10 października 2010

Rozdział 283

Wróciłam dzień później. Noc spędziłam w Dziurze, a po śniadaniu teleportowałam się do domu wuja. Kiedy szłam powoli po schodach, zdziwiona obserwowałam, jak mijają mnie Śmierciożercy, wynosząc do holu sterty dokumentów. Do komnaty Czarnego Pana wkroczyłam lekko podenerwowana.
- Co tu się dzieje? – zapytałam, miażdżąc Voldemorta spojrzeniem.
- Mówiłem ci. Po twoich urodzinach przenosimy się do Malfoyów. Zmieniamy kwaterę – wyjaśnił, wskazując gestem na swoje kolana.
Jęknęłam przeciągle i usiadłam, obejmując go rękami za szyję.
- Musimy to robić? – spytałam. – Można by przenieść tam tylko te dokumenty i inne nieważne rzeczy, a zostalibyśmy tutaj. Skoro do tej pory nikt nas nie zaatakował, dlaczego miałoby to zrobić teraz? Poza tym jesteś tu ty i jestem ja… Nawet gdyby tu przyprowadzili milion aurorów, i tak wygramy…
- Za dużo mówisz. Sophie, kochanie, co byś nie powiedziała i tak nie zmienię zdania – przerwał mi, ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie.
Jego język powoli przesuwał się po moich policzkach i zębach. Przymknęłam oczy, mechanicznie oddając pocałunki. Nie myślałam jednak o tym. Dopiero pogodziłam się z wujem, nie chciałam się z nim na nowo kłócić ani nawet lekko spierać, ale przecież ta cała przeprowadzka mi się bardzo nie podobała! Nie będę mieszkać u Malfoyów! To rodzice mojego byłego faceta, którego nigdy nie kochałam. No i co, codziennie będę schodziła na śniadanie z Bartym, trzymając go za rękę, a Draco będzie się temu przyglądał? Usta jednak miałam zajęte, więc nie mogłam tego wszystkiego powiedzieć Czarnemu Panu, dlatego odpuściłam.
Ktoś zapukał i wszedł do środka. Voldemort już dawno przestał udawać, że nic między nami się nie działo. Dlatego dopiero po kilku sekundach oderwał się ode mnie i zapytał:
- O co chodzi?
Rabastan zmierzył mnie wzrokiem lekko zaskoczonym i odpowiedział:
- Panie, wszystkie ważne dokumenty zostały przeniesione do dworu Malfoya. Tutaj nie zostało już nic, co by mogło zainteresować Zakon Feniksa. O ile tu wejdą, bo wszystkie zaklęcia ochraniające i zwodzące wzmocniono.
- Bardzo dobrze. Kiedy już stąd się teleportujecie, nie wrócicie, aż nie odblokuję drzwi. Możesz już iść. Aha, ale przedtem wezwij mi tu Bartemiusza – rzekł Voldemort.
Rabastan ukłonił się lekko, nie spuszczając wzroku ze swego pana i odszedł, zamykając drzwi. Objęłam wuja mocno za szyję.
- Proszę cię, nie każ mi się przenosić do Malfoyów. Nie zniosę ich spojrzeń, tego całego na pozór wytwornego zachowania…
- Mogę im kazać traktować cię tak, jak powinni. A mówiłem ci, żebyś się nie przyjaźniła ze sługami? Nie miałabyś tego problemu. Ano właśnie, zapomniałem cię poinformować, że przyznałem ci ochronę w liczbie czterech Śmierciożerców – otworzyłam usta, żeby się przeciwstawić temu oburzającemu zniewoleniu, ale dodał: - Wiesz, że robię to dla ciebie. Te wszystkie zabezpieczenia, zmiana kwatery… Dla większego bezpieczeństwa dałem do twojej dyspozycji czterech najlepszych, zagranicznych, lecz nieznanych ci Śmierciożerców. Wiesz, żebyś nie musiała się za nich poświęcać. Wciąż masz w sobie trochę tej szlachetności.
Skrzywił się lekko. Nadszedł Barty. Nie śmiał nawet się do mnie uśmiechnąć, kiedy spojrzał mi w oczy, ale już do tego przywykłam.
- Podejdź tu – zwrócił się do niego łagodniejszym tonem, widząc jego wystraszoną minę. – Oczywiście wiadome ci jest, że dom został na wszelki wypadek chroniony dodatkowymi zaklęciami. Pozwala jednak dostać się tu trzem osobom. Mnie, rzecz jasna, Sophie i tobie.
Barty okazał uprzejme zdziwienie.
- Mnie? Dlaczego akurat mnie? Masz przecież, panie, wielu znakomitych Śmierciożerców – rzekł.
- Jesteś moim najlepszym sługą. No i znaczysz dla Sophie więcej niż reszta. Pomyślałem sobie, zasługujesz na ten przywilej. Nie kryję, że wcześniej niezbyt przychylnie patrzyłem na wasz związek, ale cieszę się, że jej wybrankiem jesteś ty, a nie na przykład Rabastan czy Yaxley. Widzę, że Sophie ma słabość do starszych mężczyzn – zerknął na mnie z lekkim rozbawieniem, jak zaś poczułam, że policzki mi ciemnieją. Domyśliłam się, że pije do mojego romansu z Armandem. – Możecie tu przebywać, kiedy chcecie, by nikt wam nie przeszkadzał. Oczywiście w granicach rozsądku.
Zamrugałam szybko. Musiałam się przesłyszeć albo ktoś skonfundował mi wuja. Nie, na pewno ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie, sam przecież nigdy by się nie zgodził, przynajmniej oficjalnie, na to, bym związała się ze Śmierciożercą.
- Ty mówisz poważnie? – zapytałam.
- Jesteś dorosła, nie mogę ci narzucać mojej woli w niektórych sprawach. Bardzo szanuję twoje zdanie – uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy i ucałował ją.
Poczułam się bardzo głupio. Znalazłam się w jednym pomieszczeniu z dwoma mężczyznami, których najbardziej kochałam. Brakowało jeszcze Armanda. Każdy był moim kochankiem, ale na inny sposób. Z Bartym tworzyłam normalny, w miarę zdrowy związek, Armand był raczej epizodem, jeżeli chodzi o ludzkie sprawy, ale związana byłam z nim magicznym węzłem krwi, kochałam go w dziwny sposób, sama nawet nie potrafię tego wyjaśnić. Ale chyba najtrudniejszym do określenia związkiem był ten, który tworzyłam z Czarnym Panem. Był moim wujem, ale nie czułam do niego tego, co czułam do Jacquesa. Voldemort był każdym, kim może stać się mężczyzna dla dziewczyny. Był przyjacielem, któremu, dopiero niedawno się zorientowałam, tak naprawdę ufałam.
Było to dziwne, bo każdy z nich musiał się pogodzić z tym, że będzie musiał dzielić moje serce z pozostałą dwójką. Najgorzej raniłam przez to chyba Barty’ego. Bo on naraził się swojemu panu i wciąż z nim o mnie musiał konkurować. Chociaż… Nie nazwałabym tego konkurencją, bo o każdym miałam już wyrobioną opinię.

Czarny Pan odesłał Croucha. Poczułam się przez chwilę zagrożona, bo jego mina wyglądała o wiele mniej zachęcająco, niż przedtem. Przyglądał mi się przez krótką chwilę, zastanawiając się, co mi powiedzieć. W końcu westchnął.
- Wiesz, że twoje urodziny w… ehm, domu… zostały, jak to się mówi po mugolsku, nakręcone? – zapytał.
- No tak, wiem. Widziałam kamery – przyznałam, powoli domyślając się, do czego wuj zmierza.
Ten wstał, objął mnie ramieniem i wyprowadził z komnaty, nie mówiąc ani słowa. Zaprowadził mnie na ostatnie piętro, gdzie znajdowały się najbardziej tajemnicze komnaty z najniebezpieczniejszymi i najdziwniejszymi przedmiotami w całym domu. Otworzył jedne z lśniących, drewnianych drzwi, a moim oczom ukazało się ciemne pomieszczenie ze skórzanym, czarnym, gustownym fotelem. Na ścianie wisiało coś, co do złudzenia przypominało… mugolski telewizor? Nie, na pewno to był telewizor, konkretniej bardzo droga plazma. Skąd tu prąd i mugolski przedmiot?
Gdy podeszłam bliżej zorientowałam się, że musiałam zostać wprowadzona w błąd. Było to płaskie, duże, szerokie naczynie przytwierdzone do ściany, wypełnione cienką warstwą jakiejś dziwnej substancji. Przypomniała mi się nagle myślodsiewnia ze wspomnieniami. Tamta miała podobną konsystencję, ale była dla odmiany czarna.
- Co to jest? – zapytałam.
- Coś na wzór mugolskiego odbiornika telewizornego – odpowiedział i wskazał mi fotel.
Usiadłam. Voldemort stuknął różdżką w falującą lekko substancję, która natychmiast zastygła w bezruchu i rozbłysła ostrym błękitem. Pojawiły się na jej tafli jakieś obrazy. Wygląda na to, że czarodzieje również mieli jakieś swoje telewizory.
- To moja impreza, wiem, poznaję – odezwałam się, ale w ciemnościach poczułam, jak wuj przykłada mi do ust dłoń, żeby mnie uciszyć.
Odbiornik pokazał mi jakieś kilkanaście sekund z mojego przyjęcia. Konkretniej ten moment, kiedy wpadałam pijana na stół. Ekscytująca scena. Voldemort stuknął różdżką w taflę owego dziwnego przedmiotu, a ten na nowo zgasł. Przez kilka sekund pogrążyliśmy się w kompletnej ciemności, dopóki Czarny Pan nie otworzył drzwi.
- Dlaczego mi to pokazałeś? – zapytałam, kiedy już wyszliśmy z pomieszczenia.
- Jesteś dorosła, a ja nie zamierzam ci robić awantur. Ale uważam, że nie potrafisz pić – wyjaśnił. – Widzisz, ja też lubię od czasu do czasu wypić lampkę wina, ale tylko dla smaku. Nie dla efektu.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swojej komnaty, gdzie usiadł na swoim tronie i wyczarował różdżką butelkę z czerwonym, wytrawnym winem oraz dwa kieliszki. Skrzywiłam się na widok alkoholu. Wciąż czułam we krwi promile po wczorajszej imprezie. Czarny Pan wskazał ręką na mój kamienny tron.
- Usiądź – rzekł.
Zrobiłam, co kazał. W milczeniu obserwowałam, jak nalewa ciemnoszkarłatnego trunku do dwóch kryształowych kieliszków. Podał mi jeden z nich, po czym uniósł swój, przytknął do ust i wypił łyk, przymykając oczy.
- Musisz nauczyć się panować nad piciem – dodał, kiedy już przełknął.
- Nie jestem uzależniona…
- Wiem. Ale zachowujesz się jak bylejaka szlama. A jesteś przecież szlachetnie urodzona. Dlatego nie pij, ale się delektuj – znów upił trochę wina ze swojego kieliszka. Nie poznałam go od tej strony, dlatego było to dla mnie co najmniej dziwne. – Teraz ty.
Poczułam w żołądku skurcz tremy. Ja i trema? Uniosłam kieliszek, przytknęłam do ust i wypiłam jeden łyk. Wąskie wargi Voldemorta wykrzywił pewien uśmiech triumfu.
- Bardzo dobrze. Widzisz, że to nie takie trudne – wyciągnął mi z zaciśniętej dłoni kieliszek i odłożył to wszystko na podłogę.
- Zaraz, nie wolno mi więcej? – zapytałam, niezbyt zadowolona, że nie pozwolił mi dokończyć trunku.
- Nie. Chcę, żebyś dzisiaj była trzeźwa i zapamiętała, co mam ci teraz do powiedzenia – odparł, na wszelki wypadek odsówając jeszcze bardziej nogą kieliszki i butelkę z winem. – Nie chcę cię ciągnąć na każde spotkania ze Śmierciożercami, ale to będzie naprawdę ważne. Dlatego proszę, żebyś przyszła. W poniedziałek.
Zmarszczyłam czoło. Hmm, spotkanie ze Śmierciożercami. Nigdy na żadnym nie byłam, głównie przez swoje lenistwo, ale może być ciekawie. Poniedziałek, poniedziałek… Kiedy to będzie? Ach, tak, za dwa dni. Uśmiechnęłam się do wuja.
- Z największą przyjemnością – odparłam, wstając.
- Tylko się nie spóźnij.
Nic mu na to nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z pokoju i teleportowałam się.

*

Te dwa dni spędziłam w domu Bes. Na przeprowadzkę do Malfoyów nie miałam najmniejszej ochoty. Dlatego pozostawiłam przeniesienie moich wszystkich rzeczy Śmierciożercom. W końcu są moimi sługami, nie?
Ku niezadowoleniu moich rodziców, wieść o imprezie urodzinowej, którą oni sami mi zorganizowali, szybko się rozeszła, zwłaszcza wśród czarodziejów. Nie chcieli, żeby o mnie zrobiło się głośno, przynajmniej teraz. Pewnie bali się jakiegoś napadu na mnie, bo już na pewno się rozeszło, że mam jakieś powiązanie ze Śmierciożercami.
W ogóle, tego dnia, kiedy miało się odbyć to spotkanie w domu Malfoyów o dwudziestej drugiej, całkowicie o tym zapomniałam. Przez przypadek, miałam po prostu za dużo na głowie. No i jeszcze Syriusz nas odwiedził, więc nie mogłam go tak samego zostawić. Dlatego, kiedy wyszedł, przerażona, spojrzałam na zegarek. Cudownie. Jestem już spóźniona dwadzieścia minut. Teleportowałam się z tego miejsca, gdzie stałam, nawet nie poinformowałam rodziców, że wychodzę.

~*~


Krótko i nudnawo. Ale chciałam dzisiaj coś opublikować, bo taka fajna data jest xD Mam dużo nauki, przepraszam, że nic nie napisałam wcześniej. Ale póki co raczej często pisać nie będę, bo mamy właśnie fazę sprawdzianów. Ale jutro może szablon zmienię. Dedykacja dla wszystkich cierpliwych, którzy nie chcą mnie ukamienować za tę długą przerwę xD 

18 komentarzy:

  1. ~nicole .
    10 października 2010 o 15:51

    xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 października 2010 o 17:11
      Oryginalne okazanie radości xD

      Usuń
  2. ~P@protk@
    10 października 2010 o 15:55

    Druga ^^. Może kiedyś uda mi się być pierwszą xD. Już zabieram się do czytania ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 października 2010 o 17:16
      Już jesteś coraz bliżej celu xD

      Usuń
  3. ~nicole .
    10 października 2010 o 15:57

    Kurczaki. xD Moje nowe ulubione powiedzonko xD Biedna Sophie, musi się nauczyć opanować xD Ach ten nałóg!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 października 2010 o 17:17
      Ona nie jest alkoholiczką! Wypraszam sobie xD

      Usuń
  4. ~nicole .
    10 października 2010 o 17:19

    No prawie, no xDAle blisko jej xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 października 2010 o 17:55
      Nie prawda, daleko ma xD

      Usuń
  5. ~olka
    10 października 2010 o 19:38

    Dobrze że Voldemort nauczył Sophie pić,a nie nakrzyczał na nią………….Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 października 2010 o 19:14
      Czy nauczył, to się okaże xD

      Usuń
  6. ~amandablack.blog.pl
    11 października 2010 o 08:38

    Ciekawe co by było gdyby zamiast Rabastiana wszedł Barty. A tak swoją drogą odsuwanie kieliszków nogą, szczególnie przez Voldemorta, musi naprawdę śmiesznie wyglądać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 października 2010 o 19:19
      No co Ty, to było seksi xD

      Usuń
  7. ~Caitlin
    11 października 2010 o 18:24

    Łaa, dobrze że Voldek się zabrał za naukę picia dla Sophie :) Żeby więcej nie miała przypałów xDMm, Barty miał coś niewyraźną minę. ;)Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 października 2010 o 19:21
      Etam, Barty na całusy Sophie ze swoim panem oko przymyka, w końcu nie może nagle wyskoczyć do Voldemortazw słowami: Może byś, panie, w końcu zostawił moją dziewczynę w spokoju?

      Usuń
  8. ~Ruda
    14 października 2010 o 10:24

    Jest coś, co jest godne Twojej uwagi! Drogi użytkowniku, drogi Autorze! Razem z innymi, świetnymi użytkownikami chcemy Cię zaprosić na forum, na którym prowadzimy rozgrywki RPG. Gra z nami jest po prostu genialna! Nie jestem założycielem, ale od kiedy tylko weszłam na forum nie chcę odchodzić! Gwarantujemy miłą atmosferę i świetną zabawę! Tematyka naszego forum są to Czasy Huncwotów. Ich ostatnia klasa! Możesz dołączyć do nas jako postać kanoniczna, taka, która była ujęta w książkach lub niekanoniczna! Wykaż się kreatywnością! My uważamy, że świetnie nadajesz się do naszego grona. Dlaczego?Bo jesteś człowiekiem kreatywnym! http://www.maruders.czo.pl Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  9. roksane@op.pl
    19 października 2010 o 21:56

    Hej. Mimo, że skasowałam, swoje blogi, nadal czytam twoje. I ten jak zwykle jest genialny. Dostanę info o nowej notce? [historia-hogwartu] Jaenelle [kiedyś]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 października 2010 o 18:04
      Dostaniesz. Praktycznie za chwilę będzie nowy rozdział xD A gdzie mam Cię poinformować?

      Usuń
  10. ~Ew
    20 października 2010 o 18:15

    Nie jesteś pewny/a jak wygląda Twój blog oczami innych? Masz wątpliwości co do fabuły czy poprawności językowej? Czujesz, że jest coś nie tak z wyglądem strony? Nie zwlekaj i szybko zgłoś się do oceny opowiadania na http://www.oceny-legilimens.blog.onet.pl Jeżeli jednak nie jesteś zainteresowany/a oceną własnego bloga, możesz spróbować swych sił jako oceniający/a! Nabór otwarty, zapraszamy!Pozdrawiamy serdecznie,Załoga Oceny-Legilimens.P.S. Przepraszamy za SPAM, ale inaczej nie dało się zareklamować strony.

    OdpowiedzUsuń