MUZYKA
- Daj jej już spokój – powiedziała następnego dnia po mojej „tragedii”. – Przecież jest całkiem miła. Owszem, nie błyszczy intelektem, ale przynajmniej nie osądza kogoś o zdradę z jej chłopakiem.
- Tak – mruknęłam. – Bo ona tych chłopaków odbija. Spodziewałam się po tobie większej wierności. Gdyby Darla żyła, nie byłabym sama.
- Przecież nie jesteś sama – Sapphire tylko wzruszyła ramionami.
- Masz rację, mam jeszcze Barty’ego – odpowiedziałam. – Taką samą ofiarę losu, jak ja. Powiedz nauczycielom, że zachorowałam, nie idę dziś na lekcje.
Już miałam wstać od stołu, ale przez otwarte drzwi do Wielkiej Sali wszedł Draco, ściskając rękę roześmianej blondynki. Nie chciałam wymawiać jej imienia, nawet w myślach. Patrzył na nią tak, jak na mnie nigdy nie patrzył. Nie pozwalałam mu. Ale nie zawsze. Na początku było nam dobrze ze sobą. Nasz związek po prostu nie wytrzymał próby czasu. I nigdy go nie kochałam, teraz to wiem. Było to tylko przelotne zauroczenie. Powinnam teraz być szczęśliwa, bo już tylko Czarny Pan może stanąć na mojej i Barty’ego drodze.
Wstałam z krzesła, dopóki zakochana para nie dotarła jeszcze do stołu Ślizgonów. Minęłam ich. Starałam się nie patrzeć na Ashley, ale ta i tak brutalnie potrąciła mnie, śmiejąc się durnie. Tak, osiągnęłaś, co chciałaś. Teraz mogłabyś mi dać już spokój. No tak, ale po co, skoro można doprowadzić mnie do jeszcze większego załamania…
Teleportowałam się do domu Lorda Voldemorta, kiedy tylko wyszłam na błonia. Nie chciałam się spotkać z nikim. Ani z wujem, ani z Bartym… dobra, Glizdogon byłby mile widziany. Naprawdę, nie zwariowałam. Po prostu czułam taką złość, że chciałam ją na kimś wyładować. Złość i żal. Później wypłakałabym się na jego ramieniu.
Pojawiłam się nie w holu, jak zwykle, tylko w jakimś korytarzu. Na chwilę straciłam orientację, ale w końcu zauważyłam, że jestem na zamieszkałym piętrze. Otworzyłam jakieś drzwi i weszłam do środka. Okazało się, że jestem w komórce na ręczniki. Usiadłam na podłodze i wybuchnęłam żałosnym płaczem. Nie mogłam się pogodzić ze zdradą Malfoya. A właściwie już nie zdradą, ale takim jego zachowaniem. Tak nagle ze mną zerwał i to przez Ashley, że musiał mieć chyba poważny powód. Może go uraziłam tym, że nie dałam się mu dotknąć… Nie, powiedziałby coś. Już nie mogę o nim myśleć. Za każdym razem czułam ukłucie w sercu, kiedy przed oczami stawał mi obraz szczęśliwego Dracona. Szczęśliwego dzięki Ashley, jego nowej miłości, która da mu wszystko, czego zażąda.
Usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi. Podniosłam głowę. Światło oślepiło mnie na chwilę. Szybko porwałam jakiś ręcznik i otarłam nim oczy.
- Och, Bella – powiedziałam, wstając. – Glizdogona trzeba wywalić, jest odpowiedzialny za pranie.
Pokazałam jej biały ręcznik, na którym widniały teraz dwie wielkie, czarne smugi po moim tuszu do rzęs. Bellatrix wzięła ode mnie ręcznik i przytuliła mnie. To było bardzo śmiałe z jej strony. Jednak nie opierałam się jej. Żadna kobieta oprócz Bes nigdy tak mnie nie objęła. Zawsze otoczona byłam mężczyznami. W domu Voldemorta tylko ja i Bella byłyśmy tą piękną płcią.
- Co się stało? – spytała. Nie chciała mnie puścić. Może to i dobrze.
Pociągnęłam głośno nosem. Ona była siostrą matki Dracona. Powiedziałaby jej wszystko. A ja właśnie chciałam, żeby nikt o moim kłopocie nie wiedział.
- Powiem ci, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz – odparłam w końcu. – Przyrzeknij, że nigdy tego nikomu nie powiesz, choć i tak wkrótce się dowiecie.
Bellatrix skinęła głową.
- Dobrze. Nikt się nie dowie – odpowiedziała. – Nawet Czarny Pan.
Zaimponowała mi, mimo że nadal miałam do niej żal za śmierć Syriusza. Opowiedziałam jej wszystko. Jak Ashley pojawiła się w Hogwarcie, jak zaczęła uwodzić Dracona, aż w końcu podeszła do mnie wczorajszego wieczora i przekazała mi jego wolę.
- Ale to niemożliwe, żeby wybrał takiego egoistycznego pustaka zamiast ciebie – skomentowała to Bella, która dotąd siedziała cicho i słuchała całej mojej opowieści. – On cię kocha.
- Najwidoczniej już nie – mruknęłam, wzruszając ramionami. – Ale nie mów nikomu. Nawet Draconowi. Wiesz, ja nie tyle co jestem na niego zła, ale martwię się, mimo że tak mnie wystawił. On przejmuje się wszystkim, tylko nie tym zadaniem od Czarnego Pana.
- Więc pomóż mu – zaproponowała Bellatrix.
Parsknęłam śmiechem.
- On nawet mnie nie chce znać – odrzekłam. – Ale już mniejsza o to. To tylko moje problemy, niczyje więcej.
Oparłam głowę o ścianę, pod którą usiadłam i przez kilka chwil patrzyłam tępo w sufit. Bellatrix przyglądała mi się z zatroskaną miną.
- A jak ty sobie radzisz? – zapytałam. – Widzę, że twoje dziecko ma się dobrze.
Zerknęłam na powiększony już brzuch Belli. Ta również utkwiła w nim swój wzrok.
- Tak, nie narzekam – odpowiedziała. – Chociaż czuję się dość niezręcznie… nigdy nie byłam w takim położeniu, a ci wszyscy Śmierciożercy…
Pokiwałam głową. Ja na szczęście nigdy nie będę w jej sytuacji. To straszna słabość jest zajść w ciążę. Tak sądziłam. Bo nic wtedy nie można zrobić. Nie można pić, palić, ćpać, trzeba chodzić spać o ustalonej porze… o jakichś misjach dla Czarnego Pana to już mowy nie ma.
- Krępujące – mruknęłam. – Ale chyba już niedługo urodzisz.
- Może w kwietniu. Albo w marcu – brzmiała odpowiedź. – Powiem ci szczerze, że boję się tego.
Rozmowa z Bellatrix nie okazała się tak tragiczna, jak sądziłam. Kiedy już zabrakło nam tematów, ona odprowadziła mnie do mojego pokoju, aby się upewnić, że nie idę zabić kogoś w przypływie złości. Jednak kiedy zniknęła w innym korytarzu, mój humor się gwałtownie pogorszył. Ta rozmowa była dobra, ale tylko na chwilę. Kiedy zostałam sama, wszystko powróciło ze zdwojoną siłą.
Weszłam do swojego pokoju, położyłam się na wznak na łóżku, skrzyżowałam ręce na piersiach i zamknęłam oczy. Całą siłą woli przywołałam do siebie wizję trumny, w której niegdyś przez krótki czas sypiałam. Chwilę później ogarnęło mnie cudowne odrętwienie. Obudzę się dopiero wieczorem, kiedy świat będzie już zupełnie inny, niż jest za dnia…
*
Powoli powróciła mi świadomość, wraz z słońcem, chowającym się za horyzontem. Otworzyłam powoli oczy. Wpatrywałam się w ciemny baldachim łóżka. Nikt chyba tu nie przyszedł. I dobrze. Nie chciałam znów opowiadać tej okropnej historii.
Podeszłam do lustra. Naprawdę wyglądałam okropnie. Policzki miałam zapadnięte, ciemne cienie pod oczami, spękane wargi. Kolejna porcja krwi by to może naprawiła, ale nie miałam już siły prosić Czarnego Pana o pozwolenie. Teraz miałam ochotę porozmawiać z Bartym. Jemu mogłam zaufać i opowiedzieć wszystko.
Udałam się w stronę komnaty Croucha. Gdy dotarłam do celu, zauważyłam, że drzwi do jego pokoju są uchylone. Na podłodze zauważyłam butelkę wina. Wzięłam ją do ręki i przysunęłam się cicho do drzwi, gdyż usłyszałam dobiegające ze środka głosy.
- Zapracowujesz się.
Ten głos był mi znany, jednak nie wiedziałam dokładnie, do kogo należał.
- Ona ci to pewnie też powtarza – dodał głos. Nagle mnie olśniło. Sharpey Pail. Ona żyje? Miałam wejść do środka, ale chciałam się jeszcze dowiedzieć, co Barty odpowie.
- Tak, dała mi kilka wolnych dni – brzmiała odpowiedź. Usłyszałam chichot dziewczyny, a później jej głos:
- Zauważyłam, że się opaliłeś. Wiesz, bardzo mi się teraz podobasz, kiedy nie wyglądasz jak trup.
Barty też się zaśmiał.
- Sophie sądzi inaczej – odparł.
Znów ten irytujący śmiech.
- Ona się nie zna. Po co w ogóle się z nią spotykasz? – zapytała Sharpey. – Przecież lubisz mnie… jestem od niej ładniejsza… a Czarnemu Panu jest obojętne, bylebyś się nie widywał z jego siostrzenicą.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale… - urwał. – Ona jest jak…
Nie dokończył. A ja zaczęłam się zastanawiać. Jestem jak co. Jak natrętna mucha? Nie usłyszałam już żadnych słów. Zaniepokoiłam się. Weszłam do pokoju. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza i zakryłam sobie usta rękami, a butelka wina upadła na podłogę i roztrzaskała się. A oto, co zobaczyłam. Sharpey, obejmującą Barty’ego za szyję, całowała go, przy okazji rozpinając mu koszulę. Hałas, który wywołała rozbijająca się butelka, ściągnął ich z powrotem na ziemię. Oboje zwrócili wzrok w moim kierunku.
Oczy błyskawicznie wypełniły mi się łzami. Zanim Barty zdołał wyplątać się z objęć blondynki, ja byłam już za drzwiami. Ta scena, którą zobaczyłam, była klejnotem koronnym mojego unicestwienia. Jak już wspomniałam, to był początek końca mojego życia. Szkoda, że zakończę je, mając przed oczami te dwie sceny i twarze kuzynek Pail.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi do mojego pokoju i wybuchnęłam płaczem. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. To musiała być jakaś wizja, wywołana wariactwem, albo nałykałam się jakiegoś skażonego powietrza, czy wypiłam jakiś eliksir… ale to nie mogło się stać naprawdę.
Chciałam zaśpiewać, ale żaden dźwięk nie mógł wydobyć się z mojego gardła. Kiedy już mi się to udało, zabrzmiało to jak zwykły jęk. Dławiłam się łzami…
- Comparisons are easily done*
Once you've had a taste of perfection
Like an apple hanging from a tree
I picked the ripest one
I still got the seed
You said move on
Where do I go
I guess second best
Is all I will know
Cause when I'm with him
I am thinking of you
Thinking of you
What you would do if
You were the one
Who was spending the night
Oh I wish that I
Was looking into your eyes
You're like an Indian summer
In the middle of winter
Like a hard candy
With a surprise center
How do I get better
Once I've had the best
You said there's
Tons of fish in the water
So the waters I will test
He kissed my lips
I taste your mouth
He pulled me in
I was disgusted with myself
Cause when I'm with him
I am thinking of you
Thinking of you
What you would do if
You were the one
Who was spending the night
Oh I wish that I
Was looking into...
You're the best
And yes I do regret
How I could let myself
Let you go
Now the lesson's learned
I touched it I was burned
Oh I think you should know
Cause when I'm with him
I am thinking of you
Thinking of you
What you would do if
You were the one
Who was spending the night
Oh I wish that I
Was looking into your eyes
Looking into your eyes
Looking into your eyes
Oh won't you walk through
And bust in the door
And take me away
Oh no more mistakes
Cause in your eyes I'd like to stay...
Oparłam głowę o poduszki. Czułam, jak piecze mnie gardło. W uszach nadal dźwięczała mi muzyka, mimo że już dawno ucichła. Chciałam teraz umrzeć. Nie ważne jak. Nawet od promieni słońca. To był najgorszy cios, jaki dostałam. Ale nie dobił mnie. Skazana byłam na powolną śmierć. Umierałam bardzo wolno. Usychałam od środka…
~*~
Nigdy nie dawałam muzyki do opowiadania, chyba że śpiewała albo grała Sophie. Mam nadzieję, że się podobało. Nie mam za wiele czasu, muszę skończyć oglądać Wizję Apokalipsy. Bardzo dobry dokument, polecam.
* Muzyka – Whitney Houston – “I will always love you"
* Katy Perry – “Thinking of You"; TU tłumaczenie.
~Lottie
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 13:54
Ha, w końcu pierwsza! xD Biedna Sophie. Niech w końcu wymorduje rodzinę Pail.
27 sierpnia 2009 o 14:30
UsuńHehe. A widziałaś Sharpey? Właśnie chcę dać link do jej zdjęcia xD
~Lottie
Usuń27 sierpnia 2009 o 14:55
Nie, ale chętnie zobaczę, bo chcę sobie wyobrazić ją w trumnie. Mmmm… xD.
27 sierpnia 2009 o 21:07
UsuńNo to wejdź na http://bohaterowie-scp.blog.onet.pl/Sharpey-Pail,2,ID389095672,DA2009-08-20,n xD
~Lottie
Usuń28 sierpnia 2009 o 00:30
O, Boże! To gorsze niż yeti! Zawału, wylewu, h1n1 i h5n1 dostałam. A teraz zabiję tą gadzinę, bo jestem socjopatką. Ha ha! xD A i tak lubię Barty’ego, bo wierzę, że on ją kocha. O ile kocha kogoś oprócz Volda (miłość prześladowcza, niewolnicze oddanie etc., etc.). xD
28 sierpnia 2009 o 08:39
UsuńZapomniałaś o wstrząsie mózgu xD Tak, ta wielka miłość Barty’ego do Voldka i odwrotnie jest rzeczywiście wielka, przetrwa wsystko… xD
~Lottie
Usuń28 sierpnia 2009 o 11:02
I oczopląsie i trawałym kalectwie i urazie traumatycznym. xD Vold by za Bartym na koniec świata poszedł przecież. Jak już w opowiadaniach HP robią te różne dziwaczne romansy to może ktoś zrobi Barty + Voldemort? xD A tak właściwie, to Sophie powinna ich przecież kiedyś przyłapać wiadomo na czym xD
28 sierpnia 2009 o 11:30
UsuńJa na pewno bym tak ani Voldka ani Barty’ego nie poniżyła. No, Sophie to już nic nie zaskoczy, skoro dorastała wśród wampirów, którzy przecież są biseksualni xD
~żelka.
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 14:07
Piękna notka! ;-** Biedna sophii. ;/ wymordować resztę. xDpozdrawiam.
27 sierpnia 2009 o 14:33
UsuńTak, biedna, tak ją wykorzystać… xD Ale ona tez ludzi wykorzystuje, więc nie jest bez winy xD
~Patysia
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 14:21
Mam ochotę zabić obie Pail i całą ich rodzinę!Biedna Sophie. Niespodziewałam się tego po Bartym.Zranił Sophie do żywego.
27 sierpnia 2009 o 14:34
UsuńCiekawe, czy będziesz jej tak żałować za kilka rozdziałów xD To raczej będziecie mówić… biedny Barty xD
~Eles.
Usuń28 sierpnia 2009 o 11:00
Ja na pewno nie będę tak mówić. Ja za zdradę bym zmieszała z błotem, storturowała i zamordowała z cynicznym uśmiechem. Ba, jeszcze wykonałabym taniec hula nad ciałem z wiankiem na głowie xD.
28 sierpnia 2009 o 11:28
UsuńTak, i słomianą spódniczką xD
~aś.
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 14:22
Zgadzam się z dziewczynami z góry! ;D zabić. ^^ rozdział jak zwykle pełen wydarzeń. świetny! <3
27 sierpnia 2009 o 14:35
UsuńNie było przynajmniej nudno, co mi się zdarza coraz częście xD
~Doska
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 15:15
biedna Spohie :( zal mi jej… myslalam, ze Barty jej nie zdradzi ale jak kazdy facet zawiodl ;/ czekam na kolejna czesc i sorry ze nie czytalam przez jakis czas ale nie mialam dostepu do kompa ;/ pzdrSP. u mnie rozdzial 2 :)
27 sierpnia 2009 o 21:08
UsuńSpoko. Czemu się wszyscy nad nią użalacie? To silna baba, da sobie radę xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 15:25
Jezuu, zaraz się poryczę… Dzisiaj czytam same dołujące rozdziały. Boże, zaczęłam nienawidzić Barty’ego! Czy ja jestem normalna? *wścieka się* NIENAWIDZĘ TYCH DURNYCH PAIL! AAAAAAAA… No, i tak sie do końca nie wyżyłam, ale cóż. Nie bd tu przeklinać. ;//Kurr… idę się powiesić.I tak Cię uwielbiam. xD;( ;*
27 sierpnia 2009 o 21:11
UsuńTak, ten był dołujący :( xD Ale nie martw się, Sophie się przecież przez facetów nie zabije. I słusznie, że nie nawidzisz Barty’ego, bo to dobry moment, żeby znów go polubić po następnej notce xD
~Nadine
Usuń27 sierpnia 2009 o 21:43
Polubić? Frozen, ja się już pogubiłam. xD Dobra, nic innego mi nie pozostaje, jak czekać na 176. xD
27 sierpnia 2009 o 22:12
UsuńOooch, ktoś chciał link na mój Deviant. Oto on: http://glassstar.deviantart.com/
~wrred.
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 16:06
współczuję jej ale i Dobrze jej tak! :D
27 sierpnia 2009 o 21:12
UsuńHehe, szczere xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 16:27
żal mi Sophie… Ona chyba się załamie, o ile już nie jest załamana. Dwóch mężczyzn na których jej zależało, odbiły jej dwie dziewczyny, w dodatku kuzynki. Bidulka [oto-nadeszla-pora]
27 sierpnia 2009 o 21:15
UsuńJescze się do niej los uśmiechnie, i to niebawem xD
~Olka
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 18:52
Fajny rozdział.Mnie się podobał…….Biedna Sophie,Draco z nią zerwał,a Barty ją zdradza……Żal mi Sophie.Czekam na next.Pozdrawiam.
27 sierpnia 2009 o 21:21
UsuńA pożałowania dla Barty’ego nie ma? Oplotła go w swoje macki plastikowa blondy!!! xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 21:03
Naprawdę, nie dziwię się w tym momencie Sophie, że nazywa to „początkiem Końca”. Dla mnie też byłby to głęboki cios w plecy.
27 sierpnia 2009 o 21:22
UsuńTylko w plecy? Ja bym raczej powiedziała, że w żołądek, jak nie w serce xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 22:45
Rany Boskie, prawie się popłakałam przy rozdziale xD. Ja bym pewnie ryczała kilka lat, a później wszystkich wymordowała. Jedynie bym miała glizdogona przy sobie … xD
28 sierpnia 2009 o 08:26
UsuńTak, Glizdek niby taka fujara, jeszcze ohydniejsza niż Neville, ale w krytycznych sytuacjach to się przydaje xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 23:30
W morde jeza… wczesniej napisalam jedego komenta. Ale jaki pieeekny! A jaki dluuuuugi!!! I szlag go trafil, poniewaz przez orzypadek odlaczylam laptopa od ladowarki a ze bateria mi siadla to lap sie wylaczyl i koment sie nie zapisal. nie chce mi sie juz znowu tego pisac, szcegolnie, ze wtedy to bylo z ucuciem XD wiec skorce to:nie bedzie mi zal bartego za te klka rozdzialowwyrznac rod pailmam nadzieje ze te wydarzenia bardzo wplyna na Sophie i dzieki temu „wybuduje sobie” cos na stylupancerza i wroci do dawnej formy, przytyje kilka killo, nie bedzie miec woroc pod oczami, wroci do kocimietki, oraz bedzie taka jak kiedys i nawet moze sie wkurzy ze voldemort nie bedzie chcial zabic draco (plugawie klawiature piszac jego imie i imie i nazwisko „asz”). wyobrazam sobie, ze sophie bedzie torurowac bartego, pail, draci volde, a na mojej twarzy w tej chwili wykwita wielki usmiech, rodem z psychiatryka Xdczasem zastanawiam sie czy nie jestem przez przypadek psychopata, ale grunt to objac wladze nad swiatem, czyz nie? ;D Tylko nech sobie zalatwi jakiegos dawce krwi…. zaloze sie ze tera krew juniora nie bedzie juz tak bardzo eje smakowac…. a i mam nadzieje ze nie bedzie to os w stylu ze ona sie nagle na croucha rzucila akurat kiedy sophie zajrzala do po koju a bartemiusz nie zdazyl jej sie wyrwac. i blagam potem zeby nikt nie biadlil bo pochopnie sadzil!!!! ja chce by status quo sie zmienil ;]
28 sierpnia 2009 o 08:34
UsuńTeraz Ty znów pochopnie oceniasz Barty’ego. Może sobie wszystko wyjaśnią, Spirydion urzyczy Sophie swojego karku, Voldek ją jakoś pocieszy, kupi jej wyspę, którą wysadzi w powietrze… xD
~kicysława
Usuń28 sierpnia 2009 o 11:03
Ok, niech będzie, ale i tak zzera mnie ciekawosc jak beda wygladac otrtury w wydaniu Sophie ^^
28 sierpnia 2009 o 11:28
UsuńKto powiedział, że będą tortury? xD
~kicysława
Usuń29 sierpnia 2009 o 11:30
Moja jakże bójna wyobraźnia i wielkie nadzieje, na to, że Soph w końcu (już niech będzie) będzie torturować kogokolwiek ;]
29 sierpnia 2009 o 12:27
UsuńMoże będzie… a może nie… xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń27 sierpnia 2009 o 23:36
O matko!!!!! Tego się nie spodziewałam! No wiesz co? Jak mogłas tak zgnoić mojego Barty’ego?! xD I widziałam zdjęcie Sharpey Pail…kobieto, aż mi się na jej widok wymiotować zachciało. ^ ^ I jak ja mam teraz czekać aż dwa dni na następny rozdział? Jak możesz się nade mną tak znęcać? ; ] Nie będę mogła w nocy przez ciebie spać, tak się przejęłam tym rozdziałem, ehh. Pozdro. ; *
28 sierpnia 2009 o 08:36
UsuńPrawda, jaka laska? xD Nic dziwnego, że Crouch był zakłopotany. Bezsenność? Weź etopirynę i głowa przestanie boleć xD Albo ukradnij ze szpitala te środki, które brał M. Jackson na uśpienie xD
~wiewra
OdpowiedzUsuń28 sierpnia 2009 o 12:31
jeju … czy wkoncu los usmiechnie sie do sapphire?. najlepiej niech pozabija pailów i draco a znajdzie sobie fajnego wampirka;]
28 sierpnia 2009 o 12:52
UsuńTo jest Sophie. Sapphire to jej przyjaciółka. xD
~Vocaina
OdpowiedzUsuń28 sierpnia 2009 o 15:04
Serdecznie zapraszam na http://www.literacka-krytyka.blog.onet.pl gdzie można zgłosić sie do oceny lub zostać jedną z oceniających.
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń28 sierpnia 2009 o 23:00
Bardzo fajny rozdział, ale skomentuje jutro, bo mama mnie goni. xD
29 sierpnia 2009 o 08:19
UsuńOoo, dobrze to znam, ale zwykle to brat goni xD
~Parias
OdpowiedzUsuń28 sierpnia 2009 o 23:41
wiem, że może ten komentarz wydać Ci się spamem, ale chcę tylko zwrócić Twoją uwagę na początkujące wampiryczne opowiadanie ale nie tak mroczne jak być może myślisz, wpisuję ten komentarz u Ciebie, ponieważ masz genialny pomysł na bloga, grafikę i to coś co sprawia że całość jest bardzo interesująca, na taki blog warto częściej zaglądać, po przeczytaniu fragmentu wiem że masz talent dlatego tym bardziej zależy mi na tym, być wyraziła zdanie na temat mojego bloga, to dla mnie bardzo ważne, z góry pięknie dziękuję i pozdrawiam :)http://enigmatic.blog.onet.pl/