29 sierpnia 2009

Rozdział 176

Usiadłam pod drzwiami. Czułam, że on też tam jest, tylko po drugiej stronie. Słyszałam szum jego krwi w żyłach, dźwięczenie myśli, rozbijających się w jego głowie jedna o drugą. Płakał. To też słyszałam. Ale nie wiedziałam, czy jego łzy są szczere. Czy bał się tylko o własną skórę, jak kiedyś Draco. Czy każdy mój związek musi się tak kończyć? Nieszczerymi łzami i strachem przed Czarnym Panem tej drugiej osoby, która rzekomo jest moją bratnią duszą? Gdybym wiedziała, że tak będzie się kończyła każda moja przygoda z miłością, to już wolałabym nie mieć tych wszystkich mocy. Chociaż… po głębszym zastanowieniu, wolę moce. Bo ludzie szanują mnie. No, dopóki ta cała magia we mnie działa.

Siedziałam tak wiele, bardzo wiele minut. Może nawet z godzinę, albo i dwie. Już nie płakałam, bo łzy same płynęły mi po policzkach. I to nie takie zwykłe łzy. Ciemnoczerwone, krwawe łzy pobrudziły mi już szatę i część dywanu. Już nie mogłam wyczuć obecności Croucha. Albo znalazł ukojenie w ramionach Sharpey, albo szum krwi w moich uszach zagłuszał wszystko.
Bałam się wyjść z pokoju. Nie dla tego, że bałam się Lorda Voldemorta. Nie chciałam spotkać Barty’ego. Nie mogłabym mu spojrzeć w oczy. A obecność Czarnego Pana właśnie byłaby wskazana, już mniejsza o to, czy powie swoje słynne „a nie mówiłem”.

W końcu się przemogłam. Byłam już pewna, że Barty’ego nie ma pod drzwiami. Po co miałby tu sterczeć. Co z Sharpey? Przecież ktoś musiał jej wyjaśnić wszystko. I na pewno Crouch nie poprosił o to Czarnego Pana.
Otworzyłam drzwi i zrobiłam krok na przód, jednak prawie natychmiast zastygłam w bezruchu, bo o ścianę opierał się Barty. Czego ode mnie chciał? Jeśli usłyszę, że „to nie tak, jak myślisz” i „proszę, daj mi drugą szansę”, to mu chyba urwę głowę.
- Myślałem, że już nigdy stamtąd nie wyjdziesz – odezwał się. Nie chciałam go słuchać. Odwróciłam się i zrobiłam krok w kierunku komnaty Voldemorta. On jednak chwycił mój nadgarstek w ten sposób, który bardzo mnie denerwował. Wyszarpnęłam się z jego uścisku.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? – zapytałam. – Powiedz, czego. A twoja ukochana? Idź do niej, a mnie zostaw w spokoju.
- Nie jest moją ukochaną – zaprzeczył natychmiast. – Jestem głupi, że ją pocałowałem, jestem totalnym idiotą.
- Dobrze, że to jest jasne – warknęłam.
- Ale to nic nie znaczyło…
- A więc całowanie dla ciebie nic nie znaczy, tak? – przerwałam mu. – No tak, skoro robicie coś o wiele więcej, niż tylko się całujecie. Brzydzę się tobą.
Zrobiłam kolejny krok, ale on przycisnął mnie do ściany. Poczułam się skrępowana. Jeszcze nigdy nie pragnęłam tak mocno, żeby ode mnie się odsunął. Jego dotyk parzył moją skórę, chociaż tak naprawdę nie pozostawiał na niej żadnego śladu.
- Dlaczego jeszcze każesz mi patrzeć na siebie?! – zawołałam. – Puść mnie!
Barty pocałował mnie w policzek. Wzdrygnęłam się z obrzydzenia. Jak sobie tylko przypomniałam, że jego usta dotykały ust tej całej… musiałam użyć całej swojej siły woli, żeby nie wyrzygać się na niego. Zaparłam się obiema rękami, ale nie mogłam go od siebie odepchnąć. Ta dieta, trwająca już prawie pół roku wywarła w mojej sile fizycznej dużą zmianę. Byłam tak samo słaba, jak zwykła dziewczyna w moim wieku.
- Wysłuchaj mnie – poprosił Barty. – Błagam, daj mi chociaż minutę.
- Nie dam ci już ani minuty, ani nawet sekundy – wysyczałam. – Puść mnie! Widziałam dość, żeby się domyślić, że jesteś taki sam, jak wszyscy faceci.
Rozległy się kroki, bardzo mi znajome. Można powiedzieć, że nawet odczułam ulgę, kiedy zobaczyłam na schodach Czarnego Pana. Najwidoczniej musiał być w swojej sypialni, albo gdzieś na wyższych piętrach, a usłyszał albo moją piosenką, albo moje krzyki. To uczucie ulgi na jego widok zostało jednak szybko stłumione przez ostry odgłos stukotu szpilek po wypolerowanej niczym szkło, czarnej podłodze.
- Sophie! – w głosie wuja usłyszałam zdziwienie, graniczące z przerażeniem. – Co tutaj się dzieje!
Wyciągnął w moją stronę rękę. Barty natychmiast mnie puścił, z czego cym prędzej skorzystałam i chwilę później znalazłam się już przy Riddle’u. Za plecami Croucha pojawiła się sylwetka Sharpey Pail. Miałam ochotę wydłubać jej oczy.
- Ona musi mnie wysłuchać – powiedział Bartemiusz.
- Nic nie musi – warknął Voldemort. – Zejdź mi z oczu. Nie chcę cię widzieć.
Objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojej komnaty. Kątem oka zauważyłam tylko, jak Sharpey obejmuje Croucha w pasie i pyta zdziwionym, ale spokojnym tonek:
- Co się stało, kochanie?
Odpowiedziałabym jej, gdyby tylko Czarny Pan nie zatrzasnął za nami drzwi. Posadził mnie na moim stronie, po czym sam zajął miejsce na swoim. Ukrył twarz w dłoniach. Wyglądał na zażenowanego i rozczarowanego.
- Co się znowu stało? – zapytał. – Dlaczego, do cholery, masz całą twarz we krwi i czemu mówisz Bartemiuszowi, że się go brzydzisz? Kochałaś go przecież.
Resztka nadziei, która pozostała gdzieś wewnątrz mnie, całkowicie wyparowała. Myślałam, że to Czarny Pan kazał mu się zacząć spotykać z tą blondynką Pail. Jednak okazało się, że on to robił bo chciał. A mnie tylko podle wykorzystał.

Opowiedziałam wujowi wszystko, począwszy od Dracona, zakończywszy na Bartym. To było zupełnie tak, jakbym przeżywała na nowo wydarzenia w Sali Śmierci i oglądała te sceny, o których mówiłam Riddle’owi. Kiedy skończyłam, liczyłam na jakieś słowa otuchy, ale dostałam tylko drwiące prychnięcie.
- A mówiłem ci – rzekł. – Mówiłem, że to się źle skończy. Ale nie, ty wiedziałaś lepiej. I trzeba było postawić na swoim spotykać się za moimi plecami z Bartym. Mówiłem ci, żebyś się nie przejmowała Blackiem. Nie posłuchałaś mnie. I co z tego wyszło? Draco znalazł sobie nową, weselszą dziewczynę, Barty również. I zostałaś na lodzie.
- Wiem – przyznałam. Teraz nie mogłam opanować ani łez, ani drżenia głosu. – Wiem, miałeś rację.
Ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem. Voldemort pochylił się i przytulił mnie.
- Nie płacz już – usłyszałam jego uspokajający głos tuż przy uchu. – Daj im już spokój. Miłość nie jest ani dla mnie, ani dla ciebie.
- Jak mam dać spokój, skoro Barty powiedział, że mnie kocha? – spytałam stłumionym głosem.
- On cię nie kocha – zaprzeczył Czarny Pan. – Czuje do ciebie respekt, ale cię nie kocha. Dlatego nie chciałem się zgodzić na ten związek. Wiesz, już prędzej Draco darzył cię jakimś cieplejszym uczuciem. Teraz to się zmieniło, niestety… Chociaż może to i lepiej. A Barty… on woli dziewczyny w swoim wieku, dla niego jesteś tylko głupiutkim dzieckiem. Możesz sobie wmawiać, że jest inaczej, ale taka jest prawda i lepiej, żebyś to zrozumiała.
Pociągnęłam głośno nosem. Tych spraw było jak na jeden dzień za dużo. Straciłam dwie osoby, na których zależało mi najbardziej na świecie.
- Ale nie martw się, nie jesteś sama – dodał pogodniejszym tonem Voldemort. – Zawsze masz mnie, kochanego wujka, który cię nigdy nie zostawi. A teraz masz.
Odsunął się ode mnie i wyczarował coś różdżką, po czym wcisnął mi tą rzecz do ręki.
- Mikrofon? – spytałam. – Od kiedy wiesz, co to jest?
- Od kiedy zacząłem się bardziej interesować twoją karierą – odparł. – Wiem, że po tym lepiej się czujesz. Ja sobie stąd pójdę, i tak mam okropnie dużo spraw na głowie.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo był już przy drzwiach. Jeszcze raz przyjrzałam się mikrofonowi. Był zwykły, czarny… I po co ja mam do tego śpiewać, skoro mój głos jest wystarczająco silny?
Wyciągnęłam różdżkę, aby go trochę podrasować. Wyczarowałam kasetę i stojak. Nie lubiłam, kiedy coś mi sterczało w ręce, kiedy tworzyłam.
Czułam się naprawdę okropnie. I Riddle rzeczywiście miał rację, jak zawsze zresztą. Ta gorączka, która mnie ogarnęła, pomogła mi stworzyć muzykę:

- There's so much life I've left to live*
And this fire burning still
When I watch you look at me
I think I could find the will
To stand for every dream
And forsake this solid ground
And give up this fear within
Of what would happen if they ever knew
I'm in love with you

'Cause I'd surrender everything
To feel the Chance to live again
I reach to you
I know you can feel it too
We'd make it through
A thousand dreams I still believe
I'd make you give them all to me
I'd hold you in my arms and never let go
I surrender

I know I can't survive
Another night away from you
You're the reason I go on
And now I nees to live the truth
Right now, there's no better time
From this fear I will break free
And I'll live again with love
And no they can't take that away from me

'Cause I'd surrender everything
To feel the Chance to live again
I reach to you
I know you can feel it too
We'd make it through
A thousand dreams I still believe
I'd make you give them all to me
I'd hold you in my arms and never let go
I surrender

Every night's getting longer
And this fire is getting stronger, babe
I'll swallow my pride and I'll bw alive
Can't you hear my call
I surrender all

'Cause I'd surrender everything
To feel the Chance to live again
I reach to you
I know you can feel it too
We'd make it through
A thousand dreams I still believe
I'd make you give them all to me
I'd hold you in my arms and never let go
I surrender

Right here, right now
O give my life to live again
I'll break free, take me
My everything, I surrender all to you

Right here, right now
O give my life to live again
I'll break free, take me
My everything, I surrender all to you

To teoretycznie miało mi pomóc. A jeszcze pogorszyło sprawę. Od owego zdarzenia w Sali Śmierci odczuwałam jakiś dziwny wstręt do śpiewu i ogólnie do muzyki. Zawiodła mnie. Po raz pierwszy muzyka mnie zawiodła. Ta, którą ukochałam ponad wszystko. Nie mogłam szczęśliwie się zakochać, skoro moje serce już do kogoś należało. Należało właśnie do muzyki, która, zdawało się, że wszystko da radę. Jednak nie dała rady przywrócić życia. Syriusz nawet w moim sercu był martwy.

Usłyszałam podniesione głosy, dochodzące zza drzwi. A właściwie jeden, rozbrzmiewający w całym korytarzu, i drugi, próbujący coś powiedzieć, ale cały czas był zagłuszany przez ten pierwszy.
Podeszłam i zerknęłam przez szparę w drzwiach.
- Więc dlaczego ona śpiewa, że się poddaje?! – zawołał Voldemort. – To wszystko przez ciebie!
Zamachnął się i uderzył Barty’ego w twarz. Ten przyjął cios spokojnie. Gdy na to patrzyłam, czułam mściwą satysfakcję, rozlewającą się po moich wnętrznościach. Zasłużył sobie nie tylko na ten jeden policzek. Najchętniej obrzuciłabym go cegłówkami.
- Wiem o tym, to tylko moja wina – rzekł Crouch. – I dlatego chciałbym to wszystko wyjaśnić. Proszę cię tylko o kilka minut.
- Nie ma mowy – warknął Czarny Pan. – Nie będziesz się już z nią widywał. Jeszcze mi tego brakuje, żeby się jej odechciało żyć. Nie dość, że muszę pilnować tych wszystkich niepoprawnych, ciamajdowatych Śmierciożerców, to jeszcze musiałbym mieć ją cały czas na oku.
- Jeśli takie jest twoje życzenie, już nie będę nawet szukał jej towarzystwa – powiedział Barty. – Ale proszę o te kilka minut.
Voldemort milczał przez chwilę, myśląc intensywnie. W końcu odrzekł:
- Dobrze więc. Jeśli zgodzi się ciebie przyjąć, to idź.
Barty uklęknął przed swoim panem, ucałował jego pierścień, znajdujący się na środkowym palcu i podszedł do drzwi. Ja wróciłam na tron. Miałam zamiar, kiedy tylko podejdzie, rzucić na niego jakieś zaklęcie. Najlepiej lecą te, wymierzone z daleka. Mają większy zapłon.
Barty zapukał. Milczałam. Znów pukanie. Tym razem nie czekał na odpowiedź, tylko wszedł do środka. Już uniosłam różdżkę, ale on powiedział:
- Wysłuchaj mnie. Później zrób ze mną, co zechcesz.
- Zrobię to, bądź pewny – odparłam lodowatym tonem. Dość już słabości. Nie okażę mu już więcej, jak bardzo mnie zranił.
- Czarny Pan pozwolił mi… - zaczął, ale przerwałam mu:
- Wiem, słyszałam. Dobrze, masz moje pozwolenie. A teraz do rzeczy, bo nie mam całego dnia.
Crouch ukląkł przede mną. Trochę żenujący był to widok, i mimo mojej bezgranicznej złości na niego, jego pokara wywołała we mnie jakieś cieplejsze uczucie.
- Chciałem powiedzieć ci, że… - urwał. – Już sam nie wiem, co.
- Może to, że jesteś zwykłym, podłym idiotą, nie wart ani jednego mojego spojrzenia? – zapytałam.
- Tak, myślę, że to właściwy początek – odparł. – Czarny Pan zabronił mi cię kochać. Ale nie mogę go posłuchać. Nie wypełnię tego rozkazu.
Ujął moją dłoń i ucałował ją. Chciałam ja wyrwać, ale jakoś nie mogłam tego zrobić.
- I nie wstyd ci? – wyszeptałam. Czułam, że łzy podchodzą mi do oczu. – Najpierw gzić się z Pail, a później przychodzić tutaj i prosić o przebaczenie?
Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku i wstałam z kamiennego tronu. Już mogłam przeżyć, że Czarny Pan ważniejszy był dla niego niż ja. Ale że inna kobieta mogła zająć moje miejsce w jego sercu… Na samą myśl chciałam porwać jakiś tasak z kuchni najpierw zabić Barty’ego, potem siebie.
Zaczęłam krążyć po komnacie. Nie mogłam siedzieć spokojnie, bo mogłabym jeszcze rozsadzić ze złości połowę domu.
- Otwieram przed tobą duszę – wysyczałam. – Oddałam ci moje serce… i całe ciało. A ty tak mnie traktujesz? Jak nic nie wartą k**wę?
Barty wstał i odwrócił się do mnie twarzą.
- Jeśli nie dasz mi tego wyjaśnić, to… - zaczął.
- To co – warknęłam. – Co mi zrobisz? Zbijesz mnie?
- Nie. To pójdę i utopię się w Wiśle – odpowiedział. - Nie żartuję.
Nie wzruszył tym argumentem mojego serca. Zbyt płytkie i powierzchowne. Nauczyła go tego Sharpey Pail, czy ma też kontakt z jej kuzynką?
- A co z twoją blondynką? – spytałam. – Gdzie ona teraz jest? Czeka na ciebie półnaga w twoim pokoju, aż wyjaśnisz wszystko ze mną?
Parsknęłam wariackim śmiechem, ale Crouchowi wcale nie było do śmiechu. Patrzył na mnie tak poważnym wzrokiem, że aż mnie zmroziło.
- My tylko się przyjaźnimy – brzmiała odpowiedź.
- Proszę cię! – krzyknęłam, aż szklane kieliszki, stojące na stole w kącie zabrzęczały. – Nie mów mi, że to tylko przyjaźń, bo już raz to przerabiałam! I co, przyjaciele całują się tak, jakby byli małżeństwem? Ja nie chcę tego słuchać, wyjdź!
Wskazałam palcem na drzwi, ale Barty nie ruszył się z miejsca.
- Wtedy, zanim Sharpey mnie pocałowała – powiedział. – Chciałem jej powiedzieć, że jesteś słońce w Układzie Planetarnym.
- Tak, wszystko kręci się wokół mnie – warknęłam. – Ale kiedy już się wypalę, to eksploduję. A moje paliwo właśnie się kończy.
- Ale zanim to nastąpi, jest dla mnie najważniejsza – dodał. – Proszę cię, daj mi jeszcze jedną szansę.

~*~

To był długi rozdział. I nawet udany. Dziś właśnie mój drugi blog, Selene-Snape, ma rocznicę, dlatego rozdział pojawił się tutaj tak późno. Mam nadzieję, że się podobało. To już przedostatni odcinek przed końcem wakacji, więc chciałam uprzedzić, że rozdziały będą już najprawdopodobniej nie tak regularnie. Ale póki co… cieszmy się ostatnimi dniami wolności xD

* Celine Dion "I surrender" ; TU tłumaczenie. 

50 komentarzy:

  1. ~Lady Morte
    29 sierpnia 2009 o 13:48

    1?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 13:49
      Tak xD

      Usuń
    2. ~Lady Morte
      29 sierpnia 2009 o 13:59

      Wow. xD

      Usuń
    3. 29 sierpnia 2009 o 14:03
      Prawda? xD

      Usuń
  2. ~żelka.
    29 sierpnia 2009 o 14:49

    2? :P rozdział bardzo ciekawy, jednak brakuje mi jeszcze tego CZEGOŚ. ;dd mimo to super! :D myślałam, że Sophie co najmniej rzuci w niego jakimś zaklęciem, a tu.. nic. ;D Woldzio niezły był. xD pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 14:54
      Ja wiem, czego Ci brak. Tego właśnie ognia, którym by Sophie potraktowałą Barty’ego xD

      Usuń
  3. ~Kada113
    29 sierpnia 2009 o 14:59

    No proszę… Obraziła się na Bartego… I dobrze mu tak. Mógł nie pozwolić się pocałować, a on pozwolił. Ma za swoje zachowanie. Głupi, brzydki, niedobry Barty! Mam nadzieję, że Sophie znajdzie kogoś odpowiedniejszego, choć by Crabbe’a lub Goyle’a. Jam być wtedy Happy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 15:04
      Tak, albo Nevlle’a, super przystojną gwiazdę porno xD

      Usuń
  4. ~Destruo.
    29 sierpnia 2009 o 15:19

    Kuźwa mać, aż do płaczu mnie doprowadziłaś, ehh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 15:55
      Oooch, tak mi przykro… ale też cieszę się, bo potrafię jakieś uczucia wzbudzić w czytelniku xD

      Usuń
  5. ineskryszen@autograf.pl
    29 sierpnia 2009 o 16:20

    Ten mężczyzna mnie wykańcza psychicznie. A Słońce w Układzie Planetarnym mnie rozbroiło. xD Sama nie wiem czemu. xD A Sharpay… Daj spokój, na miejscu Voldemorta ona i jej kuzyneczka byłyby już trupami. Zakopanymi, ma się rozumieć, sześć stóp pod ziemią. xD Ej, czy ja się powtarzam? Mniejsza z tym, lecę czytać Selene!;**Nadine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 18:40
      Taak, słońce w ukłądzie planetarnym. Mógł ją porównać też do Czarnej „…” albo jej tyłek do księżyca w pełni Sophie by się obraziła xD

      Usuń
    2. ~Nadine
      29 sierpnia 2009 o 20:06

      A weź, jak Ty coś wymyślisz, to normalnie z krzesła możesz człowieka zrzucić… xDD

      Usuń
    3. 29 sierpnia 2009 o 20:11
      Prawda? xD Jestem bardziej pomysłowa, niż Ci się wydaje xD

      Usuń
    4. ~Nadine
      29 sierpnia 2009 o 21:54

      Widać jeszcze mało Cię znam… xD

      Usuń
    5. 30 sierpnia 2009 o 09:07
      Oj tak xD

      Usuń
  6. ~kicysława
    29 sierpnia 2009 o 18:14

    A jednak nie poszlo po mojej zlej mysli…ahhehchichibleeeemuahahaa to zdzira!gnojek? nie wiem, bez przesady, moze rzeczywiscie… ale…. dobra, tymczasem niech bedzie debil….phibla….bla, bla.. kurak domowy utajony… (wrzuccie w google „kryzys wieku sredniego” xD)zamknij sie bo jeszcze uwierze!od kiedy tys taki troskiliwy?! no tak wujek, ale ozzzzziebly i wogole… ale w sumie… niiech bedzieuuu… nice ^^heheheheheheehe muahah przeciez ona juz kilka razy probowala sie zabic! albo chociaz raz… (mam kiepska pamiec) nie to byl chyba tylko raz…mniejszaboze co za ciolek…No wlasnie, co za gnojek!! tylko nie zabijaj siebie tasakiem!o nie… pasek do przewijania sie konczy, zaraz koniec notki!! arg!Aha!!! no właśnie, co ty sobie myślisz?!suuuper, prawie jak smok wawelski…phi!tylko? blagam.. powinno byc „az” a przyjaciele nie caluja sie namietnie o, czyta mi w myslach (albo na odwrot) ^^de facto masz racje-.-ok tym razem postanowilam skomentowac ten rozdzial inaczejniz zwykle, szczegolnie ze… bardzo go przeezylam xD serio!i pewnie bedzie tak samo z nastepnym ale pal szcesc… i tak, musze przyznac ze rozdzial bardzo udany i dlugi i zajejbisty ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 18:46
      Czytając ten komentarz mało nie zlałam się ze śmiechu. Serio. Kryzys wieku średniego? och, nie, Voldka to nie dotyczy.A ta kura to pewnie o Bartym xD

      Usuń
    2. ~kicysława
      30 sierpnia 2009 o 11:02

      Nie pamietam, ale to jest KURAK! i to w dodatku UTAJONY!! to cos wiecej niz zwykly kur domowy, ktory (pozwol mamusiu ze Cię zacytuję xD) krzyczy „Wy myslicie, za jestem tylko do sprzatania, ze ja jestem kura domowa! Sazicie ze ja nie chce robic nic innego w zyciu?! Tylko po was sprzatac, a wy palcem nie ruzycie!”- krzyknela rzucajac patelnia ktora wlasnie myla, po zlewie. Nasz domowy kurad utajony sie odtajnil, poniewaz moj brat poszedl szukac swoich kapci, a ja zrobilam sobie przerwe po calym dniu sprzatania xD Hmmm chyba Voldek sie nie lapie na kuraka, a glizdek tym bardziej :DMam nadzieje ze moj kurak domowy utajony bedzie dla ciebie inspiracja ;]

      Usuń
    3. 30 sierpnia 2009 o 11:08
      Hehe, moja mama mówi tak: „Wy lenie śmierdzące, przychodzę codziennie z pracy, a tu chlew! Koniec tego! Nie ma komputera. Dla jeddnego lenia i dla drugiego! Sałata kupiona? Nie? To co ta świnia jeść będzie? Nic, tylko się cały dzień tłucze! Wyłącz ten komputer!” I taka jest z nią rozmowa. I komputer trzeba wyłączać, albo na skargę do taty lecieć xD

      Usuń
    4. ~kicysława
      30 sierpnia 2009 o 22:41

      ja chociaz nie musze bo mam laptopa, ale u taty to schronienia szukac nie moge… nie w takich sprawach w kazdym razie xDwszystkim rodzicom przydalby sie urlop, kiedy zostalam na chacie sama, z bratem starszym o rok był święty spokój…. az nie mogę uwierzyć, że było tak spokojnie…. ;)

      Usuń
    5. 31 sierpnia 2009 o 08:10
      Ooo, kiedyś jak zaostaliśmy z bratem [młodszym o 4 lata] sami w domu… oj, działo się. Aż szyba wyleciała u babci z drzwi, tak żeśmy się bili o komputer xD Ale naprawiliśmy. Okazuje się, że ostatnio tylko komputer jest moim objektem westchnień xD

      Usuń
  7. ~LilyRevenge
    29 sierpnia 2009 o 18:51

    Wiesz kiedyś bym napisała aby dala mu drugą szansę , ale to było dawno temu jak byłam inna. Więc napiszę że wolę aby nie dawała mu drugiej szansy i jeżeli jednak nie poradzi sobie z samotnością niech odnajdzie się Armand. Podobał mi się ten rozdział ale czemu przerwałaś w takim momęcie.Ach napisałaś mi odpowiedz do mojego komętarza 25.Myślisz że tylko ty słuchasz piosenek Aaliyah i że tylko ty czujesz żal i smutek z powodu tego że nie ma jej na świecie?Tak zrozumiałam twoją odpowiedz. Jeśli tak sądzisz bardzo się mylisz. Zabrzmiało to troche samolubnie, ale ufam że nie chciałaś aby tak zabrzmiało.Czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 20:16
      Armand się odnajdzie, niech Cię o to głowa nie boli xD Aaliyah jest teraz bardzo niepopularna, więc sądziłam, że nikt z moich czytelników nie wie, kto to jest. Teraz jest moda na te wszystkie Lady Gagi, Feele, Miley Cyrusy… i inne, a prawdziwej muzyki już raczej nikt nie słucha z tzw. „młodych”. Ja jestem i zawsze byłam nieco staromodna i bardzo zbunotwana, więc niektórzy mi się dziwią, jak osoba 15-letnia może słuchać Ewy Demarczyk xD

      Usuń
    2. ~LilyRevenge
      30 sierpnia 2009 o 18:21

      Och weź przestań nie nawidze tej miley i tego wszytskiego , mam dosyć tego że ludzie śa tak naiwni i wszędzie słyszę tą ich całą modną muzykę , albo dzieciaki obwieszone tym durnym hsm tą całej miley itp. staram się to wybić mojej siostrze ciotecznej bo przebywanie w jej pokoju jest nie do zniesienia kiedy z każdej strony patrzą na ciebie z plakatów i twarzyczki blee. xD. Ja tam słucham głównie… rock’a , metalu i klasyki. Ale inne też już wiesz xP. A te imiona Armand , Mariusz to ty brałaś z Kronik Wampirówy Anny Rice? ;)No mam nadzieję że się odnajdzie i Sophie zapomni o ty zwykłych śmiertelnych mężczyznasz , wiesz to czasami wygląda jakby ona starała się dać im tą niezwykłość osób które znała , kochała… patrzy na nich tak że nie widzi prawdy. A potem nagle coś się dzieje i ta osłonka pęka i potem tylko cierpienie. Ot o tak to wygląda. Wybacz mi za mój długi komętarz. No i czekam na nowy rozdział trzymam cię też za słowo żę Armand się odnajdzie ;) Pozdrawiam.

      Usuń
    3. 30 sierpnia 2009 o 19:28
      Mnie za to trafia, jak dziewczyny z mojej klasy [a idę teraz do 3 gim.] mają zeszyciki, piórniczki i bluzeczki z Miley Cyrus i innymi takimi xD Tak, dokłądnie, pomieszałam nieco HP i Kroniki Wampirów. Ale Lestata tu nie dam, ooo nie xD Może i masz rację, że Sophie chce, żeby Barty albo Draco byli tacy idealni, jak nieśmiertelni. A może Sophie im da odrobinę tej Magicznej Krwi? xD Wtedy już będą tacy xD

      Usuń
  8. ~carmen37
    29 sierpnia 2009 o 18:53

    SOPHIE NIE MOŻE SIE PODDAĆ! PO PROSTU NIE MOŻE! TO NIELOGICZNE! A BARTY NIECH IDZIE W TĄ WISŁĘ, I JUŻ SIĘ TOPI, BO JAK NIE, TO SAMA POJADĘ DO TEJ ,,REZYDENCJI” I PRZYŁOŻĘ MU TAK, ŻE SIĘ NIE POZBIERA.Ej, to było dobre. Przychodzi trzynastoletnia mugolka z nożem w ręku i krzyczy: „zraniłeś Sophie, zrniłeś sophie!, a przez ciebie spóźnię się teraz na rozpoczęcie roku w gimnazjum!”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 20:17
      z nożem? A nie lepiej z tasakiem? xD

      Usuń
    2. ~carmen37
      1 września 2009 o 18:38

      chociaż… w sumie może nawet lepiej xD

      Usuń
  9. ~Olka
    29 sierpnia 2009 o 19:56

    Fajny rozdział.Sophie jest zła na Barty’ego za to co zrobił,ale chyba da mu jeszcze jedną szansę.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 sierpnia 2009 o 20:17
      I Barty jak zwykle ją spaprze, tą nową szansę xD Szansę na sukces… xD

      Usuń
  10. ~Lottie
    29 sierpnia 2009 o 23:28

    No i Soph dowiedziała się, że nie jest jak natrętna mucha, tylko jak Słońce. xD Cieszę się, że go nie zabiła zaklęciem, bo po którymś rozdziale zaczęłam go lubić. Niech ona mu da szanse. Jak nie, to ja utopię się w Wiśle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2009 o 09:04
      Nie chcę mieć człowieka na sumieniu, więc rozważę to w imieniu Sophie xD

      Usuń
    2. ~Lottie
      30 sierpnia 2009 o 14:20

      Dziękuję. Na początku szczerze nie znosiłam Barty’ego. Jakoś mi przeszkadzał, jak pijak na zajęciach baletowych. Wdarł się i chciał spieprzyć całość. xD Nie no. Dziś już 30? To jutro idę na spotkanie z wychowawcami na 10 w gimnazjum, bo wtedy będziemy lepiej wiedzieli co i jak. Po cholerę mi to. Już pokazywali na dniach otwartych. To w końcu tylko gimnazjum. Zajmą mi mój czas i co z tego będzie? Szloch, gniew i ubóstwo. ;(

      Usuń
    3. 30 sierpnia 2009 o 19:24
      Nie lubiłaś go? Czemu? xD

      Usuń
    4. ~Lottie
      30 sierpnia 2009 o 21:58

      Wdarł się w jej piękny i jakże logiczny świat, pomiędzy nią a Draco i zadowolony. Mógłby do sejmu startować z takim nastawieniem. Oprócz tego był tak wierny Voldowi, że to aż obrzydliwe było. To mi przypomina przeczytany dzisiaj kawał, który brzmi następująco: – Kup mi różowy i niebieski papier listowny. – Po co dwa? – Różowy dla Janka, bo to oznacza miłość, a dla Franka niebieski, bo to wierność.Teraz tylko rozszyfrować, które to Sophie, a które Voldek, bo ja nigdy w życiu nie rozpoznam.A teraz Barty jest jedną osobą, która by Sophie nie zostawiła, zwłaszcza, gdyby wymordować Pailów, o co serdecznie apeluję do Twojego zdrowego rozsądku, Frozen. Na tlenioną fretkę nie ma co liczyć.

      Usuń
    5. 31 sierpnia 2009 o 08:08
      Ty koniecznie chcesz, żebym się udławiła płatkami z mlekiem. Tak, koniecznie chcesz mnie wyeliminować poprzez śmiertelne rozśmieszenie. Porównanie do sejmu… Bardzo trafne xD

      Usuń
  11. ~Eles.
    30 sierpnia 2009 o 13:45

    Ee, muszę drugi raz pisać komentarz bo wieśniacki onet bawi się z cenzurą xD. No, tak więc mówię, że mi się nie podobało. Miałaś coś Barty’emu zrobić, a tu co? Voldek tylko mu z sierpowego przywalił xD. Ja bym od razu zabiła, chociażby plastikową butelką xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2009 o 13:53
      Taak, bo d*pa to rzeczywiście przekleństwo xD Ja bym cegłówką zabiła, co też Sophie zamierzałą uczynić, idąc za moją radą. Ale ona ma za miękkie serce xD

      Usuń
    2. ~Eles.
      30 sierpnia 2009 o 13:55

      Za miękkie serce? To ja obleję je betonem xDD. Haha, 8000 komentarz mój! xD.

      Usuń
    3. 30 sierpnia 2009 o 13:57
      Tak. Albo ją umieścić w lodzie, za kilka tysięcy lat obudzić i jest neandertalczyk xD

      Usuń
    4. ~Eles.
      30 sierpnia 2009 o 13:59

      O tak, to dobry pomysł xD.

      Usuń
    5. 30 sierpnia 2009 o 14:27
      Ale by się zdziwiła, gdyby zobaczyła Harry’ego, który sobie horktuksy zrobił xD

      Usuń
  12. ~Doska
    30 sierpnia 2009 o 19:40

    nie wiem co o tym sadzic… :( z jednej strony Barty troche narozrabial, ale jesli przyszloby mi stykac sie tak czesto z taka wiecznie powazna i zmartwiona osoba to tez bym zrobila skok w bok :/ wkoncu cierpliwosc tez sie konczy… no nic, czekam na nastepna czesc i zobacze jak sytuacja sie potoczy :) pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 sierpnia 2009 o 20:14
      Tak, Barty rzeczywiście tylko troszkę narozrabiał, nie ma co xD

      Usuń
  13. ~maika
    30 sierpnia 2009 o 21:32

    Ekhm… tak więc witam po wielu miesiącach xD Powinnaś być ze mnie dumna, bo nadrobiłam ok 50 rozdziałów w 3 dni xD wszsytko przeczytałam i poprostu nie mogę się oprzeć, żeby nie wyrazić jednej z mojej opinii: przeczytałam te wszystkie rozdziały „ciurkiem” i doszłam do wniosku, że Sophie ciągle płacze, o. Może, jak się to czyta w tych parudniowych odstępach, to tego tak nie widać, ale jakaś słaba się aż za bardzo zrobiła na mój gust, jak na Darkie… no, ponarzekałam, a teraz ci powiem, że mnie wpędziłaś prawie w doła i się popłakałam przy niektórych częściach xD co do tego konkretnie rozdziału, to ja osobiście w tym opowiadaniu nie trawię związku Soph&Draco, bo jakoś mi na nerwy działa xD tak więc jestem całkiem po stronie panicza Croucha, no ale… nie grzezczny był xD. Z drugiej strony, ona znowu się załamie, więc wolę chyba jednak, jak mu da tą szansę ;]]Koniec. ;***ps. sory za tą długosć, ale nie mogłam się opanować, a i tak bym coś jeszcze dopisała xD;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 sierpnia 2009 o 08:01
      I prawidłowo. Prawidłowo, że ona płacze. Ja nawet myślałam, że umartwia się za mało, bo ma mieć ogromną depresję po stracie Syriusza xD Och, i oczywiście, nadrobić ponad 50 rozdziałów, z których ponad połowa to śmerelne nudy… jestem pełna podziwu xD

      Usuń
    2. ~maika
      31 sierpnia 2009 o 15:02

      Ah, no to okey xD z tym czytaniem nie było tak źle, wierz mi ;]ale teraz postaram się nadążać^^ xDD

      Usuń
  14. kasia_kb@buziaczek.pl
    31 sierpnia 2009 o 10:33

    wiesz ze fajne? Naprawde super! Ja cche jeszcze!! U mnie tez NN:) Cathy

    OdpowiedzUsuń