Po śniadaniu, udałam się do jednej z marmurowych łazienek. Gdybym nie znała tak doskonale tego domu, to z pewnością bym się tu zgubiła. To mało powiedziane, ja nawet teraz czasami się tam gubię, mimo że mieszkam tu prawie całe życie. Ale to nic dziwnego, skoro co chwilę Voldemort ulepsza swoje domostwo, dodając do niego coraz to nowe pomieszczenia.
Stanęłam przed wielkim lustrem i zmierzyłam swoją sylwetkę wzrokiem. Nic dziwnego, że Narcyza straciła apetyt. Mimo że po wczorajszej darowiźnie, którą otrzymałam od Czarnego Pana, nadal wyglądałam marnie. Ludzkie oko tego tak nie widzi. Patrząc na mnie, możesz zobaczyć potwora z poszarpanymi włosami, skórą o kolorze spalonej trawy i lśniącymi w nieludzki sposób oczami.
Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i machnęłam nią w kierunku srebrnego kranu, z którego zaczęła lać się do marmurowego basenu woda. Łazienka do złudzenia przypominała łazienki prefektów w Hogwarcie. Nic dziwnego, w końcu Voldemort jako młody Tom Riddle był nawet prefektem szkolnym…
Kiedy basen był już pełny, zdjęłam ubrania i wskoczyłam do wody. Po zetknięciu z ciepłą materią, moja skóra natychmiast zmieniła się. Teraz wyglądałam, jak mokra rodzynka. Buddo, nienawidzę być uczulona na słońce! Nienawidzę wyglądać jak pomarszczony, łysy kot!
Zanurzyłam się całkowicie pod wodę. Jeśli nie będę dostawała odpowiedniej ilości krwi, będę już tak wyglądała zawsze. Wolałabym spłonąć w promieniach słońca, niż żyć wiele, wiele lat z taką skórą. Na to moja magia nie pomoże. Siła wampira a siła czarodzieja to dwie różne rzeczy.
Wynurzyłam głowę na powierzchnię. Nad taflą wody unosiła się jakby gorąca mgła. Poprzez nią usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
- Proszę wejść – odpowiedziałam i podpłynęłam do brzegu basenu.
- Każdego tak wpuszczasz? – spytał Barty i oparł się o framugę drzwi.
- A czy widzisz coś, oprósz mojej głowy? – spytałam. – Mógłby tu wejść nawet Glizdogon. Nie no, dobra, jego bym tu nie wpuściła.
- Zachowanie Śmierciożerców było niegrzeczne – powiedział i uklęknął na podłodze niedaleko brzegu basenu. Wzruszyłam ramionami.
- Być może, ale mam to gdzieś – mruknęłam. – Sami lepiej nie wyglądają. Wiesz, ja widzę ludzi zupełnie inaczej niż ty czy Bellatrix. Dostrzegam wiele szczegółów, które są niewidoczne dla oka śmiertelnika.
- Więc jak wyglądam? – spytał Barty.
- Lepiej niż Malfoy – odpowiedziałam, na co ten się zaśmiał.
- Pocieszające.
Ponownie się zanurzyłam. Uszy wypełniła mi woda. Dziwne uczucie, nie przepadałam za nim, więc czym prędzej wystawiłam głowę z wody.
- Możesz się odwrócić, chciałabym już wyjść – poprosiłam.
- Chyba się mnie nie wstydzisz – rzekł Barty.
- Nie, ale mógłbyś przeżyć szok, gdybyś mnie teraz zobaczył.
Wyciągnęłam rękę z wody, do której posłusznie przyleciał ręcznik.
- Widzisz, tak właśnie wygląda teraz całe moje ciało – powiedziałam. Barty westchnął i odwrócił się posłusznie.
- Mnie to wcale nie przeszkadza – mruknął, gdy wyskoczyłam z wody i owinęłam się ręcznikiem.
- Bo mnie nie widziałeś – odparłam.
- Widziałem wiele obrzydliwości w życiu, wierz mi.
Kiedy się już ubrałam, pozwoliłam już Barty’emu na siebie spojrzeć. Podeszłam do lustra i zaczęłam podziwiać efekt, który woda wywarła na moją skórę. Wyglądałam jeszcze gorzej, niż zaraz po spaleniu. Ale przynajmniej nie miałam zwęglonych włosów i poczerniałej skóry.
- Kiedy mnie Draco zobaczy, padnie z zachwytu – zakpiłam. – Czarny Pan u siebie? Mogłabym prosić, żeby nikt mi teraz nie przeszkadzał? Idę do biblioteki, chcę poczytać.
- Nie wolisz nadrobić zaległości ze szkoły? – spytał Barty.
- Nie, olewam naukę – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. – Idziesz?
Barty wyszedł za mną z łazienki. Rozdzieliliśmy się przy skodach na trzecie piętro. On miał dużo pracy, a ja dużo czasu. I nudziło mnie obserwowanie ludzi, piszących coś na długich pergaminach i nie odzywających się do siebie przez kilkanaście godzin.
Zawsze byłam typem imprezowicza. Może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale nie przepadałam za spokojnym życiem. Pewnie dlatego, że w moim żywocie zawsze roiło się od skandali, problemów i innych głupot, czym można było zainteresować prasę. Przez ostatnie wydarzenia stałam się innym człowiekiem, bardziej lgnącym do spokoju i ciszy, niż do głośnych dźwięków rockowej muzyki i kocimiętki. Wolałam siedzieć w bibliotece i pogrążać się w lekturach mojego zmarłego dziadka.
Kiedy przesiadywałam w bibliotece, otaczała mnie całkowita, głucha cisza, co dawniej przeszkadzałoby mi niemiłosiernie. Wampir może odciąć się od wszystkich dźwięków, ale robi to głównie dla tego, aby nie słyszeć wołania i krzyków innych nieśmiertelnych. My potrzebujemy miłości wampirów, ale nie ich towarzystwa. Tak właśnie sobie tłumaczyłam odejście Armanda. Ciekawe, czy Barty też nie chciałby widzieć na co dzień mojej osoby, gdybym go zrobiła wampirem. Czasami rozmyślałam nad tym, co by się stało, gdyby został jednym z nieśmiertelnych. Nigdy już by nie zagroził mu Czarny Pan, ani Zakon Feniksa… Ale utraciłby więcej, niż warta jest ta przemiana. Książki Anzelma uświadomiły mi to, chociaż czy mogłabym się powstrzymać przed ofiarowaniem mu Mrocznej Krwi, gdyby Barty był na skraju śmierci? Czy mogłabym dalej żyć bez niego?
Wieczorem przyszedł do biblioteki Barty i oznajmił mi, że Draco już przyszedł i czeka w holu.
- To miłe, że zaprosiłeś go do środka – powiedziałam, odkładając książkę na półkę.
- Draco Malfoy musiałby wchodzić na pierwsze piętro, czego z pewnością nie chciałoby się mu robić – wyjaśnił Barty.
- Eee… nie musisz iść ze mną – zatrzymałam się w połowie schodów na drugie piętro.
- Muszę.
No tak, po co Voldemort miałby się fatygować, żeby mnie pilnować, skoro można wysłać Barty’ego? Bardzo wygodne.
Zeszłam na parter. Draco opierał się o ścianę i wodził znudzonym wzrokiem po ścianach. Kiedy usłyszał kroki, zwrócił wzrok w kierunku schodów. Gdy mnie jednak zobaczył, zaczerpnął głośno powietrza i krzyknął:
- Chryste!
Parsknęłam śmiechem.
- Wiedziałam, że się zlękniesz – powiedziałam spokojnym głosem i zwróciłam się do Barty’ego: – Możesz już nas zostawić.
Ten spojrzał nieufnie na Dracona.
- Ale jakby się coś działo, to mnie zawołaj – odparł i zniknął za zakrętem korytarza.
- Co to miało znaczyć? – zawołał za nim Draco. – Nie lubię tego gościa.
- Uspokój się już – poleciłam mu. – Jak widzisz, choruję. Ale nie przejmuj się, wystawiłam się tylko na słońce, to długa historia. Chciałeś się ze mną widzieć, czyżbyś chciał mi powiedzieć, że wolisz Ashley Pail ode mnie? To mogłeś mi napisać w liście.
Draco pokręcił gwałtownie głową.
- Nie. Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie – rzekł. – My z Ashley jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie to co my… Wybaczysz?
Popatrzyłam na niego z góry.
- Mam ci wybaczyć, tak? Czyli wychodzi na to, że niepotrzebnie się wystawiłam na słońce – powiedziałam. – Tak, zrobiłam to z twojej i Ashley winy. Chciałam, żeby słońce zrobiło ze mnie kupkę popiołu. Twoja bliska zażyłość z nią przelała kielich. Nie jestem wieczna, jakby ci się wydawało. Moja cierpliwość też ma swoje granice.
- Przyrzekam, że nigdy tego więcej nie zrobię…
- Armand mówił to samo Mariusowi, kiedy upił się do nieprzytomności w jednej z tawern, a zrobił to samo następnego dnia – odrzekłam. – Zerwiesz znajomość z Ashley? Wątpię. I co, jakie to uczucie tłumaczyć się z czegoś, co nic nie znaczy? Bo wasza przyjaźń nie będzie nigdy czymś więcej. Tak samo jest ze mną i z Bartym.
- Przestań już o nim wspominać – warknął Draco. – Przyszedłem do ciebie, żeby naprawić nasz związek!
- Nie podnoś tutaj głosu! – wrzasnęłam.
Co za bezczelność! Jak on śmie w ogóle podnosić na mnie głos, podczas gdy jego pan znajduje się zaledwie kilka schodów od niego! Skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Powiedz mi – dodałam już o wiele spokojniej. – Po co tu naprawdę przyszedłeś. Wiem, że Czarny Pan dał ci zadanie do wykonania. Nie możesz sobie z nim poradzić, tak? I przychodzisz prosić mnie o pomoc.
Draco wzruszył ramionami.
- To też, ale nasz związek jest ważniejszy od tego, czy mi pomożesz – odparł. – Kocham cię, nie widzisz tego?!
- Nie widzę, kiedy na mnie krzyczysz! – zawołałam, machając rękami ze złości. – Co powiesz na to, żebym uderzyła cię w twarz? Może to cię obudzi i zobaczysz, gdzie się znajdujesz!
Draco uniósł rękę, ale natychmiast ją opuścił. No tak, on się nigdy nie zmieni. Ile by mu groziło niebezpieczeństw, będzie chciał nade mną zapanować, na co ja nigdy mu nie pozwolę. Draco jest jak mebel, przywiązany do jednego miejsca. Ja potrzebuję kogoś, kto będzie tak jak ja, podróżnym ptakiem, nie mający stałego miejsca zamieszkania. A burzliwa natura Malfoya nie pozwala mi na bycie z nim, nawet gdyby się zmienił.
- Nigdy nie dostałeś ode mnie piosenki – powiedziałam ze złością. Nie wiedziałam, czy będę mogła jeszcze to zrobić, ale mimo to strzeliłam palcami, by stworzyć muzykę.
- Mówiłeś mi, że przyciągam gniew, że za nic masz mą niewinność.*
Kazałeś mi trudną drogą iść, za stróża mieć tylko ciemność.
Patrzyłeś jak wolno staczam się i spadam w otchłań bezdenną.
Widziałeś jak mieszam z winem krew, by obłaskawić codzienność.
Me serce bije i tak na przekór dniom, gdy ciągle czuje twój gniew nade mną.
Me serce bije i nie zatrzymasz go.
Me serce bije i tak, na pewno.
Wyostrzam wzrok kiedy przyjść ma sen, jak dziki zwierz jestem czujna.
Napiętą struną me ciało jest w obawie, że ciebie spotka.
Me serce bije i tak na przekór dniom, gdy ciągle czuje twój gniew nade mną.
Me serce bije i tak, jak kruche szkło jest wciąż mój los, mój los.
Za stróża mam tylko ciemność.
Me serce bije i tak na przekór dniom, gdy ciągle czuje twój gniew nade mną.
Me serce bije i tak jak kruche szkło jest wciąż mój los, mój los.
Me serce bije i tak.
Me serce bije i tak.
Me serce bije i nie zatrzymasz go.
Me serce bije i tak, na pewno.
Draco był bardzo zaskoczony tą piosenką, ale w sumie trudno mu się dziwić, skoro nigdy nic mu nie zaśpiewałam. Poza tym, nie był to dla niego miły prezent, bo on sam nie lubił grzebać w przeszłości, chyba że chodziło o jego Status Krwi i inne, odpowiednie dla niego rzeczy. A ta była odpowiednia, prawda?
- Nadal masz do mnie żal? – spytał.
- To chyba oczywiste, skoro podnosisz na mnie rękę w domu samego Czarnego Pana – odparłam.
Gdzieś za mną rozległy się przyspieszone kroki.
- Boże, Sophie, słychać to było w całym domu! – usłyszałam głos Barty’ego i odwróciłam się.
- No cóż, myślałam, że Draconowi przyda się mała lekcja dobrych manier – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. O mało nie wybuchnęłam śmiechem, kiedy zobaczyłam minę Barty’ego. Zmrużył oczy ze złości i wcale nie wyglądał już tak przyjaźniej, jak wcześniej.
- Jeśli znów próbował cię uderzyć… - zaczął, ale Draco natychmiast wkroczył do akcji.
- To nie twoja sprawa, co robimy, to nasza rozmowa i tobie nic do tego! – krzyknął i ruszył w jego kierunku. – Zajmij się swoimi sprawami.
Barty parsknął ironicznym śmiechem.
- Bo co? – zakpił. – Co mi może zrobić taki mały knypek jak ty?
Świetnie. Tego jeszcze nie było. Gdyby nie ja, Draco by nie znienawidził Barty’ego, i odwrotnie. Mogłam w ogóle z żadnym się nie wiązać i wybrać życie w celibacie, jak Voldemort. On nie miał takich kłopotów.
Draco ruszył na Croucha z wściekłą miną. Zareagowałam natychmiast. Skoczyłam przed Barty’ego, mówiąc:
- Daj spokój, zaraz przyjdzie tu Czarny Pan. Chcesz tego?
Zachowywali się podobnie jak Syriusz i Snape, kiedy kłócili się o Harry’ego. Tyle że tu mogła wybuchnąć większa awantura, bo i Draco i Barty byli Śmierciożercami. Crouch wyciągnął różdżkę.
- Tylko się do mnie zbliż – wycedził, odpychając mnie wolną ręką na bok.
- Wybiję ci oko – zagroził Malfoy i też wyciągnął swoją różdżkę. – Crucio!
Barty zręcznie odbił jego zaklęcie Zaklęciem Tarczy i wybuchnął śmiechem.
- Tym się nie wybija oka – zadrwił. – Do tego jest inne zaklęcie. Cruor oculus*!
Draco uchylił się przed jego urokiem. W chwili, gdy Malfoy podnosił różdżkę i otwierał usta, by odkrzyknąć jakieś zaklęcie, drzwi do komnaty Voldemorta otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich sam Czarny Pan. Wyglądał przerażająco. Zaciskał usta ze złości, oczy płonęły mu gniewem. Zbiegł po schodach, krzycząc:
- Co tu się dzieje, do cholery!
Nikt nie musiał mu odpowiadać, bo sam doskonale wiedział, czego właśnie był świadkiem. Podbiegłam do niego i objęłam go w pasie dwoma rękami, jak małe dziecko, któremu właśnie nadeszła z pomocą mamusia.
- Zawiodłem się na tobie, Bartemiuszu – rzekł lodowatym tonem. Barty schował różdżkę do kieszeni, ale Draco nadal stał w tym samym miejscu z na wpół otwartymi ustami i różdżką zastygłą w powietrzu. Żadne słowa nie opiszą strachu, który widziałam w jego oczach. – A tobie pozwoliłem tu przyjść, żebyś się wytłumaczył Sophie, a nie wdawał się w bójkę z moim najlepszym Śmierciożercą. A teraz zajmijcie się swoimi sprawami, jeśli skoczyliście wywrzaskiwać zaklęcia w moim domu.
Objął mnie ramieniem i wyprowadził z holu do swojej komnaty. Prawdę mówiąc, zdziwiło mnie, że nie zamordował jednego z nich. Ja proponowałabym Dracona, jeśli już miałby to zrobić…
Usiadł na swoim tronie i wziął mnie na kolana, jak dawno temu. Parłam policzek o jego pierś.
- To moja wina, gdybym nie kazał Barty’emu ciebie pilnować, to by się nie zdarzyło – powiedział.
- Jesteś dziwny dzisiaj – mruknęłam. – Nie ukarałeś nikogo, teraz bierzesz to na siebie… Dobrze się czujesz?
- Po prostu mam kiepski dzień – rzekł. – I nie przejmuj się nimi, to tylko chłopcy, zawsze będą się już nienawidzić…
- Z mojego powodu – wpadłam mu w słowo. – Idę do biblioteki, poczytam jeszcze trochę i kładę się spać. Jutro muszę wyglądać lepiej, niż teraz. Dobranoc.
Pocałowałam go w policzek i wyszłam z jego pokoju. Kiedy zerknęłam w stronę holu, nie zobaczyłam już Malfoya. Albo wyszedł z Bartym dokończyć walkę, albo stwierdził, że już nie ma co tu sterczeć.
W bibliotece zastanawiałam się nad tym, co się zdarzyło. Nigdy Barty nie stracił nad sobą panowania w takich okolicznościach. Zdawało mi się, że można na niego powiedzieć wszystko, a on nawet nie drgnie. Jednak musiał nie lubić Dracona o wiele bardziej, niż się do tego przyznawał. Nie dziwię się mu, mnie też Malfoy irytuje tym ciągłym podskakiwaniem. Zachowuje się czasami jak zwykły, mały kundel. Wyrywa się do silniejszych i większych, a kiedy się tupnie, to zmiata z podkulonym ogonem. Denerwujące. Nie wiem, czym Ashley się tak w nim zachwyca.
~*~
Wybaczcie, że pod linkiem jest teledysk, ale nie chciało mi się żadne audio otworzyć. Mam nadzieję, że nie zawiodłam, choć osobiście uważam, że rozdział nie jest najgorszy. Dlatego dedykuję go wszystkim czytelnikom, by nikt nie czuł się wzgardzony xD Hehe, za bardzo sobie schlebiam.
* Cruor oculus – zaklęcie wybijania oczu. Cruor oznacza po łacinie krew, a oculus, jak się łatwo domyślić – oko.
~Claudia
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 11:46
Uwielbiam słowo „Cruor” jestem z nim tak związana, że się ucieszyłam, że pojawia się też na innych blogach. Jest takie wspaniałe. Dobra odwala mi. Super że Barty i Draco wreszcie postanowili rozwiązać swoje problemy jak mężczyźni. No i nareszcie Sophie śpiewa, było mi już tego brak. Ale gdzie ta popijawa o której wspominałaś na gadu? xD No i szkoda że nie wiem jak dokładnie Ash zareagowała gdy zobaczyła Sophie.
6 sierpnia 2009 o 12:33
UsuńNo chyba nie myślałaś, że Draco przyporwadzi Ashley ze sobą… to by się Sophie wkurzyła… xD Pijawa będzie w następnym odcinku, chyba że zechcę jeszcze kogoś z kimś pobić xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 12:59
Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 13:02
fajny rozdział… ostatnio też miałam tą piosenkę w rozdziałach ;PP moja ulubiona sprzed tygodnia ;) hahaha… a czemu Draco nie oberwał od Sophie ja bym mu tak przywaliła że by nie wstał :) i na koniec waleczny Barty i opiekuńczy Vłodek…. robi się coraz zabawniej :)
6 sierpnia 2009 o 13:09
UsuńNo, ja też, ale Sophie jak by przywaliła, to by Draco dziurę zrobił w ścianie i Glizdek miałby robotę na kolejny tydzień xD
~Lilly
Usuń6 sierpnia 2009 o 13:25
hahaha, ale przynajmniej nie musiała by już oglądać tej jego tlenionej czupryny :)
6 sierpnia 2009 o 13:27
UsuńTeż prawda. Ale jednak trzeba byłoby sprzątać xD
~Gorgie
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 16:14
Na moje to oni powinni się pozabijać. w każdym razie Barty Draco, Sophie miałaby spokój i przekąske:)
6 sierpnia 2009 o 17:12
UsuńW sumie to masz rację, od razu by się lepiej poczuła. Ale Draco jest jeszcze potrzebny, prawda? xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 16:46
dracoz zawsze zachowuje sie jak tchorzliwy kndel, bo nim jest, a w dodatku jest tlenionym kundlem ;p XDAaaa, podziwiam Soph, bo gdyby jakis facet podnisl na mnie reke to ja bym sie nie pytala czy dac mu w twarz, po prostu strzelilabym mu takiego liscia, ze by przede mna caly dzien sie chowal. Voldemort mieknie? nie no, bez jaj przeciez to zawsze „wszyscy dookola sa winni tylko nie on”. Jestem pod wrazeniem! XDHmm, chociaz bylam bardziej pod wrazeniem czytajac o walce miss. blond i Barty’ego. Mam nadzieje ze Czlowiek- z- plaska-twarza (XD) nie bedzie wymyslal jakiejs kary dla Crouch’a!!!
6 sierpnia 2009 o 17:15
UsuńVoldek poszedł za poradą Victorii z mojego drugiego bloga i wybrał się do psychiatry xD Nie, Barty nie dostanie kary, cośty, przecież ułatwiłby Voldkowi zadanie. Sam Różowy Pan nie musiał z nim walczyć xD Ani nawet rozmawiać xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 21:07
Eee, ja już po całym dniu paprania się w białej i fioletowej farbie nastawiam się na dużą akcję a tu co? Malfoy jak zwykle podskakuje – jak to trafnie ujęłaś – Kundel. No, to mi się akurat spodobało. No, ale mam nadzieję, że następnym razem więcej akcji będzie xD.
7 sierpnia 2009 o 08:51
UsuńNo pewnie, będzie mała stypa, a może coś więcej, może puszczę Sophie do Hogwartu, albo uznam, że brakuje jej faceta w łóżku… xD
~Olka
OdpowiedzUsuń6 sierpnia 2009 o 21:08
Fajny rozdział.Draco i Barty się pobili jak to chłopcy(zawsze znajdą powód żeby się pobić).Czekam na next.Pozdrawiam.
7 sierpnia 2009 o 08:54
UsuńTak, oni wszyscy są nadpobudliwi xD Ale potrafią czasem nad sobą zapanować, czego dowodem jest nasz kochany Różowy Pan xD
~kotka
OdpowiedzUsuń7 sierpnia 2009 o 18:16
Naprawdę dobra notka. Wiem, że dawno temu komentowałam, ale pamiętasz, co napisałam? Prosiłam, żeby Sophie była ładna i szczęśliwa! A wracam po wyjeździe i co? Ona się fajczy (cóż za poetyckie wyrażenie xD)! Liczę na trochę szczęścia, wrócę za 2 tygodnie. P.S. Świetny soundtrack
8 sierpnia 2009 o 09:39
UsuńNie marst wię, w zordziale nr 167 będzie już ładna xD Choć może nie do końca szczęśliwa xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń7 sierpnia 2009 o 20:38
Serdecznie zapraszam na nowy rozdziałwww.corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl Zachęcam do czytania i komentowania xD.E
~Pisarka.
OdpowiedzUsuń7 sierpnia 2009 o 22:52
Nowy rozdział i szablon na [lily-evans-james-potter]. Zapraszam do odwiedzania podstrony „Ci najważniejsi”, ponieważ została zaktualizowana. Całuję i czekam na opinię. ;*
~Katsumi
OdpowiedzUsuń3 maja 2014 o 14:20
Mogłabyś podac nazwe piosenki bo link cos nie działa z gory dziękuję