- Och, Barty… - szepnęłam i objęłam go za szyję. – Kocham cię, ale… nie mogę ciągle przebaczać. Moja cierpliwość skończyła się wraz z tym, co zrobił mi Draco.
Pocałowałam go w szyję i szybko odsunęłam się od niego. To bardzo smutne i przygnębiające, że tak dobrze zapowiadający się związek musi się skończyć przez głupią idiotkę.
- Przecież jestem zupełnie inną osobą, niż on – powiedział. – Mamy jeszcze szansę. Przecież mnie znasz. Przemyśl to chociaż.
Nie odpowiedziałam. Nawet, gdybym chciała, to i tak bym nie zdążyła. Do komnaty wszedł Lord Voldemort, chłodny i śmiertelnie poważny. Całe szczęście, że nie pojawił się tu kilka sekund wcześniej, bo zrobiłoby się gorąco.
- Już? Porozmawialiście sobie? – spytał ze złością. – No to zajmij się swoimi sprawami, Barty.
Ten bez słowa skłonił się i szybkim krokiem opuścił komnatę. Opadłam na swój tron całkiem bez sił. Przymknęłam oczy. Chłód, który przyniosły mi zamknięte powieki, nieco ostudził gorączkę, która mnie ogarnęła po kłótni z Crouchem. Nienawidziłam gorąca. Po prostu nie mogłam znieść tego ciepła, które zawsze rozchodziło się po moim ciele, kiedy chorowałam. A chora bywałam bardzo rzadko.
- No, skoro już sobie wszystko wyjaśniliście… - zaczął Voldemort.
- Tom – przerwałam mu, nie otwierając oczu. – Kup mi koronę. Najdroższą, najpiękniejszą i najbardziej królewską, jaką uda ci się znaleźć.
- Dobrze, jak sobie życzysz – w głosie wuja wyczułam lekkie zdziwienie. – Dla ciebie wszystko.
- Chodź tu – zażądałam. – No podejdź.
Otworzyłam oczy. Czarny Pan posłusznie spełnił moją prośbę. Chwyciłam go za przód szaty i pocałowałam go w usta. Ale chciałam zupełnie czegoś innego. Odchyliłam kołnierz jego czarnej szaty i wbiłam zęby w białą skórę. Usta natychmiast wypełniły mi się krwią. Przełknęłam z najwyższą rozkoszą. Trwałam w ekstazie. Smak i zapach owego życiodajnego płynu przyniósł mi ulgę w chwilach bezbrzeżnego cierpienia.
- Co ty… - zaczął Voldemort, ale urwał.
Czułam, że tracił siły. Ale ja przecież nic nie robiłam. To jego serce wykonywało lwią pracę, z jednej strony utrzymując go przy życiu, a z drugiej sprawiając mu ból, bijąc zawzięcie w piersi. Teraz miałam już dość siły, aby utrzymać jego słabnące z każdą chwilą ciało. Ale nie robiłam tego. Pozwoliłam, aby osunął się na kolana. Zaparł się rękami, ale objęłam go kolanami w pasie, aby nie mógł się wyswobodzić. Oto, co najbardziej podnieca wampiry. Walka ofiary o życie. Ale przecież nie mogłam pozbawić go Czarnego Pana. Oderwałam więc kły, unurzane w krwi, od jego karku. Nie mogłam się powstrzymać od nikłego uśmiechu. W ustach miałam jeszcze smak krwi, ale gdybym spróbowała ponownie się do niego zbliżyć w ten sposób, z pewnością by mnie uderzył.
- Powinienem cię za to zamknąć na miesiąc w komórce – oświadczył Riddle, wstając. Widziałam jednak, że ledwo trzyma się na nogach. To była prawdziwa satysfakcja, oglądać jego słabość. Opadł na swój tron i dotknął długimi, białymi palcami krwawiącej obficie rany. To bardzo dziwne, że jest biały jak śnieg, a krwi ma w sobie mnóstwo. I to bardzo dobrej krwi, prawie całkiem podobnej do tej, którą obdarzył mnie Armand. Voldemort był nieśmiertelny, ale w innym sensie.
Wyczarowałam kremową, koronkową chusteczkę i podałam mu ją.
- Niestety, nie mogę ci jeszcze podać mojej krwi, bo byś zamienił się w wampira – wyjaśniłam. Voldemort przycisnął chusteczkę do krwawiącej rany. – Chociaż poczekaj…
Wstałam ze swojego tronu i usiadłam na kolanach wuja. Przegryzłam swój język i upuściłam jedną kroplę krwi na ranę, która zaczęła się zrastać. Uśmiechnęłam się i powróciłam na swoje miejsce.
- Jesteś nieśmiertelny. Nic by ci się nie stało, no chyba że dałabym ci trochę tej krwi – podniosłam nadgarstek. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Czarnego Pana jako wampira, z długimi, białymi kłami, twarzą nienaturalnie białą i bez jakiejkolwiek zmarszczki… No dobra, tego drugiego nie miał już od dawna. A właśnie powinien. Jakoś nigdy nie zapytałam, ile ma lat. A powinnam. Na pewno jest młodszy od mojej matki, która liczy sobie lat około czterdzieści pięć. On był młodszy.
- Zastanawiałam się właśnie – zaczęłam. – Ile możesz mieć lat…
- A czy to ważne?
- Noo… - zawiesiłam głos. – Teoretycznie tak. Obracam się wśród ludzi o wiele ode mnie starszych. Z jednej strony Śmierciożercy, z drugiej członkowie Zakonu… Nawet wampiry są o wiele ode mnie starsze, mimo że ich nie widziałam już całą masę czasu.
Voldemort wzruszył ramionami.
- Mój wiek nie ma tu nic do rzeczy. Zresztą, mam czterdzieści dwa lata, jeśli już musisz wiedzieć – odrzekł. – Ale przejdźmy do ważniejszych spraw.
- Na przykład?
- Widzę, jak patrzysz na Barty’ego. Ty nadal go kochasz, mimo że zaczął spotykać się ze starszą i… eee… niezbyt inteligentną dziewczyną… - zaczął.
- Po prostu głupią – przerwałam mu. – Nazywajmy rzeczy po imieniu. Ja jestem brzydka, ona głupia. Barty to facet, jest wzrokowcem. Ale mów dalej.
- Tak, właśnie – ciągnął Czarny Pan. – Dlatego zastanawiałem się już od kilku tygodni nad wyborem męża dla ciebie. Nie możesz zostać sama, jeśli to sprawia ci ból. Wiem, że wampiry lubią przebywać ze śmiertelnikami.
Chyba się przesłyszałam. To niemożliwe! I on śmie jeszcze wybierać mi życiowego partnera! Mogłam odsączyć go do cna.
Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie – brzmiała moja krótka odpowiedź. – Nie będziesz mnie swatał. Teraz kocham Barty’ego, poza tym mam dość facetów. Dosyć. Wracam do Hogwartu.
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Będąc w połowie drogi do celu, zatrzymałam się gwałtownie.
- Och, kiedy już będziesz miał tą koronę, to wyślij mi sowę – dodałam i zniknęłam za drzwiami. Tak. Od chwili, kiedy dostanę tą koronę, będę się z nią dumnie obnosić nawet na meczach quidditcha.
No właśnie, quidditch! Musiałam zrobić trening!
*
Przybyłam do Hogwartu, lodowata i dumna, zupełnie inna niż ta Sophie, którą wszyscy znali. Z lubością patrzyłam, jak Ślizgoni znęcają się nad dzieciakami z młodszych klas. Kiedy pierwszoroczni lecieli do mnie na skargę, że Crabbe i Goyle wkładają im głowy do sedesów, ja tylko wybuchałam śmiechem i pytałam:
- Woda smakowała?
Tak minął tydzień. Podczas treningów quidditcha, o których wcześniej wspominałam, nawet nie raczyłam patrzeć na Dracona. Podczas rozgrzewek nie podawałam mu piłki, nawet nie reagowałam na jego wygłupy. Dopiero kiedy było już bardzo źle, gdy wygłupiał się tak, że najchętniej bym go utopiła w jeziorze, wyjmowałam różdżkę i strzelałam oszałamiająco głośnym zaklęciem w niebo, aby przywołać go do porządku.
Pewnego dnia, kiedy wróciłam z treningu, cała uwalana błotem i okropnie wykończona, opadłam na fotel, najbardziej oddalony od centrum pokoju wspólnego. Zamknęłam na chwilę oczy. Miałam ochotę zasnąć tak gdzie siedziałam, brudna od błota i ziemi, ale mój spokój trwał krótko.
- Sophie, mogłabyś nas wysłuchać?
Drgnęłam i otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą grupkę chłopaków, w tym mojego ścigającego, owego nieznanego czwartoklasistę o imieniu Kamil Paszczaszewski. Polak, ale za to był świetnym członkiem drużyny. Nie to, co Malfoy i jego goryle, którym najchętniej sprzedałabym zdrowego kopa.
Uniosłam brwi.
- A to co, jakiś strajk? – warknęłam. – Co, zabieram wam powietrze?
- Nie do końca – na przód wyszedł Nott. – Za tydzień jest mecz, więc chcielibyśmy, żebyś przyjęła do drużyny Ash.
Furia eksplodowała we mnie z siłą większą od bomby atomowej. Poczerwieniałam na twarzy ze złości.
- A co, nie chcecie, żebym oddała jej swoje łóżko? – zapytałam.
- Nie, chociaż przydałaby się jej druga szafka – powiedział Nott. – Może jej użyczysz swojej?
Ryknęłam ze złości, a moje włosy stanęły dęba i zapłonęły szmaragdowozielonym ogniem. Chłopcy cofnęli się o kilka kroków. Nie zważałam na to, że cały pokój wspólny rzucił swoje zajęcia i wpatrzył się w ową scenę.
- Ja tu jestem królową, zapamiętajcie to sobie! – krzyknęłam. – Ja, i mnie macie się słuchać. A jeśli nie, to – wbiłam paznokcie w podłokietnik fotela i wyrwałam go – każdego jak leci.
Zapanowała wibrująca cisza. Słyszałam tylko ogień trzaskający w kominku i na mojej głowie. Mimo że włosy płonęły, nie paliły się. Chwilę później potrząsnęłam lekko głową, aby przywrócić je do normalnego wyglądu.
- Jeszcze raz usłyszę o tej idiotce – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – To odsączę cię tak, że nie pozostanie w tobie ani kropla krwi.
Ukazałam Nottowi moje długie, lśniące kły i opuściłam salon. Poszłam do sypialni. Musiałam wziąć długi, lodowaty prysznic, aby ochłonąć. Kiedy pierwsza struga zimnej wody wytrysnęła mi na głowę, nawet nie drgnęłam. Nadal czułam gorącą złość, pulsującą mi w skroniach. Następnego dnia, jeśli tylko uda mi się zasnąć, włożę koszulkę „Nienawidzę Ashley Pail, bo jest zwykłą dziwką”. Tak, to był dobry pomysł.
~*~
Wybaczcie, że może rozdział trochę krótki, ale mam jeszcze coś do napisania na Selene-Snape. To ostatnia notka na tych wakacjach, bo dobiegł już kres tej przerwy, niestety. Wybaczcie mi, jeśli rozdziały nie będą teraz regularnie, ale nauka. I jeszcze hasło na komputer. Dlatego dedykuję ten rozdział moim wszystkim czytelnikom xD
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 11:21
1?
31 sierpnia 2009 o 11:21
UsuńTak xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 11:28
Ja pierwsza przeczytałam! xD. Co do koszulki z Pail – szkoda marnować materiału. Zresztą Sophie miałby się splugawić nosząc jej imię na bluzce? Proszę Cię xD
31 sierpnia 2009 o 11:30
UsuńNo w sumie racja… xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 12:13
Dobra, ja poczekam z tą Wisłą. Może się jeszcze dobrze zrobi. Z tą koroną to fajnie zabrzmiało. Kup i najbardziej taką, taką i taką koronę, jaką uda ci się znaleźć – to tak, jakby Voldemort chodził po sklepach i szukał korony między półkami w markecie. Po jaką cholerę im Pail w zespole? Jeszcze połamie sobie te tipsy dłuższe niż jej głupota mierzona w metrach. Pomysł z koszulką mi się naprawdę podoba. A teraz bardzo przepraszam, ale nie dałaś odpowiedzi pierwszorocznych na pytania Sophie ”Woda smakowała?”, a ja chcę znać ich opinię na temat wody toaletowej (nie mylić z perfumami).Przepraszam, ale jestem w depresji z powodu szkoły.
31 sierpnia 2009 o 13:01
UsuńTeż panikuję na myśl o szkole xD Więc nie jesteś sama. Na zabój dodaję notki, bo podczas roku szkolnego [bleee] nie będzie tyle czasu xD Nawet oceny zawiesiłam xD Ja Ci powiem, co mogły odpowiedzieć dzieciaki: Woda jest lekko skwaśniała, bo Filch nie wyszorował kibli xD
~Lottie
Usuń31 sierpnia 2009 o 23:35
Ale ty idziesz do trzeciej gimnazjum, tak? Ja do pierwszej. Więc mam zupełnie nową szkołę. Ty się zapoznałaś. I w dodatku się nie uczę, wszystko olewam dla komputera. Nie żebym miała same pały, nie. Ze sprawdzianów piątki i czwórki, z prac domowych… porażka. Lenistwo totalne. Tak samo – biurko dwa tygodnie sprzątam. W końcu zrobione, chociaż to przez mamę w dużym stopniu xD. Biedne te dzieciaki, żeby kwaśną wodę…? Mam dla nich radę – nosić ze sobą cukier i namówić Irytka, żeby go ‚trochę” podenerwował… xD
1 września 2009 o 11:40
UsuńMam to samo, lubie się uczyć, ale prac domowych nienawidzę. Zwłaszcza z chemii i matmy xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 14:12
jedyne co mnie zdziwiło to Ashley w qudditchu… reszta świetnie… [oto-nadeszla-pora]
31 sierpnia 2009 o 14:42
UsuńAle jakby dostała tłuczkiem w ten pusty łeb, to może by zmądrzała xD
~maika
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 15:13
Mrr..widzisz? Właśnie o taką Soph mi chodziło xD rozdział ogółem świetny xD ps. zapomniałam dodać wtedy, że przeżyłam szok i wstrząs itd, jak przeczytałam, ze Bella jest w ciąży^^ ;D
31 sierpnia 2009 o 21:30
UsuńPrawda? A niedługo przeżyjesz jeszcze większy szok xD
~maika
Usuń1 września 2009 o 12:09
oO hmm.. pomyślmy… bliźniaki? xDD
1 września 2009 o 14:06
UsuńNo co Ty xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 17:38
oh, pomysł z koszulką jest świetny! i ta Sophie mi się podoba! wściekła, zimna, okropna, zuaaaa! hahahh, taką ją właśnie lubię : DDDD
31 sierpnia 2009 o 21:30
UsuńA mi się wydaje, że jak jest taka bezbronna, to mniej idealna się wydaje xD
~Olka
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 18:02
Fajny rozdział.Niezły pomysł Sophie ma z tym napisem na koszulkęale nie szkoda niszczyć koszulki takim napisem.Czekam na next.Pozdrawiam.
31 sierpnia 2009 o 21:33
UsuńNo tak, Ashley by do głowy pycha uderzyła, gdyby zobaczyła, że już z jej naziwskiem koszulki robią xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 18:56
Ooooo taaak! To jest chyba jeden z najlepszych rozdziałów!! Sophie zła i okrutna, lub chociaż przerażająca ;] Genialny, po prostu genialny!! Musiałam się dwa razy wracać, bo za szybko leciałam wzrokiem po literach! Nie mogę się doczekać kiedy Sophie dostanie koronę;D A i ta scene w której Soph pocałowała Voldemorta, po czym piła jego krew… To było genialne! Jeny cały czas genialne, genialne… To było zajejbiste!!! Aaaaale mam radoche ^^ Nie było żadnych tortur, ale (o dziwo) rozdział mi się cholernie podoba!!Nie mogę doczekać się jak rozwinie się dalszy ciąg wydarzeń ^^P.S. Tuszę, że woda smakowała xD
31 sierpnia 2009 o 21:39
UsuńOooch tak, woda musiała im smakować. Mniam xD Zastanawiałam się, czy dawać tą scenę z Voldkiem, bo to chyba już za wielkie karizodztwo, ale za to mnie kochacie, prawda? xD
~kicysława
Usuń2 września 2009 o 15:10
hah zastanwiałam się czy ją dodasz xD
2 września 2009 o 17:54
UsuńAle dodałam i wsztscy szczęśliwi xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń31 sierpnia 2009 o 20:52
Ashley Pail w drużynie quidditcha? Matko, nie rozśmieszaj mnie… xD Ale to z koszulką to całkiem dobry pomysł. Mogłabys zrobić kopię i dla mnie? Wyślij pocztą, podam Ci potem mój adres. xD Za znaczek zapłacę. ;p No i ta korona… Ach, ta Sophie i jej oryginalne pomysły! Swoją drogą… Niech da Barty’emu drugą szansę. ;pPozdrawiam ;**
31 sierpnia 2009 o 21:40
UsuńNiech lepiej da Barty’emu koronę w postaci Mrocznej Krwi, to zakończy jej problemy xD Bo oboje będą już idealni xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń2 września 2009 o 18:23
Chciałaś powiedzieć: nieśmiertelni xDNa jedno wychodzi xDNadine
2 września 2009 o 19:01
UsuńTeż xD Mam nowy szablon na Selene, powiec, co o nim myślisz, bo zgłosiłam się do oceny i potrzebuję rady xD
kasia_kb@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń1 września 2009 o 10:28
He nie wiedziałąm, że Soph jest taka ostra w stosunku do wuja. No no. Voldemrt dał się ugryźć:) Pozdrawiam :)Cathy
1 września 2009 o 11:38
UsuńA co, miał jej zabronić? To by go jeszcze mocniej użarła xD
~LilyRevenge
OdpowiedzUsuń1 września 2009 o 18:16
No, no nareszcie Sophie ma rządze mordu i krwi jak przystało na wampira ^^ Mam nadzieję zę jutro ukaże się nowy rozdział chociaż jutro zaczynamy lekcje och tak nie ma to jak szkoła ;/liceum ye ;/ no cóż i tak jutro mam 7 lekcji a nie 9 jak w czw, Pozdrawiam
1 września 2009 o 18:24
UsuńTeż mam jutro 7 lekcji. Hmm, raczej się ukarze notka, chyba że tata znów zwariuje xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń1 września 2009 o 18:35
Co za szlam… jak oni mają czelność prosić o przyjęcie Pail do drużyny?!
2 września 2009 o 17:55
UsuńPail jest jak wila. Tyle że brzydsza i głupsza. Oni są nią oczarowani xD
~Doska
OdpowiedzUsuń1 września 2009 o 20:19
nie cierpie pustakow wiec popieram Sophie :D a Voldi jak widze jest w kwiecie wieku (hahaha ale to brzmi) :DD jestem ciekawa jak rozwinie sie akcja z Bartym, lubie go wiec jestem po jego stronie chociaz z drugiej strony to z deka przewalil sprawe dajac sie tej Pail omotac ;/ faceci…. czekam na kolejny part, narta ! :)
2 września 2009 o 18:07
UsuńNormalnie, komputer mi się co chwilę zawiesza, więc się boję napisać coś więcej. Ooo, już się nie zawiesi, bo informacja o niedziałającym exploderze wyskoczyła xD Taak, Voldek jest w kwiecie wieku, jak Marius. Ciekawe, czy już choruje na pewne choroby, które właśnie w tym wieku występują… xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń2 września 2009 o 16:47
Pojawił się prolog na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń2 września 2009 o 16:59
Muszę uzupełnić informacje bo nie wiem nic o tej Ashley! xDAle rozdział jak zwykle super. Hmm… Płonąca Sophie ;)a ja mam dla Ciebie ogłoszenie- lecz na http://www.ludicrous-love.blog.onet.plPozdrawiam ;*****Lady Sensitive
2 września 2009 o 18:09
UsuńTak, wyglądała jak Hades z Herkulesa, z tej bajki disneya xD Tylko płonęła na zielono, a Hades na niebiesko xD Na bohaterach scp mam opis Ashley. I nowy szablon, więc możesz sobie przeczytać xD
~Jaenelle
OdpowiedzUsuń11 stycznia 2010 o 18:27
No nie mam słów, zakochałam się w twoim blogu stał się on moją obsesją. Sophie była dzisiaj dość wkurzona’ale mi się podoba.