- Nie wiedziałem, ile słodzisz – usłyszałam za sobą głos.
Jacques trzymał w ręku różdżkę, która kierowała dwoma filiżankami i srebrną cukiernicą.
- Dwie – odpowiedziałam i wzięłam od niego filiżankę. Żołnierz wsypał mi do herbaty dwie łyżki cukru. – Dzięki.
Przez chwilę milczeliśmy, pijąc herbatę, by zająć czymś ręce. Zauważyłam, że pokój od mojej ostatniej wizyty wcale się nie zmienił. Nadal wyglądał na prawie niezamieszkany, plecak stał w tym samym miejscu, był tylko rozpakowany. Kurz na meblach też się nie zmienił, może tylko trochę go przybyło. Okna były brudne, a na dywanie widać było drobniutkie ziarenka piasku.
- Po co właściwie poszedłeś na pogrzeb Dumbledore’a? – zapytałam nagle. – Rozumiem, że chodziłeś do szkoły za jego rządów, ale wyjechałeś do Francji, nie widzieliście się i w ogóle.
- Z tych samych powodów, co ty – odparł, odkładając prawie opróżnioną już filiżankę. – Z sentymentu i szacunku dla niego.
Nie odpowiedziałam, tylko nadal wpatrywałam się w brudną szybę. Na zewnątrz rozhulał się wiatr. Lubiłam patrzeć, jak podrywa liście do góry, a one wirują dookoła, jakby miało się tam wytworzyć tornado. Do tego wszystkiego brakowało jeszcze gradu. Jestem pewna, że Barty nie lubił takiej pogody, zwłaszcza małych, lodowych kulek spadających z nieba. Mogły zniszczyć jego drogocenne kwiaty. Być może teraz okrywa je wszystkie szmatami i płótnami, by je ochronić.
- Siódmego lipca mam siedemnaste urodziny – odezwałam się. – Przyjdziesz? To niedaleko od twojego domu, chyba wiesz, gdzie mieszka Czarny Pan.
- Tak, wiem – odrzekł, kiwając głową. – Przyjdę, jeśli chcesz. Już staniesz się dorosła, gratuluję. A rodziców zapraszasz?
- U Ghostów będę miała osobną imprezę, dzień po urodzinach – odpowiedziałam. – Tam też możesz przyjść, jeśli nie masz co robić.
Jacques uśmiechnął się lekko.
- Nie, chodzi mi o mojego brata i Melanię.
- Ach.
Nic więcej nie odpowiedziałam. Nie miałam pojęcia, czy mam ich też zapraszać. Gdybym to zrobiła, to czułabym się niezręcznie, a Voldemort… Cóż, walnąłby ich. Nie, lepiej ich nie zapraszać. Cóż, Spirydion mógłby przyjść, to nawet wskazane, gdyby się pojawił, ale nie wiem, czy puszczą go rodzice.
- Najwyżej na tę drugą imprezę – odparłam po długiej chwili milczenia. – Gdyby zobaczył ich mój wuj, mogłoby rozpętać się piekło.
Odłożyłam opróżnioną filiżankę na stolik obok cukiernicy.
- Dzięki za herbatę – dodałam, wstając. – Muszę już iść.
Jacques też się podniósł. W tej samotności krótkie chwile spędzone ze mną musiały być dla niego czymś bardzo ważnym. Chciałam go zapytać, czy we Francji ma kogoś, już niekoniecznie dziewczynę, ale znajomych, przyjaciół… Ale czułam, że zbyt słabo się znamy, żeby go o takie rzeczy pytać.
- Kiedy się zobaczymy? – zapytał.
- Na moich urodzinach, pasuje ci?
Skinął głową, ale byłam przekonana, że wolałby wcześniej. Uściskałam go krótko i wyszłam na zewnątrz. Wiatr natychmiast zaplątał się w moje włosy i narzucił mi je na twarz, jak kurtynę. Trochę czasu minęło, zanim doprowadziłam je do porządku. Zaśmiałam się mimowolnie. Całkiem niedaleko stąd był dom Syriusza. Nieuporządkowany i pełen kurzu jak zawsze.
Odwróciłam głowę w stronę, w którą szło się do domu Blacków. Przez chwilę myślałam, że to tylko przywidzenie. Ale kiedy przyjrzałam się lepiej, zobaczyłam znajomą sylwetkę mężczyzny.
- Syriusz! – zawołałam i pobiegłam w jego stronę.
Mężczyzna odwrócił się gwałtownie. Bardzo szybko znalazłam się przy nim, zanim zdążył się zorientować, co się stało. Ze zdziwieniem pozwolił mi się objąć.
- Nie rób tak nigdy więcej – odezwał się zadziwiająco łagodnym tonem.
Domyśliłam się, że chodzi mu o tak szybkie pojawianie się obok niego. Nie różniło się to zbytnio od teleportacji, więc nie wiedziałam, co mu w tym przeszkadzam, ale zgodziłam się. Pogłaskał mnie po głowie.
- Dlaczego się tu kręcisz? – zapytał, kiedy już go puściłam.
- Byłam u Jacquesa. Mieszka tu niedaleko – wyjaśniłam. – A ty co tu robisz?
- Przyszedłem po resztę moich rzeczy – odparł.
- A więc przeprowadzasz się na stałe do Weasleyów?
Syriusz uśmiechnął się lekko, tajemniczo, jakby właśnie miał zamiar wyjawić mi jakiś sekret. Nigdy nie czytałam w jego myślach. Nawet nie próbowałam ich słyszeć. Miałam do niego zbyt duży szacunek.
- Nie słyszałaś o tym, bo trzymałaś się tylko ze Śmierciożercami – rzekł. – Kupiłem osobny dom, już dawno temu. Ale nie tu w Polsce. Teraz mieszkam w Anglii.
Radość, jaką poczułam, kiedy dowiedziałam się o zmianie miejsca zamieszkania Blacka musiała mi się pojawić na twarzy, bo Syriusz uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie była to jednak pełna radość, bo Black będzie odtąd mieszkał bardzo daleko stąd. Nie chciałam się też ze sobą zgodzić, ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Wszyscy powoli wracają do swojej ojczyzny, tylko nie ja. Myślałam, że teraz, kiedy już skończyłam szóstą klasę, Voldemort prawie zwyciężył, coś się zmieni. Niestety, nadal było tak samo.
Black chwycił moją dłoń i poprowadził mnie w stronę domu z numerem dwanaście. Różdżką otworzył drzwi i wszedł do środka. Przez chwilę wahałam się, czy nie powiedzieć mu o tym, że czasami sypiał tutaj Marius, ale w końcu zrezygnowałam z tej pokusy. Kiedy obeszliśmy dom, nigdzie go nie było.
- Mój Boże – mruknął Syriusz, kiedy światło oliwnych lamp oświetliło hol. – Co tu się stało?
Przedpokój zaśmiecony był jeszcze bardziej, niż zwykle. Kiedy weszliśmy do jego pokoju, zastaliśmy go w jeszcze gorszym stanie, niż bywał zwykle. Kartki książek i pergaminów plątały się pod nogami, butelki pełne starego, kleistego atramentu leżały w tych wszystkich śmieciach porozbijane. Kilka zielonych poduszek było rozdartych. Podejrzewałam, że byli tu Śmierciożercy, w poszukiwaniu jakichś planów dotyczących Zakonu Feniksa, ale wolałam tego nie wypowiadać głośno.
- I tak już tu nie mieszkasz – powiedziałam cicho, przyglądając się, jak Black usiłuje odczepić od ściany pokrytej plakatami i innymi tkaninami o barwie złota i czerwieni zdjęcia oprawione w prostą, drewnianą ramkę.
Podeszłam bliżej. Magicznie ruchome zdjęcie przedstawiało czwórkę przyjaciół, mniej więcej w moim wieku. Syriusz i James obejmowali się ramionami, Remus stał trochę z boku, z miną uprzejmie zaskoczoną. Natomiast Pettigrew uśmiechał się niezbyt przekonująco, jakby był co najmniej trochę niezrównoważony.
- Może i tak – mruknął Black, siłując się z obrazkiem. – Przyczepiłem je Zaklęciem Trwałego Przylepca.
- Poczekaj, pomogę ci – wyciągnęłam różdżkę, podeszłam do ściany i obrysowałam nią ramkę zdjęcia zgodnie z jej kształtem. Rozległ się cichy syk, jakby ktoś wylał na podłogę butelkę bardzo żrącego kwasu. Chwilę potem obrazek odkleił się od ściany. Wręczyłam mu go, a ten schował zdjęcie do wewnętrznej kieszeni szaty.
- Możemy już iść – odezwał się. – Chcesz zobaczyć, jak mieszkam?
- Oddalamy się od siebie – zauważyłam, kiedy schodziliśmy po schodach. – Powinnam pierwsza o tym wiedzieć. A tak, dowiaduję się ostatnia.
- Dla mnie i tak jesteś najważniejsza, księżniczko – odpowiedział, obejmując mnie ramieniem. – I nie ważne, czy będziesz po stronie Zakonu czy… jego. Zostaniesz ze mną przez te kilka dni? Bo chyba jestem zaproszony na twoją imprezę, prawda?
- Jasne.
Wyszliśmy na zewnątrz. Deszcz nie był już taki silny.
- Masz lęk wysokości? – zapytałam.
- Nie bardzo.
Chwyciłam go za szatą na piersiach, po czym wystrzeliłam w powietrze, jak korek z butelki szampana. Wiatr rozwiał mi włosy. To było coś cudownego. Poczułam się nareszcie wolna, nieprzytłoczona żadnymi problemami. Zupełnie, jakbym nie miała ciała. Wleciałam w jakąś chmurę. Zrobiło się bardzo zimno. Nie odczułam tego tak, jak powinnam odczuć, ale wiedziałam to. Dookoła nas błyskały pioruny.
- Już wystarczy? – krzyknęłam do Syriusza.
- Tak! – ryknął. Chyba nigdy nie był tak wysoko w powietrzu, nawet lecąc na miotle. – Ląduj!
Nie chciałam go już więcej straszyć. Wylądowałam całkiem niedaleko miejsca, z którego wzbiliśmy się w powietrze. Black wyglądał na roztrzęsionego, ale i zafascynowanego.
- Nie wiem, czy teraz dam radę się teleportować – odpowiedział. Ręce wciąż mu drżały.
- Ja to zrobię – zaproponowałam i chwyciłam go za nadgarstek.
Nie miałam pojęcia, gdzie dokładnie znajduje się dom Syriusza i jak się nazywa. Ale skoncentrowałam się mocno na tym i deportowałam się.
Kiedy wylądowaliśmy w bardzo wysokiej trawie, rozejrzałam się szybko dookoła. Nie byłam pewna, czy to tutaj, ale Syriusz uśmiechnął się i wskazał na dom na wzgórzu.
- To tutaj – odezwał się.
- Harry miał rację – zauważyłam. – Wtedy, kiedy cię uratował. Mówił, że będziesz wolał zamieszkać na wsi. Ale nie wiedziałam, że tak daleko od nas wszystkich.
- Zawsze możesz tu przylecieć – stwierdził.
Zaczęliśmy się przedzierać przez wysoką trawę. Dom Syriusza nie wyglądał jak prawdziwa, wiejska chałupa. Nie był też typowym, klockowatym mieszkaniem. Wyglądał na mały, stary dworek. Z pewnością był stary. Ale ja znałam Syriusza, był tak samo sentymentalny, jak ja.
Otworzył drzwi różdżką i wpuścił mnie do środka. Salon i wszystkie pokoje urządzone były podobnie jak dormitorium Gryfonów w Hogwarcie. Skórzane fotele, kanapa, starodawny dywan w kwiatowe wzory… Tylko obrazy się nie poruszały.
- Czyli zostaniesz tu? – zapytał ponownie.
- Ja… dobrze – zgodziłam się z uśmiechem.
Pokazał mi mój pokój. Była to mała sypialnia na poddaszu, jak sobie życzyłam. Nie chciałam zajmować mu dużo miejsca. I tak już wystarczająco dużo przeze mnie przeszedł.
Tu pogoda była o wiele gorsza niż w Polsce. Niebo było bardzo ciemne, mimo że była dopiero dziewiąta. A deszcz i wiatr wzmagały się z każdą minutą. Położyłam się do łóżka bardzo wcześnie. Byłam zmęczona i trochę przybita tym pogrzebem. A sen był dla mnie najlepszym lekarstwem na wszystkie problemy.
~*~
Ostatnio nie miałam czasu, żeby opublikować ten rozdział, ale cóż. Już ponad połowa wakacji za nami, więc korzystam z nich, jak się da. Wczoraj na basenie byłam. A teraz idę kupić zeszyty do szkoły, bo później nie będę mieć czasu. Zmieniłam szablon na krwisty, choć nie bardzo do tematyki pasuje, ale cóż. Dedykacja dla Caitlin :*
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 14:39
Pierwsza ;D
4 sierpnia 2010 o 14:41
UsuńGratuluję xD
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 14:44
Na początek powiem, że ładny szablon, zdecydowanie w moim stylu ;). Też chciałabym tak polecieć xD. Nie sądzę, żebym się bała, co oznacza, że jestem albo odważna albo głupia, a pewnie i jedno i drugie ;D. Nie lubię przeprowadzek, choć nawet nie wiem, jak to jest. Sama nigdy się nie wyprowadzałam. Pozdrawiam.
4 sierpnia 2010 o 17:29
UsuńJa też lęku wysokości nie mam xD A taka adrenalnika jest fajna xD Chciałabym kiedyś ze spadochronu skoczyć xD
~Allelek
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 14:54
Druga ? :O pierwszy raz w życiu chyba :D Cóż rozdział ciekawy, zdziwiło mnie trochę to że Syriusz nie był zły na nią ale w sumei to dobrze :)
4 sierpnia 2010 o 17:31
UsuńOni są takimi prawdziwymi przyjaciółmi. Nawet Sapphire nie jest taka dla Sophie. Darla może, ale już nie żyje. A wszystkich nieśmiertelnych Sophie nie zna. Syriusz jak prawdziwy przyjaciel, potrafi wszystko jej wybaczyć xD
~Satia
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 15:05
Rozdział niezły. Niue wiele się działo, ale ogólnie fajnie się go czytało. Co Sophie ma z tym straszeniem wszystkich wysokością?Wiesz, jak wspomniałaś o Mariusie, to nagle się zorientowałam, że stęskniłam się za wampirzym światem. I to nie jakąś tam wizytą jednego z nieśmiertelnych przyjaciół Sophie, tylko tak naprawdę, jak kiedyś, kiedy chodziła z nimi na polowania.Wiesz, teraz to już naprawdę przestaję rozumieć tych z Zakonu. Niby Sophie ciągle ich zdradza, naskakuje na wybrańca, w który pokładają nadzieje, pomogła zabić Dumbledora, którego przecież kochali i który im przewodził. A ona nadal jest tą ich ukochaną Sophie i ciągle są skłonni jej przebaczać :/ Jakoś mi się to mało realne wydaje. No chyba, żeby na nich rzuciła jakiś urok, ale to też nie bardzo w jej stylu – zaczarowywać wszystkich, żeby ją tak niezmiernie kochali.Szablon jest po prostu cudny, choć ten poprzedni wydawał mi się lepszy. Ale wiem, że ty dostosowujesz szablony do rozdziałów, więc cóż poradzić :) Eh, chciałabym też umieć robić takie szablony. Niestety moje zdolności w tej dziedzinie ograniczone są do podstaw.No to czekam niecierpliwie na newsa :*
4 sierpnia 2010 o 17:38
UsuńA wiesz, że tak jakby przewidziałaś początek następnego rozdziału, kiedy o tych nieśmiertelnych mówiłaś xD Cóż, kiedy już dojdziemy do końca 7 klasy, to wszyscy zrozumiecie, dlaczego Dumbledore i Zakon (choć o wiele mniej) tak jej ufali. Teraz się to głupie wydaje, ale zobaczycie wszyscy na końcu. Choć nie mówię, że to będzie koniec opowiadania, o nie xD Fakt, kiedy Sophie jest w pobliżu tych z Zakonu, czyli dobrych, oni zawsze, kiedy z nią gadają, patrzą jej w oczy. Ogólnie wszyscy przyjaźnie i szczerze nastawieni, patrzą w oczy, zauważyłaś? A Sophie jest wampirzycą. Jej oczy hipnotyzują, jak oczy każdego wampira xD
~Satia
Usuń4 sierpnia 2010 o 22:34
No dobrze, postaram się być cierpliwa :)O, to może zahipnotyzuje Barty’ego i go przekona do przemiany? ;P
5 sierpnia 2010 o 10:34
UsuńNie, tego by nie zrobiła. Już wolałaby go przemienić siłą, niż tak oszukać xD
~Satia
Usuń5 sierpnia 2010 o 12:34
Hm… niezbyt to szlachetne z jej strony. Sam Barty lepiej by na tym wyszedł, gdyby został oszukany, niż siłą do czegoś podobnego zmuszony. A przynajmniej taka jest moja opinia.
5 sierpnia 2010 o 13:35
UsuńTylko wiesz. Sophie raz go oszukała i obiecała, że nigdy tego więcej nie zrobi. A tak, zrobiłaby, no i to już byłby definitywny koniec ich związku xD
~Satia
Usuń8 sierpnia 2010 o 14:58
Eh, ciężka sprawa :/ No nic, rozwiązanie pozostawiam Tobie. Ja mam nadzieję, że jednak zostanie wampirem i będzie z Sophie ;)
8 sierpnia 2010 o 15:12
UsuńO ile nie zginie wcześniej xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 15:47
Ach, dedykacja dla mnie? Dziękuję, dziękuję, Frozenko ;*I to jeszcze przy takim ładnym rozdziale!Coś mi się wydaje, że Jacques próbuje zbliżyć się do Sophie, ale nie bardzo sobie radzi ;)Miło że o nim pomyślała i go zaprosiła na urodzinki xD Haha, przyjęcie urodzinowe z Voldemortem xDLot z Syriuszem był niesamowity, wyobrażam sobie te błyskawice… Brrr!Piękny szablon :)Całuję ;*
4 sierpnia 2010 o 17:40
UsuńRacja, Jacques chce się do niej zbliżyć, ale nie tak, jak facet do dziewczyny. On, w przeciwieństwie do Voldemorta, wie, gdzie jego miejsce i nigdy by jej tak nie pocałował, jak robi to Czarny Pan. Albo raczej nie pozwoliłby na to Sophie, bo to ona zwykle wszystko zaczyna xD
~Caitlin
Usuń4 sierpnia 2010 o 17:59
Nie chodziło mi o zbliżenie cielesne, ale takie… duchowe :) Żeby się lepiej poznali itp ;)Hah.
4 sierpnia 2010 o 18:00
UsuńNo, o to też chodzi. Bo nie wszyscy faceci, przynajmniej w moich opowiadaniach, są tacy sami. Ale nawet w zbliżeniu duchowym Jacques nie będzie przesadzał xD
~Caitlin
Usuń4 sierpnia 2010 o 19:44
Woli się trzymać na uboczu- chyba słusznie xD
4 sierpnia 2010 o 19:58
UsuńNo tak, Barty może czuć się zagrorzony. I tak już jest o Armanda zazdrosny.
~Olka
OdpowiedzUsuń4 sierpnia 2010 o 18:00
Fajny rozdział i ładny szablon………..W ładnym domu Syriuszmieszka,Sophie pewnie będzie go często odwiedzać………Pozdrawiam.
4 sierpnia 2010 o 18:01
UsuńOoo tak, co niedziele na obaid do Anglii jedzie. Już widzę, jak jej Voldemort pozwala xD
~Doska
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2010 o 12:39
Ciekawy ten odcinek… Jacquess (dobrze piszę?) jest wg mnie trochę dziwny, no ale.. nieważne. Pogoda była pół na pół, jeden tydzień lampy, a drugi deszczowy ;)
6 sierpnia 2010 o 14:05
UsuńDobrze, tylko przez jedno „s” xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń7 sierpnia 2010 o 10:56
Znowu nyłam na wakacjach i dopiero wróciłam. Heh, mam tylko dwa rozdziały zaległości ^^ A i informuje Cię, że zmieniłam adres bloga na silverprincess.blog.onet.pl
7 sierpnia 2010 o 13:25
UsuńNo, ja nie wiem, czy dzisiaj coś dodam, więc czytaj spokojnie. Bo lewel biję, już 109 mam xD