19 maja 2013

Rozdział 330

         - Chodzi o to, o co pytałaś mnie przed feriami bożonarodzeniowymi.
Uniosłam lekko brwi, próbując sobie przypomnieć, o co mogło mu chodzić. A Slughorn wpatrywał się we mnie wytrzeszczonymi mocno oczami, ocierając pojawiające się co chwilę na jego szerokim czole krople potu.
- Snape zawiesił moje przyjęcia, dlatego nie miałem jak tego ci przekazać – pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej podniszczone zdjęcia, przedstawiające ślizgońskich członków Klubu Ślimaka.
- Myślałam, że pan to spalił – mruknęłam, patrząc na bladą, pełną tajemnicy twarz Toma, która w zasadzie była tylko maską, skrywającą takie sekrety, o jakich nam, maluczkim, nigdy się nie śniło.
- Nie, choć zamierzałem. Ufam ci, Sophie. Ja wiem, że mimo twojego… nie jesteś zła. Dlatego ci to pokazuję – słyszałam, jak w tym otłuszczonym ciele bije serce, przez co cała postać profesora pulsowała od płynącej w nim krwi. Żyły wyraźnie zarysowały swą obecność tuż pod pomarszczoną skórą. A mówił dalej, rozgorączkowany i przerażony: - Wiem, że mogłabyś zrobić z tym, co tylko zechcesz.
Przełknął głośno ślinę i wręczył mi fotografię, jednocześnie pochylając się, aby coś na niej wypatrzyć.
- Pamiętam, kiedy robione było to zdjęcie – ciągnął, nie odrywając wzroku od przebiegłej twarzy Riddle’a. – Oczywiście była tu i ona, stała obok niego. Nigdy na to nie zwracałem uwagi, ale od momentu, gdy zapytałaś mnie o nią, nie dawało mi to spokoju. Znikła. Po prostu wyszła ze zdjęcia dawno, dawno temu.
- Ale na innych została – stwierdziłam. Strach Slughorna wypełnił całą klasę, a bicie jego serca – moją głowę. Nagle poczułam jak wyschnięte mam wargi, jak pali mnie pragnienie. – Jak ona…?
Drzwi do lochu otworzyły się tak gwałtownie, że uderzyły z głuchym stęknięciem o ścianę. Śmierciożerca, który przyprowadził kolejną klasę, wpadł do środka, co wywołało w nauczycielu eliksirów niekłamane przerażenie. Jednak zakapturzona postać nawet na niego nie spojrzała, tylko odsunęła się, aby przepuścić trzecioklasistów. Skorzystałam z zamieszania, aby opuścić loch. Szłam szybko korytarzem, mijając strażników. Miałam teraz zaklęcia, jeśli dobrze pamiętam, więc mogłam się spóźnić kilka minut.
W ogóle nie mogłam skupić się na niczym, myśli Slughorna wciąż dźwięczały mi w uszach – Dumbledore zawsze wiedział, dlaczego ci ufać. On nie żyje, ale nada wie, że jesteś dobra. Mimo że nie wypowiedział tego na głos, wierzyłam w to. Wciąż dzierżyłam w dłoni czarno-białą fotografię, na której Ślizgoni z dawnych lat uśmiechali się złośliwie. Przyłożyłam dłoń do piersi – prawie nie czułam bicia swego serca. To był znak, że potrzebowałam krwi. Moja skóra nie była już tak idealna, jak skóra Nieśmiertelnych, za kilka dni zacznie wysychać, marszczyć się, jaśnieć… niczym pergamin. Chciałam znów poczuć pod palcami pulsujące życie, które za chwilę miało wygasnąć na dobre.

*

         Śnieg topniał powoli, mimo że styczeń nie dobiegł jeszcze końca. Dni mijały błyskawicznie, a ja, choć miałam Barty’ego, wciąż myślałam o Armandzie. Jego wizyta w mojej sypialni była krótka i smutna. Wiedziałam, że Mistrz czuł moją tęsknotę za nim. Czuł ją nawet wtedy, gdy ukrywał się przed łowcami i nawet, gdy spał. Każdy wampir słyszy wołanie swoich piskląt, a ja podświadomie wzywałam swego Ojca, każdego dnia mając nadzieję, że do mnie przyjdzie.
         Nadszedł luty – z naszej klasy znów ubyło uczniów. Zniknęła jakaś jasnowłosa Krukonka, natomiast Spirydion powiedział mi o zaginięciu Gryfona z jego roku. Nie miałam pojęcia, kto był odpowiedzialny za ich zniknięcie, z dnia na dzień wydawało mi się to coraz bardziej niepokojące i podejrzane. Wszyscy zawsze czekali z niecierpliwością na walentynki. Wtedy organizowano wycieczkę do Hogsmeade, gdzie każdy mógł spędzić miło czas razem ze swoją drugą połówką. W tym roku jednak nie zanosiło się na żadną podróż i nikt nie był tak głupi i naiwny, aby udać się do Snape’a z prośbą o przywrócenie tego przywileju.
         Pewnego wieczora, kiedy siedziałam samotnie w bibliotece i pisałam wypracowanie dla McGonagall, mrok kąta, w którym siedziałam, rozjaśnił ciepły, pomarańczowy blask, a na stoliku przede mną zmaterializował się Flagro. Upuścił na mój podołek wilgotny i ciężki rulonik, sam zaś natychmiast zniknął; zdziwiła mnie trochę jego wizyta, lecz bez zbędnego rozważania rozwinęłam go delikatnie. Spodziewałam się jakiegoś długiego listu, ale na środku czerwonym atramentem wypisane były te trzy słowa: Wyjdź przed zamek.
Uniosłam lekko brwi, zaskoczona tym anonimem. Niewiele osób miało dostęp do Flagro, więc musiała to być dobrze znana mi osoba z grona Śmierciożerców. Za wszelką cenę wmawiałam sobie, że jeśli t osobą okaże się być Czarny Pan, odejdę bez słowa, choć byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia.
Zatrzasnęłam podręczniki i natychmiast pobiegłam korytarzem, później schodami do holu. Żaden ze strzegących szkołę Śmierciożerców nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Tylko ośmieliłby się powstrzymać mnie przed wyjściem z zamku… ja już bym mu pokazała jego miejsce w szeregu.
Wybiegłam na zewnątrz, rozglądając się dookoła z najwyższą uwagą. Było ciemno, ale gdzieś na polanie niedaleko chatki Hagrida ujrzałam falujący lekko kształt, ciemniejszy niż wszystko, co mnie otaczało. Natychmiast poznałam czającego się w mroku postać. Podbiegłam do niego i zawołałam:
- Armand! Co ty tu robisz?
Rzuciłam mu się w objęcia i wplotłam palce w jego ciemne włosy. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Mój wampir-mistrz również przylgnął do mnie, a ja poczułam, jak ciepłe ma dłonie i jak pulsuje jego ciało. Wargi jaśniały, wypełnione świeżą krwią. Nie był już marmurową, surową rzeźbą, tylko rumianym, przystojnym mężczyzną z błyszczącymi oczami i żywą twarzą.
- Nie powinnaś wybiegać do każdego anonimowego nadawcy – rzekł na powitanie.
- Nie każdy anonimowy nadawca ma dostęp do Flagro.
Armand uśmiechnął się tylko, a jego wilcze kły błysnęły pomiędzy ciepłymi wargami. Ucałował mnie w czoło, a ja poczułam zapach jego krwi zmieszany z krwią dzisiejszej ofiary.
- Co cię tu sprowadza? – zapytałam.
- Chciałaś, żebym się pojawił.
Odgarnął mi splątane włosy z twarzy i pocałował lekko mój policzek. Umiłowany Mistrz. Wrócił do mnie. Czułam się teraz tak bezpiecznie… A było to bezpieczeństwo zupełnie inne niż to, które czułam, będąc z wujem. Takie… ponadczasowe.
- Odnajdujesz mnie za każdym razem, kiedy tego chcę – zauważyłam. Bo, faktycznie, kiedy tylko zapragnęłam widzieć Armanda, on zjawiał się, jakby chciał wynagrodzić mi te wszystkie lata nieobecności.
Postawił mnie na rozmokniętej ziemi i ruszył powoli w stronę Zakazanego Lasu. Bez słowa poszłam za nim, ciekawa, co zamierza teraz zrobić. Patrzył w jakiś nieruchomy, nieokreślony punkt ponad koronami drzew, milcząc uparcie. Kiedy weszliśmy pomiędzy drzewa z nagimi koronami, zaniepokoiłam się. Gdzie Armand chciał mnie zaprowadzić? Oczywiście bardzo mnie cieszyło, że raczył odwiedzić Hogwart tylko po to, aby ze mną porozmawiać, ale nie mogłam odejść z nim zbyt daleko od szkoły.
Zapuszczaliśmy się coraz głębiej w las. Na początku pomyślałam, że może chce zabrać mnie do Hogsmeade, aby zapolować, ale minęliśmy drogę prowadzącą do wioski. Wtedy zapytałam:
- Dokąd idziemy?
Ale Armand przyłożył długi, prawie biały palec do warg i powoli zatrzymał się. Przypominał czającego się do skoku kota. Utkwił wzrok w leżących tu i ówdzie ogromnych, czarnych ciałach, którymi okazały się być śpiące centaury. Ich nagie, owłosione piersi unosiły się w głębokim oddechu, ponure, brzydkie twarze pogrążone we śnie. Miejsce, w którym sypiali, przypominało ogromne legowisko pomiędzy zgrubiałymi korzeniami potężnych drzew, a położone było w swego rodzaju niewielkim zagłębieniu. Zapach, który nas otaczał, przywodził na myśl ogromną stadninę. Armand pochylił się, po czym skoczył na pierwszego, nieco bardziej oddalonego od całej grupy centaura. Przyglądałam się całej scenie z nieco uniesionymi brwiami, bardzo zaskoczona. Owe magiczne stworzenia zawsze wydawały się być bardzo czujne i agresywne, a teraz spały jak potulne baranki. Jasnowłosy centaur nie wydał nawet najcichszego krzyku, kiedy Armand rozszarpał mu gardło. Szamotał się tylko przez krótki moment w silnym uścisku mojego Mistrza, dopóki nie utracił całej krwi. Ostatnie, przedśmiertne drgawki szarpnęły jego ciałem, po czym jasnowłosy centaur opadł bezwładnie na wilgotną ściółkę. Reszta jego stada nawet się nie poruszyła, pogrążona w nieprzerwanym śnie.
Wampir przeciągnął językiem po wargach, aby osuszyć je z gorącej jeszcze krwi. Jego twarz jaśniała w ciemności, jakby on sam był duchem w ludzkim, namacalnym ubraniu. Policzki zaróżowiły mu się mocno, gdy przemówił, a jego głos wydał mi się najlżejszym powiewem wiatru.
- Twoja kolej. Oni zabijają przedstawicieli naszej rasy bez sekundy zawahania, więc my róbmy to samo.
Jego ostatnie słowa przekonały mnie. Czułam suchość nie tylko w ustach, ale i w gardle, wizja przepływającej przez nie krwi przepełniła mój umysł. Zacisnęłam mocno dłoń na ustach leżącego obok parujących jeszcze zwłok centaura, drugą pochwyciłam kark, a kły wbiłam z pulsującą życiem tętnicę, wyraźnie zarysowującą się pod ciemną skórą. Krew zalała mi usta, a ja piłam i piłam tak łapczywie, jak jeszcze nigdy dotąd. Serce bijące w jego piersi brzmiało niczym potężny dzwon, przyspieszało i zwalniało, im mocniej zaciskałam spragnione wargi dookoła rany, z której sączyła się coraz silniejszym strumieniem krew – gęsta i gorąca. Czułam, jak docierała do każdego zakątka mojego ciała, przyjemnie ogrzewając twarz i lodowate dłonie. Kiedy serce mojej ofiary zaczęło zwalniać, z trudem odsunęłam się od rany, przełykając ostatnią porcję gorącego płynu. Armand obserwował mnie uważnie, choć z lekkim znudzeniem, kiedy usiadłam obok niego na wystającym, poskręcanym korzeniu. Pod palcami wciąż czułam jego gwałtowne ruchy, którymi próbował się wyswobodzić z mojego żelaznego uścisku. Przez kilkanaście dobrym minut obserwowaliśmy z moim towarzyszem nocy powolną śmierć centaura. Byłam już syta, choć wciąż pragnęłam krwi. Armand powiedział mi, że to naturalne w moim wieku i z czasem minie.

- Wielka Rada Nieśmiertelnych może odebrać ci ten dar, ale tylko za twoją zgodą – rzekł, wstając, aby zobaczyć, czy centaur już umarł. Pochylił się nad nim, a jego dwa długie palce spoczęły na odsłoniętej, spuchniętej już mocno szyi mej ostatniej ofiary. Zauważyłam, że możemy rozmawiać ze sobą tak cicho, aby doskonale słyszeć siebie nawzajem, nie budząc przy okazji innych istot śpiących w naszym towarzystwie.
- Są w ogóle wampiry, które chciałyby się tego podjąć? – zapytałam.
- Oczywiście. Ale to nie takie proste. Bardzo często umierają, zanim odzyskają śmiertelne życie. Wampiry, które porywają się na takie coś, zawsze są za słabe, aby udźwignąć brzemię nieśmiertelności, a co za tym idzie, nie są w stanie przeżyć.
Mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi. Kusiło mnie, aby zapytać, czy komuś już się takie coś udało, ale wiedziałam, jak Armand na to zareaguje. Nie rzeknie nic, co mogłoby być jasną odpowiedzią.
- Posiliłaś się. Porozmawiałaś ze mną. Mogę już odejść – odezwał się, prostując swoją sylwetkę. Ja również powstałam z ziemi, może nieco zbyt gwałtownie niż planowałam i chwyciłam go za rękę.
- Twoje wizyty są zawsze tak krótkie…
- I to właśnie jest ich czar.
Pocałował mnie w policzek i pobiegł w mrok, przeskakując zwinnie każdego leżącego centaura. Zostałam sama w środku lasu pośród niebezpiecznych, mitycznych stworzeń tylko czekających na sposobność zamordowania kolejnego nieproszonego gościa, w towarzystwie dwóch lodowatych, cuchnących śmiercią trupów. Powoli odwróciłam się i pospieszyłam w stronę zamku. Otaczała mnie ciemność, a ja sama, biegnąc z nadnaturalną prędkością, podświadomie omijając wyskakujące co sekundę drzewa na mojej drodze.
Przebywanie z trupami to całkiem nieprzyjemna sprawa.

~*~


         Nieco nudnawy rozdział, ale bardzo dobrze mi się go pisało. Bardzo… harmonijnie. Dzień stracenia Anny Boleyn – bardzo ważna w moim życiu data, właśnie temu zawdzięczamy dzisiejszy odcinek. Teraz, kiedy uspokoiło się z maturami, będę dodawała o wiele częściej, dlatego zapraszam Was na Kochanka, tam już od dawna rozdział, a Wy nie czytacie, no, no, bo się pogniewamy, hehe xD Dedykacja dla Patrycji :* Kto chętny na dedykację w następnym odcinku?

28 komentarzy:

  1. ~loo
    22 maja 2013 o 15:32

    co znaczy ddddd ? kiedy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 maja 2013 o 18:12
      To takie „zaklepanie” miejsca xD Wiesz, o datę chodzi, rozdział w piątek xD

      Usuń
  2. ~Semirkowa
    22 maja 2013 o 17:15

    Hoi ; ))) a myślałam, że już jest kolejny rozdział…
    cóż, jak coś poinformujesz mnie (mam nadzieję).
    A te ,,dddd” to sama zrobiłaś, czy znowu system szaleje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 22 maja 2013 o 18:12
      Sama, specjalnie, żeby datę sobie zaklepać, potem wkleję rozdział xD Jest już rozdział na Kochanku, czytajcie, czytajcie xD

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      22 maja 2013 o 19:01

      Osz ty, to o to chodzi ;)) Tak Ci zależy na dacie? Dlaczego?
      A co jest na Kochanku? Jakaś niespodzianka?
      A Ty bys mogła kiedyś coś mojego przeczytać? Ciekawa jestem opinii xD
      Pozdrawiam ;))

      Usuń
    3. 22 maja 2013 o 19:57
      Tak, bo to rocznica śmierci Anny Boleyn! xD
      Na Kochanku nowy etap w opowiadaniu xD Zaczyna się życie w Azkabanie.
      Mogę przeczytać, jasne xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      22 maja 2013 o 20:58

      Przeczytałam fragment Kochanka. Bellatrix jak zwykle bezwzględna. Nie, nie dziwi mnie to ;)) Ona taka już jest, gdyby była miła, dopiero bym się zdziwiła.

      ale nie wiem ktorego bloga by zaproponować, może będzie lepiej jak wejdziesz na tego, co mam zalinkowany w mojej nazwie tutaj, i jak tam klikniesz na moją nazwę, to ci się lista wyświetli, i zobacz sobie xD

      Usuń
    5. 24 maja 2013 o 19:12
      Okej, poczytam, jestem teraz po maturach, więc mam czas xD

      Usuń
  3. ~Blackie.
    24 maja 2013 o 20:31

    Rozdział świetny, ale wydawał mi się taki krótki.. Może to przez Armanda? Wszystkie rozdziały z nim czytam stanowczo za szybko! Slughorn troszkę mnie zdziwił, no no. Przynajmniej Sophie się pożywiła ;3
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, bo kocham SCP <3

    + Zawsze chętna na dedykację, haha xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 maja 2013 o 20:43
      Wedle życzenia xD
      Teraz zanudzam Was tą melancholią, bo szykuję coś super na bitwę! Już się nie mogę doczekać, ale mogę obiecać jedno – rozdział na SCP będzie jeszcze przed 31 maja :)

      Usuń
    2. ~Blackie.
      24 maja 2013 o 20:46

      Bitwa, bitwa, bitwa *-*
      31 maja jest za tydzień, a skoro przed tą datą.. O Boże, ale cudownie.
      Kiedy planujesz bitwę? :D

      Usuń
    3. 24 maja 2013 o 20:49
      Właśnie nie wiem, ile jeszcze będę się tak bawiła, nudząc xD
      Tak, muszę dodać przed 31, bo wtedy jadę do Warszawy na finał Top Model :)

      Usuń
  4. ~Patrycja
    24 maja 2013 o 20:41

    No po pierwsze to dziękuję za dedykację! :D Po drugie muszę stwierdzić, że rozdział mimo iż jest krótki, zaciekawił mnie. Co Slughorn chciał powiedzieć Sophie? Tego zapewne dowiemy się w następnych odcinkach, bo nam nie zdradzisz wcześniej :P No i takie zapytanie: kiedy w końcu bitwa o Hogwart?! Nie mogę się doczekać, bo coś czuję, że dopiero to w Twoim opowiadaniu będzie tak naprawdę esencją twojej kariery pisarskiej, ponieważ przygotowujesz ten rozdział od wieeeków xD
    Wiem, że akcji nie da się przyśpieszyć, bo to psuje całą koncepcję, no ale cóż, pocierpimy jeszcze ;P
    Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego wieczoru, a także weekendu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 24 maja 2013 o 20:48
      Znasz mnie i wiesz, że jak wspominam o czymś, a jak jest to jeszcze tajemnica, to wyjaśnia się przez baaardzo wiele odcinków, a i tak do końca wyjaśnić się nie da xD Cierpliwości ;>
      Ja też się nie mogę doczekać! Napisałam tylko ogólny plan ramowy i niektóre co podnioślejsze kwestie, wiesz, żeby nie zapomnieć. Ale nie chciałam zabijać tego wydarzenia, dlatego nie pisałam go, bo najlepiej takie rzeczy pisać na świeżo, improwizować, poddawać się emocjom… to dopier będzie zabawa xD

      Usuń
  5. ~YuukieChan
    25 maja 2013 o 10:58

    Ciekawe choć bardziej wole akcje z Tomem. Armand jest ciekawą osobą pojawia się i znika, nie wiadoma nawet kiedy się pojawi…

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Semirkowa
    25 maja 2013 o 12:14

    Ja także czekam na bitwę, myślałam, że w tym rozdziale już coś o niej będzie…:))
    Krótki post, ale ciekawy już od samego początku z tymi zdjęciami.Oj przeciągasz trochę z tą akcją, bo tu chyba każdy już nie może doczekać się bitwy, no i ciekawi mnie kto zginie, choć obstawiam, że na pewno nie Sophie ;))
    DZIś jakoś nie mam weny do pisania konkretnych komentarzy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 maja 2013 o 12:35
      No no, a może jednak zginie Sophie? ;>

      Usuń
    2. ~Semirkowa
      25 maja 2013 o 13:43

      Nie wkręcaj ;)) Ona nie zginie. A gdyby zginęła, to co byłoby dalej z opowiadaniem? Nie wyobrażam sobie

      Usuń
    3. 25 maja 2013 o 13:49
      Przecież żyje jeszcze siostrzeniec Voldemorta xD

      Usuń
    4. ~Semirkowa
      25 maja 2013 o 14:32

      To nic. Trochę byłoby tu pusto bez niej. Pisałabyś narracją, czy pierwszą osobą jako facet? xD

      Usuń
    5. 26 maja 2013 o 07:53
      Pewnie bym pisała w trzeciej osobie, bo to przemyślenia Sophie xD Ale nie wzięłaś pod uwagi epilogu xD

      Usuń
  7. ~Nightmare
    26 maja 2013 o 00:05

    Borze mój ty zielony! Toć to publikacja była 19, a dziś jest 25…no, 26 właściwie, i ja dopiero się do rozdziału dorwałam. Gdzieś mi musiała wzmianka o tymże uciec. No, mniejsza. Rozdział faktycznie spokojny, ale muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się go czytało. W każdym razie przyjemniej od fanaberii Wyspiańskiego na temat Wesela. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26 maja 2013 o 07:28
      Spokojnie, rozdział przedwczoraj publikowant, od 19 przez kilka dni było tutaj tylko „dddd” xD Wiesz, żeby datę zaklepać.

      Usuń
  8. ~_Wika_
    26 maja 2013 o 11:01

    Nareszcie nowy rozdział i jak zwykle ciekawy. Podobało mi się to spotkanie z Armandem, bo chociaż na chwilę odwróciło moją uwagę od tego, co mówił Slughorn, ale teraz znowu nie daje mi to spokoju…. Mam nadzieję, że w następnych notkach nico rozwiniesz ten wątek =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26 maja 2013 o 11:09
      Tak, rozwinę wątek Slughorna xD Ej, jeśli Ci się nudzi, to robię wykreślankę na fp, zapraszam xD
      https://www.facebook.com/JaramSieHogwartemJakBellatriksVoldemortem

      Usuń
  9. ~Aga ;)
    28 maja 2013 o 19:06

    Taaak ! Jest Armand <3 Czasem się zastanawiam skąd ty bierzesz pomysły an tytuły rozdziałów. Ja mam zawsze problem z daniem tytułu.
    Dlaczego ten tępy śmierciożerca włazi w takim momencie ? xD Kocham Cię za to z Armandem. Mam do niego słabość :D Mam nadzieję, że dokończysz ten wątek Slughorna bo mnie zaintrygował. Do zobaczenia na UNM :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 28 maja 2013 o 19:11
      Ja też, zwłaszcza teraz – ponad 300 rozdziałów i problem, czy dany tytuł już był czy nie xD
      No, ja już jestem na w Wieży, ale chyba dziś nie będę za aktywna, muszę ten rozdział skończyć! xD

      Usuń