21 sierpnia 2009

Rozdział 172

Następnego dnia, kiedy wstałam rano, spostrzegłam, że mój podły humor wcale nie minął. Czułam się jeszcze gorzej. W ogóle to chciałam zostać w łóżku do końca świata. Nakryłabym się kołdrą i nie wyszła, aż bym umarła z głodu. Znaleziono by tylko moje wychudzone szczątki. Ashley by się ucieszyła.
Przemogłam się jednak i ubrałam się. Starałam się robić to jak najwolniej, ale i tak gdy skończyłam, wskazówki zegara wskazywały 4:20. Kto normalny wstaje o tej porze w sobotę?
Udałam się do salonu Ślizgonów. Nikogo na pierwszy rzut oka tam nie spotkałam. W sumie, to jest jeden powód, dla którego mogę się cieszyć. Wstałam wcześniej niż Ashley Pail, i to nie po to, żeby sobie włosy zakręcić. Na tablicy ogłoszeń zobaczyłam informacje o wypadzie do Hogsmeade w połowie października. Nie musiałam iść. Ani mi się nawet nie chciało. Z resztą, to dopiero za dwa tygodnie, wtedy będę się martwić, czy iść czy nie.
Usiadłam w fotelu najbardziej oddalonym od centrum pokoju wspólnego i utkwiłam wzrok w kominku. Skrzaty jeszcze nie rozpaliły ognia, zapewne dopiero krzątają się w kuchni i przygotowują śniadanie dla tej zgrai bezużytecznych uczniów.
Usłyszałam ciche skrzypienie podłogi. Tak się wystraszyłam, że zaczerpnęłam gwałtownie powietrza. O mało się nie zapowietrzyłam przez tego wariata! Jak się dowiem, kto to…
Owym osobnikiem okazał się Spirydion. Odetchnęłam. Nie czułam tego, ale było tak zimno, że powietrze zamieniło się w parę. Spojrzałam na swoje dłonie. Były białe i lodowate, jak zwykle. Jednak nie posiniały z zimna. Ale dla mnie to normalne. Nie odczuwam tak zimna, jak ciepła.
- Ach, to ty – mruknęłam. – Dlaczego nie śpisz?
- To samo pytanie mogę ja tobie zadać.
Usiadł na poręczy fotela i przyjrzał mi się uważnie. Był uroczym chłopcem, jednak strasznie poważnym. Jestem pewna, że będzie taki sam jak Riddle. Mam jednak nadzieję, że nie oszpeci się tak, jak on.
- Wyglądasz na zmęczoną – powiedział i dotknął mojego policzka. Rękę miał równie skostniałą, jak ja, ale pewnie z zimna. – Czemu się nie wyśpisz?
- Mam Ashley w pokoju – odparłam. – Boję się o własne życie. Aż strach pomyśleć, jak wygląda bez tej tapety na twarzy.
Spirydion parsknął śmiechem, lecz mnie samej ten żart nie bawił. O wiele zabawniejsza była wizja Ashley bez tych ulepszaczy. Sztucznych cycków, szkieł kontaktowych, odrostach i w swoich naturalnych paznokciach. Wyglądałabym jak pani Black, albo i gorzej.
- Tak sobie myślałam – odezwałam się po chwili milczenia. – Że bardzo mi przypominasz Czarnego Pana, kiedy był młody. On też był taki poważny, bardzo przystojny i traktował ludzi z góry. I zobacz, jakim jest człowiekiem. Nie bądź drugim Riddle’em, proszę cię.
Gdyby Spirydion zamierzał pójść w ślady wuja, to nawet prośba siostry by go nie wzruszyła. To jego niezwykłe podobieństwo do Voldemorta aż krzyczało o odrobinę ostrożności. Wystarczy, że zaniedbalibyśmy go trochę, coś by nam umknęło, a geny już zrobią swoje. Ani się nie spostrzeżemy, wyrośnie nam kolejny Lord Voldemort, tyle że o trzydzieści lat młodszy.
- Widziałem go raz… góra dwa – mruknął Spirytus. – Nie mogę być taki jak on, nawet go nie znam.
- Czyli zależy ci na tym, żeby go poznać? – spytałam.
Spirydion uśmiechnął się lekko.  
- Może nie chcę z nim wchodzić w taką zażyłość, jak ty – odpowiedział. – Ale to trochę nienormalne, że nie znam brata mojej mamy.
Na wspomnienie Melanii, skrzywiłam się impulsywnie. Spirytus udał, że tego nie zauważył. Sądząc po jego słowach, które wypowiadał z myślą o matce, musiał być z nią związany. Mimo że tak bardzo przypominał jej brata, którego nienawidziła. Powinna się zapisać do Zakonu Feniksa. Wtedy miałaby dwa w jednym: walka z Voldemortem i jego siostrzenicą. Dwie rzeczy, których najbardziej pragnęła.
- Ona cię nie nienawidzi – powiedział Spirydion.
- Oczywiście, teraz, kiedy jestem sławna, piękna i bogata, to mnie kochają – zadrwiłam. – Ale kiedy byłam małym, trzyletnim dzieckiem, to wyrzucili mnie na ulicę. Zachowali się jak średniowieczni wieśniacy.
Spirytus wzruszył ramionami.
- Nie wiem, nie było mnie wtedy na świecie – rzekł. Oczywiście, cały Tom Riddle. Najlepiej wzruszyć ramionami i powiedzieć w jednym, szczerym zdaniu, że jego na świecie wtedy nie było i to nie jego wina. – Ale wiec, że rodzice dokonują zmiany w swoim życiu. Tata znalazł nową pracę w ministerstwie, mama nie ubiera się już w mugolskie ciuchy, a na wiosnę przenosimy się do miejsca, gdzie jest więcej czarodziei.
A jednak przejrzeli na oczy. Nie będę musiała się już się za nich tak wstydzić. W skali od jeden do dziesięciu, wstydzę się za nich tylko na dziesięć, a nie dwadzieścia. Będę już mogła się publicznie przyznawać do Spirydiona. I to nie z powodu jego idiotycznego zachowania, którym szczycili się Spajk i Rip. Czułam, że on w duchu też wolałby zostać wyrzuconym na ulicę, aby zaopiekowała się nim godniejsza rodzina czarodziejów. Musiał zakosztować tego życia, które ja miałam od zawsze u boku Lorda Voldemorta.

- Za kilka dni odwiedzimy Czarnego Pana, co ty na to? – zaproponowałam. – Powiedzmy że… urwiemy się z czwartkowych lekcji? Mam wtedy test z historii magii. Nie będę się na to uczyła. Przekonam Snape’a, żeby nas zwolnił u Dumbledore’a. Powiem, że idziemy na pogrzeb matki. Może nawet uda mi się to załatwić naprawdę…
Spirydion rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie. Roześmiałam się. Czasem fajnie jest mieć młodszego brata, z którym się ciągle nie kłócisz. Może na przykład odpędzić zły humor… ale tylko na chwilę. Bo w końcu trzeba iść na śniadanie i oglądać swojego chłopaka, bajerującego znienawidzoną dziewczynę…
- Dobra, mogę opuścić czwartkowe lekcje – odpowiedział Spirydion. – Mam wtedy eliksiry. Nienawidzę tego Slughorna. Głupi dziad.
- Ale do Klubu Ślimaka należysz, co? – spytałam. – Nie widziałam cię na spotkaniu w pociągu, ale jeśli Riddle należał, to co dopiero ty.
- Tak, dostałem zaproszenie na najbliższe spotkanie – odparł. – O, dla ciebie też coś mam.
Pogrzebał w wewnętrznej kieszeni szaty szkolnej i wyciągnął z niej kartkę, przewiązaną fioletową wstążką. Wzięłam zaproszenie ze słabo ukrywanym wstrętem na twarzy.
- I tak nie przyjdę – zadecydowałam. – Nie będę się włóczyła po jakichś bezsensownych imprezach. Jeśli go spotkasz, to powiedz mu, że nie przyjdę, bo… bo wychodzę za mąż, albo spieszę się na swój pogrzeb.
Spirydion zaśmiał się.
- Dobrze. Albo że musisz odebrać poród swojej osoby – dodał. Tak, to było najinteligentniejsze wytłumaczenie. Mogłam również odpowiedzieć, że moja kotka dostała zatwardzenia, albo że będę nitkować zęby wieczorem…
- Ostatnio zauważyłem, że ta Ash Pail… - zaczął Spirytus, ale przerwałam mu:
- Nie obraź się, ale nie chcę o niej rozmawiać.
Spirydion pokiwał głową.
- Tak, ale chciałem ci tylko coś doradzić – mruknął. – Jeśli nie chcesz cierpieć przez nią, odejdź od Malfoya teraz. On się jej nie oprze.
Uniosłam brwi. Uraził mnie głęboko tą swoją hipotezą. Nie znał ani Ashley ani Dracona, więc co on miał tu do powiedzenia? Ba, mnie znał od trzech lat! Swoją własną siostrę poznał w wieku dziesięciu lat.
- A na jakiej podstawie tak twierdzisz? – zapytałam.
- Malfoy jest facetem – zauważył trafnie Spirydion. Brawo. Draco jest facetem. A barszcz to utarte buraki. I co z tego? – Ja chyba raczej też, więc wiem, co czuje Draco. On cię może i jakoś tam kocha, ale teraz jest zamroczony tą Pail. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie wyglądasz tak jak ona. Ashley ma blond włosy, zawsze jest w pełnym makijażu, ubiera się modnie, wszystko ma na wierzchu… i jeszcze go bajeruje. A ty? Nie złość się, ale ubrania na tobie wiszą, są czarne, masz czarne włosy, czarne oczy, cały czas chodzisz albo wściekła, albo rozpaczasz. I krzyczysz na niego. Jesteś zupełnym przeciwieństwem Ashley. A mężczyźni są wzrokowcami, więc… sama rozumiesz.
Jak na swój wiek, rozumiał bardzo dużo, aż mnie tym zaskoczył. Przez chwilę patrzyłam na niego otępiałym wzrokiem.
- Nie wszyscy tacy są – odpowiedziałam w końcu. – Barty na przykład nie. Czarny Pan też… no, on raczej oceni cię po tym, jak jesteś mu oddany i jaką mocą magiczną dysponujesz. I nie gniewam się. Wiem, jak wyglądam. Chyba nawet lepiej, niż ty. Draco się po prostu mnie boi i potrzebuje mojej pomocy, dlatego nie chce ze mną zerwać. Ale jeśli już tak zrobi, to moje serce pęknie. I już nigdy mu nie wybaczę, ale to szczegół.
- Więc nie pozwól mu na to.
Teraz ja wzruszyłam ramionami.
- W sumie, to chyba gorzej być nie może – mruknęłam. – Śmierć Syriusza, to całe zamieszanie z przepowiednią, Ashley… a Draco tylko mnie dobije, mam nadzieję, że nie będę cierpieć już więcej. Chodź na śniadanie.
Objęłam go ramieniem i poszliśmy razem do Wielkiej Sali. Nie tylko my tak wcześnie wstaliśmy. Przy stole nauczycielskim zauważyłam wielu profesorów, w tym Dumbledore’a, Snape’a, McGonagall i Trelawney. Uczniów też było nie mało, a byli to głównie piątoklasiści, którzy chyba myśleli bardziej gorączkowo od Hermiony i uczyli się już od października. Usiadłam na swoim miejscu, Spirydion zajął krzesło obok mnie. Moje spojrzenie spotkało wytrzeszczone, błękitne oczy Luny. Pomachała mi, ale ja tylko uśmiechnęłam się blado i wbiłam wzrok w blat stołu. Wcale nie byłam głodna.

- Może zrobimy dziś trening? – zagadnął mnie Spirydion.
- Nie, dzisiaj boisko mają zarezerwowani Gryfoni – mruknęłam. Nagle mój wzrok zatrzymał się na osobie, wchodzącej do Wielkiej Sali. – Gdyby co, to mnie tu nie było.
Zerwałam się z miejsca i szybkim krokiem oddaliłam się od stołu Ślizgonów. Oby mnie nie rozpoznała… A mianowicie, mowa jest o Ashley. Już chyba sobie włosy zakręciła i postanowiła zjeść jakieś dietetyczne odpadki albo zupki w proszku.

*

Kiedy nadszedł poniedziałek, dowiedziałam się, że z testu z zielarstwa dostałam podobnie jak Sapphire, Nędzny, a ze sprawdzianu z transmutacji Okropny. Mam to gdzieś. Mogę mieć nawet średnia jeden zero. Albo minus sto. Trudo się mówi. Nie przyda mi się w życiu wiedza szkolna. Lepiej by było, gdyby nauczyli mnie jak prawidłowo wiązać sznur, albo pod jakim kątem nacinać sobie żyły. Miałam tego wszystkiego już dość. Olałam całkowicie lekcje, czasami nie zjawiałam się na takich, gdzie trzeba było się bardziej wysilić. W czarach nadal byłam najlepsza, mimo że moja moc bardzo się osłabiła.

Przez moje problemy z ocenami, kiedy wracałam po kolacji do dormitorium, Snape zatrzymał mnie tuż przed wejściem.
- Musimy porozmawiać o twoich stopniach – oświadczył.
Uniosłam brwi.
- A może ja wcale nie chcę rozmawiać?
Snape przewrócił tylko oczami, chwycił mnie za prawy nadgarstek i zaciągnął w stronę swojego gabinetu. Nawet mu się nie opierałam. Gdybym miała w sobie choć namiastkę dawnego życia, którym tryskałam w przeszłości, nauczyciel po sekundzie leżałby już na drugim końcu korytarza pod ścianą.
Snape posadził mnie na krześle przed swoim biurkiem, zamknął drzwi i sam zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Twój wuj chce, żebyś poprawiła te oceny – powiedział. Wyglądał śmiertelnie poważnie. Chyba Voldemort nie chciał go zabić tylko dla tego, że ja się pogorszyłam w nauce.
- Poprawię – obiecałam. – Ale najpierw musisz zwolnić mnie i Spirydiona z jutrzejszych lekcji. Chcemy odwiedzić Czarnego Pana.
Snape wyglądał, jakby oberwał w brzuch tłuczkiem, ale w końcu westchnął ciężko.
- Dobrze. Ale przed wypadem do Hogsmeade masz przynajmniej zdać test z moich lekcji na Powyżej Oczekiwań – zgodził się.
Bez słowa wstałam i wyszłam. Przecież to oczywiste, że musiał mnie zwolnić. Voldemort by mu nawet kazał to zrobić. W końcu, nie codziennie widuje się z moim bratem…

Jak Snape obiecał, zwolnił mnie i Spirydiona z całego dnia. Przyniósł mi nawet potwierdzenie od Dumbledore’a. Chwyciłam więc brata za rękę, poradziłam mu, żeby się mocno trzymał i teleportowałam się. Już dawno przywykłam do tego nieprzyjemnego uczucia, ale za każdym razem, kiedy się deportowałam albo aportowałam, przeżywałam lekki wstrząs.
Pojawiliśmy się po środku holu. Zatoczyłam się lekko, ale w porę odzyskałam równowagę. Rozejrzałam się. W tym momencie zobaczyłam najmilszą chyba dla mnie osobę, jaką znałam.
- Barty! – zawołałam i rzuciłam się mu w ramiona, całkowicie zapominając o Spirydionie. – Coś wcześnie wróciłeś.
Obdarzyłam go namiętnym pocałunkiem.
- Stęskniłem się za tobą. Z resztą, to nie dla mnie – odpowiedział i postawił mnie na podłodze. – Widzę, że przyprowadziłaś brata.
Spirydion stał tam, gdzie się aportował. Minę miał lekko zakłopotaną.
- A tak, chciałam, żeby się jeszcze bardziej zaznajomił z Czarnym Panem – odpowiedziałam. – Poczekaj, niech ci się przyjrzę.
Zmierzyłam oceniającym wzrokiem Barty’ego od góry do dołu. Wyglądał o wiele lepiej, niż zwykle. No i był mocno opalony. Co prawda, mi bardziej się podobał jako blady człowiek, ale nikt nie powinien zwraca uwagi na moje odchylenia.
- Później się jeszcze zobaczymy – powiedziałam. Barty wziął swoje bagaże, których dotąd nie spostrzegłam i zbiegł po schodach na pierwsze piętro. Ja chwyciłam Spirydiona za ramię i wciągnęłam go po schodach przed pokój Voldemorta. Pomachałam jeszcze Barty’emu na pożegnanie. Spirydion nie skomentował tego od razu, ale czułam, że bardzo mu się nie podoba to, co robię.
- Ile on ma lat? – spytał w końcu.
- Dwadzieścia jeden… może dwa – odpowiedziałam. – Ale jest cudowny…
- I ty się dziwisz, że Malfoy chce cię zostawić – Spirydion wyglądał na zażenowanego.
- Przesadzasz. Chodź.
Zapukałam. Spirydion wyprostował się. Dopiero teraz zauważyłam, że jest ode mnie zaledwie o cztery cale niższy. Ogólnie rzecz biorąc, to zawsze byłam niska. I bardzo dobrze.
Gdy rozległo się oczekiwane „wejść”, pchnęłam drzwi i weszłam do środka; za mną wtoczył się Spirydion.
- Tak sobie pomyślałam, że może porozmawiasz sobie dzisiaj z moim bratem – rzuciłam na powitanie. Voldemort nareszcie okazał czymś zainteresowanie.
- Tak, to dobry pomysł.
Spirydion wystąpił krok na przód i ukłonił się sztywno, czym wzbudził śmiech Czarnego Pana.
- Ależ nie bij przed wujem ukłonów, chłopcze – powiedział. – Podejdź. Jeśli nie umiesz porządnie się pokłonić, nie rób tego wcale. Usiądź.
Spirytus usiadł sztywno na moim tronie. Nic dziwnego, że czuł się skrępowany. Nie codziennie prowadzi się towarzyskie rozmowy z Lordem Voldemortem, chyba że jest się mną.
- Kiedy będziecie chcieli coś ode mnie – odezwałam się. – To po prostu mnie wezwij.
Dygnęłam lekko i opuściłam salę tronową. Nie mogłam tak łatwo odpuścić Barty’emu tego, że wrócił kilka dni wcześniej. Nawet nie zapukałam. Bo po co się fatygować? Crouch i tak by się na mnie nie obraził.

- Co, rozpakowujesz kufry? – zapytałam. Barty wyciągnął głowę z szafy.
- Na to wygląda – odpowiedział.
- Powiedz mi, dlaczego tak naprawdę wróciłeś wcześniej – usiadłam na jednym z kufrów i założyłam nogę na nogę. – Czarny Pan cię potrzebował?
- Też. Ale świetnie sobie radził beze mnie.
Zaśmiałam się.
- Oczywiście, dziecko sobie potrafi zrobić herbatę. Ja się w ogóle dziwię, że przeżył bez ciebie te kilka dni i nie umarł z głodu – zakpiłam.
- Ja nie gotuję – brzmiała prosta podpowiedź.
- Fakt, kucharz jest z ciebie nienajlepszy – mruknęłam. – Glizdogon też wypoczął? Nie jest już chyba taki szary… Nie lubię opalonych facetów. Ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

~*~


Nad tym odcinkiem się męczyłam, ale wyszedł w miarę znośnie. Pewnie się zastanawiacie, czemu wczoraj nic nie opublikowałam. To proste. Chciałam tylko przenieść termin sierpniowych rozdziałów z dni parzystych na nieparzyste. Dedykacja dla Claudii :* 

24 komentarze:

  1. ~Olka
    21 sierpnia 2009 o 13:35

    Fajny rozdział.Rzeczywiście czasami Spirydion zachowuje się podobnie jak Riddle,przynajmniej teraz sobie porozmawia z nim.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:06
      A dziwisz się? To przecież rodzinne xD

      Usuń
  2. klaudia1009@autograf.pl
    21 sierpnia 2009 o 14:01

    druga, druga! Świetny rozdział… mi się osobiście podoba… Jakby tak Sophie wzięła się za siebie wyglądałaby przecudnie… czasami to jej zazdroszczę wyglądu… nie jest blądynką… [oto-nadeszla-pora]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:09
      Sophie nie jest blondynką. Prędzej bym umarła, niż bym jej zrobiła taki kolor włosów. Do ciemnych charakterów pasują albo rude albo czarne włosy. Ja osobiście Bogu dziękuję, że mnie zrobił czarnowłosą xD

      Usuń
    2. ~Eles.
      25 sierpnia 2009 o 11:52

      O wypraszam sobie! Ja jestem blondynką, a głupie, nieinteligentne i grzeczne stworzenie ze mnie nie jest xD. I właśnie, że blond pasuje do czarnych charakterów. Przynajmniej tą jedną rzeczą mój blog może się wyróżniać – Blondynka jest bezlitosną maszyną mordowania xD.

      Usuń
  3. ~Lady Morte
    21 sierpnia 2009 o 14:08

    3! 3! Fajne było, ale się skończylo xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:09
      No tak, ale jest jeszcze następny rozdział. Wiele, wiele odcinków xDD

      Usuń
  4. ~Claudia
    21 sierpnia 2009 o 15:58

    Spirytusik faktycznie dużo rozumie. Jeśli chodzi o niektóre rzeczy to jest lepiej poinformowany od Sophie xD A może nasza Zosia (nie mogłam się powstrzymać) zrobi się na blond barbie? To byłoby ciekawe. Dziękuję za dedykację, a jeśli chodzi o dwóch Riddle’ów to co w tym złego? Świat stanąłby w chaosie i byłoby tak pięknie. Sorry, znów mi odwala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:11
      Mam ten sam problem. Tyle że mi wczoraj odwaliło, jak wracaliśmy z Krakowa. No, mojej mamiechyba też, bo się dorwałą do mojej MP4 xD

      Usuń
  5. ~Nadine
    21 sierpnia 2009 o 16:22

    Nie no, świetnie. xD Wybacz, że nie komentowałam, ale miałam małe urwanie głowy. Wczoraj wróciłam ze Szczyrku i byłam kompletnie padnięta, więc dzisiaj nadrobiłam wszystkie Twoje rozdziały w dwadzieścia minut od 168. xDNo fakt, Spirytus zachowuje się czasem jak Voldemort, ale mam nadzieję, że w jego ślady nie pójdzie. Barty opalony? Mmm, muszę go zobaczyć. xD Tak, Soph się lubuje w bladych facetach – blady Riddle, blady Barty, blady Malfoy… Kurde, sami bladzi! xD Ja osobiście nic nie mam do albinosów, sama jestem prawie w połowie albinoską, ale nic. xDCzekam na kolejny rozdział, Frozen ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:13
      Ja bym mogła być albinosem, ale mam zielone oczy i czarne włosy xD I opaleniznę uważam za haniebną. Bez urazy xDCztery rozdziały to nie tak dużo, ale były alurat nudne, więc… ja wczoraj przyżywałąm prawdziwe katusze. Chodziłam z mamą po sklepach z ubraniami… myślałam, że zasnę na stojąco… xD

      Usuń
    2. ~Nadine
      23 sierpnia 2009 o 12:29

      No, mnie chodzi bardziej o cerę i skłonność do tego, że kompletnie nie umiem się opalić… xDNie lubisz łazić po sklepach? xD Ja to ubóstwiam. xD Mogłabym godzinami siedzieć w centrum handlowym i przymierzać tonę ciuchów. I nie zawsze tych, które mi się podobają. xD Robimy z kumpelami czasami taki konkurs, która wygląda w czym najgorzej. xD

      Usuń
    3. 23 sierpnia 2009 o 12:58
      Boże broń, nienawidzę zakupów xD No, mnie też chodziło o cerę. I też nie mogę się opalić, z czego się cieszę. Dlatego unikam tez słońca, żeby się jeszcze bardziej wybledzić xD

      Usuń
    4. ~Nadine
      23 sierpnia 2009 o 20:40

      Jak będziesz się tak dalej starała, to zmienisz się w Sophie. xD

      Usuń
  6. ~Doska
    21 sierpnia 2009 o 20:21

    Bardzo fajny rozdzial ;) przyjemnie mi sie go czytalo, nawet bardzo przyjemnie :D ciesze sie, ze Barty wrocil, bo mysle, ze dla Sophie jest prawie jak slonce ;) ona go wyraznie potrzebuje… no i Spirytus…podobalo mi sie jak ujal sytuacje uczuciowa Sophie ;) moze wreszcie przejrzy na oczy i rzuci tego Dracona w pier jot, no bo to chyba nie ma sensu kiedy on sie tak podle w stosunku do niej zachowuje? ;) anyway… czekam na nastepny rozdzial! pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:15
      Zanim go rzuci, muszę coś jeszcze zrobić. Muszę coś zmienić u Dracona i Ashley, ale to w najbliższych odcinkach się pojawi, więc na razie nic nie mówię xD

      Usuń
  7. ~carmen37
    21 sierpnia 2009 o 21:16

    Błagam, daj mi ten szablon! Moje dwie siostry stojace za mna to popierają. Myslałam, że Sophie zostanie z ,,facetami”, ale ona wolała jednego xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:17
      A dziwisz się? To dla Sophie żaden wybór, wujek i brat, czy kochanek xD Z którym się długo nie widziała. Spirytusa widzi na codzień, a Voldka aż za często xD

      Usuń
  8. annette222@vp.pl
    22 sierpnia 2009 o 10:17

    Hmm…Kocham Harry’ego… A Twoje opowiadanie jest godnee polecenia..(Rzeczywiście jest polecony :D) Może chciałabyś 4 ocene? piszac-ocene.blog.onet.pl Przepraszam za SPAM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:18
      Dziękuję xD Ja lubię opowiadania z serii HP, ale samego bohatera to nie ;/;/;/ xD

      Usuń
  9. ~Cathy
    22 sierpnia 2009 o 10:30

    Rozdział bardzo mi się podoba. Mam pytanie- skąd bierzesz, masz tyle siły by wystawiać rozdziały w tak rótkim czasie? Ja tez tak chce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 sierpnia 2009 o 10:19
      Siłę mam… to po prostu zbyt częste natchnienia. Niestety, po wakacjach notki będą najprawdopodobniej tylko w weekendy, bo tata sobie tak ubzdurał. Będę wtedy siedzieć od rana do wieczora xD W końcu cztery blogi i oceny to nie przelewki xD

      Usuń
  10. ~Doska
    22 sierpnia 2009 o 16:42

    zapraszam na 1 prawdziwy (jak prawdziwy, ale jest ;d) rozdzial ;] http://www.moonlight-shadows.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Nadia
    5 sierpnia 2010 o 00:04

    Oczywiście że znośnie.

    OdpowiedzUsuń