28 lutego 2011

Rozdział 295

Było tak wcześnie, że nawet gwiazdy nie zdążyły jeszcze zblednąć, chociaż nad horyzontem widniał już lekki pasek fioletu. Aportował się na szczycie wielkiej łąki. Kwiatów było mnóstwo, a cudowny zapach unosił się w powietrzu. W oddali majaczyła jakaś wielkopolska wioska. Nie zdjął kaptura z głowy nawet wtedy, kiedy kilka minut później rozległ się odgłos aportacji. Kobieta w średnim wieku, wyglądająca na jeszcze całkiem młodą, miała na sobie nową, ciemnogranatową szatę czarownicy i różnokolorowe paciorki we włosach. Zmierzyła swojego towarzysza nienawistnym spojrzeniem od stóp do głów, dopiero po tym się odezwała:
- Myślałam, że nie raczysz przyjść.
- Nie mogłem sobie odmówić tej uciechy patrzenia na to, jak miotasz się ze złości i bezsilności, siostro – spod kaptura dobiegł ją cichy, jadowity głos. Voldemorta ukazał Melanii twarz powleczoną wyrazem bezwstydnej kpiny i ironii. – Więc może teraz zechcesz mnie oświecić? Dlaczego chciałaś się ze mną widzieć?
- Chodzi o Sophie.
- Och, bynajmniej.
Melania zmrużyła oczy, sztyletując młodszego brata wzrokiem, ale on tylko uśmiechnął się drwiąco.
- To przez ciebie ją straciłam…
- Ją i jej pieniądze. Tak. Radziłbym ci jednak przestać mi to wypominać i zainteresować się drugim dzieckiem. Czy wiesz, że Spirydion chce spędzić w moim domu resztę wakacji? Tak, już ma przygotowaną sypialnię – przerwał jej spokojnie Voldemort, z rozkoszą obserwując szybko blednącą twarz siostry. – Do niczego go nie przekonywałem. Chyba nie chcesz stawać na drodze do jego szczęścia? Niby mógłbym teraz wysłać po niego Sophie, ale nie chciałem jej budzić. Jest taka słodka, kiedy śpi.
- Pisałam ci już w liście. Nie życzę sobie, żebyś zbliżał się do niej bardziej, niż powinieneś. Ty dobrze wiesz, że to jest chore, ale podoba ci się to – wysyczała, z trudem panując nad targającymi jej wnętrze emocjami. – Wykorzystujesz ją…
- Bredzisz – stwierdził Czarny Pan, podsumowując tym jednym słowem całą postać i zachowanie starszej siostry. – Sophie jest dorosła, ma swój rozum. Nic nie poradzę, że mnie kocha. Ja zresztą również darzę ją uczuciem i nie zamierzam z niego rezygnować. Wniosła w moje życie dużo szczęścia. To nie moja wina, że ją wyrzuciłaś.
- Nie kłam! Dobrze wiesz, jak było! Zrobiłam to pod wpływem impulsu, zaraz chciałam po nią wrócić, ale jej już nie było, bo przyczaiłeś się, żeby ją porwać!
- Ale mimo wszystko to zrobiłaś! – krzyknął Voldemort, chwytając ją gwałtownie za nadgarstek. Oczy płonęły mu dziko. – Jesteś kretynką, bo jej nie doceniłaś, ale teraz już za późno, bo cię nienawidzi. Nic już nie poradzisz.
- Nie potrafiłeś jej wychować, więc podrzuciłeś ją do obcych ludzi, a wróciłeś, kiedy podrosła. Rozpuściłeś ją, nie dałeś jej grama dyscypliny!
- Chciałem, żeby miała wszystko. Od Ghostów dostała dobre wychowanie, a ode mnie… cóż, zabrałbym ją na księżyc, gdyby miała taki kaprys, dałbym jej wszystko, czego by chciała, ale co ty możesz o tym wiedzieć! Jesteś najgorszą matką, jaką widziałem w życiu. Bellatriks lepiej zajmuje się swoim dzieckiem, mimo że jest prawdziwą wariatką. Nawet ja wiem, że wychowywanie dzieci nie polega na ciągłym karaniu. Dałem Sophie odrobinę serca, a w zamian otrzymałem wdzięczność. Cóż, musisz być naprawdę kiepską matką, skoro najpierw straciłaś córkę, a teraz ucieka od ciebie syn.
Puścił ją, zszokowaną i zrozpaczoną i zniknął. Aportował się dopiero na korytarzu, nie chciał, żeby trzask obudził Sophie. Był wzburzony po tej bezsensownej rozmowie z siostrą. Jego siostrzenica nie była do niej w ogóle podobna. Wśliznął się cicho do swojej sypialni i podszedł do łóżka. Zasłony były wciąż zaciągnięte, mimo że niebo szybko bledło. Chciał, żeby Sophie spała jak najdłużej. Lubił na nią patrzeć, kiedy była pogrążona we śnie. Położył się obok niej i odgarnął z jej czoła niesforny kosmyk czarnych włosów. Spała z odsłoniętą, białą szyją, na której zauważył prawie całkowicie niewidoczne dwa punkciki po ugryzieniu i poczuł nagły przypływ wdzięczności i sympatii do Armanda. To dzięki niemu będzie teraz jedną z Nieśmiertelnych i całkowicie bezpieczna. Śmierć nigdy nie zabierze jej na drugą stronę.
Dziewczyna poruszyła się lekko i uchyliła powieki. Na jej twarzy pojawił się delikatny, niezbyt przytomny uśmiech, a ona sama przytuliła się do niego, objęła go w pasie lewą ręką, prawą wsunęła pod jego bok. Uniosła lekko głowę, żeby pocałować go w usta.
- Dlaczego jesteś zimny? – zapytała cichym, zaspanym głosem, zamykając oczy. – Wychodziłeś gdzieś? Kto cię tak zdenerwował?
- Później ci opowiem. Nie chciałem cię obudzić, śpij, jeszcze wcześnie.

*

Obudziłam się jakieś dwie godziny później. Voldemort siedział u wezgłowia wielkiego łóżka i przyglądał mi się uważnie. Możliwe było, że ze snu wyrwała mnie właśnie intensywność tego spojrzenia. Przetoczyłam się na brzuch i podciągnęłam się.
- Teraz już powiesz, gdzie byłeś? – spytałam.
- Spotkałem się z twoją matką. Muszę powiedzieć, że nie żałuję. Okropna kobieta. Poinformowałem ją o zamiarach Spirydiona i oświadczyłem, że jest okropną matką – odparł już całkiem spokojnie Czarny Pan. – Lepiej by było, gdybyś dzisiaj nie szła po brata. Bardzo się o ciebie pokłóciliśmy, mogłaby na ciebie naskoczyć. Odbierzesz go jutro po śniadaniu.
Przyczołgałam się tuż pod wezgłowie i oparłam podbródek o prawy bok wuja. Jego troska coraz bardziej mnie zaskakiwała.
- Jeśli tak chcesz… ale nie musisz się o mnie martwić. Poradzę sobie. Spirydion ma trzynaście lat, nie jest już dzieckiem – mruknęłam.- Jeśli matka nie chce go stracić, nie zabroni mu spędzić tu wakacji.
- To samo jej powiedziałem, wyglądała na wstrząśniętą. Jest głupia, weźmie sobie do serca moje słowa i jeszcze sama go tu przyśle, zobaczysz – odrzekł bardzo poważnym tonem. – No, idź się ubrać, mam dużo pracy.
Wstałam z łóżka, posłałam mu ostatnie spojrzenie i opuściłam sypialnię. Czarne Dziury nadal mnie przerażały, ale nie myślałam o nich na okrągło. Oczywiście, wciąż czułam do Barty’ego okropny żal, ale chyba byłam już w stanie mu przebaczyć. W końcu nie chciał mojej krzywdy, próbował mi pomóc. Nieudolne były to próby, przyznaję, ale to tylko śmiertelnik, ma prawo do błędów.
Przebrałam się w zieloną sukienkę i zeszłam do kuchni. Byłam głodna, ostatnio nie miałam czasu na jedzenie kolacji. Sama zresztą nie potrafiłam gotować, a Stworek co chwilę znikał. Tego pochmurnego dnia jednak spotkałam go w jadalni, zbierającego talerze z mahoniowego stołu.
- Co panienka sobie życzy na śniadanie? – zapytał, rzucając wszystko i biegnąc w moją stronę, by natychmiast mi usłużyć.
- Zdaję się na twoją wyobraźnię, Stworku – odparłam, zajęta liczeniem brudnych talerzy. Byłam głodna, ale w sumie to nie wiedziałam, na co mam ochotę. – W domu jest aż sześć osób? To dziwne, myślałam, że Kwatera Główna Czarnego Pana jest chwilowo w apartamencie Malfoyów.
- Bo jest, panienko – przyznał posłusznie skrzat domowy. – Ale Czarny Pan nie opuszcza tego miejsca, odkąd przybył tu, by panienka mogła odpocząć. Dlatego Śmierciożercy deportują się i aportują tutaj, by móc mu przekazywać informacje.
Posadził mnie na moim miejscu, po czym zniknął za drzwiami do kuchni. Wrócił szybko, niosąc na srebrnej tacy stos grzanek z miodem. Wszystko jedno mi było, co zjem. Ważne, bym przestała odczuwać ten okropny Skórcz głodu w żołądku.

Idąc powoli przez hol, pomyślałam sobie, że mogłabym teraz spędzić trochę czasu na zewnątrz, za domem. W końcu niebo było cudownie zachmurzone i ciemne, od czasu do czasu powiewał wiatr silnie pachnący zbliżającą się burzą i deszczem. W drodze powrotnej mogłam odwiedzić szlamę, jeśli będę miała na to ochotę.
Po kwadransie wędrówki przez lochy w końcu dotarłam do zamkniętych, ciężkich drzwi. Różdżką otworzyłam zamek i wyszłam na zewnątrz. Huśtawka skrzypiała cicho, poruszana wiatrem, z pokrytej mchem fontanny w kształcie kobiety lała się woda. Usiadłam na huśtawce i odepchnęłam się od ziemi kilkakrotnie stopami. Zahuśtałam się bardzo wysoko, aż poczułam gałęzie uderzające mnie w plecy.
Kiedy spojrzałam w dół, zobaczyłam stojącą tuż obok drzewa, do którego przywiązana była huśtawka, Claudię. Ubrana była w najpiękniejsze błękitne aksamity ze śnieżnobiałymi koronkami, w satynowych białych pantoflach. Włosy związane miała mnóstwem niebieskich i białych wstążek, powiewających lekko wiatrem, jakby istniały naprawdę. Szurając podeszwami adidasów po ziemi, zatrzymałam się. Zaniepokoiło mnie jej przybycie.
- Co tu robisz? – spytałam, starając się ukryć zniecierpliwienie.
- Po prostu tu jestem. Nigdy nie przychodzę w określonym celu. To ty mnie widzisz – oświadczyła. Na jej twarzy nie było nawet cienia pogardliwego uśmieszku. Uznałam to za zły znak.
- No tak. Ale przecież… zresztą nie ważne. Nie mam pojęcia, co tym razem się stało. Owszem, w głębi serca jestem zła na Sapphire, denerwuje mnie moja matka, ale chyba nie fatygowałabyś się do mnie tylko z tego powodu.
- Pytałaś mnie często o moje pochodzenie. Wbrew pozorom, jestem prawdziwa. Przynajmniej byłam. Sama do końca nie wiem, co mi się stało – powiedziała, a wielkie niebieskie oczy zamgliły się, jakby pogrążona była we własnych myślach i nie kontrolowała wypowiedzianych słów. – Jak myślisz, dlaczego zawsze nazywałaś mnie Claudią?
To było najdziwniejsze pytanie, jakie słyszałam. Jak to, dlaczego? Sama tego nie wiem, moja wyobraźnia nie jest aż tak rozbudowana, bym mogła dzięki niej widywać istoty, o których nawet nigdy nie myślałam.
- Tak czułam – odparłam tylko, rada, że miałam okazję poznać więcej faktów dotyczących złotowłosej.
- I dobrze czułaś, ale być może pominęłaś jedną drobną, choć ważną informację. Teraz jestem Claudią, od zawsze byłam. Ale zostałam ochrzczona jako Amelie Ronger* – odrzekła, patrząc mi prosto w oczy. Jej spojrzenie jeszcze nigdy nie było tak trzeźwe, a ona taka poważna.
- Po co mi to mówisz? – spytałam ostrożnie, by jej nie zdenerwować. – Chciałam wiedzieć o tobie jak najwięcej, ale nigdy nie przypuszczałam, że sama mi powiesz.
- Niektórych rzeczy wciąż nie mogłabyś zrozumieć. Stwierdziłam, że będzie lepiej dla ciebie, jeśli poznasz wszystko stopniowo. We właściwym czasie.
I zniknęła, kiedy mrugnęłam powiekami. Zrobiła to w idealnie filmowym momencie. Ledwo straciłam ją z oczu, rozpadał się deszcz. Wielkie, zimne krople zaczęły zacinać, w oddali co jakiś czas grzmociły pioruny. Natychmiast zerwałam się z huśtawki i pobiegłam w stronę uchylonych drzwi, zanim zmokłam. Dla bezpieczeństwa zamknęłam je różdżką, wejście znajdowało się przecież w lochach. Nie chciałam kusić więźniów.
Claudia wyjawiająca mi swoje prawdziwe imię i nazwisko. To było zaskakujące i bardzo problematyczne. Czy chciała w ten sposób mi powiedzieć, żebym sama znalazła odpowiedzi na pytania dotyczące jej osoby?

W trakcie obiadu, który naturalnie zjadłam samotnie w jadalni, ktoś przerwał moje kontemplacje na temat Claudii. Albo raczej Amelii. Była to mianowicie osoba Bartemiusza. Na początku chciałam przetrzymać go w niepewności i niepokoju. Musiał przecież zostać ukarany, przynajmniej troszeczkę. Rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie, po czym odwróciłam wzrok.
- Czarny Pan powiedział mi, że tu cię znajdę – mruknął i podszedł do stołu, by usiąść obok mnie. – Przepraszam za tą… sama wiesz. Dziurę. Nie wiedziałem, że to się tak skończy.
- Nie rozśmieszaj mnie. Wiedziałeś – warknęłam i upiłam trochę soku pomarańczowego ze swojego pucharu.
- Masz rację. Ale pamiętasz, kiedy mówiłem ci o tym Siedmioboju? Jestem pewien, że w którymś zadaniu pojawi się bogin. Snape prawdopodobnie zgłosi ciebie…
- Ale nie jest powiedziane, że ja się zgodzę – przerwałam mu. – No dobrze, wybaczę ci to, ale pamiętaj, że nigdy nie chcę widzieć Czarnej Dziury wychodzącej z twojej różdżki, rozumiesz?
Barty pokiwał pokornie głową. Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać, by się nie uśmiechnąć. Odsunęłam od siebie talerz z na wpół zjedzoną porcją steku i wstałam od stołu. Ujęłam Croucha za rękę i razem opuściliśmy jadalnię.
- Słyszałeś kiedykolwiek coś o Amelii Ronger? – zapytałam, kiedy weszliśmy na pierwsze piętro.
Bartemiusz zmarszczył czoło, usilnie się nad tym zastanawiając. Wiedziałam, że wciąż czuł się winny i chciał pomóc mi przynajmniej w rozwikłaniu tej zagadki.
- Wiesz, ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na czytanie, ale kiedyś natrafiłem na to nazwisko w książce twojego dziadka – odparł. – Zaraz, nazywała się chyba Klątwy i ich zgubne działania, czy jakoś tak…
- Chodźmy do biblioteki. Musisz pokazać mi ten fragment – pociągnęłam go w stronę schodów.
Czułam, że nareszcie coś mi się udaje. Wbiegliśmy razem na piętro, gdzie znajdowała się biblioteka, a ja otworzyłam drzwi różdżką. Unosił się tu charakterystyczny zapach książek, pergaminu i kurzu. Uwielbiałam to. Poszliśmy do działu ksiąg z zaklęciami i urokami. Błyskawicznie odnalazłam tą, o której mówił Barty. Znajdowała się jednak tak wysoko, że nawet stając na palcach nie mogłam jej dosięgnąć. Kiedy Crouch zdjął ją z półki, powiodłam go w stronę fotela, w którym się zagłębił. Ja usiadłam na jego kolanach i ponagliłam go, by się pospieszył.
Długo kartkował gruby tom, zanim znalazł poszukiwaną kartkę. Smukłym palcem przesuwał przez jakieś pół minuty po stronie numer siedemset dwanaście, aż w końcu się odezwał:
- Tak, to tutaj.
Utkwiłam wzrok w tekście i zaczęłam bezgłośnie czytać.

…mamy również klątwę Tempus Recusare, dzięki której można cofnąć w czasie osobę śmiertelną. Jest ona jednak zabroniona, jedynym znanym przypadkiem jej użycia była Amelie Ronger, pewna francuska kobieta, żyjąca w XVIII wieku w małej wiosce Pampe. Nie istnieje żaden eliksir ani żadne zaklęcie, które potrafi cofnąć tę klątwę.

Wpatrywałam się przez chwilę w ten fragment jak sroka w kość. Claudia nie była śmiertelniczką. Nie raz widziałam wąskie kły między jej różowymi wargami. Tekst musiał mówić o innej Amelie Ranger. Nie było wspomniane, czy była czarownicą, czy też nie. Domyślałam się jednak, że Claudia była mugolką, podobnie jak Armand. O magii wyrażała się w tak lekceważący sposób… Wątpię, by w książkach mojego dziadka wspomniane było o mugolach.
Zatrzasnęłam opasły tom z bardzo zawiedzioną miną.
- I jak? Znalazłaś to, czego szukałaś? – zapytał ostrożnie Barty.
- Nie. To z pewnością chodzi o inną Amelie Ronger. Mój dziadek nie pisałby o mugolach – mruknęłam i wstałam z jego kolan. – Nieważne. Chodźmy popływać.
Crouch odłożył książkę z powrotem na półkę, po czym oboje opuściliśmy bibliotekę. Na razie poszliśmy do pomieszczenia, gdzie znajdował się wielki basen, ale w głowie wciąż siedziała mi Claudia. Ja ją znajdę, przyrzekam.

*

Łzy ciurkiem płynęły jej po brudnej, zmasakrowanej twarzy. Były słone, co powodowało pieczenie bardzo wielu ran. Jedyne, co jej pozostało, to cichy, dyskretny płacz i milczenie. Znała swój dalszy los. Była przyjaciółką Harry’ego Pottera, nie mogła wyjść z tego cało. Najpierw długotrwałe cierpienie i tortury, później bolesna śmierć. Niepokoiło ją tylko jedno. Dlaczego nikt nie próbuje wydrzeć z niej jakichś informacji? Przecież Śmierciożercy węszyli za choćby strzępem jakiejś wiedzy, a mieli tu teraz istną skarbnicę wiedzy! To musiał być jakiś podstęp, inaczej nie mogła tego wytłumaczyć.
Jedno było pewne. Nie było już dla niej przyszłości. Glizdogon do końca jej życia będzie przynosić jej dwa razy dziennie jakieś resztki ze stołu Śmierciożerców. Nigdy już nie zobaczy słońca, ba, nawet światła zwykłej świecy, nie przeczyta ani jednej książki… Przez myśl przebiegły jej niespodziewanie słowa Sophie. Zaraz, jak to było? Kobieta potrzebuje takiego mężczyzny, który by nią zawładnął, zwłaszcza w łóżku… Teraz żałowała, że nigdy nie spełniła swoich pragnień, wciąż odkładając je na daleką przyszłość. Gdyby wiedziała, że skończy tak marnie, nie czekałaby ani chwili dłużej. Żyłaby chwilą, tak jak Sophie. Czasami zazdrościła jej charakteru. Owszem, ona sama była mądra, oczytana, ale Ślizgonka była inteligentna. Nie potrzebowała nauki, często ją to nudziło. Gdyby była tak otwarta jak ona, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Patrząc w lustro zastanawiała się, czy jest ładna. Miała typową urodę, niczym się nie wyróżniała. Podświadomie chwaliła oryginalność Sophie, jej długie czarne włosy i żółte oczy. Być może wcale tak nie myślała, tylko częste tortury pomieszały jej w głowie? Zaczęła rozmyślać nad swoimi pragnieniami tak intymnymi i skrywanymi, że czasami nie mogła uwierzyć, że te myśli należą do oczytanej i spokojnej Hermiony Granger. Słowa panny Serpens miały w sobie sporo prawdy. Owszem, czuła coś do Rona, coś więcej niż przyjaźń czy braterska miłość. Ale w najciemniejszej głębi swego serca pragnęła znaleźć się w łóżku z kimś ostrym i władczym, by pożądanie mieszało się z nienawiścią. Pragnęła przeżyć nieokiełznany seks z kimś takim jak… jak… Lord Voldemort? Jej przerażenie sięgnęło zenitu. Poczuła panikę, jak w ogóle mogła o czymś takim pomyśleć? Była szlamą, nienawidziła go i z całych sił chciała jego śmierci. Sophie by ją zabiła, rozerwała na maleńkie kawałeczki, gdyby tylko poznała jej myśli. A Ron i Harry… nawet nie chciała sobie tego wyobrażać. Harry tylko by milczał, zszokowany tą informacją. Zawsze tak reagował, gdy coś go dziwiło. Ron… Ron wykrzyczałby jej w twarz, że całkiem zwariowała, że jej nienawidzi…
Zaszlochała cicho, przytłoczona nadmiarem problemów. Żałowała, że w ogóle zaczęła się zastanawiać nad tym rzuconym mimochodem zdaniem. Chciała, by ktoś ją przytulił, skierował jej zmysły w inną stronę…

*

Burza brązowych, splątanych włosów przysłoniła mu widok, kiedy wtulił twarz w jej szyję. Rzucił dziewczynę na wielkie, mahoniowe łóżko. Zanim zdążyła się podciągnąć czy chociażby oprzeć na łokciu, mężczyzna przygniótł ją swoim ciężarem. W orzechowych, szeroko otwartych oczach Hermiony płonął gniew i nienawiść, ale i pożądanie. Czuła się rozdarta między fizycznymi pragnieniami, realizacją jej najbardziej skrywanych fantazji, a rozsądkiem i zobowiązaniem. Całowała go tak, jak jeszcze nigdy nikogo. Nie musiała go kochać, teraz liczyło się tylko zaspokojenie potrzeb. Wcześniej czuła do niego straszną nienawiść i obrzydzenie do samej siebie, że zaczęła to postrzegać w taki płytki sposób, ale wszystko to zniknęło, zupełnie jakby nigdy się nie narodziło, kiedy owinął sobie jej kosmyk włosów dookoła długiego palca i odciągnął jej głowę do tyłu, by pokryć teraz pocałunkami jej szyję. Nie był już Lordem Voldemortem. Był ogarniętym potężną żądzą mężczyzną. Jego horkruksy i to, co do tej pory osiągnął nie miało w tym momencie znaczenia. Jego szata całkowicie zniknęła, odkryte od pasa w górę ciało mocno kontrastowało z opalonym po krótkich wakacjach w Australii ciałem dziewczyny. Bez trudu zerwał z niej szatę.
- Podoba ci się to, szlamo? – wysyczał do jej ucha.
Granger nie odpowiedziała. Zacisnęła zęby, żeby nie wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku. Na nic to się jednak zdało. Chwilę później jej gardło opuścił przeciągły jęk. Oboje zjednali się w miłosnym uniesieniu, szlama i Mistrz, łamiąc wszystkie idee, które sam Lord Voldemort budował przez te wszystkie lata…

~*~


Chciałam ten rozdział pozostawić bez komentarza, ale mam kilka informacji. Po pierwsze, publikuję go z okazji moich siedemnastych urodzin, robię sobie i Wam taki mały prezent. No i po drugie, tata już prawie skończył naprawiać mi komputer, trzeba jeszcze zainstalować gg, photoshopy i takie tam inne rzeczy. Ale karta graficzna działa, a komputer ma się dobrze. Na temat rozdziału się nie wypowiem, chcę Was przetrzymać w napięciu xD 

46 komentarzy:

  1. ~Uzależniona
    28 lutego 2011 o 21:58

    Ale jak do tego doszło??! ;)Mistrz i szlama… pięknie to ujęłaś. Tą końcówkę też napisałaś bosko, tak romantycznie. Dziwi mnie to, w jaki sposób Hermiona i Voldemort znaleźli się razem. Tak przeszłaś, omijając to, co mnie ciekawiło.Najbardziej utkwiło mi w głowie jedno zdanie, które wywołało u mnie atak dzikiego śmiechu, mianowicie kiedy Czarny Pan (teraz już dosyć stuknięty, nie powiem ;D) powiedział: ”Bellatriks lepiej zajmuje się swoim dzieckiem, mimo że jest prawdziwą wariatką” No bo ja kocham Bellę. Pozdrawiam, Uzależniona.[cierpienie-opetanych]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:26
      Hahaha, no właśnie dlatego między jedną sytuacją z Hermioną a drugą dałam gwiazdkę xD Wyjaśnię to w następnym odcinku, wszystko byście chcieli od razu xD Zaraz zaraz, romantycznie? Hahaha xD

      Usuń
  2. ~Nightmare
    28 lutego 2011 o 23:09

    Bardzo mi się podobało. ;] Ostatnio właśnie zaczytuję się w opowiadaniach ff z paringiem Voldemort-Hermiona, Voldemort-Harry i wszystko inne z moim kochanym Lordem. Powiem Ci, że ten rozdział pobił wszystkie inne pod względem stylistyki. Według mnie, to możesz już lecieć z maszynopisem swojej książki do wydawnictwa. ;] Wiesz co? Oczy mi się zamykają. Resztę komentarza dopiszę jutro. Jeszcze raz wszystkiego najlepsiejszego. Wszystkiego czego tam sobie wymarzysz, kochane ty moje. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:29
      Dziękuję bardzo, merci bien xD Cóż, ja ogólnie uwielbiam parringi z Voldkiem, ale tylko jeśli jest on z jakimś Śmierciożercą. No, Harry’ego przeżyję, ale Hermiony nigdy. Dlatego możesz sobie wyobrazić, z jakim obrzydzeniem pisałam tę scenę. Na historii, hehe, braliśmy wtedy o Zjeździe Gnieźnieńskim xD

      Usuń
  3. ~Atramentowa
    28 lutego 2011 o 23:13

    Ło kurczen… Voldzio i Granger? To nie na moje nerwy. xD Ale wszystko co Twoje jest świetne. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:33
      Dokładnie, na moje też. Wolałam opisywać Czarną Dziurę, ale jeśli to Potterowska moda na sukces, więc jak pisać, to pisać xD Ale spoko, wszystko się wyjaśni w następnym odcinku xD

      Usuń
  4. ~Destruo.
    28 lutego 2011 o 23:19

    Gdyby końcówka okazała się prawdą :D Cud, miód i orzeszki, no i coraz częściej, to byłoby bosko :DPozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:35
      Haha, myślisz, że to nie prawda? xD

      Usuń
  5. ~Caitlin
    1 marca 2011 o 17:08

    AAaaaaA?!?!?! DLACZEGO Tom poszedł akurat do GRANGER?!Aaaa!!!! Oszaleję!Matka Sophie stara się przejąć kontrolę? Oj, niech uważa, bo Voldemort tego nie lubi xDRozdział bardzo dobry, końcówka, choć mnie oburzyła (ze względu na tę GRANGER) była zachwycająca :PI coś mi się wydaje, że Sophie będzie wściekła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:37
      Oj, jej zemsta będzie słodka xD Wyobraź sobie reakcję Rona i Harry’ego xD Aaach, opisując ją uśmiechałam się jak nigdy xD

      Usuń
    2. caitlin_memories@vp.pl
      2 marca 2011 o 16:23

      O kurczę xDCzekam z niecierpliwością na rozdział ;)Hahaha, próbuję sobie to wyobrazić xD

      Usuń
    3. 2 marca 2011 o 18:14
      Na nic Twe starania xD

      Usuń
  6. ~Nightmare
    1 marca 2011 o 20:07

    Miałam dokończyć mój komentarz, ale ile słów wyrażających podziw oraz pochwałę można wymyślić ? No tak, bardzo dużo, wiem. Jednakże nie będę się w to bawiła. Czy wystarczy, jak powiem, że bardzo mi się podobało ? Że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ? Że nie jestem pewna, czy można zaczynać zdanie od „że” ? Wiesz co ? Jako że sytuacje w książkach opowiadaniach czy filmach potrafię przeżywać bardziej, niż problemy realnego świata, dręczy mnie jedno. No bo wychodzi na to, że Voldek zdradził Sophie. O mało się nie popłakałam, jak sobie to uświadomiłam. x ] Jednakowoż jestem dziwna. No.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:39
      Gdybyś wiedziała, co się stanie w następnym rozdziale, może byś inaczej zareagowała xD No, ale z drugiej strony mnie też ta scena obrzydza. Jak najszybciej muszę rozdzział przepisać xD

      Usuń
    2. ~Nightmare
      2 marca 2011 o 15:50

      Sophie wpadnie do pokoju, nakryje ich i zrobi rozpierduche ? Zgaduje tylko. ;]

      Usuń
    3. 2 marca 2011 o 18:12
      To byłoby zbyt proste xD

      Usuń
    4. ~Nightmare
      2 marca 2011 o 22:46

      Ej, pytałam się dosłownie wszystkich, ale nikt nie ma żadnego konkretnego pomysłu. Potrzebna mi jakaś kreatywna osoba. Moja inwencja twórcza poszła sobie w las na spacer, tak o,grzybków nazbierać. Może ty mnie uratujesz przed wypatroszeniem gołymi dłońmi i utratą honoru ? Tu pytanie: http://zapytaj.com.pl/Category/002,008/2,9492229,Martwa_natura.htmlNawet najgłupszy pomysł będzie mile widziany. Dochodzę do wniosku, że nauczycielka mnie nie lubi…

      Usuń
    5. 3 marca 2011 o 13:37
      Cóż, teraz, kiedy jest śnieg, będzie to trudne, ale jeśli znalazłabyś bazie na drzewie i byłby śnieg, to byłoby całkiem dobre zdjęcie. Jeszcze pomyślę i ewentualnie dam Ci znać xD

      Usuń
  7. ~Aisha-chan
    1 marca 2011 o 20:45

    Zszokowałaś mnie O_o Voldzio i szlamcia? dziwne…ale cóż ;)no i wszystkiego najlepszego ;* dużo weny :Ppozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Razor Blade.
    1 marca 2011 o 21:51

    Ciekawy rozdział, podobał mi się zwłaszcza koniec, ale i zaintrygowała mnie tajemnica Claudii.A tak poza tym, na moim blogu pojawiły się dwie nowe notki :)Jeżeli chcesz, to zapraszam do czytania i komentowania :)my-fallen-thoughts.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 marca 2011 o 14:42
      Zanim tajemnica Claudii się wyjaśni, to minie trochę czasu xD

      Usuń
  9. caitlin_memories@vp.pl
    2 marca 2011 o 22:57

    Serdecznie zapraszam na the-reason-to-cry.blog.onet.pl na nową notkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Eles.
    3 marca 2011 o 19:13

    O K.URWA : |

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Eles.
      3 marca 2011 o 19:31

      Dobra, jestem już po szoku pourazowym. Przeczytałam tylko pod ostatnią gwiazdką i… Dżisys Krist, jak tak mogłaś?! Zeszmaciłaś Voldemorta : /

      Usuń
    2. 4 marca 2011 o 19:28
      Zobaczysz w następnym rozdziale, czy to JA zeszmaciłam xD

      Usuń
    3. ~Eles.
      5 marca 2011 o 11:17

      A niby kto?! Przez to coś nie mogłam w nocy zasnąć, to chyba największy koszmar, jaki mógł być. Szkoda, że jeszcze nie będzie współżył z Ginny, Molly, Luną i Merlin-wie-kim o.o. Jak mogłaś, Voldemort był moim mistrzem, moim guru, a Ty go tak bestialsko potraktowałaś ;_;. Już bym chyba wolała, żeby się przespał z Bellatrix. Przynajmniej ona by ześwirowała z radości i by zniknęła, a szlama nie zniknie XD”

      Usuń
    4. 5 marca 2011 o 19:49
      Spokojnie, kochanie, spokojnie xD Wdech, wydech xD Jutro wszystko już w pierwszym akapicie rozdziału się wyjaśni, mam nadzieję, że tyle wytrzymasz? Pomyśl racjonalnie. Dla mnie Voldemort jest tym samym, więc wiesz xD Skojarz fakty xD

      Usuń
    5. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:25

      … Jego sperma wystrzeli z taką siłą, błyskiem i świstem jak Avada Kedavra i ją zabije?

      Usuń
    6. 6 marca 2011 o 19:28
      Proszę Cię, tak się zaśmiałam, że monitor oplułam! Chociaż coś takiego już mam zaplanowanego, ale nie na tego bloga xD Zresztą, nie wiadomo, może ona go wcale nie podnieci i nic z niego nie wystrzeli xD

      Usuń
    7. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:31

      Nie, błagam! To jego penis zwinie się w pięść i jej przypierdzoli z prawego sieprowego!

      Usuń
    8. 6 marca 2011 o 19:32
      Dobre, dobre xD Jakieś propozycje na temat nadprzyrodzonych mocy penisa Voldemorta? xD

      Usuń
    9. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:37

      1. Jego sperma jest szybka, głośna i skuteczna jak Avada Kedavra2. Jego penis zwija się w pięść i wali z prawego sierpowego3. Jego plemniki są w liczbie 777 777 777 4. Potrafi spłodzić Eleanor Saloy5. Jest duży6. Jest obfity7. Jest biały jak u Lestata8. Jak chce, to zwinie się w uśmiech9. Sperma z niego wyskakuje z prędkością CKM’a10. Kocha bezczynny zwis

      Usuń
    10. 6 marca 2011 o 19:39
      Ciekawe, w której nogawce go trzyma. A może woli, jak to jeden gościu na początku książki w hp 4, kiedy mu, cytuję, „przewiewa intymne zakątki”? xD

      Usuń
    11. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:42

      W końcu nosi czarną sutannę XDDD

      Usuń
    12. 6 marca 2011 o 19:44
      W sądzie miałam chyba takie pytanie. A, nie, ono dotyczyło butów. No więc: czy Voldemort nosi bieliznę? Zawsze miałam wątpliwości, zwłaszcza na dlr xD

      Usuń
    13. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:46

      Jako człowiek, na pewno. Teraz to nie wiem. Pewnie różową w malutkie łeby Pottera i Snape’a XD

      Usuń
    14. 6 marca 2011 o 19:48
      Co Ty, w słoniku chodzi xD

      Usuń
    15. ~Eles.
      6 marca 2011 o 19:49

      *lol2* Na początku przeczytałam, że w słoiku chodzi XD

      Usuń
    16. 6 marca 2011 o 19:50
      Wiesz, może i chodzi, jego penis może być taki szeroki.

      Usuń
    17. ~Eles.
      6 marca 2011 o 20:10

      … Że zaspokoi nawet rynnę?

      Usuń
    18. 7 marca 2011 o 14:38
      Zapominasz o jednym. On nawet lesbijkę zaspokoi, każdego w zasadzie i…. ooo. Mam pomysł na rozdział, ale nie na scp. I bynajmniej nie chodzi o lesbijkę. Widzisz, mowa tu o orientacjach i rynnach, a ja mam pomysł na pierogi xD

      Usuń
    19. 4 marca 2011 o 19:27
      Prawda? xD

      Usuń
  11. ~Nicole.
    5 marca 2011 o 20:59

    Nareszcie zebrałam sił by skomentować. Serio. Nie umiem się wypowiedzieć. To po pierwsze, szablon jest świetny i okropnie się cieszę, że wróciłaś. Po drugie cały rozdział jest świetny, ale końcówką mnie zabiłaś! Voldi Morti z tym czymś?! Aaa! Czas się powiesić. Świat schodzi na psy. Haha. Czekam na następny xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 marca 2011 o 21:13
      Tak, brakuje tylko tego, żeby w odwecie Sophie przespała się z Ronem.

      Usuń
  12. ~, baśia .
    8 marca 2011 o 22:15

    super blog, świetnie się czyta. :D zapraszam: dziennik-hermiony-g.blog.onet.pl lub george-and-fred.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń