- Słucham? – zapytałam.
- Wybacz, jeśli wzięłaś to za bezczelność, ale…
Podeszłam do Croucha, chwyciłam go za koszulę na piersiach i powiedziałam:
- To było bardzo zuchwałe pytanie.
Nie wiem, z czyjej strony to wypłynęło, ale pocałowałam go. Zrobiłam to nieświadomie, czego później żałowałam, bo od wielu dni usiłowałam, bezskutecznie niestety, zapomnieć o nim.
Odsunęłam się od niego i ruszyłam do drzwi. Dostał, czego chciał, teraz może zostawić mnie w spokoju. Jednak on nie pozwolił mi odejść.
- Zostań, nie odchodź – zawołał za mną. Odwróciłam się, chwytając klamkę.
- Czego jeszcze chcesz? – zapytałam. – Co ty chcesz tym osiągnąć, raniąc mnie jeszcze bardziej. Masz z tego satysfakcję?
Barty pokręcił gwałtownie głową.
- Nie, nie wiem, czego chcę – odrzekł.
Uśmiechnęłam się blado.
- Więc pod tym względem akurat do siebie pasujemy – mruknęłam. – Nie będę ci już zabierać czasu, panie Crouch.
Odwróciłam się i opuściłam swój własny gabinet. Barty nie zagrzał tam jednak długo miejsca, bo natychmiast pojawił się u mojego boku. Westchnęłam. Coś czułam, że byłam skazana na jego obecność…
- Kiedy macie zamiar napaść na ministerstwo? – spytałam, chcąc szybko zmienić temat. Ku mojemu zdziwieniu [i oburzeniu], Barty roześmiał się.
- Mamy napadać na ministerstwo? My?
Zatrzymałam się gwałtownie przed jedną z łazienek.
- My nie zamierzamy napadać na ministerstwo – ciągnął Crouch. – Owszem, przepowiednia jest tam, ale…
- Przecież sama do was nie przyjdzie – przerwałam mu.
- Ano tak – odparł Barty. – Harry Potter nam ją przyniesie.
Nie, to był już szczyt podłości, chamskości i nie wiem jeszcze czego…
- Tak, jasne – zakpiłam. – Powiecie do niego… Cześć, Harry Potterze. Czy mógłbyś skoczyć do Departamentu Tajemnic i przynieść nam małą kulkę, byśmy mogli cię zniszczyć?... Albo lepiej, napiszcie do niego list. Witaj, Harry! Bylibyśmy wdzięczni, gdybyś w zamian za bezbolesną śmierć, przyniósł nam proroctwo o Tobie. Z poważaniem, Śmierciożercy.
Crouch zaczął się śmiać, co przyjęłam za chamstwo.
- Śmieszna jesteś – powiedział, kiedy już z łaski swojej się uspokoił. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wydęłam usta.
- Ciekawa jestem, czy TO cię będzie śmieszyło – wycedziłam i zamachnęłam się rękę, by wymierzyć mu bardzo bolesny i bardzo upokarzający policzek. Barty jednak chwycił mnie za przegub. Moja dłoń zatrzymała się zaledwie na cal od jego twarzy, przez co poczerwieniałam ze złości.
- Za kogo ty się uważasz, co? – warknęłam.
- Nadal jesteś na mnie zła? – spytał. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego jak na wariata.
- Oczywiście – odpowiedziałam. – Przecież się zapominasz. Wyobraź sobie, że na stopień siostrzenicy Czarnego Pana jeszcze będziesz musiał trochę popracować.
Znów się roześmiał i przytulił mnie. Zesztywniałam. Uświadomiłam sobie, że jest jak milion innych facetów, którzy grasują po tym świecie. A kto w ogóle potrzebuje taką gruboskórną istotę przy swoim boku? No, na pewno nie ja. Potrafię sobie doskonale radzić, chyba że w pobliży znajdzie się Bes w złym humorze. Albo dentysta. Wspominałam już, że mój bogin zmienia się w dentystę?
Przez kilka sekund kompletnie nie wiedziałam, co mam zrobić. W końcu pozwoliłam mu przez chwilę tak postać i potrzymać mnie w ramionach. W końcu to ostatni raz, bo zaraz musi biec do pracy. Czarny Pan go wzywa. Jeśli nie dopisze przecinka do jakiegoś marnego raportu, będzie koniec świata…
- Posłuchaj – odezwał się w pewnym momencie. – Długo myślałem nad twoją piosenką. I stwierdziłem, że jeśli teraz czujesz do mnie to samo, to… i jeśli Czarny Pan się zgodzi…
- Cofamy się do średniowiecza, tak? – przerwałam mu. – A co, jeśli nam nie pozwoli? To stanie się na pewno, więc nie ma nawet co próbować. On tobie może zabronić… każdemu w zasadzie… Ale mi nic nie może. Jestem od niego silniejsza psychicznie, fizycznie, magicznie i emocjonalnie. On chce pokonać Harry’ego od 15 lat. Ja mogę to zrobić w ciągu sekundy.
- Wiem – mruknął, chwycił mnie z tyłu za włosy i przywarł do moich ust. Oczywiście, długo tą chwilą nie mogliśmy się cieszyć, bo przecież życie człowieka, nawet pół wampira, to jedna wielka opera mydlana. Na korytarzu rozległy się kroki, później głuchy łoskot i piskliwy wrzask Voldemorta:
- Wiedziałem. Wiedziałem, że za moimi plecami jest jakiś spisek!
Odwróciłam się szybko, ale zanim obraz porozrzucanych pergaminów i rozwścieczona twarz Voldemorta utrwaliły mi się w pamięci, poczułam mocne szarpnięcie za rękę. To Czarny Pan chwycił mnie za ramię i pociągnął za sobą po schodach na pierwsze piętro.
- To dobrze – rozległ się jakby stłumiony, dobiegający z drugiego końca korytarza głos wuja.
- Wyjdę za mąż za Dumbledore’a! – ciągnęłam. Czułam, że przegięłam, ale nie dbałam o to. Chciałam jak najbardziej upokorzyć Voldemorta. – Będziemy mieć 15 dzieci, a ciebie zatrudnię jako sprzątaczkę na weselu!
Rozległy się kroki. Voldemort chyba wracał pod drzwi.
- Przeprowadzę się do Rumunii i zostanę prostytutką! – krzyknęłam.
Tak, przegięłam. Czarny Pan wpadł do komnaty, uderzając mnie w głowę drzwiami. Nie zwarzył na moją krwawiącą wargę i czoło, tylko chwycił mnie za gardło i wysyczał:
- Kiedy już zabiję Pottera, możesz sobie polecieć nawet w kosmos.
Odrzucił mnie od siebie i opuścił pokój, trzaskając drzwiami. Czułam, jak złość w nim buzuje. Zapach krwi był bardzo intensywny, pomimo, że mój wujaszek był już zapewne w drugim końcu domu. Być może nie chciał tego powiedzieć, może mu to się wyrwało, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Chodziło mu tylko o władzę i zamordowanie Harry’ego ; jeszcze nigdy nie poczułam do tego chłopca takiej sympatii jak teraz…
Rany wsiąknęły w moją opalizującą skórę. Podniosłam się z błyszczącej podłogi i powlokłam się do swojego tronu. Przez chwilę siedziałam spokojnie, zbierając myśli, po czym zaczerpnęłam powietrza i zaśpiewałam:
- You think that I can't live without your love*
You'll see,
You think I can't go on another day.
You think I have nothing
Without you by my side,
You'll see
Somehow, some way
You think that I can never laugh again
You'll see,
You think that you destroyed my faith in love.
You think after all you've done
I'll never find my way back home,
You'll see
Somehow, someday
Wstałam i podeszłam do drzwi, które zniknęły, a na ich miejscu pojawiła się szyba, przed którą usiadłam.
All by myself
I don't need anyone at all
I know I'll survive
I know I'll stay alive,
All on my own
I don't need anyone this time
It will be mine
No one can take it from me
You'll see
You think that you are strong, but you are weak
You'll see,
It takes more strength to cry, admit defeat.
I have truth on my side,
You only have deceit
You'll see, somehow, someday
All by myself
I don't need anyone at all
I know I'll survive
I know I'll stay alive,
I'll stand on my own
I won't need anyone this time
It will be mine
No one can take it from me
You'll see
You'll see, you'll see
You'll see, mmmm, mmmm
Teraz mogłam patrzeć na Barty’ego, siedzącego pod obręczą schodów. Patrzył na mnie jak wtedy, kiedy śpiewałam mu "El beso del final". Nie mogłam też uwierzyć w słowa wuja. Jak mógł tak bezczelnie wtargnąć w moje życie osobiste? To jakaś paranoja…
~*~
No cóż, wyszło jak wyszło, ale nie mogłam się dziś skupić… Chciałam tylko powiedzieć, że jeśli słucha się muzyki, to trzeba dobrze wsłuchać się w jej słowa, w jej przesłanie. To mówię tak na zaś, bo się wam później koncentracja przyda xD
* Dziś nie ma tłumaczenia, ponieważ nie mogłam znaleźć bez teledysku Wybaczcie, po prostu nie mogę dać tego linku tutaj xD