usta zaś otwarły się w niemym okrzyku. Trwało
to jednak zaledwie jedną krótką chwilę, Livia opadła z powrotem na zimny blat
jak wielka, szmaciana lalka, której ktoś poprzecinał sznurki, tak szybko, jak
się poderwała. Napięcie w piwnicy było wręcz namacalne. Uzdrowiciele rzucili
się w stronę stołu, aby wynieść Livię na górę. Krew burzyła się w ich żyłach,
czułam to. Stłumiłam jednak instynktowne pragnienie krwi. Poczułam, jak ważna
jest dla mnie rodzina. Nie wszystko było jeszcze stracona.
*
Spajk, Rip, Sonia i
Tonia przybyli do szpitala po południu. Nie powiedzieliśmy im, jaką diagnozę
postawili na samym początku uzdrowiciele, kiedy przywieziono Livię, ojciec
wysłał także sowę do Hogwartu. O godzinie dwudziestej pierwszej Sethi
postanowił odprowadzić całe moje rodzeństwo do domu, a ja zostałam razem z Bes,
aby móc czuwać przy łóżku siostry. Dziewczyna leżała nakryta kołdrą, do żyły na
szyi, w zgięciu łokcia oraz do żyły na śródstopiu przytwierdzone miała długie,
plastikowe kanaliki, które doprowadzały do organizmu Livii krew z ogromnego
worka, która sprawiła, że jej pierś unosiła się teraz w płytkim, cichym
oddechu. Uzdrowiciele powiedzieli nam, że nigdy nie natrafili na taki
przypadek. Livia pogrążona była w przedziwnym śnie. Jej ciało żyło, lecz ona
sama nadal była zahipnotyzowana.
Bes siedziała na krawędzi jej łóżka i milczała, głaszcząc dłoń
najstarszej córki. Obserwowałam ją w milczeniu długą chwilę, a po moich
policzkach płynęły łzy. Powoli i spokojnie. Bez patrzyła na nieprzytomną dziewczyną,
ale myślała o czymś innym. Widziałam to w jej oczach. Tak bardzo ją kochałam,
ale miałam jakieś hamulce w okazaniu jej tego.
- Mamo - odezwałam się cicho. Zerknęła w moją stronę. Było całkiem
ciemno, jedynie srebrne światło księżyca wpadające przez nieopuszczone rolety
igrało na trupiobladej, pogrążonej we śnie twarzy Livii oraz jej rozsypanych na
poduszce, teraz już całkiem czystych, farbowanych, czarnych włosach. - Vipi
mówił mi, że wydawało mu się, że wami gardzę. Ty tak nie myślisz, prawda?
Bes wyciągnęła rękę w moją stronę, aby przyciągnąć mnie do siebie i
przytulić tak, jak to tylko matka potrafi. Tak bardzo mi tego brakowało, że
poczułam się nieco dziwnie. Zapomniałam, jak to jest, kiedy matka przytula.
Uśmiechnęłam się mimowolnie i poczułam się, jakby ktoś zanurzył moje serce w
jakimś słodkim, leczniczym syropie. Kiedy mnie puściła, zauważyłam, że ona też
się uśmiecha.
- Nie myślę. Nawet, gdybyś nami gardziła, musiałabym ci wybaczyć, bo
taka jest rola matki - odpowiedziała. Jej słowa poruszyły mnie głęboko i
zrozumiałam, że Bes kocha mnie jak własną córkę, a nie wyrzutka, którego
musiała przygarnąć pod swój fach. Przez chwilę milczałyśmy, patrząc na leżącą
bez zmysłów Livię. W pewnej chwili Bes odezwała się głosem miękkim i nieco
bardziej wypełnionym emocjami, na jej twarzy jednak wciąż malował się lekki
uśmiech:
- Wiesz, dawno temu, kiedy już ją urodziłam, poczułam się bardzo
niedowartościowana i zrobiłam coś strasznego. Poznałam mężczyznę. A właściwie
wampira. Prawdziwego Nieśmiertelnego. Zanim urodziłam Livię, zrezygnowałam z
Mrocznego Daru, aby móc wyjść za jej ojca. Ale kiedy już założyłam rodzinę,
zdałam sobie sprawę, że się starzeję. Przeraziło mnie to i przeżyłam chwilę
załamania. Zapragnęłam być taka, jak dawniej, mieć idealną skórę, idealną
twarz, bez tej słabości śmiertelników.
Przerwała na chwilę. W jej wielkich, szeroko otwartych oczach
utkwionych nieruchomo w przeciwległej ścianie odbijało się srebrne światło
księżyca. Milczałam, więc ciągnęła dalej, nieco bardziej przytłumionym głosem,
wciąż się uśmiechając:
- Poznałam wampira, który całkowicie zamieszał mi w głowie, nie mogłam
myśleć o niczym i nikim innym. Wykorzystał cały swój czar i urok osobisty, abym
zapomniała o wszystkim... Odeszłam od twojego ojca pod pretekstem odpoczynku.
Nie chciałam mieć z nim kontaktu, a on to zrozumiał. Uciekłam z tym wampirem do
Paryża, Francja to był jego dom, jego Ojczyzna... brzydził się Polską. Na
początku wszystko było pięknie, zupełnie jak w bajce. Był szarmancki i
traktował mnie jak księżniczkę. Byłam wtedy młoda i głupia, naiwnie wierzyłam,
że tak już będzie zawsze. Chodziłam jak we śnie, nie myślałam o mężu i malutkim
dziecku... przede wszystkim o dziecku, które zostawiłam. Ale musisz mnie
zrozumieć, przecież sama wiesz, jaką moc mają Nieśmiertelni. Ja jako
śmiertelniczka byłam na nią jeszcze bardziej podatna...
Tak, doskonale wiedziałam, o czym mówiła. Bes spotkało dokładnie to
samo, co mnie, tyle, że miało inną genezę. Ona tęskniła do lepszego życia, ja
do Mistrza, który porzucił mnie, kiedy byłam wciąż słaba i bezradna w mrokach
nieśmiertelności, której musiałam się nauczyć.
- Ale to nie trwało długo - mówiła, patrząc niewidzącymi oczami na
zgaszoną, oliwną lampkę tuż obok głowy Livii. - Zaczął zachowywać się wobec
mnie inaczej, kiedy tylko wyjechaliśmy z Polski. Pokazał swoją prawdziwą twarz,
gdy poraz pierwszy mnie uderzył - zamknęła na chwilę oczy, a po jej policzkach
spłynęły dwie wielkie, perłowe łzy i kapnęły na podołek. Jej głos jednak nie
zadrżał ani nie załamał się, był silniejszy, niż kiedykolwiek. - Mówił, że musi
mnie wychować, przezywał mnie polską świnią, kiedy wpadał w szał. Moje oczy
otworzyły się, a ja pragnęłam tylko jednego: wrócić do domu. I faktycznie,
zrobiłam tom mimo że bardzo mnie pilnował. Miałam jednak nad nim pewną
przewagę. Mogłam wychodzić za dnia, bo światło słońca nie raniło mnie już.
Byłam przecież tylko, choć może jednak aż
człowiekiem. Pewnego dnia, kiedy spał, po prostu wyszłam z domu, a on już
nigdy mnie nie zobaczył. Wróciłam do męża, była strasznie pobita, ale udało mi
się to zamaskować. Dzięki temu, co stało się we Francji doceniłam śmiertelność
mojego ciała. Sethi nigdy o tym się nie dowiedział, jesteś pierwszą osobą,
której to opowiedziałam, mam nadzieję, że dzięki temu uwierzysz, jak bardzo mi
na tobie zależy.
Jej twarz była mokra od łez, kiedy na mnie spojrzała. Zdałam sobie
sprawę, że ja również płaczę. Poczułam z nią tak silną więź, jak nigdy dotąd.
Zaufała mi na tyle, aby wyjawić swoją największą tajemnicę.
- Doceniam to - odpowiedziałam ochrypłym głosem, ocierając dyskretnie
łzy rękawem. - Wiem, jakie to jest uczucie, bo zdradziłam Barty'ego dawno,
dawno temu. Z Armandem. Nie byłam wtedy sobą, czułam się okreopnie. Barty
wybaczył mi, ale ja nadal czuję do siebie... obrzydzenie, nie ma dnia, żebym o
tym nie myślała.
Głos mi się załamał i nie mogłam już wypowiedzieć ani jednego słowa.
Ale Bes zrozumiała to. Chwyciła moją rękę i trzymała ją bardzo długo, a ja
poczułam się fatalnie na myśl, że będę żyła wiecznie, a ona umrze i zostanę
całkiem sama.
~*~
Nie planowałam tej
historii, przynajmniej na początku, ale ostatnio zajęłam się bitwą o Hogwart i
bliskimi zdarzeniami tuż po niej, dlatego zaczęłam tłumaczyć piosenki. No i
pierwszy raz mi się zdarzyło podporządkować część fabuły pod jedną z nich. Nie
cieszcie się jednak, to, czy zabiję Sophie w bitwie, czy też nie, nie wpłynie
na przyszłość SCP. Przecież Voldemort ma jeszcze siostrzeńca. Dedykacja dla Patrycji :*
~Blackie
OdpowiedzUsuń1 października 2012 o 17:01
Nawet się nie waż zabić Sophie w bitwie ;o I biorę się do czytania.
1 października 2012 o 17:29
UsuńO, też robisz tak, jak ja xD Przed czytaniem rozdziału, piszesz komentarz i czytasz najpierw to, co pisze na końcu autor xD Muahahaha, nie powiem, co jej zrobię, jestem taka zła xD
~Blackie
Usuń1 października 2012 o 18:06
Oczywiście, ze tak robię xd Ale jej nie zabij! + Po godzinie przypomniało mi się, że miałam dodać komentarz o rozdziale. Geniusz. Więc..Rozdział genialny (ale to jak zawsze..). Tak szczerze to totalne zdziwienie. No i nie wiem co pisać. Ech, wena na komentarz przepadła. Może tylko tyle: Rozdział cudowny, taki ciekawy przez tą historię i Livię, no i nie mogę doczekać się następnego.
~Blackie
Usuń1 października 2012 o 18:06
Oczywiście, ze tak robię xd Ale jej nie zabij! + Po godzinie przypomniało mi się, że miałam dodać komentarz o rozdziale. Geniusz. Więc..Rozdział genialny (ale to jak zawsze..). Tak szczerze to totalne zdziwienie. No i nie wiem co pisać. Ech, wena na komentarz przepadła. Może tylko tyle: Rozdział cudowny, taki ciekawy przez tą historię i Livię, no i nie mogę doczekać się następnego.
1 października 2012 o 18:21
UsuńNastępny już nie będzie taki ciekawy, raczej spokojny xD
~Blackie
Usuń1 października 2012 o 18:24
Byle był. Każdy jest świetny i zabiera choćby trochę czasu. A ja tu wchodzę codziennie żeby zobaczyć czy już coś jest :d Przy następnym rozdziale może dodam link do mojego opowiadania.. Bo nie wiem czy założę. A kiedy planujesz następny rozdział? ;>
2 października 2012 o 18:28
UsuńPostaram się w tym tygodniu xD
~Patrycja.
OdpowiedzUsuń2 października 2012 o 10:01
Ciekawa ta opowieść Bes, trochę smutna. Już się przestraszyłam że Livia naprawdę umarła. Rozdział jak zwykle cudowny. Nie waż się zabijać Sophie! I tak wiem że tego nie zrobisz… ;P ;D xDDziękuję bardzo za dedykację ;*
2 października 2012 o 18:30
UsuńNic jej nie zrobię? Uuu, jesteś tego pewna? ;>
~Patrycja.
Usuń2 października 2012 o 18:50
Może ją zranisz, może stanie się jej coś poważniejszego, ale jej nie uśmiercisz xD
2 października 2012 o 18:55
UsuńOj, prowokujesz mnie, hahaha xD
~olka
OdpowiedzUsuń3 października 2012 o 18:15
Przez chwilę wydawało się że Livia nie żyje.
3 października 2012 o 18:56
UsuńTak, Livia prawie umarła xD
~_Wika_
OdpowiedzUsuń3 października 2012 o 18:53
Dosyć ciekawie to wyszło. I w to wyznanie Bes.Ten odcinek stwarza taką rodzinną atmosferę, a właśnie tego brakowało w życiu Sophie. A, i jeszcze jedno:Nie wesoła będę jak ją zabijesz podczas bitwy. Miłego pisania ;)
3 października 2012 o 19:10
UsuńKto tu mówi zaraz o zakończeniu, owszem, dzisiaj będzie HP7 II na HBO, Bitwa o Hogwart, ale ja jeszcze nie piszę zakończenia SCP Xd
~Alone.
OdpowiedzUsuń3 października 2012 o 21:01
informuję posłusznie, że WRESZCIE pojawiła się ósemka na [http://moc-amortencji.blogspot.com/]. zdecydowanie zapraszam, bo mam nowy szablon, nowe pomysły, przepowiednię, i pytanie, kto to jeszcze w ogóle czyta :)
~Alone
Usuń3 października 2012 o 21:09
nowy post i szablon na [moc-amortencji.blogspot.com]zastanawiam się, czy bloga nie usuwać, więc jeśli czytasz – skomentuj proszę:)pozdrawiam,
~Aga ;)
OdpowiedzUsuń12 października 2012 o 22:37
Myślałam, że już mnie niczym nie zaskoczysz a jednak ;D Zadziwiasz mnie tym, że masz tyle pomysłów i pomimo swoich zajęć dalej prowadzisz świetnego bloga. Rozdział mnie zaciekawił fajnie, że dałaś dwa wątki. Opowieść Bes genialna przypuszczam, ze dużo się nad tym napracowałaś no a „śmierć ” Livii także super aż che się wiedzieć co dalej. Mam nadzieję, że szybko coś dodasz ;) Mam niestety kostkę skręconą więc mam dużo czasu na czytanie ;)
12 października 2012 o 22:44
UsuńWymyślać takie farmazony każdy potrafi, jeden lepiej, drugi gorzej xD Niemniej jednak cieszę się, że się Wam podoba xD
~Kira
OdpowiedzUsuń13 października 2012 o 15:57
Matko! jak mnie tutaj długo nie było! Ileż tutaj się zmieniło, jakie cudowne rozdziały *_* tę notkę pochłonęłam w kilka minut, tak mnie wciągnęło. Na początku przeżyłam szok, jak przeczytałam, że Livia umarła, ale odkręciłaś sytuację:) Historia Bes była ciekawa, świetnie to przedstawiłaś. Ten wampir powinien dostać karę :D a Sophie… ona się zmienia:) albo to tylko moje spostrzeżenia? :D Pozdrawiam serdecznie:) postaram się częściej komentować,ale mam dużo nauki, w końcu technikum :(
14 października 2012 o 12:24
UsuńNajbardziej cieszą mnie powroty Czytelników, więc jestem dzisiaj bardzo rada z tego, że postanowiłaś nadrobić zaległości. Znam ten ból, ja jestem w liceum i to na dodatek w trzeciej klasie, więc lękam się kwietnia tak bardzo, jak się tylko da. Sophie powoli dojrzewa emocjonalnie i psychicznie, przecież nie będzie nadal zachowywała się jak 15-letnia dziewczynka xD Więc dobrze zauważyłaś xD
~Kira
Usuń14 października 2012 o 17:57
Nie lękaj się! :D ja jestem tym rocznikiem, który idzie z nową podstawą programową -,- za rok mam rozszerzone przedmioty humanistyczne i ścisłe, w tym matematyka. Jestem w technikum, mam połączoną grafikę, fotografię, materiałoznawstwo w jednym, jako specjalizacje… a na maturze mamy rozszerzoną matmę, polski, języki i jeden jeszcze z przedmiotów ścisłych :PWięc się nie bój, to ja mam przerąbane, ty jesteś mądra, dasz sobie radę, wierzę w ciebie ^^ niech Czarny Pan będzie z tobą xD Przeczytałam rozdział na Douce Fleur, naprawdę namieszałaś:D Nelly to wcielenie zła :>
14 października 2012 o 23:18
UsuńAaa, to napisz to na DF, bo mam Czytelniczkę, która non-stop krytykuje wszystko, i to ostro, bez żadnego uzasadnienia xD A tak, będę miała wsparcie, hehe xD Niedługo dodam tam rozdział xD A widzisz, jesteś już do matury przygotowywana, a my co? My w ogóle, nie chcę nic mówić na moich nauczycieli, bo mnie jeszcze tutaj znajdą i będę miała kłopoty, ale jakbym miała jeszcze raz wybierać, to bym poszła do zupełnie innego liceum xD Ta szkoła mnie niszczy, nie mogę się rozwijać ani w modelingu, ani w pisaniu, bo tam gnębią takich, jak ja.
~Kira
Usuń15 października 2012 o 14:38
To współczuję. U nas jest znowu tolerancja; do tej szkoły chodzą różne subkultury, bardzo fajni ludzie :) klasa też bardzo fajna, nie mam na co narzekać… co do przygotowania, to nie jestem pewna xD polski to istna katorga, przed każdą lekcją trzęsę się ze strachu… w środę mam 2 polskie, to się wyobraź xDD ta kobieta to terminator :D Trochę ci współczuję. Ale nie miałaś pojęcia, że tam tak będzie, nie jesteś temu winna. A ludzie zawsze gadają i będą gadali. Nie przejmuj się. Olać takich idiotów. Sami na siebie nie spojrzą, a na kogoś chcą gadać. Nie lubię takich ludzi. U mnie w klasie jest fanka MCR, osobiście się z nią kumpluję, tak samo z drugą dziewczyną, która lubi styl metali :D Wyobrażam sobie, jak musisz mieć ciężko. W końcu 3 klasa i matura. Ale nie martw się, zdasz :) Mówisz, że DF jest hejterka? :D zaraz idę poczytać komentarze tej jakże inteligentnej dziewczynki :D
15 października 2012 o 16:40
UsuńWiesz, hejtertka jak hejterka, czyta moje opowiadania, więc jest moją Czytelniczką, nie mogę jej za to nie kochać xD A takie słodzenie bez przerwy musi być też zamieszane przez nutkę goryczy, którą tak często ofiaruje mi Enigmatyczna, hehe, muszę szybko jakiś erotyk napisać, bo dawno nie hejtowała :D
~Blackie
OdpowiedzUsuń17 października 2012 o 20:42
Truję, wiem. ;)Po prostu nie umiem się doczekać następnego rozdziału i zgłaszam się z pytaniem:Wiesz już mniej-więcej kiedy on będzie? Jestem uzależniona od SCP..
17 października 2012 o 21:49
UsuńJutro mam zdjęcia, no i w świetnym lumpie jest wszystko po 1zł, więc wrócę późno, do tego nauka na piątek (sprawdzian z francuskiego), ale może uda mi się choć trochę w piątek przepisać (bo w sobotę mam znowu zdjęcia), ale w weekend powinnam coś opublikować. Mogę Cię poinformować, tylko powiedz, gdzie :D
~KefirOva. <3
Usuń18 października 2012 o 17:43
Niezbyt jest gdzie, bo nie mam jeszcze bloga. Napisz na facebooku na fp najlepiej, bo wchodzę na niego często ;) Czekam z niecierpliwością ^^
18 października 2012 o 18:43
UsuńOkej, w takim razie napisz na fejsie :d
~Jarzembina =)
OdpowiedzUsuń20 października 2012 o 12:09
Jak ja tu dawno nie byłam… ale spowodowane to było moim szlabanem… :( no ale rozpisywać się nie będę jeśli nie wiem na jaki temat;p muszę się wziąć za czytanie bo w końcu muszę nadrobić :D
20 października 2012 o 17:16
UsuńNo, ja na razie nie mam hasła na komputerze, ale do czasu, do czasu, 8 listopada wywiadówka xD W poniedziałek planuję dodać nowy rozdział, abyś miała co nadrabiać xD