Wśliznęłam się do łóżka. Było już bardzo późno. Albo bardzo, bardzo wcześnie rano. Mniejsza o to. Słońce już powoli wschodziło. Oko zwykłego śmiertelnika nigdy by tego nie dostrzegło, ale dla naszych oczu, oczu nieśmiertelnych widać było już słońce. Dlatego Armand, na którego gorące promienie działały śmiertelnie, pocałował mnie tylko w policzek i wymknął się przez okno. Nawet nie zauważyłam, jak wzbija się w powietrze i odlatuje. Nie pozostało mi nic innego, jak przekręcić się na drugi bok, zamknąć oczy i czekać na nadejście snu.
*
U Syriusza spędziłam następny cały dzień. Słowem się nie odezwałam na temat tego, co przeżyłam w nocy, udałam tylko, że dobrze się wyspałam. Gdybym mogła, zabawiłabym tam dłużej, ale po śniadaniu przyleciała sowa z listem, zaadresowanym do mnie. Po piśmie od razu rozpoznałam, że nadawcą jest wuj; po rozerwaniu koperty okazało się, że się nie myliłam. Voldemort w liście kazał wracać mi do domu, bo z okazji moich siedemnastych urodzin, które wypadają siódmego lica, czyli jutro, zorganizował małe przyjęcie. Cóż, sądząc po tym, jak on potrafi organizować różne rzeczy, to będzie tam mnóstwo Śmierciożerców, strasznie mroczny klimat i cisza. Tak, właśnie cisza. Bo nie mam pojęcia, o czym będę podczas mojej imprezy rozmawiała ze Śmierciożercami, którzy idą na nią tylko z trzech powodów. Po pierwsze, warto jest zobaczyć mnie na jakimś przyjęciu, bo zawsze mogę zrobić coś głupiego. Po drugie, trzeba oczywiście podlizać się swojemu panu, pokazać mu, jak to bardzo się lubi jego siostrzenicę. No i po trzecie, dla niektórych pewnie najważniejsze. Będzie całkiem znośne żarcie, jak sądzę.
Z niepokojem obserwowałam przygotowania do imprezy. Czarny Pan nie pozwalał mi przebywać w wielkiej komnacie na parterze, gdzie owa zabawa miała się odbyć, ani nawet w pobliżu niej. Udało mi się zauważyć, że Glizdogon wnosi do owego pokoju jakieś dziwne części. Śmiem przypuszczać, że powstanie z nich długi stół, przy którym spędzę jutrzejszy dzień. Powiem szczerze, nie bardzo cieszyłam się na te urodziny. Owszem, będę już dorosła, a Czarny Pan nie będzie mógł już o mnie decydować, co było dla mnie najważniejsze, ale Voldemort nie miał talentu do organizowania przyjęć. O wiele bardziej ciekawa byłam tej, nad którą pracowała Bes. Tuż przed kolacją dostałam od niej list, w którym bardzo mętnie opisywała mi przygotowania.
Możesz być pewna, że Ci się spodoba. Znam Cię przecież. Powiem tylko tyle: będzie mnóstwo ludzi, ale Twoje siedemnaste urodziny ujrzy o wiele więcej osób. Nie tylko czarodzieje, ale i mugole ciekawi są tej imprezy.
Do zobaczenia za dwa dni.
Bes
Moje urodziny ujrzy bardzo wielu ludzi. Ciekawa jestem, jak to zrobi. No i też interesujące jest, jak to mnóstwo osób zmieści się w Dziurze, ale to wszystko zostawiam już na głowie mojej mamy.
Barty, jako bardzo ważny Śmierciożerca, nie brał udziału w organizowaniu mojego przyjęcia. I bardzo dobrze. Nie chciałam, żeby zajmował się tak głupimi rzeczami. Zwłaszcza, że chodziło o mnie. Dlatego niedługo przed rozpoczęciem imprezy, kiedy jeszcze trwały przygotowania, przyszedł do mojego pokoju, żeby życzyć mi tego, co się życzy solenizantowi. Zdrowia, szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń, takie tam. Już wcześniej uprzedziłam go, żeby nawet nie ważył mi się kupować prezentu, bo i tak go nie przyjmę. Nie lubiłam tego, urodziny były dla mnie mało znaczącą uroczystością.
- Jak się czujesz? – zapytał mnie, obserwując jak ubieram czarną, koronkową sukienkę.
- W jakim sensie?
- No, dzisiaj stajesz się dorosła – Barty trochę bardziej rozwinął temat. – To musi być wyjątkowe uczucie.
- Ja stałam się dorosła już dawno – mruknęłam, zawiązując machnięciem różdżki ozdobny gorset. – To dla mnie po prostu kolejne urodziny, które zbliżają mnie nieuchronnie do śmierci.
Crouch zaśmiał się cicho, jakbym opowiedziała wyjątkowo śmieszny dowcip.
- Jesteś nieśmiertelna, nigdy nie umrzesz.
- Sądzę, że dzień mojej śmierci może nadejść już całkiem niedawno – odpowiedziałam, ważąc słowa. – Może jutro albo za jakieś dziesięć lat…
Wyprostowałam się i obróciłam dookoła, żeby zobaczyć efekt w podłużnym, prostokątnym lustrze, wiszącym po wewnętrznej stronie jednej z drzwi szafy.
- No, ja jestem już gotowa, mogę iść – powiedziałam, mierząc Barty’ego oceniającym spojrzeniem. – Myślisz, że już wszystko skończyli? Nie chcę stresować Czarnego Pana, przynajmniej dzisiaj.
Crouch wstał z fotela, chwycił mnie za rękę i oboje zeszliśmy na parter. Ku mojemu zdziwieniu zdałam sobie sprawę, że z pokoju, w którym miała odbywać się impreza, wydobywał się gwar rozmów. Nie wiem, o co chodziło Czarnemu Panu. Chciał, żebym wkroczyła na imprezę spóźniona?
Kiedy uchyliłam drzwi, a potem weszłam do środka, ku uldze stwierdziłam, że nikt nie zrobił sobie nic z mojej obecności. Nie lubiłam, kiedy tak wytworni ludzie gapią się na mnie, zwłaszcza na moich urodzinach. Miałam do tej uroczystości dziwny dystans. Może, gdyby urodziny odbywały się bardziej, jak to się mówi, „na luzie”, czułabym się swobodniej. Ale kiedy wytworne, dystyngowane osoby siadają sztywno na krzesłach i patrzą na mnie tymi zimnymi, wyczekującymi oczami, bardzo się denerwuję. Na szczęście Voldemort nie postawił wielkiego stołu, jak się spodziewałam, ale coś na wygląd małej sceny. A więc uważał, że będę chciała coś zaśpiewać… Całkiem słusznie, bo taka myśl błąkała mi się po głowie.
Ludzie stali wszędzie. Nie miałam pojęcia, że mamy tylu Śmierciożerców. Albo przynajmniej tylu zwolenników, bo z pewnością nie wszyscy daliby sobie wypalić Mroczny Znak na ramieniu. Zobaczyłam kilku Anglików. Tak, z pewnością byli to Anglicy. Kiedy podeszłam bliżej, mówili po polsku z bardzo silnym, angielskim akcentem.
Ktoś postukał mnie palcem w ramię. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam znajomą twarz mężczyzny.
- Jacques, jednak cię wpuścili! – ucieszyłam się.
- Nie było łatwo, ale jakoś się udało – odparł. – Trochę sztywne towarzystwo, nie uważasz?
- Nie znam większości z tym ludzi – przyznałam.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nadszedł Voldemort. Minę miał niezbyt wyraźną, ale to mnie nie zdziwiło. On rzadko kiedy był zadowolony. No a teraz jeszcze musiał wpuścić na moją imprezę urodzinową brata męża swojej znienawidzonej siostry.
- I jak ci się podoba? – zapytał, przyglądając mi się uważnie. Pewnie chciał wychwycić, czy nie kłamię.
- Cóż, jest… - zawiesiłam głos i spróbowałam się uśmiechnąć. – Jest interesująco, ale większości z tych osób nie znam.
- Ale poznasz, bo to nasi zwolennicy – wyjaśnił. – Chodź, czas na krojenie tortu.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Wiesz, że nie lubię takich słodkich rzeczy.
- Ale dowiedziałem się, że tort musi być na urodzinach.
Chwycił mnie za ramię i poprowadził do dużego, okrągłego stołu, który przy okazji robił też za podstawkę dla tortu. Tak wielkiego ciasta nie widziałam jeszcze nigdy, ale nic dziwnego, skoro w pomieszczeniu znajdowało się około dwustu osób. Był to okrągły, czteropiętrowy tort czekoladowy z ozdobami z zielonego lukru. Voldemort zarządził ciszę. Nikt nie ośmielił się tego nie posłuchać. Poczułam się nieco skrępowana, bo teraz patrzyło na mnie dwieście par oczu należących do wytwornych ludzi, oczekujących ode mnie przykładnego zachowania. A ja wcale nie byłam bardzo dobrze wychowana, co jest skutkiem życia z Ghostami. Byli prostymi ludźmi, a nie jakimiś arystokratami.
Ktoś zapalił świeczki jednym machnięciem różdżki. Wszyscy utkwili we mnie oczekujący wzrok, ale zdmuchnąć świeczek nie mogłam, choćbym bardzo chciała. Byłam za niska, a te znajdowały się na samym szczycie tortu.
- O tym nie pomyśleliście, co? – mruknęłam, patrząc na wuja.
On bez słowa chwycił mnie pod ręce, jakbym była szmacianą lalką i uniósł wysoko nad głową. Nie była to wygodna pozycja, ale do dmuchania świeczek wystarczyła. Wzięłam głęboki oddech i zdmuchnęłam wszystkie siedemnaście płomyczków. Rozległy się suche, całkowicie pozbawione emocji brawa, po czym ludzie z powrotem pogrążyli się w rozmowie. Wielu z nich przeciskało się przez tłum, by złożyć mi życzenia. Były to chyba najdziwniejsze urodziny, jakie obchodziłam. A było ich już kilka, prawda?
Odnalazłam wuja, ku mojemu zdumieniu, w jego komnacie. Siedział na swoim tronie i gładził długim, białym palcem łeb Nagini.
- Dlaczego nie jesteś na dole? – zapytałam.
- Jestem za stary na imprezy – odparł.
- Zaprosiłeś na moje urodziny gości, których nawet nie znam – powiedziałam z nutką złości w głosie. – I ja mam się tam dobrze bawić?
- Przygotowałem ci tamten podest – odrzekł. – Jeśli chcesz, możesz sobie pośpiewać. Bez wątpienia powiesz publikę.
- No tak, ale nie zostawiaj mnie tam samej.
Czarny Pan wstał. Wiedziałam, że jestem w stanie przekonać go do wszystkiego, ale nie miałam pojęcia, że po tak szybkim czasie. Z szerokim uśmiechem chwyciłam go za rękę i zeszłam do komnaty na parterze. W tym wielkim tłumie nieznanych mi twarzy wypatrzyłam jedynie postać Bellatriks i Lucjusza Malfoya. Jakie to głupie. Już nigdy nie poproszę wuja, żeby przygotował dla mnie jakiekolwiek przyjęcie.
Weszłam na metalowy, lśniący podest. Musiałam wystrzelić z różdżki kilka razy petardę, by publika zwróciła na mnie uwagę.
- Eee… skoro to moje urodziny, a ja zajmuję się muzyką, tak sobie pomyślałam, że tak sobie pomyślałam, że może zaśpiewam coś, by uprzyjemnić sobie i wam tę imprezę – powiedziałam, rozglądając się nieśmiało po sali.
Rozległ się pomruk, wyrażający zgodę. Po raz pierwszy odczułam na scenie coś, czego jeszcze nigdy nie czułam. Nie radość, nie uniesienie, ale tremę
- Bum bum be-dum bum bum be-dum bum*
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
What's wrong with me?
Why do I feel like this?
I'm going crazy now
No more gas in the rig
Can't even get it started
Nothing heard, nothing said
Can't even speak about it
All my life on my head
Don't want to think about it
Feels like I'm going insane
Yeah
It's a thief in the night
To come and grab you
It can creep up inside you
And consume you
A disease of the mind
It can control you
It's too close for comfort
Throw on your break lights
We're in the city of wonder
Ain't gonna play nice
Watch out, you might just go under
Better think twice
Your train of thought will be altered
So if you must faulter be wise
Your mind is in disturbia
It's like the darkness is the light
Disturbia
Am I scaring you tonight
Your mind is in disturbia
Ain't used to what you like
Disturbia
Disturbia
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Faded pictures on the wall
It's like they talkin' to me
Disconnectin' your call
Your phone don't even ring
I gotta get out
Or figure this shit out
It's too close for comfort
It's a thief in the night
To come and grab you
It can creep up inside you
And consume you
A disease of the mind
It can control you
I feel like a monster
Throw on your break lights
We're in the city of wonder
Ain't gonna play nice
Watch out, you might just go under
Better think twice
Your train of thought will be altered
So if you must faulter be wise
Your mind is in disturbia
It's like the darkness is the light
Disturbia
Am I scaring you tonight
Your mind is in disturbia
Ain't used to what you like
Disturbia
Disturbia
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Release me from this curse
I'm trying to remain tame
But I'm struggling
You can't go, go, go
I think I'm going to oh, oh, oh
Throw on your break lights
We're in the city of wonder
Ain't gonna play nice
Watch out, you might just go under
Better think twice
Your train of thought will be altered
So if you must faulter be wise
Your mind is in disturbia
It's like the darkness is the light
Disturbia
Am I scaring you tonight
Your mind is in disturbia
Ain't used to what you like
Disturbia
Disturbia
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Bum bum be-dum bum bum be-dum bum
Czarny Pan może i miał trochę racji. Moja piosenka rozruszała gości, może nawet mnie polubili…
Zauważyłam, że przez tłum przeciska się jakiś mężczyzna. Wyglądał na doręczyciela albo mugolskiego listonosza. Chyba bardzo się wystraszył, przynajmniej takie emocje malowały się na jego twarzy. Dopchał się do mnie, po czym wyciągnął ze skórzanej torby jakąś kopertę. Nie była zrobiona z pergaminu, lecz ze zwykłego, cienkiego papieru.
- Proszę pokwitować – powiedział mi trochę wystraszonym tonem.
Cokolwiek to znaczyło, wzięłam od niego niebieski długopis i złożyłam podpis na kartce, którą podetknął mi pod nos. Nie znałam niestety wszystkich polskich słów, ale otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej list. Szybko przeczytałam, co było tam napisane. Poczułam, jakby jakaś wielka kula lodu opadła mi na dno żołądka. Już wyjaśniło się, dlaczego nie mogłam odwiedzić ukochanej ojczyzny.
~*~
Miałam ten rozdział dodać tuż po pielgrzymce, ale nie miałam czasu. Kończą się wakacje, a ja mam coraz więcej na głowie. Przepraszam. Przepraszam też za to, co pisze w informacji. Ale to prawda. Mam tak zepsuty komputer, że o włączeniu Photoshopa mogę tylko marzyć. Ledwo otwiera mi się Word. Choćbym chciała, nie dam rady dodać następnego rozdziału. Dlatego zawiesiłam wszystkie moje blogi. Zmuszają mnie do tego okoliczności. Tata obiecał, że komputer naprawi mi za rok, ale znając go mogę śmiało stwierdzić, że zrobi to po upływie co najmniej dwóch lat. Zresztą, może to ułatwi mi naukę w liceum, pisanie nie będzie mnie rozpraszać. Miejmy nadzieję, że tata naprawi komputer szybciej, niż za umówiony rok. Zawiesiłam wszystko, tylko nie Selene Snape, bo mam już gotowy Epilog, jutro prawdopodobnie tam się pojawi. Ten rozdział dedykuję Wam wszystkim, miejmy nadzieję, że cierpliwym czytelnikom. Ufam, że będziecie wyrozumiali dla mnie i mojego komputera.
* Rihanna "Disturbia", Tu tłumaczenie.
~Nieśmiertelna
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 13:39
PIERWSZA xD
23 sierpnia 2010 o 13:46
UsuńGratuluję xD Od razu mówię, że będziesz zła po przeczytaniu zakończenia, więc Cię uspokajam xD Wdech i wydech xD
~Nieśmiertelna
Usuń23 sierpnia 2010 o 14:03
Przeczytałam i nie jestem zła. Myślałam, że płakać będę dopiero na śmierci Voldemorta. A tu proszę, ryczę jak jakiś bachor. Ja pi*rdole, tak powiem. Ja jakąś aurę nieszczęścia wokół siebie roztaczam. Tylko nienawidzę Cię za zakończenie.I jestem mentalnie z Twoim komputerem, aby się naprawił szybciej xD A i mentalnie moje glany teraz są u Ciebie i zaraz przy*ierdolą Twojemu bratu za zawirusowanie komputera xD
23 sierpnia 2010 o 14:13
UsuńOoo, możesz mi te glany wysłać pocztą? Kopnę smarka w zad i Ci odeślę xD Cóż, za zakończenie to wiedziałam, że będziesz zła. Bo prawdopodobne jest, że nie dowiecie się, dlaczego Sophie nie odwiedza Francji. Ale będę robić wszystko, by komputer został jak najszybciej naprawiony. Albo przynajmniej word, photoshop i opera xD
dolina_mroku@op.pl
Usuń23 sierpnia 2010 o 14:29
Dobrze, to tak jakoś w połowie września, bo będę miała drugie i będę Ci mogła wysłać xDTak, Święta Trójca niechaj zostanie naprawiona xD
23 sierpnia 2010 o 17:05
UsuńAno. Święta Trójca, Word, Photoshop i komputer. W ogóle, to word raz naprawiony, raz nie, tata może dzisiaj do programu antywirusowego zajrzy xD
~alicecullen2@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 14:09
Czyżbym była druga? A może trzecia? Mniejsza z tym :D Czytam twoje opowiadanie od jakiegoś czasu. Wchłonęłam całe w 5 dni. I muszę powiedzieć, że jest cudowne! Tak jak ty :D Po prostu Ci zazdroszczę talentu! Rozdział zaraz przeczytam :PPozdrawiam, Zama.[alexis-riddle]
23 sierpnia 2010 o 14:16
UsuńCóż, cieszę się, że ujawnił się kolejny czytelnik xD Szkoda, że w takim momencie, kiedy ja zmagam się ze zdrowiem mojego komputera. Cóż, pięć dni, gratuluję wytrwałości, wszak to prawie 300 rozdziałów xD
~Zama
Usuń23 sierpnia 2010 o 14:18
Co to jest 278 rozdziałów? :D Dla mnie to mało :D A ty mogłabyś napisać książkę! :D
23 sierpnia 2010 o 14:27
UsuńHehe, właściwie, to już to zrobiłam xD Ale nic nie zastąpi starych, dobrych blogów xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 15:35
Najpierw życzę zdrowia Twojemu komputerowi. Teraz jest mi szalenie przykro, bo nie dowiemy się nigdy co by było dalej i wogóle. Też dlatego że możemy już nigdy nie zobaczyć podpisu „Frozenka” pod jakąś notką. O kurczę, wzruszyłam się. Teraz co do rozdziału: jest intrygujący i jestem ciekawa jak tam dostał się wujek Sophie. Jeszcze raz, dużo zdrowia!
23 sierpnia 2010 o 17:01
UsuńNie powiedziałam, że nigdy. Przecież w końcu albo kupię sobie nowy komputer, co też zamierzam, albo mama przekona tatę, żeby w tym roku naprawił ten stary.
~Zabójczyni
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 16:03
Nie zawieszaj blogów. Twój talent nie może się marnować!!! Zapraszam na: zla–tak-samo-jak-on.blog.onet.pl
23 sierpnia 2010 o 17:02
UsuńJa nie zawieszam z powodu braku weny. Właśnie piszę w zeszycie rozdział na dlr. Zawieszam, bo nie mam jak opublikować i w ogóle przepisać tych rozdziałów. Mam zepsuty komputer.
~Destruo.
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 16:49
Ja będę czekać z niecierpliwością ;) Mam nadzieję, że twój tata się spręży. Jak jednak nie będzie chciał się pośpieszyć to oferuję usługi swojej olsztyńskiej mafii xD
23 sierpnia 2010 o 17:03
UsuńHehe, nie chodzi o sprężenie się, tylko o to, że jego nie ma całymi dniami w domu, bo pracuje, nawet jak ma urlop.
~nicole .
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 17:21
Oby Twoja mama miała dobrą siłę przekonywania :)Czy mam dalej informować Cię o notkach? :>
23 sierpnia 2010 o 19:05
UsuńTak, jasne, ja na komputerze, dopóki do końca nie padnie, będę codziennie, przynajmniej do końca wakacji, bo nie mogę otworzyć worda, ale internet nadal mam xD
~Olka
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 19:00
Współczuję ci i życzę szybkiego naprawienia komputera………Pozdrawiam.
23 sierpnia 2010 o 19:13
UsuńNo, to życz mojemu tacie wolnego czasu xD
lady_i@op.pl
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 19:34
Wścieknę się. Ale rozumiem. Masakra, jak ja wytrzymam bez Sophie? O Boże, koszmar.Nie rozpisuję się nad rozdziałem, bo znasz moje myśli co do Twoich wypocin. ;*Nadine
23 sierpnia 2010 o 22:21
UsuńNo, może trochę Was pocieszę, bo tata coś w sprawie kompa zrobił i rozdział się za dwa dni ukarze, chyba że decyzją moją będzie utrzymanie Was dłużej w niepewności xD
~Doska
OdpowiedzUsuń23 sierpnia 2010 o 21:24
Stara… zmartwiłaś mnie jak cholera z tym zawieszeniem :( roku to ja raczej nie wytrzymam, ale będę musiała :/Rozdział gites… urwałaś w takim momencie, że teraz to mnie korci xd a ty jeszcze mi tu mówisz, że zawieszasz bloga… no ej! co to ma być? planeta małp? xp
23 sierpnia 2010 o 22:23
UsuńHahahah, właśnie na to czekałam. Żeby się dowiedzieć, co powiedzie, kiedy się dowiecie, że blog zawieszony, a tu taka informacja poufna ma się wyjawić xD
~alicecullen2@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2010 o 12:03
Emmm…. Mogę udusić?Jak przeczytałam na Selene-Snape odpowiedź na mój komentarz, to myślałam, że zwariuję ze szczęścia! Już się NN nie mogę doczekać!Wariuję! Łee…Zama
25 sierpnia 2010 o 12:36
UsuńHehehe, uwielbiam uszczęśliwiać ludzi xD
alicecullen2@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2010 o 12:42
Uszczęśliwisz mnie jeszcze bardziej jak dodasz zaraz nowy rozdział :D
25 sierpnia 2010 o 12:47
UsuńZa chwilę wstawię, tylko muszę na taki jeden blog szablon zrobić, potem napiszę rozdział i opublikuję xD
alicecullen2@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń25 sierpnia 2010 o 16:13
Długo jeszcze? xD
25 sierpnia 2010 o 22:43
UsuńMiałam dawać dzisiaj, bo to rocznica śmierci Aaliyah, ale niestety, nie zdążyłam nic napisać, więc rozdział za dwa dni się ukaże.
Eles____
OdpowiedzUsuń26 sierpnia 2010 o 10:05
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {maudit} Pt.: „Porcelanowa lalka”.
alicecullen2@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń30 sierpnia 2010 o 13:14
[SPAM]Myślisz o nowym szablonie na twojego bloga? Chciałbyś zabłysnąć szatą graficzną? A może sam chciałbyś tworzyć szablony?Jeśli tak, to koniecznie wejdź na:www.custom-templates.blog.onet.plPozdrawiam, Martyna.
~Caitlin
OdpowiedzUsuń30 sierpnia 2010 o 14:43
Niee! :(:(Ach! Ile trzeba będzie czekać na Twoje opowiadanie :(BuuuuuuuuPrzyjęcie Voldemorta chyba rzeczywiście nie było zbyt porywające. A listonosz przebił wszystkich :P Tak nagle się pojawił…Nie, nie może do mnie dotrzeć, że zawieszasz bloga, po prostu nie może :PMam nadzieję że szybko wrócisz.Buziaki ;*
30 sierpnia 2010 o 15:46
UsuńAle rozdział będzie dzisiaj xD Wiesz, listonosz był mugolem, dlatego się nie zdziwił, widząc Voldemorta i wszystkich śmierciożerców xD